Audio Video 7-8/2013 

Filip Kulpa

Lampa – że aż miło!
Wzmacniacze Prima Luny dawno już nie gościły na naszych łamach. Najdroższy z modeli, wyposażony w najmocniejsze lampy KT120, ma naprawdę sporo do zaoferowania.

Prima Luna jest marką założoną w 2003 roku przez dobrze znanego w świecie audio Holendra o 30-letnim stażu – Hermana van den Dungena. W 1999 roku spotkał na swej drodze Kevina Deala – znanego w światku audio specjalistę od lamp i jednocześnie właściciela sieci sklepów (Upscale Audio) w Stanach Zjednoczonych. Herman już wtedy myślał o stworzeniu firmy produkującej dobrze brzmiące, niezawodne, ale zarazem niedrogie wzmacniacze lampowe – jakich wówczas jeszcze brakowało. Był to już jednak czas wzmożonej aktywności producentów chińskich. Deal od początku sprzeciwiał się produkcji na Dalekim Wschodzie, jednak za namową Hermana, który miał dobre rozeznanie tamtego rynku i szerokie znajomości w branży, panowie zdecydowali się na bliższą współpracę. Od początku postawili na niezawodność i atrakcyjne ceny. O brzmieniu, rzecz jasna, nie wspominając.

Pierwszymi owocami prac nad niedrogimi lampowcami spod znaku Prima Luny były wzmacniacze Prologue One i Prologue Two (2003), recenzowane zresztą na naszych łamach. Od tego czasu minęła dekada, a Prima Luna ma się dobrze, oferując znacznie więcej modeli niż na początku. Ofertę podzielono na dwie linie: wspomniana Prologue oraz droższa Dialogue. Z wyglądu wzmacniacze są podobne, różnią się jednak detalami i jakością wykończenia – nie mówiąc oczywiście o układach elektronicznych.

Dialogue Premium w testowanej tu wersji z lampami KT120 (nowoczesna, mocniejsza odmiana KT88) jest najdroższym wzmacniaczem zintegrowanym Prima Luny. Kosztując blisko 18 tysięcy złotych, wkracza juz w krąg markowych konstrukcji, jak chociażby znakomity Audio Research VSi60.

Wzmacniacz prezentuje się z jednej strony nowocześnie i elegancko, z drugiej – czuć w tym klasycznym, niemal archetypicznym dla lampowców projekcie pewną skromność wyrażającą się w braku zbędnych ozdobników. Niska aluminiowa czołówka łączy się z polakierowanymi na niebieski metalik stalowymi bokami a te – z identycznie wykończonym tylnym panelem. Lampy ochrania i częściowo maskuje sztywna metalowa klatka zbudowana z aluminiowych prętów pomalowanych na czarny mat. Zakładanie oraz zdejmowanie klatki jest bardzo łatwe – po prostu ją nakładamy lub wyciągamy z gniazd mocujących. Gumowe uszczelki zapobiegają dzwonieniu klatki i przypadkowemu uszkodzeniu obszaru wokół otworów. Nie tylko ten detal świadczy o dbałości producenta i wysokiej jakości wykonania urządzenia – adekwatnej do jego ceny.

Dobudówka w tylnej części wzmacniacza zawiera najważniejsze elementy: transformatory wyjściowe i zasilający. To one odpowiadają za silnie przesunięty do tyłu środek ciężkości (uwaga przy przenoszeniu wzmacniacza!) oraz zadziwiająco duży ciężar urządzenia – 29 kilogramów! Przy tych gabarytach obudowy (szerokość 406 mm, wysokość 211 mm) jest to wartość wręcz rekordowa. Niewielkie wymiary Prima Luny są nie lada atutem praktycznym. Wzmacniacz można bez problemu zmieścić pomiędzy półkami stolika. Odstęp pomiędzy nimi powinien wynosić minimalnie 24–25cm, by zapewnić odpowiednią wentylację lampom mocy. Wbrew pozorom, Dialogue Premium nie grzeje się nadmiernie, toteż jego instalacja w szafce na sprzęt nie powinna przysporzyć kłopotów.

