The Absolute Sound 11/2013 

Chris Martens

Ponadprzeciętny!
Jestem fanem sprzętu „über”-high-end audio niemal w takim samym stopniu jak Sandy Gross, o którym za chwilę. Noszę w sobie również nieprzemijający sentyment do produktów ponadprzeciętnych, które potrafią dostarczyć znakomitą jakość dźwięku za rozsądne pieniądze. Sądzę, że wiąże się to z moim przekonaniem, iż radość płynąca ze słuchania muzyki jest (a w idealnym świecie chociaż powinna być) czymś dostępnym dla wszystkich – a nie tylko dla elit, czy dobrze sytuowanych wybrańców. Moim marzeniem jest, żeby high-end audio, było w mniejszym stopniu „zabawą dla bogaczy”, a w większym – sportem dla zwykłych ludzi. Na całe szczęście, przynajmniej kilku znaczących producentów dzieli moje przekonanie i zaprojektowało produkty, które nie kosztują fortuny i jednocześnie oferują atrakcyjną – a w najlepszych przypadkach po prostu genialną – jakość dźwięku. Jednym z takich produktów jest wolnostojąca kolumna głośnikowa GoldenEar Technology Triton Seven (w cenie 1399$ za parę), która jest przedmiotem tej recenzji.

Pozwólcie, że na początek przytoczę kilka faktów. Jak zapewne większość z Was wie, GoldenEar Technology jest powstałą kilka lat temu firmą produkującą głośniki, której współzałożycielem był Sandy Gross – wcześniej znany z Definitive Technology i Polk Audio. Mr Gross cieszy się zasłużoną reputacją jako poważny, zagorzały audiofil, ale tym, dzięki czemu stał się prawdziwą legendą, jest jego niezłomne poświęcenie do tworzenia głośników, które dostarczają wysoce audiofilski dźwięk za przyziemną cenę (był to znak firmowy wszystkich przedsiębiorstw, w których założeniu Gross pomagał). Do tej pory GoldenEar zaproponował kilka profili produktowych, a duża część ich projektów zyskała uznanie krytyków i otrzymała liczne nagrody branżowe.

Śledząc budzącą zazdrość ścieżkę kariery Sandy Grossa na przestrzeni lat, można by oczekiwać, że głośniki Triton Seven będą po prostu „ścinkami ze starego pnia” i w pewnym sensie tak rzeczywiście jest. Tritony Seven na chwilę obecną, reprezentują najmniejszy i najtańszy model głośników wolnostojących GoldenEar z serii Triton, a pobieżna lektura specyfikacji technicznej zamieszczonej na stronie internetowej firmy, wywołuje wrażenie, że pomimo iż „Siódemki” dzielą pewne cechy konstrukcyjne z większymi modelami Triton Two i Triton Three, tak naprawdę pozostają Tritonami w wersji „Lite”. Wrażenie to jest jednak mylące, ponieważ gdzieś pomiędzy przygotowaniem stron ze specyfikacją, a stworzeniem właściwego produktu, wydarzyła się wspaniała rzecz, mianowicie: głośniki Triton Seven w efekcie brzmią inaczej i w pewnym sensie lepiej, niż ich więksi bracia - w wielu aspektach, które z pewnością będą miały największe znaczenie dla audiofilów. Powiedzmy to wprost: Tritony Seven są mniejsze, mniej skomplikowane i tańsze, niż ich koledzy z jednej stajni, a jednak dzięki tym cechom brzmią lepiej od nich. Jak to możliwe?

W mojej próbie oceny, jakie czynniki wpływają na to, że Tritony Seven stanowią konstrukcję wybitną, postanowiłem odwołać się do zdania przypisywanego nieżyjącemu już, wielkiemu konstruktorowi brytyjskich samochodów sportowych – Colinowi Chapmanowi (twórcy Lotusa). Kiedy zapytano go, co zrobić, aby samochody sportowe jeździły szybciej, Chapman podobno dowcipnie odrzekł „Uprościć i dodać lekkości”. Kiedy Sandy’emu Grossowi zadano by pytanie, co sprawia, że jego nowe Tritony Seven brzmią tak znakomicie – mógłby uśmiechnąć się i stwierdzić, że „Uproszczono je i dodano (dźwiękowej) przejrzystości” – a mówimy tu o przejrzystości dostarczanej wiadrami. W rezultacie Tritony grają niewiarygodnie otwartym, wyrazistym i odkrywczym dźwiękiem – nieproporcjonalnie, w stosunku do swojej umiarkowanej ceny.

