Audio Video 04/2007

Filip Kulpa

TAJWAŃSKI PATENT

Usher zna jakiś patent na świetnie brzmiące niedrogie kolumny, czego dowodem mogły być już monitory S-520. V-601 podążają tym tropem znacznie dalej, oferując równie znakomita relację jakości do ceny.

Seria V była długo wyczekiwanym uzupełnieniem oferty Ushera – propozycja znacznie przystępniejsza niż gama 6, a zarazem ewidentnie bardziej zaawansowana niż budżetowa seria S, ze znakomitymi monitorami S-520 na czele. V-601 to najmniejsza i najtańsza kolumna w omawianej linii.

BUDOWA

Najmniejsza nie znaczy jednak mała. 601-ka, jak na kolumnę podstawkowa, jest konstrukcja całkiem okazała. Solidna i ciężka obudowa, w całości wykonana z 26-mm płyt MDF, cechuje się klasycznymi proporcjami i dość znaczna szerokością (23,7 cm), wynikającą z zastosowania dużego, 18-cm przetwornika nisko-średniotonowego zaadaptowanego z droższej serii 6. Celulozowa bazę membrany uzupełniono wprasowanymi włóknami węglowymi tworzącymi w grubej pulpie charakterystyczne „purchle”. Wzór ten od lat znamy już z głośników duńskiego Scan-Speaka. Zaufanie do tego przetwornika wzbudza okazały magnes (średnica – 109 mm) z otworem wentylacyjnym dla cewki oraz wyjątkowo solidny odlewany kosz. Kopułka wysokotonowa o średnicy 25 mm ma jedwabna membranę i została opracowana specjalnie pod katem serii V (nosi oznaczenie 9930). Znaczy to, że ma bardzo podobna konstrukcję mechaniczna do tweetera 9950, szeroko stosowanego w wielu konstrukcjach Ushera, niemniej jakieś oszczędności poczyniono. Oględziny wskazują, że dotyczą one układu magnetycznego (brak puszki). Solidny metalowy front sugeruje, że wciąż mamy do czynienia z porządną technika głośnikową. Największy podziw budzi zwrotnica. Wzorem droższych konstrukcji, rozdzielono ja na dwie części, zmontowane na oddzielnych płytkach drukowanych. Filtr dolnoprzepustowy (woofera) składa się z dwóch oddalonych od siebie cewek powietrznych, kondensatora polipropylenowego oraz dwóch równoległych rezystorów ceramicznych 4 Ω. Filtr górnoprzepustowy również jest 3. rzędu i zawiera dwa kondensatory polipropylenowe, cewkę powietrzna oraz dwa równoległe 8-omowe rezystory ceramiczne. Równie zaawansowane rozwiązania (w istocie wcale nie takie kosztowne) znajdujemy zwykle dopiero w kilkakrotnie droższych konstrukcjach. Sygnał ze wzmacniacza doprowadzają, oczywiste w tej sytuacji, podwójne zaciski głośnikowe klasy „standard”. Okablowanie wewnętrzne poprowadzono przyzwoitymi przewodami głośnikowymi OFC w przezroczystych koszulkach. Oryginalnym elementem natury konstrukcyjno-stylistycznej jest szczelina o wymiarach 124 x 14 x 100 mm wycięta w dolnej części skrzynki. Zastępuje ona tradycyjna rurę BR. Pełni tę sama funkcję, ale wygląda o wiele dyskretniej. Kolumny są oferowane w jednej z dwóch oklein wysokiej jakości (brzoza mahoniowa, brzoza złota). Obie prezentują się bardzo dobrze.

BRZMIENIE

Miałem okazję słuchać podłogowej wersji 601-ek, modelu V-602 (recenzja w AV 1/07). To bardzo udane kolumny – bardzo poprawne pod każdym względem, chociaż o lekko zarysowanej specyfice niskich tonów. Monitory są, moim zdaniem, lepsze – mimo że tańsze od podłogówek o więcej niż równowartość podstawek (1200 zł). Mniejsza obudowa oczywiście oznacza inne zestrojenie niskich tonów. Od razu oczywiste jest, że basu jest mniej i że jest on płytszy. Niemniej, nawet w 29-metrowm pokoju, przy ustawieniu „w wolnej przestrzeni”, niskie tony nie były wyraźnie uszczuplone. Cechowała je za to nienaganna definicja i tylko nieznaczny uszczerbek energii w wyższym podzakresie, skutkujący lekkim „rozmiękczeniem“ werbla. Bas szybko kończył się poniżej ok. 50 Hz, ale kontrabas zachowywał właściwy ciężar, podobnie zresztą jak fortepian. 

