The Absolute Sound 02/2016

Neil Gader

Stara Dusza 

Wyposażony w pilot zdalnego sterowania, stopień phono, cztery niezbalansowane wejścia RCA, mikroprocesorowy układ sterujący, a nawet w modne ostatnio wyjście słuchawkowe umieszczone na przednim panelu, Rouge Audio RP-5 jest atrakcyjnym, pełnowartościowym przedwzmacniaczem, który jest na wskroś nowoczesny w każdym znaczeniu tego słowa. Z drugiej jednak strony RP-5 posiada wiele klasycznych dla urządzeń lampowych cech, które przywołały moje osobiste wspomnienia związane ze starszą erą elektroniki high-end. Mam w szczególności na myśli lata 70-te, kiedy posiadanie wzmacniacza tranzystorowego wysokiej mocy było najsilniejszą zachętą, aby zaopatrzyć się w lampowy przedwzmacniacz. Każdy, kto w tym okresie osiągnął pełnoletność, z pewnością będzie wiedział, o czym mówię. Wzmacniacze tranzystorowe i ich topologia wciąż jeszcze cierpiały wtedy na choroby wieku dziecięcego i o ile te bestie szczyciły się wysoką mocą, stabilnością, a nawet pewnymi pozytywnymi cechami dźwiękowymi, to już zdążyły dorobić się złej opinii ze względu na suche brzmienie wysokich tonów oraz odstraszającą ziarnistość wyższej średnicy. Po przeciwnej stronie barykady, stała elektronika lampowa – stara gwardia – o relatywnie niższej mocy (i często obarczona charakterystycznymi podkolorowaniami), jednak wciąż posiadająca płynność i ciepło brzmienia, jakich wzmacniacze tranzystorowe nie były w stanie zapewnić. Audiofile chcący wykorzystać zalety wzmacniaczy tranzystorowych, bez konieczności rezygnowania z lampowej charakterystyki brzmienia, często decydowali się na rozwiązanie hybrydowe – przedwzmacniacz lampowy, umieszczony w torze dźwiękowym przed wzmacniaczem tranzystorowym, był w stanie złagodzić jego nieco agresywne zachowanie, zniwelować ziarnistość i wprowadzić nieco kwiecistości i ciepła, z powodu braku których konstrukcje tranzystorowe tak bardzo cierpiały. Jasne jest, że na przestrzeni lat atrybuty wzmacniaczy lampowych i tranzystorowych zaczęły zbliżać się do wspólnego mianownika, a w czasach nam współczesnych różnice między nimi nie są już tak bardzo wyraźne. Jednak dla wielu z nas wciąż połączenie lampowej i tranzystorowej elektroniki pozostaje niezwykle atrakcyjnym rozwiązaniem.

Bez wątpienia, RP-5 to dobrze prezentujący się kawałek elektroniki. Owalny wyświetlacz umieszczono w centralnym miejscu panelu frontowego, wykonanego ze szczotkowanego aluminium. Po prawej stronie wyświetlacza mieści się duże, aluminiowe pokrętło kontroli głośności, na dole ulokowano szereg przycisków kontrolowanych przez mikroprocesor, a po lewej stronie znalazło się miejsce dla pokrętła balansu. Jasny wyświetlacz VFD informuje o poziomie głośności, balansie i źródle dźwięku za pomocą dużych, czytelnych znaków. Poziom głośności kontrolowany jest przez tłumik krokowy, w 60. krokach, co 1dB. W jego ścieżce sygnałowej nie umieszczono żadnych wzmacniaczy operacyjnych. Sterowanie balansem w 66 krokach wymaga jedynie przekręcenia gałki, jednak inżynierowie Rogue dodali również przycisk ‘return’, umieszczony poniżej, który po naciśnięciu automatycznie przywraca ustawienia początkowe. Sprytnie pomyślane i dodatkowo funkcja ta stanowi przykład tego, co można osiągnąć dzięki dobrej inżynierii oprogramowania.

Wzmacniacz słuchawkowy zasilany jest poprzez wyjścia lampowego stopnia wzmocnienia. Konstrukcja wzmacniacza słuchawkowego w RP-5 to lampowo-tranzystorowa hybryda, zapewniająca wystarczającą moc aby bezproblemowo napędzić słuchawki o wyższej impedancji. Wśród innych funkcji znajdziemy w przedwzmacniaczu wejścia kina domowego, pętlę procesora i przycisk ‘mono’. Pilot zdalnego sterowania, wyposażony w 10 przycisków, pozwala sterować poziomem wzmocnienia, balansem, wyborem źródła dźwięku, jak również funkcjami ‘mute’, ‘mono’ i on/off, bezpośrednio z miejsca odsłuchowego. RP-5 wyposażono również w sekwencję „slow-start” i funkcję automatycznego wyciszenia przy włączaniu i wyłączaniu urządzenia. Przedwzmacniacz zostaje gruntownie przetestowany, wygrzany i przechodzi przez procedurę odsłuchową przed opuszczeniem fabryki.

