hifiphilosophy.com 02/2019

Piotr Ryka

Amerykański Synergistic Research to firma działająca od blisko trzydziestu lat, osiadła w Irvine na przedmieściach Los Angeles i będąca kopalnią pomysłów. Lista tych pomysłów jest długa i bieży od powszechnie znanych zamienników zwykłych bezpieczników, poprzez mniej znane ale bardzo ciekawe i przede wszystkim wysoce użyteczne reduktory zakłóceń radiowych oraz surogaty uziemienia, aż po najwyższej klasy okablowanie, kondycjonery i korektory akustyki. (Zarówno te elektroniczne, jak i tradycyjne – do stawiania lub zawieszania.)

Większość produktów firmy skierowana jest do audiofili już obsłużonych, jedynie doszlifowujących uformowany system, a czy będące bohaterami tej mini recenzji przewody zasilające należy uznać za przedstawicieli tej kategorii, o to można się spierać. Z pewnością nie są rzucającymi się w oczy „klockami” ani fundamentalnymi dla sprawy efektorami dźwięku – głośnikami czy słuchawkami. Niemniej znaczenie ich roli pozwolę sobie skwitować stwierdzeniem, że nieco gorszy wzmacniacz grać może z dobrym kablem zasilającym lepiej niż przy tych samych kablach uznany za lepszy z gorszym. Różnice odnośnie zasilających przewodów mogą być bowiem ogromne, drastycznie urągające potocznym wyobrażeniom, aż nieprzyzwoite zgoła. Przeczące zarówno zdrowemu rozsądkowi, jak i nauce rozumianej jako coś jasnego, oczywistego i do wykucia z podręcznika.

Dajmy jednak tym razem spokój stronie teoretycznej. Być może jeszcze kiedyś nam wyjaśni w sposób nie budzący zastrzeżeń przyczynę wpływu metra drutu na brzmienie aparatury audio, lecz póki co tak się nie stało i pozostaje praktyka. Przy czym wcale nie chcę przez to powiedzieć, że jakość izolacji, geometria przewodu, odporność na wewnętrzne drgania czy jakość materiału przewodzącego oraz kończących go wtyków, jak również całościowa przepustowość, niczego nie tłumaczą. Chcę tylko zauważyć, że czujemy się mimo wszystko nieswojo, gdy na koniec ciągnionej kilometrami linii energetycznej przypina się metr-półtora-dwa grubszego niż ten w ścianie przewodu o bardziej zmyślnej izolacji – i robi się różnica. Różnica niejednokrotnie tak słyszalna, że dźwięk budzący niesmak zmienia się w pożądany. Gdy bas niedowarzony naraz staje się dogotowany i na dodatek gęsty; a sopran niemile się jarzący, zyskuje lubą, przestrzenną postać. I na dodatek ludzkie głosy ze zniekształconych wchodzą w pole obserwacji prowadząc żywych ludzi… Więc naraz staje się co innego, niż było parę sekund temu; kabel przepiąłeś – pyk tu, pyk tam – i dźwięk się przeistoczył! Tak innym stał, że nie do wiary, że coś takiego możliwe! Wszak rzeczy tak się nie zmieniają, choć fakt – żarówka przy mocniejszym prądzie zaczyna świecić jaśniej. Ale tu wszak napięcia nie zwiększono – to nie pokrętło ściemniacza. A jednak potrafi zacząć grać głośniej – bogatszym i szlachetniejszym w dodatku dźwiękiem, i lepiej uporządkowanym.