Na pierwszy rzut oka, głośniki Triton Seven wyglądają w rozbrajająco prosty sposób. Są to kompaktowe kolumny głośnikowe, które mierzą jedynie 101 cm i zamontowano w nich tylko trzy aktywne przetworniki: mały, wstęgowy głośnik wysokotonowy typu HVFR (High Velocity Folded Ribbon), oparty na wcześniejszym projekcie Heil’a, z którym – od góry i od dołu – sąsiadują dwa szerokopasmowe głośniki średnio/niskotonowe w rozmiarach 5,25 cala, o dużej amplitudzie drgań (więcej o nich za chwilę).

W celu uzyskania niezbędnego wzmocnienia niskich częstotliwości, w Tritonach Seven wykorzystano parę promieniujących na boki, płaskich, pasywnych radiatorów infradźwiękowych, o wielkości 8 cali. Przetworniki zamknięto w smukłej, lekko pochylonej do tyłu, pokrytej w całości czarną tkaniną obudowie, zamkniętej od góry nakładką z błyszczącego, czarnego tworzywa. Kolumny stoją na wykonanej z takiego samego czarnego tworzywa plincie, na której umieszczono niewielkie logo firmy GoldenEar, w złotym kolorze. Jeśli ten opis wyglądu, podany w pigułce, okazał się nieco rozczarowujący, to z pewnością pomoże przypomnienie zdania, że w przypadku Tritonów Seven, tak samo jak w przypadku innych wielkich głośników – „diabeł tkwi w szczegółach”.

Jak zasugerowałem wcześniej, kolumny Triton Seven stanowią kombinację kilku, trudnych do połączenia w jednej konstrukcji, zalet dźwiękowych. Oferują one mnóstwo rozdzielczości i wysoki poziom przejrzystości, demonstrując przy tym budzącą podziw prędkość transjentów, a jednocześnie brzmią łagodnie. GoldenEar osiągnęło taki rezultat, dokładnie odrabiając swoją pracę domową, polegającą na doskonałym połączeniu błyskawicznej szybkości wstęgowych głośników wysokotonowych HVFR, z wydajnością równie szybkich, szerokopasmowych przetworników średnio/niskotonowych, wyposażonych w membranę kopułkową.

W rezultacie uzyskano być może najdoskonalszy hybrydowy dźwięk przetworników Heil’a, połączonych z przetwornikami kopułkowymi, jaki do tej pory słyszałem w kolumnach głośnikowych, bez względu na ich cenę. GoldenEar odniosło sukces tam, gdzie wielu wcześniej próbowało i odnotowało porażkę, częściowo ze względu na wyeliminowanie widocznej prędkości i teksturalnych rozbieżności pomiędzy nieprzystającymi do siebie typami przetworników, ale także – może, co bardziej istotne – przez spowodowanie, że brzmiały one w jeden zbieżny sposób.

Co więcej, GoldenEar wykorzystało w wersji produkcyjnej kolumn Triton Seven zupełnie nowe, średnio/niskotonowe przetworniki o długiej cewce, które dramatycznie podnoszą poziom reprodukcji dźwięku, w porównaniu ze swoimi poprzednikami. Dziennikarze specjalizujący się w tematyce audio, jak również dystrybutorzy, którzy słyszeli prototypowe Triton Seven na targach CES 2013, z pewnością będą głęboko zaskoczeni, ponieważ różnica, jaką wnoszą te nowe przetworniki, jest naprawdę olbrzymia. Zapewniają one wyraźnie większą rozdzielczość i szybszą odpowiedź transjentów, niż poprzednio stosowane membrany, co oznacza, że otrzymujemy dodatkową poprawę brzmienia w zakresie, który był i tak dobry, w konstrukcjach prototypowych.

Drugi istotny aspekt stanowi wyjątkowa dynamika nowych przetworników średnio/niskotonowych, w całym zakresie przetwarzanego pasma, nie tylko jeśli chodzi o możliwość głośniejszego grania (chociaż i z tym sobie dobrze radzą), ale także w sensie ukazywania znacznie bardziej subtelnych odcieni dynamicznej ekspresji.

Po trzecie, przetworniki te mają znacznie wyższy limit wychylenia membrany, niż ich poprzednicy, co oznacza, że nie tylko elegancko zachowują się przy wyższych poziomach dźwięku, ale również oferują znacznie bardziej rozciągnięty zakres niskich tonów.

 

Choć brzmi to niewiarygodnie, kiedy w Tritonach Seven dołączone zostaną do nich radiatory pasywne, te małe głośniki średnio/niskotonowe są w stanie osiągnąć imponujący (naprawdę imponujący) poziom przetwarzania niskich częstotliwości, który sięga poniżej 30Hz.