Do wzmacniacza można podłączyć do pięciu źródeł liniowych, procesor do kina domowego (bezpośrednie wejście na końcówkę mocy), subwoofer aktywny, a opcjonalnie – także gramofon analogowy (dostępna jest płytka korekcyjna PhonoLogue). Gniazda RCA są wysokiej jakości, sztywno montowane do tylnej ścianki. Przewidziano oddzielne zaciski głośnikowe (dodatnie) dla obciążeń 8- i 4-omowych. Sa w całości izolowane plastikiem (a więc bezpieczne) i akceptuja każdy rodzaj końcówek. Rozstawienie trzpieni jest odpowiednie. Obsługa jest bardzo przyjemna: w niczym nie ustępuje nowoczesnym tranzystorowcom. No, brak tu może wyświetlacza, a odczytanie położenia potencjometru z większej odległości graniczy z cudem. Poza tym naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Lewą gałką regulujemy głośność (sterowanie potencjometrem Alpsa za pomocą silniczka), prawą – wybieramy zródło (pokrętło steruje przekaźnikami). Obie te czynności można wykonywać zdalnie za pomocą solidnego metalowego pilota, który wygląda lepiej niż sterownik niejednego drogiego wzmacniacza pochodzącego z Ameryki. Jak do tej pory, najdroższa integra Prima Luny punktuje wysoko. Czas przyjrzeć się samej elektronice.

Konstrukcja elektroniczna

Dialogue Premium odznacza się wyjątkowo starannym wykonaniem „punkt w punkt” (większa niezawodność, lepsza jakość dźwięku). Zastosowano w nim elementy bardzo dobrej jakości. Wystarczy wspomnieć o kondensatorach foliowych SCR czy metalizowanych rezystorach – w tym japońskich Takmanach. Podstawki pod lampy są ceramiczne, a te od lamp mocy mają otwory wentylacyjne. Zwraca uwagę precyzyjne prowadzenie drutów połączeniowych, z których część jest izolowana. Tak dobrej jakości wykonania nie powstydziłyby się znacznie droższe urządzenia.

W torze mało-sygnałowym pracuje 6 triod 12AU7 sygnowanych logo Prima Luna, zaś stopień końcowy tworzą dwie pary (po jednej na kanał) lamp KT120 produkcji Tung-Sol. Zamiast nich, można alternatywnie zastosować tetrody KT88 (moc obniża się z 43 do 36 W na kanał) lub EL34 (2 x 32 W). Warto zwrócić uwagę na relatywnie niewielkie wartości mocy. To świadomy wybór producenta. Jak twierdzi, nieżyłowanie lamp sprzyja ich dłuższemu działaniu, a ponadto takie wartości są bardziej uczciwe niż to, co podają niektórzy inni producenci. Załączanie wejść odbywa się za pomocą przekaźników Takamisawa, za regulację głośności odpowiada niebieski potencjometr Alpsa 100k.

W zasilaczu, prócz dużego transformatora EI, zastosowano dławik oraz dwa potężne elektrolity Nichicona 330 uF/500 V. Stabilizacja napieć jest półprzewodnikowa. Tuż za gniazdem zasilania (IEC) znajduje się układ filtracji zakłóceń (AC Offset Killer), który – jak twierdzi wytwórca – ma za zadanie zapobiec brzęczeniu transformatora zasilającego (rzeczywiście w trakcie testu nie zaobserwowaliśmy tego).