Trzy teraz tego przykłady – wszystkie od Synergistic Research i wszystkie niezbyt drogie. Poczynając od kabla za 1400, przez taki za 2330, po taki za 3030 złotych (w każdym przypadku za półtora metra). Tak, wiem – to nie jest tak naprawdę tanio, bo zwykły taki kabel kosztuje kilkanaście złotych i go najczęściej darmo dają (tak się mawia), jako uzupełnienie sprzętu. Tyle, że taki zwykły kabel to biedota nie tylko w sensie finansowym, chociaż słyszałem w życiu parę razy systemy dające piękne brzmienia zasilane samymi takimi kablami. Na przykład Ancient Audio zrobiło kiedyś taki pokaz – z tą wszakże względem sytuacji przeciętnej różnicą, że wzmacniacz kosztował trzysta tysięcy, a odtwarzacz tysięcy sto pięćdziesiąt. Bo owszem, kiedy ma się takie ekstrema, rzecz można uskutecznić. Niemniej i taka aparatura z lepszymi kablami zagra dużo lepiej, a z nie tej miary jakościową eksperymentu nie polecam, gdyż łatwo, idąc w drugą stronę, przekroczyć barierę złego brzmienia. I skutkiem tego wieczna zgryzota: – Gdzie leży złoty środek? Mądrale ongiś powiadali (i wciąż tak wielu utrzymuje), że kable to powinna być najwyżej jedna trzecia ceny całego systemu – zasilające i interkonekty razem. Moim natomiast zdaniem prawda leży gdzie indziej: powinniśmy mianowicie dążyć do tego, by każdy element systemowej układanki miał kable obiektywnie biorąc (na ile obiektywność tu możliwa) z przedziału „bez zarzutu”. I cały ten artykuł do tego właśnie zmierza. Ile to będzie procentowo z kosztów całego toru, na to nie ma co zwracać uwagi, chyba że jest to tor groszowy.

Synergistic Research RED UEF AC

Przejrzyjmy w takim razie ofertę Amerykanów, zmierzając w takim kierunku przez tytułowe kable, zaczynając rzecz jasna od najtańszego.

Za tysiąc czterysta złotych ma dla nas Synergistic Research kabel zasilający Red, sporządzony z przewodnika wysokiej (laboratoryjnej) czystości, którego surowca nie ujawniono, ale to miedź z pewnością, na bazie żył o przekroju 12 gague, czyli 3,3 mm². Żył poddanych wynalezionej przez firmę obróbce Quantum Tunneling, polegającej na długotrwałym przepuszczaniu prądu o napięciu 1 000 000 V (miliona woltów) w dokładnie ustalonych odcinkach czasowych dla każdej z kilku zadawanych częstotliwości. Co porządkuje wewnętrzną strukturę aż po poziom subatomowy – czyli swoiste czesanie prądem. Warto przy tym zwrócić uwagę na obecny w nazwie skrót UEF, rozwijający się do pojęcia Uniform Energy Field, czyli Ujednoliconego Pola Energii. To najnowsze opracowanie firmy, już wielokrotnie nagrodzone, będące wieloskładnikowym i całościowym rozwiązaniem poprawiającym akustykę pomieszczeń, którego jednym z elementów są najnowsze kable zasilające są. Tu jednak skupimy się tylko na nich, na samodzielnym ich wpływie.

Wpływ kabla Red okazał się niemały – po zastąpieniu nim przy słuchawkowym wzmacniacz Staksa przeszło dwa razy droższego znanej firmy zjawiło się brzmienie bardziej subtelne i bardziej dźwięczne, a na dodatek dłuższy sustain (podtrzymanie). Lepiej też doświetlone jasnym do neutralnego i w miarę spokojnym (choć nie całkiem) światłem. Lepsza również rozdzielczość basu, wyraźnie uwolniona od zlewania się przy najniższych zejściach, większa także ekstensja i w efekcie większa też scena. Całościowa rozdzielczość się poprawiła i zjawił ciepły wokal o poprawionej płynności, wyraźności i lepszym indywidualizmie brzmienia; w niewielkim tylko stopniu podbarwiany sopranem i wtórującym mu niezłej jakości, choć podkręconym, pogłosem. Ogólna z tego bezpośredniość i naturalność – dźwięk nośny i pozbawiony względem poprzednika dodatkowego dociążenia w zamian za brak rozdzielczości i mniejszą naturalność. Także i mniejszą bezpośredniość – i to dosyć wyraźnie. W sumie zatem o wiele lepiej, chociaż z pewnością nie było to jeszcze brzmienie nazwane przeze mnie „bez zarzutu”. Bo i ten podkręcony pogłos i podbarwienie sopranem… Także pewien niedobór w mierze budowania klimatu urokiem światłocienia i przede wszystkim całościowe poczucie, że: „to jeszcze nie to”. Niemniej w porównaniu do wcześniejszego stanu spory progres za ponad połowę taniej, a więc gdy nie dostaje środków, można się podratować.