W sekcji lampowej umieszczono cztery lampy 12AU7/ECC82. Rogue Audio wykorzystuje w swoich konstrukcjach układ mu-follower – odwracający stopień o wysokim wzmocnieniu i niskiej impedancji wyjściowej, który słynie z niskiego poziomu szumów i zniekształceń. Stara, dobra, lampowa szkoła. Z drugiej strony, jest to jednak również pierwszy przedwzmacniacz oparty na opracowanej przez Rogue platformie RP-X – rozwiązaniu sprzętowo-programowym, które będzie podstawą dla wszystkich przyszłych przedwzmacniaczy producenta. Oprogramowanie zostało przygotowane w całości przez Rogue Audio i pozwoli wprowadzić więcej funkcjonalności do ich urządzeń. Prezes Rogue, Mark O’Brien mówi, że „celem było stworzenie przedwzmacniaczy lampowych, które nie tylko będą wyjątkowo dobrze grać, ale również udostępnią nowoczesny zestaw funkcji, jakiego oczekują dzisiejsi klienci. Obwody lampowe zostały zoptymalizowane komputerowo, aby uzyskać jak najwyższą dokładność, maksymalne wyciszenie działania i długoterminową niezawodność. Wśród funkcji RP-5 znalazł się także wyświetlacz VFD i pilot zdalnego sterowania z 10. przyciskami, co nie byłoby możliwe bez nowej platformy sprzętowo-programowej”.

Pod względem jakości dźwięku, RP-5 nie zaskoczył mnie starym, lampowym charakterem brzmienia. Zacznę od tego, że przedwzmacniacz jest niezwykle cichy – ‘tranzystorowo’ cichy. Lampy nie wydają absolutnie żadnych odgłosów. Nawet wtedy, gdy urządzenie pozostawało pod napięciem, a ja zwiększałem poziom głośności, rezultat był zawsze taki sam – ciche, czarne jak atrament tło. Brzmieniowo, RP-5 był w przeważającej mierze neutralny, z bardzo subtelnym dodatkiem rumieńców, które miały ocieplić środek pasma. Wysokie tony były dobrze rozciągnięte, szybkie, detaliczne i obfitowały w informacje o składowych harmonicznych. Odtwarzany bas miał autorytatywny charakter, był dobrze kontrolowany i muzykalny, jednak również w tym zakresie przedwzmacniacz dodawał nieco kwiecistości do dźwięku kontrabasu akustycznego, kotłów i wiolonczeli. Transjenty wybrzmiewały szybko, ale też naturalnie – mocno uderzone klawisze fortepianu, struny gitary, obręcz bębna, trąbka – wszystkie prezentowały prawidłowy, całościowy obraz początkowego ataku, podtrzymania dźwięku i jego wybrzmienia.

RP-5 w szczególności ukazuje swoją magię, kiedy przyjrzymy się nasyceniu kolorów i płynności tonalnej. Doskonały przykład stanowi to, w jak żywotny sposób przedwzmacniacz zaprezentował kontrasty złożonych harmonii wokalnych i akustycznych aranżacji neo-bluegrassowego zespołu Nickel Creek, w utworze This Side. RP-5 potrafił zrównoważyć konkurujące ze sobą obrazy praktycznie w taki sposób, w jaki odbieramy je w realnym życiu – indywidualne i oddalone w przestrzeni, a jednak w tym samym czasie tworzące całość wykonania. W przypadku Nickel Creek dźwięki mandoliny, gitary akustycznej i wokale, trwały niezachwianie zamknięte wewnątrz otaczającego je powietrza – całkowicie stabilne i pozbawione jakiegokolwiek rozmycia. Działo się to bez najmniejszego wysiłku, przejawów kliniczności, czy przesadzonej artykulacji. RP-5 po prostu zaprezentował naturalną akustyczną czystość, która brzmiała bardzo prawdziwie. Przedwzmacniacz zdawał się posiadać specyficzną zdolność rozdzielczą, która nadawała poczucie wymiarowości i przestrzeni tak charakterystyczne dla każdego z obrazów, że praktycznie byłem w stanie zobaczyć każdego z muzyków osobno, tak jakbym brał udział w koncercie wykonywanym na żywo.

