The Absolute Sound 1/2018

Jacob Heilbrun, 

Mistrzostwo!
Ponad dziesięć lat temu, kiedy jeszcze targi audio w Nowym Jorku były czymś ważnym, widziałem w jednym miejscu całą galaktykę najlepszego sprzętu na świecie. Zaczynając do wypełnionej znawcami branży sali nazwanej- na cześć założyciela TAS, Harry’ego Persona - ‘HP Super Room’ poprzez premierę gramofonu Continuum po wczesne systemy Avantgarde. Jeden pokaz utkwił mi w pamięci szczególnie: Dan D’Agostino przezentował nowy wzmacniacz Krella. Pamiętam sonatę na fortepian i wiolonczelę, kolumny stały dość daleko od siebie. Słuchacze siedzieli jak urzeczeni, żadnych typowych szeptów, które zwykle słychać w trakcie audiofilskich prezentacji. Kiedy skończył się utwór, wszyscy przez moment siedzieli w ciszy a następnie zaczęli bić brawo. Jakby byli na koncercie.

Taką reakcję mógł wywołać jedynie Dan D’Agostino, jeden z najlepszych projektantów urządzeń audio. Teraz, ze swojej nowej firmy – D’Agostino Master Audio Systems – przysłał nam do testów nowy urzekający system: monobloki, przedwzmacniacz liniowy i phonostage linii Momentów. W połączeniu z kolumnami Wilson WAMM Master Chronosonic urządzenia te stworzyły pokaz pełen rytmu, kontroli i muzykalności. Te małe urządzenia należą do najwyższej ligii wśród produktów audio. Niezależnie od gatunku słuchanej muzyki, zawsze dają przyjemność słuchania.

Słuchałem ich osobno, w połączeniu z komponentami innych producentów. Było jednak jasne, że najlepiej brzmią razem, połączone w jeden system. W ich brzmieniu nie ma nic suchego ani ostrego . Znajduje się ono raczej po pełniejszej, obfitszej stronie muzycznego spektrum, ale bez żadnych poświęceń w zakresie transparentności. Nie, nie są tak barokowo promienne jak sprzęt lampowy. Porównywałem je bezpośrednio, na przykład, z końcówkami VTL Siegfried i różnice były wyraźne. Jednak liniowość i jedwabistość brzmienia Momentum jest wręcz uzależniająca. Nie ma w nim ani cienia sterylności. Mówiąc szczerze, Momentum nieco wszystko upiększają, co uważam za wielką zaletę.

Kiedy słuchach nowych komponentów Momentum, jedno staje się jasne w mgnieniu oka: w porównaniu z poprzednią wersją, D’Agostino rzeczywiście wszedł na znacznie wyższy poziom. Starym monoblokom, choć potężnie mocnym, brakowało finezji i zdrowego rozsądku nowych M400. Dan D’Agostino osiągnął to za pomocą kilku przemyślanych kroków. Zaprojektował nowy stopień sterujący, który jest teraz w pełni komplementarny dzięki zastosowaniu osobnych tranzystorów dla dodatniej i ujemnej połówki układu. Praktycznie podwaja to natężenie widziane przez stopień wyjściowy. Wzmacniacz wykorzystuje również nowy liniowy transformator 1800VA i dwukrotnie zwiększa moc wyjściową przy spadku impedancji o połowę osiągając 1800W przy 2, dzięki czemu nie da się go spalić. Zmiany te wprowadzają do brzmienia wyjątkową wręcz kontrolę: zdolność odtwarzania z dużą łatwością najbardziej nawet skomplikowanych pasaży, co czyni jest łatwo przyswajanymi przez ucho. Jeżeli chcesz posłuchać olbrzymich kolumn – jak WAMM – musisz zapłacić za prawdziwą moc. Kolumny wymagają prądu. SET nie da im rady.