Od strony powierzchowności kabel jest grubawy ale nie gruby i giętki ale lekko sprężynujący. Zaopatrzony w porządne wtyki i cały w lśniąco czarnym, materiałowym oplocie. Być może ma zainstalowane w środku najnowsze moduły UEF, które można kupować oddzielnie i wpinać do okablowania firmy, ale nikt o tym nie wspomina i pozostaje to domysłem. Wypadałoby jednak, by tak było, skoro kabel tak się nazywa. Padają wszakże sugestie, że rzecz dotyczy wyłącznie sposobu izolacji, mającej swą jakością wspierać tę pożądaną akustykę. Odnośnie jeszcze oznakowania, to nazwę Red umieszczono na identyfikacyjnej opasce i dodatkowo przed wtykiem do gniazdka w ścianie albo listwie jest czerwona opaska.

 Synergistic Research Black UEF High Current AC

Następny w kolejności jest kosztujący 2330 złotych kabel nazwany przez producenta Black i dodatkowo opatrzony mianem High Current (jest także tańszy Black bez niego), oznaczającym, że przepuszczano przez niego w ramach procedury Quantum Tunneling prądy o napięciu nie jednego a dwóch milionów woltów. W jego przypadku żyły mają przekrój 10 gauge (w stratyfikacji gague mniej to więcej), czyli 5,26 mm² – i wykonane są nie z czegoś nie nazwanego, tylko z miedzi i izolującego grafenu, a więc płaskiej (jednowarstwowej) siateczki sześcianów węgla, odznaczającej się wyjątkowo dobrym przewodnictwem cieplnym i elektrycznym. (Nobel za wytworzenie tego nie występującego w przyrodzie materiału przyznany został w 2010-tym, zaś samo wytworzenie na skalę makroskopową miało miejsce w 2004.) Tak przy okazji jeszcze dodam, że grafen posiada niezwykłą właściwość – potrafi odfiltrowywać sól z wody morskiej, będąc w tym jako substancja odosobniony, więc gdyby mieli filtry grafenowe ci wszyscy nieszczęśnicy dryfujący po oceanach…

Wraz z żyłami o większym przekroju cały kabel jest prawie dwa razy grubszy i opatrzony masywniejszymi wtykami. Też oczywiście cięższy i sztywniejszy, lecz w dalszym ciągu dosyć giętki. Ważny jest wszakże wkład do brzmienia.

 

 

 

Tu odnotować należy w dalszym ciągu nieznaczne podbarwianie sopranami, lecz wyczuwalnie mniejsze. Też całościowo głębsze brzmienie o lepszym nasyceniu barwą i masą, jak również aurę towarzyszącą temu całościowo ciemniejszą, pomimo tej addycji sopranów. A także większą muzykalność (w końcu za coś płacimy) i większą elegancję. Ale jeszcze nie na miarę high-endu, chociaż niewiele brakuje. Zwłaszcza, że basu rozdzielczość jeszcze przyrasta i jeszcze dłuższy zjawia się sustain. Przy brzmieniu całościowo realistycznym i już wysoko mierzącym, ale o ważny czynnik dostojeństwa dopiero się ocierającym.

A zatem całościowo to wciąż jeszcze nie do końca to, chociaż wyraźny postęp. Na pewno wolałbym okablować system kablami Black niż Red – i nie tylko z powodu towarzyszących memu życiu zaszłości politycznych. Niemniej do określenia „bez zarzutu” jeszcze trochę zostaje, zwłaszcza skutkiem wspomnianej małej lecz wyczuwalnej przymieszki sopranowej.