 

 

W porównaniu do V-602 monitory oferują bas krótszy i lepiej zdefiniowany. Właśnie z tego względu, choć nie tylko, stanowią lepsza propozycję niż model wolnostojący, zwłaszcza do pomieszczeń o powierzchni nieprzekraczającej 22-25 m2. O nieskrępowanym odtwarzaniu nagrań organowych czy perkusyjnych oczywiście nie może być mowy. Barwa dźwięku jest tym aspektem brzmienia V-601, który w pełni przekonał mnie do tej konstrukcji i który stanowi o jej wielkiej klasie. Przy cenie 2400 złotych za parę te kolumny w zgoła niesamowity sposób łącza jej naturalność z przezroczystością akustyczna w niemal całym spektrum częstotliwości. Słuchając Usherów, nawet przez myśl nie przeszły mi takie określenia jak dźwięk zawoalowany, mało rozdzielczy, przyciemniony albo – przeciwnie – jasny, agresywny. Konstruktor w niemal perfekcyjny sposób zbalansował zestawy w taki sposób, że przekazują tony informacji o grze instrumentalisty, akustyce sali, pogłosie, rozmieszczeniu instrumentów na scenie, jej głębi, a jednocześnie nie brzmią klinicznie czy ostro. Wspomniałem o barwie i chciałbym ten watek nieco rozwinąć. Reprodukcja wokali, zarówno solo, jak i a capella, a nawet w chorze, wypada celująco. Założę się, że w ślepym teście Ushery „rozniosłyby” na nagraniach akustycznych (szczególnie na niewielkich składach) wiele dwu-, a nawet trzykrotnie droższych monitorów lub podłogówek. Pierwszy plan (wokale) ma pożądaną bliskość, soczystość, drugi, trzeci – są niemal równie czytelne i tylko trochę węższe. Inaczej mówiąc, scena dźwiękowa ma cechy reprezentowane zwykle przez dużo droższe kolumny. Nie znaczy to, że Ushery tworzą w pokoju totalna iluzję koncertu live, ale w swojej cenie efekt ten symulują naprawdę bardzo dobrze.

Zdefiniowanie jakichkolwiek podbarwień przychodzi z dużym trudem. Kluczowy dla percepcji brzmienia zakres średnio-wysokotonowy jawi się jako równy, pozbawiony dziur czy podbić. Jakość reprodukcji instrumentów smyczkowych (skrzypce, wiole) w nagraniach z samplera Alia Vox była wprost znakomita – wierniejsza niż z niejednej bardzo drogiej kolumny. W przybliżeniu liniowa charakterystyka na szczęście nie wiąże się z nijakością brzmienia. Na szerokim repertuarze muzycznym, począwszy od rocka, a skończywszy na klasyce, zestawy grają energetycznie i z zaangażowaniem, co nie znaczy, że szybko czy porywczo.
Soprany łącza się ze szczegółową i żywą średnicą wprost niesłyszalnie. Kopułka radzi sobie doskonale z przekazywaniem dużej ilości informacji, i to w sposób selektywny. Charakter góry jest momentami (szczególnie przy głośnym słuchaniu) nieco metaliczny, a ściślej – podkreślony w wysokim podzakresie, ale zjawisko to pojawiało się w moim systemie sporadycznie. Z uwagi na wysoka klasę zastosowanej elektroniki zastrzegłbym jednak, aby Usherom zapewnić towarzystwo urządzeń brzmiących raczej Łagodnie i gładko w górnych rejestrach. Poza tym powinny to być urządzenia brzmiące maksymalnie przejrzyście i otwarcie. Ze wzmacniaczy spróbowałbym Cyrusa 6vs, Vincenta 226MK, może C.E.C.-a AMP3300R. Rozdzielczość i jakość barwy V-601 są tak dobre, że zupełnie uzasadnione będzie skonfigurowanie ich ze źródłem i wzmacniaczem znacznie droższymi niż one same.

Ushery 601 w dość umiarkowany, można rzec: w powściągliwy, sposób reagują na skoki dynamiki, zwłaszcza w skali mikro. Nie są kolumnami szybkimi, ale też nie powodują „rozcieńczenia” rytmu nagrań. Plusem są ich zdolności w zakresie głośnego grania bez oznak kompresji. Nagłośnienie pokoju testowego, mimo sporej kubatury (ok. 65 m3), nie nastręczało żadnych problemów. Z uwagi na niewielką efektywność potrzebny będzie wzmacniacz o mocy minimum 50 W na kanał.

KONKLUZJA

Usher V-601 to strzał w dziesiątkę, a zarazem jedna z najbardziej udanych konstrukcji Ushera. Przy cenie 2400 zł za parę te kolumny są wręcz nieprzyzwoicie dobre na tle konkurencji. Ich odsłuch polecam bezwarunkowo każdemu poszukującemu niedużych kolumn w cenie do co najmniej... 5000 zł. Może się okazać, że wygraliśmy los na loterii.