Wreszcie na koniec należy wspomnieć o specjalnej konstrukcji obudowy Triton Seven. Smukłe wieże zaprojektowano w taki sposób, aby zapewnić pożądaną charakterystykę tłumienia obudowy z linią transmisyjną, przy zachowaniu wagi, mocy i wydajności niskiego zakresu częstotliwości charakterystycznego dla systemu wyposażonego w wymyślny zestaw pasywnych radiatorów. W tym celu, GoldenEar strategicznie rozmieszcza efektywne, lecz kosztowne materiały wytłumiające, umieszczone bezpośrednio za zestawem przetworników średnio/niskotonowych, zamontowanych w górnej części obudowy głośnika. Materiały wytłumiające umożliwiają znakomitą kontrolę przetworników w średnim zakresie częstotliwości oraz rejonach wyższego i średniego basu. Jednak wraz z obniżaniem częstotliwości, materiały wytłumiające pozwalają kolumnom głośnikowym na „otwarcie”, pozwalając energii fal wstecznych pochodzącej z przetworników średnio/niskotonowych, na niezwykle efektywne sprzężenie z połączonymi z nimi pasywnymi radiatorami. W rezultacie uzyskany bas jest prężny, melodyjny i poprawny rytmicznie, a przy tym otrzymujemy dodatkową wagę i uderzenie zazwyczaj kojarzone ze znacznie większymi konstrukcjami. Nieźle, jak na parę przetworników o wielkości 5,25 cala, prawda? (Wskazówka: Możecie wygrywać zakłady ze swoimi kolegami-audiofilami każąc im zgadnąć, jaki jest rozmiar głośników niskotonowych w Tritonach Seven).

Kiedy wszystkie te czynniki złożymy w jedną całość, otrzymamy według mnie – wart każdego dolara – najwspanialszy i najbardziej przystępny finansowo głośnik high-end, jaki do tej pory słyszałem (a mówię to z perspektywy entuzjastycznego użytkownika planarnych, magnetycznych konstrukcji Magnepan 1.7, których zakup, zarówno ja, jak i wielu moich kolegów, uważamy za najkorzystniejszy interes w dziedzinie sprzętu high-end audio).  Pozwólcie, że przytoczę swoje spostrzeżenia, oparte na odsłuchach przeprowadzonych w naturalnych warunkach, aby poprzeć moje stwierdzenie.

Jedną z najlepszych wartości, jakie mogę przypisać Tritonom Seven, jest niemalże przerażające poczucie skupienia dźwięku. Stało się to dla mnie jasne, kiedy słuchałem serii utworów z płyty Anne Bisson, Portraits & Perfumes [Camilio Records]. Pani Bisson dysponuje specyficznym głosem, który jest delikatny i lekko chropawy, a przy tym pełen ukrytych pokładów bogactwa i kpiarskiego humoru, które tylko czekają, aby się uwolnić. Jeśli kiedykolwiek słyszeliście Panią Bisson jak mówi, czy też śpiewa, zapewne zgodzilibyście się, że jest to głos, którego nie da się zapomnieć. Kiedy odtworzyłem Portraits & Perfumes poprzez parę Triton Seven, usłyszałem ten konkretny głos – brzmiący namacalnie, obecny, w bogaty sposób teksturowany i rzeczywisty – pojawiający się pomiędzy głośnikami i umiejscowiony około metra za ich linią. Można by oczekiwać (lub chociaż mieć nadzieję) na tak realistyczne momenty ze strony głośników, które można kupić za astronomiczne kwoty, ale jest to prawdziwa rzadkość, kiedy słyszymy jak są tworzone przez kolumny głośnikowe dostępne za 1399$ za parę. Jeśli chodzi o Tritony Seven, te realistyczne momenty pojawiają się nader często.

Kolejną zaletą Tritonów było ich wyjątkowo dobre obrazowanie i trójwymiarowa jakość dźwięku, uzyskane głównie dzięki ich zdolności do wydobywania teksturalnych detali i transjentów o bardzo niskim natężeniu, co pomaga uchwycić subtelne wskazówki przestrzenne w odtwarzanej muzyce. Aby usłyszeć osobiście wartości, o których piszę, wypróbujcie płytę Jamey’ego Haddada, Lenny White’a i Marka Shermana Explorations in Time and Space [Chesky], która była nagrana bezstratnie i bez wykorzystywania ustawień korekcyjnych, w Hirsch Center for the Performing Arts (budynek ten poprzednio służył jako Katolicki Kościół św. Eliasza) w Brooklynie, w Nowym Jorku. Na płycie zapisano serie wysoce pomysłowych dialogów perkusyjnych, zagranych przez trzech mistrzów rzemiosła, wykorzystujących imponujący zestaw instrumentów. Na płycie Explorations, kolumny GoldenEar wygenerowały wyjątkowo szeroką, głęboką i precyzyjną scenę dźwiękową, ujawniając dokładne położenie każdego z trzech perkusistów (i różnych instrumentów) w przestrzeni. Nawet dźwięki pochodzące z głębokich, tylnych krańców sceny, były pięknie skoncentrowane, stabilne w swojej pozycji i dynamicznie żywotne.

