The Absolute Sound 10/2015

Neil Gader

Cacuszko

W pewnym momencie każdy producent high-end audio próbuje dokonać oceny całokształtu swoich osiągnięć zawodowych. Zazwyczaj refleksje te skupiają się na najbardziej śmiałych i zaawansowanych projektach firmy. Dla ikony przemysłu głośnikowego, jaką z pewnością jest Wilson Audio i jej wizjonerski założyciel Dave Wilson, będzie to oznaczać uhonorowanie takich przełomowych produktów, jak WAMM czy WATT, które umożliwiły stworzenie obecnych flagowych modeli głośnikowych, jak Alexandria XLF, czy czekający na swoją premierę system WAMM nowej generacji. Obojętne, jak bardzo doskonałe są te bezkompromisowe produkty, jestem zdania, że równie ważną miarą wielkości producenta jest sytuacja, w której musi on dać sobie radę ze sztywnymi ograniczeniami warunkującymi powstanie kolejnego projektu. W szczególności dotyczy to projektów głośników o niewielkich rozmiarach. Inaczej, niż w przypadku modeli flagowych, kiedy projektant dysponuje całą dostępną technologią i doświadczeniem firmy, te bardziej umiarkowane projekty muszą od początku zmierzyć się z dwoma problemami – są nimi ograniczenia wielkości oraz budżet. Patrząc na ostatnie dokonanie Wilsona w postaci głośników Sabrina, ich rozmiar oraz status produktu mieszczącego się na samym dole cennika wpisywałby się w określoną przez nas kategorię, niestety jest pewien maleńki szczegół – jakość dźwięku, która pod każdym względem odpowiada niezwykle wysokim standardom narzuconym przez Wilson Audio. Sabrina przemawia zarówno do serca jak i do rozumu w sposób, który ewidentnie stanowi dziedzictwo całokształtu dokonań Dave’a Wilsona.

Sabrina, trójdrożna wolnostojąca kolumna głośnikowa w obudowie bass-reflex jest najmniejszym i najtańszym wolnostojącym głośnikiem w ofercie Wilsona. Jak mała jest Sabrina? Z jednej strony można stwierdzić, że niemal tych samych rozmiarów, co kultowy WATT/Puppy – głośnik do którego Sabrina jest przez wiele osób porównywana. Biorąc pod uwagę aktualną ofertę Wilson Audio, wysokość 101 cm umieszcza Sabrinę w katalogu nieco poniżej Sofii 3, a pod względem masy jest ona o całe 31 kg lżejsza. Objętość wewnętrzna jest również o 44% mniejsza, niż w przypadku Sofii. Linie głośnika są powściągliwe, ale wyraźnie zarysowane, a przednia ścianka została pochylona do tyłu w celu wyrównania czasowego przetworników, co stanowi klasyczny wizerunek formy podążającej za funkcją. Wśród zestawu zastosowanych przetworników znajdziemy wysokotonową kopułkę z nasączanego jedwabiu, stanowiącą zmodyfikowaną wersję przetwornika wykorzystywanego w Alexandrii XLF. Przetwornik średniotonowy został zaadaptowany z głośników Alida – produktu Wilson Audio przeznaczonego do montażu naściennego. Niskotonowy przetwornik z membraną papierową o średnicy 8”, jest konstrukcją podobną do wykorzystywanej w głośnikach Alexia. Minimalna zalecana moc wzmacniacza wynosi 50W na kanał. Tak jak w przypadku wszystkich konstrukcji Wilsona, zapewne bardziej będzie się liczyć jakość wzmacniacza mocy, aniżeli jego wielkość. impedancja nominalna głośników wynosi 4 omy, jednak biorąc pod uwagę spadek do 2,53 omów przy 139Hz, lepiej upewnijcie się, że Wasz wzmacniacz będzie wystarczająco wydajny prądowo, aby sprostać wymaganiom narzuconym przez Sabrinę.