Przedwzmacniacz Momentum gra decydującą rolę w wyzwoleniu śpiewu końcówek mocy. Jest on wyposażony w osobny zasilacz 300VA. Układ kontroli głośności działa w oparciu o drabinkę rezystorową a w celu uzyskania czystszego dźwięku, wykorzystuje nawet kontroler optyczny. Duży wskaźnik na froncie pozwala na wizualną ocenę ustawionego poziomu głośności, który można zmieniać przez obrót pierścienia wokół wskaźnika lub za pomocą pilota. Układ przedwzmacniacza jest w pełni zbalansowany. W połączeniu z końcówką mocy brzmi wyjątkowo cicho. Standardowo obecne dwa zestawy wyjść pozwoliły bezpośrednio napędzać subwofery Wilson WAMM.

Przedwzmacniacz gramofonowy pozwala na wybór jednej z 16 opcji obciążenia i dodatkowo – krzywej korekcji. Wyjątkową funkcją tego urządzenia jest możliwość dodania - do standardowych ustawień dla wkładek MM i MC – dodatkowych 6dB wzmocnienia. [Nie korzystałem z tej funkcji – przedwzmacniacz dysponuje bowiem wystarczającymi rezerwami].

Wynikającą z takiej budowy urządzeń zaletą jest wyjątkowe połączenie w brzmieniu poczucia pełnej kontroli z gładkością. Często odnoszę wrażenie, że koncerty skrzypcowe Bacha są zbyt zatłoczone. Zjawisko to jest słyszalne nawet na nowej płycie CD wydanej przez Hyperion z Aliną Ibragimową. System Momentum radzi z tym sobie najlepiej spośród wszystkich systemów, które słyszałem. Wydaje się, jakby każda pojedyncza nuta była indywidualnie kontrolowana. Precyzja, pełna świadomość. Orkiestra na tej płycie brzmi nieco w tle, co pozwala skrzypcom Ibagimowej brzmieć z pełną przejrzystością, zwłaszcza w partiach andante koncertów A-moll i E-dur.

Na wydanej przez Concord płycie CD wyprodukowanej przez wielkiego aranżera Benny’ego Golsona ujął mnie sposób w jaki urządzenia Momentum przedstawiają utwory takie jak ‘Whisper Not’, w którym słychać Ala Jarreau. Nawet kiedy Jarreau sobie cicho nuci linia basu – zamazana na tańszym sprzęcie – była wyraźnie słyszalna. To samo dotyczy fortepianu. Najniższe nuty z płyty Golsona brzmią tak pewnie, bogato i głęboko, że przypominają dokładnie to, co słyszałem ostatnio w klubie Dizzy’s na koncercie jamajskiego pianisy Monty’ego Alexandra. Jeżeli znasz jego grę, wiesz że nie wstrzymuje ręki. Nie chcę tu nikomu wmawiać, że system Momentum może odtworzyć dynamikę grającego na maksa jazzowego zespołu z dwoma zestawami perkusyjnymi rozmieszonymi na przeciwległych bokach sceny. Żaden sprzęt tego nie potrafi. Tyle, że basowe podstawy budowane przez wzmacniacze i przedwzmacniacz Momentum pozwoliły mi wreszcie dokładnie usłyszeć pełnię sygnału wysyłanego przez źródło, zestaw dCS Vivaldi. Kolejną płytą, którą dzięki Momentum usłyszałem na nowo jest zadziwiający album Caprice brytyjskiej trębaczki Alison Balsom wydany przez EMI Classic. Uderzenia kotłów w ‘Rondzie tureckim’ Mozarta zabrzmiały potężnie i wyraźnie, choć – usłyszałem to wyraźnie – emitowane są z tyłu sali. Szarpnięcia sekcji basowej orkiestry syfmonicznej z Goteborga są doskonale słyszalne w ‘Libertango’. [Przedwzmacniacz Momentum pozwolił mi usłyszeć, że DAC Vivaldi brzmi dużo lepiej, kiedy poziom napięcia wyjściowego jest ustawiony na 6V a nie standardowe 2V.]