Ważnym elementem konstrukcyjnym wzmacniacza jest układ Adaptive Auto Bias, czyli dynamiczny (adaptacyjny) system mikroprocesorowej kontroli prądu spoczynkowego lamp mocy. System dostosowuje bias w sposób automatyczny i ciągły, zależnie od obciążenia i kondycji danej lampy – dla każdej niezależnie. Prima Luna argumentuje, że dzięki temu uzyskano znaczną redukcję zniekształceń – o 40% przy średnich mocach (12–35 W) i o 50% przy pełnej mocy. Co więcej, z autobiasem wzmacniacz brzmi podobno znacznie lepiej, co zaskoczyło samych konstruktorów. Rzadkością wśród wzmacniaczy lampowych jest automatyczny sensor popsutej lampy (bad tube indicator) – w takim przypadku pali się dioda przed daną lampą. Po jej wymianie układ automatycznie wznawia działanie. Przy siatkach lamp zastosowano układ przekaźnika, zamiast bezpieczników, który w przypadku awarii rozwiera obwód, przerywając zasilanie.

Brzmienie

Mimo zastosowania tetrody KT120, Dialogue Premium nie imponuje mocą. 43 W to wprawdzie niemało, ale jednak mniej, niż zapewnia niejeden wzmacniacz zbudowany na bazie pary lamp KT88 w push-pullu. Byłem bardzo ciekaw, jak te konserwatywne specyfikacje przełożą się na praktykę. Jednak to nie bas interesował mnie najbardziej. Z lampowców chcę usłyszeć to, czego nie zapewniają tranzystory za podobne pieniądze, a następnie dowiedzieć się, jak wyraźne są limity w zakresie szybkości, dynamiki i konturowości basu. Jeśli są wystarczająco nieznaczące, a pierwszy test zdalny zdały celująco, to uznaję, ze wzmacniacz jest znakomity i chętnie bym go zatrzymał dla siebie. Jak do tej pory, takie sytuacje należały do rzadkosci. Testowana Prima Luna stanowi pozytywny wyjątek od tej reguły.

Początkowo, jeszcze niewygrzany Dialogue Premium miał sporo z typowej lampy. Czuć było osłodzenie wyższych rejestrów, lekkie odsunięcie sceny do tyłu, stępione krawędzie dźwieków. Z drugiej jednak strony, namacalność brzmienia, żywość punktowały bardzo wysoko, dając wiele przyjemności z odsłuchu. Wraz z upływem kolejnych dni Prima Luna zyskiwała – albo tak mi się wydawało. Dość powiedzieć, że po kilku dniach regularnego grania, urządzenie przejawiało znacznie mniej ograniczeń lampowców niż na początku. Nabrało klarowności. W każdym następnym nagraniu doceniałem żywe, jaskrawe i nasycone barwy – bez oznak nadmiernego ocieplenia czy zaciemnienia. Wręcz przeciwnie – obraz dźwiękowy był intensywny, kolorowy i kontrastowy. Niezwykle trudno byłoby wskazać wzmacniacz półprzewodnikowy w podobnej cenie, który robiłby podobne rzeczy. Co więcej, intensywny koloryt szedł w parze z wyśmienitą szczegółowością i przejrzystością sceny. Nie była ona wprawdzie tak ekspansywna na boki jak z koncówki Hegla H30 i preampu ET2 (czy mojej regularnej amplifikacji), jednak zważywszy na dysproporcje cenowe, trudno czynić z tego zarzut. Z kolei głębia, budowanie planów były znakomite, dorównujace znacznie droższym wzmacniaczom (bez względu na technikę) i przewyzszające znakomitą wiekszość konstrukcji tranzystorowych za 15–20 tys. złotych. Reasumując, przestrzeń i barwy w wykonaniu Prima Luny naprawdę wciagają – do tego stopnia, że przyzwyczajony na co dzień do znacznie droższego wzmacniacza, nie czułem żadnego niedosytu. Słuchałem kolejnych albumów, nie zważając na to, że czas upływa nieubłaganie. Niemal przez cały czas odsłuchów nie czułem też rozczarowania poziomem serwowanej dynamiki. Owszem, miałem swiadomość, że takiego „łojenia” jak z 350-watowej końcówki mocy Audioneta nie osiągnę, jednak podczas całkiem głośnych odsłuchów Dialogue Premium radził sobie całkiem nieźle. Jedynie okazjonalnie pojawiały się drobne zniekształcenia podczas głośniejszego słuchania. Ogólnie jednak zapas dynamiki w 30-metrowym pokoju, w połączeniu z 92-decybelowymi kolumnami, był zupełnie satysfakcjonujący – niemalże bez względu na repertuar. Zwróciłem także uwagę na bardzo dobre oddanie transjentów w obrębie średnicy. Prima Luna nie spowalnia ani nie słodzi odtwarzanej muzyki. Ma dobre tempo i drive, co takze sprzyja bezsprzecznie dużej muzykalności tego wzmacniacza. Wysokie tony maja mnóstwo pożądanej perlistości, ale nie sączą się leniwie z głośników niczym krystalizujący się miód z przechylonego słoika. Krawędzie instrumentów są oddawane poprawnie, zaś ich koloryt spełni oczekiwania niejednego fana techniki lampowej i pięknego brzmienia w ogóle.