Naturalnie, aby utrzymać koszty w ryzach konieczne były pewne ograniczenia – głównie dotyczyły one materiałów wykorzystanych w konstrukcji obudowy i złożoności samego projektu. Obudowa w większości wykonana została z płyty HDF – utwardzanego materiału wysokiej jakości. Osławiony materiał Wilsona, oznaczony symbolem X (podciśnieniowo zgrzewany kompozyt składający się z minerałów, polimerów, włókna węglowego i papieru) wykorzystano w dość oszczędny sposób, ale za to w miejscach gdzie mógł on uczynić najwięcej dobrego – w przedniej ścianie i w podstawie głośnika. Obudowa stanowi jedną całość, co w odróżnieniu od większych konstrukcji Wilsona, jak np. Sasha, składających się z dwóch osobnych części, pozwoliło także na zredukowanie czasu pracy przy wykorzystaniu obrabiarek CNC, a tym samym obniżyło koszty produkcji. Przetwornik wysokotonowy został odizolowany od przetworników średnio- i niskotonowego, które umieszczono w tej samej komorze wewnętrznej. W tej konfiguracji, jak twierdzi Wilson Audio, potencjalne zniekształcenia intermodulacyjne są zminimalizowane dzięki skrupulatnemu doborowi przetworników, a także precyzyjnemu ulokowaniu wylotu bass-reflex.

Sabrina może i jest najtańszym głośnikiem Wilsona, jednak nie zauważyłem w tym projekcie żadnych oszczędności, które wpłynęłyby na ogólną jakość brzmienia. Komponenty użyte w konstrukcji zwrotnic są dokładnie takie same jak w innych produktach z katalogu Wilson Audio. Ręcznie montowane okablowanie od punktu do punktu jest wykonywane przez tę samą dedykowaną grupę pracowników, którzy są odpowiedzialni za wszystkie inne głośniki Wilsona – od najmniejszej naściennej Alidy do największej, wykonanej z olimpijskim rozmachem Alexandrii XLF. I wreszcie dopasowanie elementów oraz wykończenie obudowy Sabriny są identyczne, jak we wszystkich innych produktach Wilsona, jakie kiedykolwiek analizowałem – wybitne pod względem każdego detalu, począwszy od głębokiego, lustrzanego odbicia pokrywanych lakierem samochodowym powierzchni, a na portach połączeniowych wykonanych z artystycznym mistrzostwem skończywszy.

Kochanie, zmniejszyłem XLF’y!

Dźwiękowy charakter Sabriny jest naznaczony dominującą, obecną w całym paśmie energią. Jest to soczysty dźwięk – zrelaksowany, jednak z lekko ocieploną sygnaturą. Sabriny to rzecz jasna głośniki Wilsona, więc są naładowane olbrzymim zapasem dynamiki, ekstremalną rozdzielczością przy niskich poziomach sygnału i wydają się ochoczo pchać muzykę do przodu, zamiast pozwolić jej się biernie relaksować. Jednak słowami, jakie najczęściej przychodziły mi do głowy podczas sesji odsłuchowych z Sabrinami, były „balans” i „jednolitość”. Sabriny grają bogatym, uczuciowym dźwiękiem uzyskanym dzięki niewzruszonej, znakomitej spójności brzmienia przetworników i wrażeniu „oderwania” dźwięku od obudowy głośników. Nie występuje tutaj podkreślenie zakresów pasma, jakie jest emitowane przez poszczególne membrany – nie ma „lamp alarmowych”, które zwiastują rozszczepienie obrazu dźwiękowego na poszarpane segmenty, zmuszając nasze uszy do skupienia się na konkretnym przetworniku. Słuchanie Sabrin to doświadczenie, które pokazuje w jak kompletny sposób muzyka może płynąć malowana na płótnie dźwięku. Wybierzcie losowo znaną wokalistkę obdarzoną szeroką skalą głosu, jak Linda Ronstadt, Eva Cassidy albo Joni Mitchell, a nie zorientujecie się, czy grają jedynie dwa przetworniki, czy może dwadzieścia.