Na koniec wreszcie muszę dodać, że Tritony okazały się wyjątkowo ekspresyjne dynamicznie – znacznie bardziej niż ich rozmiary lub konfiguracja przetworników kazałaby przypuszczać. Doskonałym przykładem będzie tutaj wykonanie przez Gerarda Schwarza i Royal Liverpool Philharmonic symfonii Alana Hovhanessa, Mount St. Helens Symphony [Alan Hovhaness, Mysterious Mountains, Telarc, SACD] — dzieła, które maluje żywy, symfoniczny obraz wydarzeń, które doprowadziły do gwałtownej erupcji wulkanu Św. Heleny. Kiedy płyta odsłuchiwana jest w idealnych warunkach, dostarcza słuchaczowi momentów delikatnego piękna, skontrastowanych z majestatycznymi, jednak również mocno wybuchowymi chwilami zmian nastroju. Szczerze mówiąc, wiele głośników zamienia tę kompozycję w skompresowany, dynamiczny bałagan - ale nie Tritony Seven. Wprost przeciwnie, Tritony bez większego wysiłku uchwyciły głębokość i szerokość sekcji orkiestry rozmieszczonej na scenie, przedstawiając cichsze pasaże z odpowiednimi odcieniami dynamiki. Jednak kiedy nadszedł moment erupcji wulkanu, Siódemki natychmiast zmieniły bieg dynamiki, znakomicie oddając potężne, pełne zaciekłości dźwięki uderzeń perkusji i instrumentów dętych, reprezentujące czystą siłę erupcji wulkanicznej. Gdybym nie słyszał tego na własne uszy, nigdy bym nie pomyślał, że kolumny głośnikowe wyposażone w jedynie dwa przetworniki średnio/niskotonowe i wstęgowy głośnik wysokotonowy Heila, mogą przekazać takie pokłady powagi i majestatu. Może mniej rzeczywiście czasem oznacza więcej.

Czy te głośniki mają słabe strony? Cóż - dla tych, którzy pragną posiadać zestaw głośnikowy, który mógłby jednocześnie odtwarzać muzykę, a przy tym być również wykorzystywany w kinie domowym albo dla tych, którzy chcieliby odtwarzać rocka, czy też inne rodzaje „donośnej” muzyki z wysokimi poziomami głośności – większe konstrukcje GoldenEar, w postaci Triton Two i Triton Three mogłyby stanowić lepszą alternatywę, przede wszystkim z tego powodu, że zawierają one wbudowane, zasilane subwoofery, które zwiększają głębokość niskich tonów i siłę ich uderzenia, a przy tym sprawiają, że głośniki łatwiej jest napędzić. Powiedziałbym również, że dla tych, którzy cenią wyjątkową spójność w całym paśmie dźwiękowym, a także wybitnie realistyczne obrazowanie, wysokość i skalę dźwięku, kolumny Magnepan 1.7 (lub nowy system Magnepan Super MMG), byłyby lepszym wyborem. Jednak biorąc pod uwagę całokształt, kolumny Triton Seven mogą łatwo mierzyć się z jakąkolwiek konkurencją w podobnym przedziale cenowym, a nawet zagrają lepiej, niż wiele dużo droższych konstrukcji. Jedną ostatnią myślą, jaką tutaj przytoczę, jest fakt, że „wada” Tritonów Seven tkwi w konieczności doboru najlepszej elektroniki i komponentów źródłowych, na jakie będzie Was stać (jednak rzeczy mają się podobnie, również w przypadku innych, wybitnych konstrukcji głośnikowych).

Całość można podsumować następującym stwierdzeniem: Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak wiele high-endowego szczęścia możecie kupić za 1399$, w postaci pary głośników, to musicie koniecznie odsłuchać Triton Seven. Uważam te kolumny za arcydzieło umiarkowanej cenowo, audiofilskiej inżynierii – konstrukcję wyznaczającą nowe standardy jakości. Jakości, której niełatwo będzie dorównać, nie wspominając nawet o jej przebiciu.