Kolejną zaletą opisywanego brzmienia jest po prostu łagodność i spokój. Na płycie CD Emanuela Axa grającego koncerty fortepianowe Haudna, wydanej przez Sony, urzekła mnie łatwość z jaką płynie dźwięk. W nutach odtwarzanych przez Momentum czuć pewien solidny ciężar połączony z perlistością na ich powierzchni. Koncerty Haydna to nie burza, po której wychodzi słońce – jak w sonatach Beethovena. Daleko im również do gęstości, charakterystycznej dla Chopina. Mają mocny, radosny rys mocno umocowany we wczesnym klasycyzmie. Wzmacniacze Momentum – mimo całej swej mocy – potrafią oddać pasaże Axa z wielką delikatnoścą, pozwalają im mocno zabrzmieć a potem spokojnie zgasnąć w tle. Właśnie jakość wybrzmień – tak cenionych przez audiofilów – pozwala stanąć Momentum w szranki z najlepszymi nawet wzmacniaczami lampowymi.

Brzmienie nowych wzmacniaczy D’Agostino to jednak nie tylko niski poziom szumów i doskonałe wybrzmienia. Kolejnym ich ważnym atrybutem jest pełna kontrola nad każdą nutą. Dzięki niej wszystkie instrumenty mają odpowiednie rozmiary. Nie ma tu zamazania i miękkości. To są wzmacniacze z sześciopakiem. Możesz słuchać koncertu Haydna granego przez mistrza przy najniższym poziomie głośności a i tak proporcje dźwięku są trafione w punkt. To wręcz uzależniające – ciche dźwięki wędrują przez pomieszczenie odsłuchowe z kompletnym luzem, bez żadnego wysilenia. To samo słychać na wspomnianym wyżej albumie Alison Balsom w ‘Andante’ Oskara Linberga ‘ oraz na słynnych Variations on Casta Diva Jean-Batpiste’a Arbana. Homogeniczne fale dźwiękowe docierają do słuchacza bardziej na zasadzie implikacji a nie stanowczego ogłaszania.

Ale wewnątrz Momentum stale tkwi bestia czekająca na uwolnienie. Nie kupujesz przecież wzmacniacza takiego, jak Momentum i kolumn typu WAMM aby siedzieć sobie spokojniej w salonie sącząc herbatkę z porcelanowych filiżaneczek. Kiedy przychodzi pora, trzeba zakasać rękawy, podkręcić głośność i wprawić powietrze w ruch. Włożyłem do odtwarzacza płytę SACD Monty’ego Alexandra [w zasadzie sir Monty’ego] grającego utwory Boba Marleya i przekręciłem w prawo pokrętło przedwzmacniacza. O tak! Założę się, że bardziej realnie brzmiących instrumentów nie usłyszysz nigdzie indziej! Momentum stworzyło wciągający spektakl: mocny, duży puzon na tle porządnej sekcji. Skala tego brzmienia nie jest duża. Jest przeolbrzymia!

Kiedy słuchasz winyli również nie tracisz niczego. Na gramofonie TechDas Air Force 3 odtworzyłem album z 1984, który ostatnio udało mi się zdobyć w Los Angeles. Milt Jackson, Ray Brown, Cedar Walton i Mickey Roker. Wibrafon Jacksona lśnił blaskiem, za który można umrzeć. Precyzja i siła fortepianu Waltona hipnotyzowały: akord za akordem tworzyły przebogate crescenda. Również sekcja działała bez zarzutu. Aby jeszcze raz sprawdzić bas posłuchałem wydanej przez Steeple Chase płyty Duo 2, którą nagrali Kenny Drew i Niels-Henning Orsted Pedersen. Głębokość i ciężar basu Pedersena nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Na Led Zeppelin II igła wkładki ma dużo pracy. Phonostage radzi sobie z tym nadmiarem informacji bez żadnego kłopotu. Ba, Momentum odtwarza ten skomplikowany materiał wręcz nonszalancko. W moim systemie nie słyszałem chyba lepszego basu. Zwłaszcza w utworze ‘What Is and What Should Never Be’ wspiera brzmienie elektrycznych gitar w niesłyszany wcześniej sposób.

Podsumowując: nowy system D’Agostino daje zarówno wyrafinowanie, jak i czystą moc. Najlepsze słowa, które to opisują brzmią PEŁNA KONTROLA. Dan D’Agostino wrócił i znów rządzi. Jesteś na to gotów?