Pod względem wyrównania tonalnego Sabrina jest gładka i neutralna – kolejne oktawy płynnie przechodzą jedna w drugą. Dla słuchaczy wyczulonych na „efekciarskie” tweetery, które uwypuklają wysokie tony, dźwięk miękkich kopułek Sabriny będzie jak balsam na zmęczone uszy. Przetworniki te charakteryzują się nieco zaokrąglonym, zacienionym charakterem środkowego i wyższego zakresu sopranów, który przywodzi na myśl konserwatywną brytyjską szkołę głośnikową – taką, jaką szczególnie sobie upodobałem. Z tego też powodu uważam, że Sabriny oferują więcej niż wystarczające rozciągnięcie górnego zakresu tonalnego, jednak pozbawione jakichkolwiek wyostrzeń, dziur, czy zapiaszczonych krawędzi. Jeszcze istotniejszy dla brzmienia głośnika jest krytyczny zakres powstawania sybilantów, pomiędzy 6-10kHz, który w Sabrinach okazuje się szybki, czysty i wyraźny. Jest jak naturalistyczne wyrażenie dźwiękowej rzeczywistości.

Brzmienie głośników wysoko- i średniotonowych łączy się ze sobą w sposób, który można jedynie opisać, jako zmysłowo synergiczny. Ich wspólny zakres ekspresji, kolorytu i dynamiki jest wybitny i niezwykle spójny. Posiadają one również niewiarygodną szybkość transjentów, jednak nie sprawia ona wrażenia, jakby jedynie o szybkość tutaj chodziło. Tekstura krawędzi natarcia pozbawionego kalafonii smyczka violi basowej podczas „Apallachian Journey”, czy też mocne szarpnięcia strun harfy na „The Wasps Ouverture” Williamsa, poparte są solidnym dźwiękowym fundamentem i bogatymi składowymi harmonicznymi – elementami których obecność działa jak sprężysta poduszka, naświetlająca perspektywę i wielowymiarowość brzmienia. 

 

Jeśli rockowy utwór wymaga zaprezentowania agresywnej, precyzyjnej metalicznej sygnatury, taką właśnie otrzymamy. Posłuchajcie dźwięku krowiego dzwonka, towarzyszącego uderzeniom w hi-hat, na „Gold Dust Woman” Fleetwood Mac, a zrozumiecie, co mam na myśli. Jednak naturalna skłonność głośników pozwala harmonicznym i powietrzu otworzyć się i rozkwitnąć, a talerze mogą lśnić złotym, jesiennym blaskiem. Kiedy słuchałem nagrania Eltona Johna „Someone Saved My Life Tonight”, z płyty SACD (odtwarzanej przez znakomity Esoteric X-03x), zachwyciłem się wybuchowością transjentów, wybrzmieniem uderzeń talerzy i całkowicie wypełnionym dźwiękiem werbla, począwszy od brzęczenia naciągów, a na metalowej obudowie skończywszy.

Zakres tonalny rozciągający się od średniego basu do niższej średnicy posiada mnóstwo wigoru i dynamiki, bez śladu miejsc w których brakowałoby energii. Zakres o którym mowa jest trudny do opanowania, ale zasadniczy jeśli mamy stworzyć odpowiednią podstawę dla muzyki. Jeśli go brakuje, instrumenty takie, jak wiolonczela brzmią w sposób odchudzony, tracąc swoją akustyczną, głęboką barwę i stają się jedynie swoim bladym cieniem. Kiedy rozpoczynają się znajome dźwięki perkusji lub basu – obojętnie czy orkiestralne, jak w „Fanfare for the Common Man” Aarona Coplanda, czy też rockowe, jak w utworze „Telegraph Road” Dire Straits – nie szukam ich „papierowego” odwzorowania; oczekuję przeszywających, mocnych uderzeń które mają sprawiać wrażenie, jakby dobywały się z niezbadanych, przepastnych czeluści. O ile Sabrina nie do końca wydaje się panować nad pasmem schodzącym w okolice 20Hz, wciąż świetnie radzi sobie z budzącym szacunek, pełnym wigoru zakresem nisko-średniotonowym w okolicach 30Hz (w pomieszczeniach zamkniętych, rzecz jasna), który, jeśli ostatnio tego nie doświadczyliście, jest więcej niż satysfakcjonujący. Głośniki generują wielką masę energii niskich częstotliwości, czasem przywołując niemalże sejsmiczne, budzące grozę drżenie wywołane najniższymi oktawami organów piszczałkowych, jakie znajdziemy w utworach z „Requiem” Ruttera. Sabrina jednak ma swoje ograniczenia; najgłębsze dźwięki organów, czy energia basowego kotła orkiestry podczas „Fanfare” Coplanda są lekko zmiękczone dynamicznie i tracą nieco ze swojej integralności tonalnej.