Synergistic Research Blue UEF High Current AC

Kierunku po złożeniu pomylić już się nie da, więc to oznakowanie dla montujących.

I tak doszliśmy do finału; ze startem już bardzo dobrym i jeszcze lepszym półmetkiem. Ale przed nami to, co najlepsze, chociaż jak to przeważnie bywa w takich razach, też i najdroższe. Niemniej przy cenie 3030 złotych (nie wiem, doprawdy, po co ten ogonek?) kabel stanowi okazję, bo ten jest już high-endowy. A innego takiego w podobnych pieniądzach nie miałem przyjemności zapoznać, że zapożyczę sposób wysławiania od „Dziewczyn do wzięcia”, unieśmiertelnionych w noweli filmowej Jerzego Kondratiuka.

Kabel jest z zewnątrz taki sam jak oczko tańszy model Black – ma taką samą grubość, oplot i wtyki. Od zewnątrz odróżnia go jedynie to, że ma niebieską opaskę rozpoznawczą i mały napis Blue na przewiązce. Także przekrój przewodów jest prawie identyczny, albo identyczny zupełnie (producent podaje miarę 10 AWG, czyli 5,30 mm²); przy czym za przewodzenie znów odpowiada wiązka trzech żył miedzianych w osłonie podwójnej teraz a nie pojedynczej siatki z grafenu.

Właśnie ta podwojona siatka, mająca tłumić wpływy zewnętrzne i wyciek energii z wewnątrz, stanowi największą różnicę. Pół roku zajęło ponoć opracowanie optymalnego rozstawu jej oczek na bazie cierpliwych odsłuchów, testujących reakcje emocjonalne dużych grup kontrolnych słuchaczy, czego być może wyrazem jest długa nazwa techniczna: Atmosphere UEF Matrix Level 2.

Tak nazywa się nowo opracowana w pocie czoła dwuwarstwowa izolacja z grafenu, uzupełnianego od zewnątrz polipropylenem i elastomerem EDPM (Ethylene Propylene Diene Monomer). Prócz tego kabel szczyci się ręcznym wykonaniem, zajmującym podobno ponad dwie godziny, a także srebrnymi lutami przy wtykach i dwoma dodatkowymi korektorami napięcia – wejściowym z czystej miedzi i wyjściowym ze złota.

Wszystko to brzmi uczenie i każe być wdzięcznym za taki nakład pracy, ale co z tego będziemy mieli?

Jak już zdążyłem napisać, będziemy mieli przewód zasilający klasy high-end, na co składa się szereg czynników faktycznie o tym decydujących, czyli stricte brzmieniowych.

Dźwięk w systemie ze wzmacniaczem nim zasilanym (reszta toru okablowaniem dwa i więcej razy droższymi – podobnie jak przy poprzednich próbach) okazał się sumarycznie zdecydowanie prawdziwszy. Głębszy i naturalnie nośny – przekonujący autentyzmem w stopniu właśnie na miarę high-endu. Bo także lepiej – i to wyraźnie – dociążony, z niżej schodzącym basem o świetnej (nawet w najwyższych kryteriach) rozdzielczości; ciemniejszy też i mocniej obrazujący przestrzeń jako aktywne tło za konkretniejszym planem pierwszym; bardziej teraz wyraźnym i muzycznie dojrzałym – bardziej też nasyconym pierwiastkami piękna. A w tym tle mocniej zaznaczające się wirowanie drobin i mocniejsza wizualna obecność przestrzeni, pomimo niej samej bardziej spokojnej – nie podbarwianej teraz (podobnie jak cała reszta) sopranami, a przez to właśnie spokojniejszej, bardziej samoistnie utwierdzonej we własnym istnieniu.

Suma zatem, jak już mówiłem, zdecydowanie prawdziwsza i piękniejsza, że wreszcie można wypowiedzieć te dwa kluczowe słowa: „bez zastrzeżeń”. A nawet dodać dużo więcej: oto kabel kompletny, pod każdym względem budzący uznanie, ze składowymi precyzyjnie wyważonymi i całościowym muzycznym obrazem nacechowanym urodą i dostojeństwem.