Większość wzmacniaczy lampowych o podobnej konstrukcji i mocy jest bardzo dobrze „słyszalna” (czytaj: mało przezroczysta) na basie. Poluzowanie tego zakresu, połączone często z jego podkreśleniem, niektórym się wprawdzie podoba, ja takie „atrakcje” odbieram jednak w kategoriach zniekształceń lub – łagodniej rzecz ujmując – zafałszowań rzeczywistości muzycznej. Rozmiękczony bas o mdłych konturach i braku twardego ataku nie jest dla mnie w ogóle atrakcyjny – i to bardzo często odwraca moją uwagę od konstrukcji lampowych. W przypadku Dialogue Premium rzecz ma się nieco inaczej. Niskie tony sa relatywnie lekkie. Zapewne także dlatego (lecz nie tylko) jawią się jako skoczniejsze i szybsze niż w zdecydowanej większości wzmacniaczy lampowych. Co więcej, nie brakuje im kolorytu i zróżnicowania. Lekkość basu połączona z żywą górą i klarowną średnicą tworzy nieco inny, bo zasadniczo jaśniejszy obraz dźwiękowy niż archetypiczny „wzorzec” lampowca. To jest brzmienie znacznie nowocześniejsze, lepiej pasujące do realiów współczesnych nagrań oraz obecnej techniki nagraniowej. Odsłuch dobrego materiału hi-res za pomocą Prima Luny może dostarczać mnóstwo satysfakcji. Albumu „Scratch My Back” Petera Gabriela (24/96) słuchałem kilka razy (raz ciszej, raz głosniej) i za każdym razem przeżycia były naprawdę intensywne. Konstruktorom tego wzmacniacza udała się bowiem bardzo rzadka sztuka połączenia znakomitej przejrzystości i przestrzenności z bogactwem barw i odcieni oraz minimalnym poziomem ograniczeń dynamicznych, które są zmorą 40- czy 50-watowych lampowców.

Naszym zdaniem

Wydawać by się mogło, ze przy cenie 18 tys. złotych holenderskiej marce trudno będzie nawiązać wyrównaną walkę z potencjalnymi rywalami. W rzeczywistości okazuje się, że Dialogue Premium to bardzo rasowy sprzęt, mimo że jego brzmienie nie do końca wpisuje się w lampowy stereotyp. Wzmacniacz ten usatysfakcjonuje albo wręcz zauroczy przede wszystkim tych, którzy do wzmacniaczy lampowych nie mieli dotąd pełnego zaufania. Wystarczy jednak krótki odsłuch, by się przekonać o jego pięknym i wciągającym brzmieniu. Wzmacniacz jest ponadto bezobsługowy (pomijając okresową wymianę lamp), znakomicie wykonany (w środku i na zewnątrz), nieduży i po prostu ładny. Chętnie porównałbym go bezpośrednio z Audio Research VSi60, ale nawet i bez niego nie mam żadnych wątpliwości, ze Dialogue Premium zasługuje na formalną rekomendację.