Jako że Rogue standardowo wyposażył RP-5 w stopień gramofonowy, nie zamierzałem zaprzepaścić tej okazji i nie wypróbować jak zagra mój zestaw Sota Cosmos/SME V, podłączony do jego obwodów. Optymalizacja wzmacniacza pod kątem dopasowania do wkładki Sumiko Palo Santos Celebration była łatwym zadaniem. Musiałem odkręcić dziesięć śrub i usunąć aluminiową pokrywę. Kiedy już dostałem się do środka, miałem łatwy dostęp do pary czerwonych przełączników ustawiających pojemność, mikroprzełączników pozwalających wybrać jedną z ośmiu opcji obciążenia rezystancyjnego, a także do czterech ustawień wzmocnienia w zakresie 40-60 dB. Cała czynność zajęła nie więcej niż 5 minut, a wykonywałem ją z dużą ostrożnością. Mogę zrozumieć osoby, które będą uważać taki wysiłek za niewygodny, jednak proszę zwrócić uwagę, że – po pierwsze – nie robimy tego codziennie – i po drugie – w opozycji do wygody ustawień przeprowadzanych z poziomu panelu frontowego, umieszczenie przełączników sterujących opcjami wzmacniacza phono jak najbliżej jego obwodów skraca ścieżkę sygnałową, a tym samym potencjalnie zmniejsza też poziom szumów. Uboczną korzyścią, płynącą z konieczności otwarcia obudowy, była możliwość podziwiania w jak uporządkowany sposób zostały rozmieszczone podzespoły RP-5, włącznie z jego kosztownymi kondensatorami Mundorf i relatywnie korzystną izolacją czułego stopnia gramofonowego, który ulokowano w samym rogu obudowy, w sporym oddaleniu od reszty obwodów urządzenia.

Przechodząc do jakości brzmienia przedwzmacniacza gramofonowego, muszę przyznać, że całościowe obrazowanie i transjenty zachowały swoją spontaniczność. Dawała się zauważyć także solidna, obecna w całej scenie dźwiękowej spójność podstawy dźwięku. Jednak w znajomych sobie nagraniach odczuwałem pewne zmniejszenie energii i ochłodzenie brzmienia. Dźwięk nie był tak bogato ubarwiony, jak w przypadku innych źródeł podłączanych wcześniej do RP-5. Dobrym przykładem będzie tutaj nowy, wydany przez Impex LP remaster płyty Jennifer Warnes, pt. Famous Blue Raincoat. W utworze „Song For Bernadette”, wokal Warnes wydawał się nieco mniej bogaty i barwny, a wyższe rejestry jej głosu, zwykle brzmiące z ożywieniem – szczyptę bardziej suche. Muszę przyznać, że przedwzmacniacz gramofonowy trochę mnie rozczarował, biorąc pod uwagę wyjątkowo pozytywne odczucia, jakie towarzyszyły odsłuchom aż do tej chwili. Jednak, szczerze mówiąc, korzystałem ze stopnia phono ustawionego na maksymalne wzmocnienie, odpowiednie dla wkładki MC Palo Santos Celebration (0.5mV) i pomimo, ze przedwzmacniacz zachowywał się cicho, jak na swoją klasę sprzętu, to nie był w stanie dorównać naprawdę cichemu Parasound JC3+, co dowodzi tego, iż po pierwsze jestem zmanierowany, a po drugie, że ciężko jest pokonać poziom izolacji zewnętrznego stopnia phono wysokiej klasy. Jak na wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy z takimi możliwościami optymalizacji, stopień phono w RP-5 reprezentuje, tak czy inaczej, dobrą wartość.

Rogue Audio stanowi przykład amerykańskiego producenta urządzeń high-end, którego nazwa nie od razu zapadnie nam w pamięć, przynajmniej w porównaniu z droższą ofertą bardziej znanych firm, jak np. Audio Research, Valve Amplification Company, Conrad Johnson, czy Pass Labs. Niemniej, rozsądnie wyceniony, wysokiej jakości przedwzmacniacz, jak RP-5, stanowi doskonały przykład tego, o co chodzi w całym przemyśle high-end – aby odtwarzać muzykę w prawidłowy i piękny sposób. Z korzeniami oddającymi hołd przeszłości i cechami twardo osadzonymi w dzisiejszych realiach technologicznych, RP-5 jest komponentem, który powinien skusić wiele osób do wypróbowania produktów Rogue Audio.