Pod względem mocy wyjściowej i dynamiki, Sabrinę zaprojektowano tak, jak wszystkie głośniki Wilsona, mając na uwadze rygory studia nagraniowego. Kiedy ciśnienie dźwięku rośnie, Sabriny absolutnie nie dostają zadyszki. Podkręćcie głośność jeszcze bardziej, a nie będzie odwrotu. W zasadzie głośniki wydają się jeszcze bardziej ośmielone. Najbardziej zaskoczył mnie sposób, w jaki Sabrina połączyła znakomitą rozdzielczość przy niskich poziomach sygnału, z niezwykle delikatną dynamiką basów – jest to zakres w którym większość głośników traci kontrolę. Na „La Boutique Fantasque” Rossiniego [The Royal Ballet, Ansermet, RCA] słychać fragment kiedy viole basowe schodzą poniżej tematu głównego – w wyjątkowo cichy i delikatny sposób. Każda głęboko brzmiąca nuta nie tylko była czysto wyartykułowana, ale wybrzmiewała pogłosem w sali koncertowej, pogłębiając nastrój jaki tworzyło wykonanie. Będąc kompletnie nieprzygotowanym na to, co usłyszę, muszę przyznać , że odtworzyłem to nagranie trzykrotnie, aby upewnić się w swojej obserwacji. Z bardziej ogólnego punktu widzenia, tak szeroko rozciągnięta czułość dynamiczna może działać na dwie strony. Z jednej – otwiera w jeszcze większym stopniu znane nam, nieskompresowane nagrania. Tłoczenia płyt LP direct-to-disc, na przykład, ujawniają jeszcze bardziej subtelne zmiany głośności brzmienia instrumentów. Jednak z drugiej strony, zacząłem oceniać inne nagrania nieco bardziej wybrednym uchem, nastawiony na artefakty wynikające z kompresji, które wcześniej zupełnie mi nie przeszkadzały przy odsłuchach z innymi głośnikami. Takie właśnie nastawienie wywołuje szeroko otwarta, niezafałszowana dynamika.

Specyfika obrazowania dźwięku realizowana przez Sabriny jest bardzo dobra, chociaż nie do końca dorównuje najlepszym dwudrożnym monitorom, czy znakomitym trójdrożnym głośnikom podstawkowym TAD CR1. Wyposażone w jedne z najlepszych zestawów berylowych przetworników w świecie audio – CR1 są niesamowite w swojej zdolności rozjaśniania złożonych dźwiękowych obrazów. Podejście Sabriny jest nieco bardziej rozluźnione, jednak całkiem prawdopodobnie równie przekonujące, gdyż niezwykle zręcznie równoważy ona konkretne wskazówki i granice obrazowania dźwięku – np. uwarstwienie sekcji smyczkowych – z ogólnym lokowaniem źródeł w scenie dźwiękowej. Innymi słowy, Sabrina lekko faworyzuje prezentację „makro”, w stosunku do bardziej zindywidualizowanej prezentacji „mikro”. Zdaję sobie sprawę, że słuchacze mogą skłaniać się ku jednemu z tych dwóch kierunków, jednak według mnie szczegóły obrazowania nie mogą zostać oddzielone od bardziej obszernej substancji akustycznej. W przypadku Sabriny, oba rodzaje obrazowania raczej wzajemnie ze sobą współgrają w eleganckim tańcu, który je integruje, zamiast izolować.