A to ostatnie określenie ma prawo zjawić się jedynie wówczas, gdy brzmienie pod żadnym względem nie jest ułomne; gdy nawet w najgłębszych zakamarkach nie znajdziesz bylejakości. Mało tego – gdy w każdym aspekcie przejawia już taką klasę, że określenie „piękno” przestaje być na wyrost. Dlatego mocna rekomendacja, szczerze ten kabel polecam. Stosunek jakości do ceny ma rewelacyjny. Bo taki wyczuwalnie lepszy, to dopiero Illuminati, a on dobrze powyżej sześciu tysięcy. I też nie pod względem dociążenia i całościowego spokoju, tylko żywości, migotliwości i poetyki brzmienia.

Króciutkie resume

Dwa pierwsze z opisanych to koła ratunkowe. Wiadomo – życie dyktuje nieraz trudne warunki, niełatwo swoim i otoczenia zachciankom sprostać. Audiofil ma tu szczególnie ciężko, jako że na jego przyjemność składa się fura składników. Telewizor przytaszczony ze sklepu jest już gotowy do użycia, podobnie jak samochód czy wakacyjna eskapada. Wprawdzie walizki, ubezpieczenia, abonament TV i benzyna kosztują, ale kudy im do pożądanej otoczki drogich audiofilskich zabawek, prądowej ich żarłoczności i przede wszystkim konieczności zgromadzenia nie tylko samego sprzętu, ale też odpowiedniej jakości nagrań. Kable zasilające mają w sumarycznym rachunku tego wszystkiego bardzo konkretny udział, toteż znalezienie high-endowego za trzy tysiące uznać należy za sukces.

Sukcesem są także tańsze protezy od Synergistic Research – za dwa z kawałkiem i niecałe półtora. Nie mogę ich wprawdzie rekomendować jako rozwiązań ostatecznych, ale każdy z tu opisanych bez trudu w brzmieniowy pył rozniesie popularne „komputerówki”, natomiast najdroższy Blue udanie może konkurować nawet z drogimi (nawet bardzo) i zostać z audiofilem na stałe. (Podobał mi się na przykład bardziej od konkurenta za dziewięć tysięcy od bardzo znanej firmy.)

Dane techniczne:

RED UEF AC:

Przewód: Przewodniki 3 x miedź o średnicy 12 gauge (3,3 mm²) poddane procesowi kondycjonowania Quantum Tunneling przy pomocy napięcia 1 000 000 V.
Powłoka izolacyjna UEF z grafenu (nie na całej długości).
Cena: 1 400 zł (1,5 m)

Black UEF High Current AC

Przewód: Przewodniki miedziane 3 x 10 gauge (5,26 mm²)
Materiał izolacyjny: Grafen
Obróbka przewodnika: kondycjonowanie Quantum Tunneling
Izolacja: ekranowanie UEF
Cena: 2 330 zł (1,5 m)

BLUE UEF HC AC

Przewód: 3 x miedź 10 AWG (5,30 mm²)
Dielektryk: EPDM i polipropylen
Konektor wyjściowy: SR G07, złoto, IEC 15A
Ekranowanie: Atmosphere UEF Matrix Level 2
Srebrny lut: 4%
Czas ręcznej budowy: 2 godziny
Quantum Tunneling: na etapie postprodukcji gotowy przewód poddany jest działaniu prądu 2 mln V, przez co wewnątrz przewodnika powstają ‘kanały’ ułatwiające pasaż elektronów przez przewód i konektory.
Przewody poddane są również procesowi UEF Blue, który pierwotnie został stworzony na potrzeby bezpieczników SR Blue
Produkowane ręcznie w kalifornijskich zakładach SR
Napięcie/natężenie prądu [EU/AU/UK]: 250V/16A
Cena: 3 030 zł (1,5 m)