Ponieważ zarówno WATT/Puppy, jak i Sabrina reprezentują podstawowy model głośnika wolnostojącego Wilsona w czasach sobie współczesnych, porównań między nimi nie będzie łatwo uniknąć. Bez dyskusji, WATT stanowił rewolucyjną konstrukcję. Sabrina jest nieco bardziej dojrzała i stanowi naturalne rozwinięcie aktualnej myśli technicznej Wilsona. Starszy WATT był mocniej powiązany z inżynieryjnymi korzeniami muzycznymi Dave’a Wilsona. Potrzeba stworzenia przenośnego monitora bliskiego pola o najwyższej rozdzielczości i przejrzystości brzmienia sprawiła, że WATT stał się wspaniałym narzędziem dla inżyniera nagraniowego, chociaż niektórym audiofilom również przypadł do gustu. Głośnik był wybitnie detaliczny i wyraźny w sposobie obrazowania, jednak również skłaniał się ku bardziej suchej i klinicznej stronie dźwiękowego spektrum. Późniejsze dodanie podwójnego modułu woofera o nazwie Puppy nie tylko zapewniło głośnikowi WATT podstawę na której mógł stanąć, ale również stworzyło pełnozakresowy, modułowy system głośnikowy, który utorował drogę modelowi Sasha, powstałemu około 20 lat później. Sabrina posiada cieplejszy, bardziej łagodny, bardziej atrakcyjny i romantyczny charakter brzmienia, niż jej uznany poprzednik. Rozdzielczość Sabriny jest wysoka, jednak wciąż przedkłada czystą muzykalność nad chłodniejszą, bardziej przenikliwą analizą charakterystyczną dla WATT/Puppy. Jednak w pewnym zasadniczym aspekcie obie konstrukcje poddają się opisowi nieodżałowanego Harry Pearsona, który zamieścił w recenzji Wilsonów WATT/Puppy 6, opublikowanej w wydaniu 125 magazynu The Absolute Sound: Obydwa głośniki posiadają zdolność „wydobywania dramaturgii muzyki”. (Ze swojej strony powinienem dodać, że jeśli ktokolwiek rozumiał dramaturgię muzyki, to właśnie Harry).

Ominąłbym jeszcze jeden istotny szczegół, stanowiący motyw przewodni całej tej historii – sytuację, w której głośnik spotyka się z pokojem odsłuchowym, oboje zakochują się w sobie, a później żyją długo i szczęśliwie. Nie przypominam sobie innego głośnika podstawkowego, który tak dobrze jak Sabrina zagrał w moim pokoju odsłuchowym – włączając w to tak wybitne konstrukcje, jak TAD Evolution 1, Kharma Elegance S7 Signature, Magico V2, czy nawet własny głośnik Wilsona, Sophia 3. Możecie to nazywać szczęśliwym trafem (w połączeniu z troskliwą i skrupulatną instalacją głośników przez wszechwiedzącego Petera McGrath’a z Wilson Audio), ale Sabriny po prostu wtopiły się w otoczenie. Wymienione wcześniej głośniki mogą oczywiście przewyższyć Sabriny na różne sposoby, ale w tym konkretnym przypadku synergia pomiędzy pokojem, a systemem głośnikowym była trafiona w dziesiątkę – kolejny zresztą raz potwierdza się, jak istotny czynnik stanowi zależność pokój odsłuchowy/głośnik.

„Once, Twice, Three Times a Lady”

Sabriny kompletnie mnie zaskoczyły. Oczekiwałem poziomu doskonałości proporcjonalnej do reputacji Wilsona; jednak – przynajmniej na papierze – idea wspaniałości Sabriny wyglądała na nieco naciąganą. Okazuje się, że taka nie była. Głośniki dostarczyły mi jedne z najwspanialszych sesji odsłuchowych jakie przeżyłem, a wisienką na torcie niech będzie fakt, że są one niezwykle rozsądnie wycenione. Jeżeli kwota prawie 16 tyś dolarów kiedykolwiek odzwierciedlała wartość towaru, to na pewno tak jest w przypadku Sabriny. Jeśli porównać Sabriny z konkurencją, okażą się niezastąpione w średnich i mniejszych pomieszczeniach odsłuchowych. Uważam te cacuszka za najlepsze głośniki Wilson Audio obecnie dostępne, warte każdego dolara, jakiego na nie wydamy.