High Fidelity 01/2015 (Nr 136)

Wojciech Pacuła

Tak wysokie kolumny w moim pokoju lądują nieczęsto. Ostatnie to Trenner & Friedl Isis, a wcześniej Amphion Krypton3. I nie chodzi o to, że mam za małe pomieszczenie odsłuchowe. Duże nie jest, to około 30 m2 plus 12 m2 korytarza, jest jednak wyjątkowo udane pod względem akustyki, czemu sprzyjają, pokrywające je od góry do dołu, książki i płyty, a także panele Vicoustics. Kolejnym ułatwieniem jest odsłuch w polu półbliskim, który zmniejsza wpływ dźwięków odbitych na dźwięk bezpośredni. Przesłuchałem u siebie kilkaset różnych konstrukcji, z czego dużą część znam z innych lokalizacji i systemów. Dlatego wiem, że jeśli coś brzmi u mnie źle, to nie dlatego, że akustyka jest niesprzyjająca, że pokój za mały, a po prostu dlatego, że to złe kolumny.

Triton One to topowe kolumny firmy GoldenEar, z którą mieliśmy okazję zaznajomić się w sierpniu 2014 roku w 126 numerze „High Fidelity”. Seven, choć znacznie mniejsze niż One, bo otwierające ofertę serii Triton, w udany sposób przybliżały filozofię budowy oraz dźwięku inżynierów z amerykańskiego Stevenson. Mierzące 146 (W, przód) x 184 (W, tył) x 279 (D) x 101 (H) mm i ważące 14,5 kg (sztuka) najmniejsze wolnostojące kolumny firmy, Triton Seven zbudowane zostały wokół dwóch głównych konceptów: głośnika wysokotonowego o nazwie High-Velocity Folded Ribbon Tweeter (HVFR), czyli głośnika Heila (Air Motion Transformer – przetwornik „harmonijkowy”) oraz membran biernych, umieszczonych po bokach kolumny. Istotna była również aranżacja głośników na przedniej ściance w układzie D’Appolito. Te same pomysły i rozwiązania znajdziemy i w modelu One.

Są jednak i różnice, wśród których najważniejsza to zasilanie głośników niskotonowych w topowej konstrukcji przez wzmacniacz mocy. Mówimy więc o kolumnie półaktywnej, w której sekcja średnio-wysokotonowa napędzana jest z zewnętrznego wzmacniacza, zaś niskotonowa ma swój własny, wbudowany wzmacniacz (jak w subwooferze aktywnym). W odróżnieniu od kolumn tego typu sprzed lat sekcja niskotonowa wspomagana jest zaawansowanym układem korekcyjnym, pracującym w domenie cyfrowej, przy użyciu 56-bitowego DSP. Kolejną różnicą jest zastosowanie w testowanych kolumnach przetworników średniotonowych MVPP (Multi-Vaned Phase Plug), tj. ze stożkami fazowymi o specjalnym kształcie, zaprojektowanymi przy wspomaganiu komputera.

I wreszcie kształt głośników niskotonowych oraz radiatorów biernych jest inny – aby zachować wąską ściankę przednią, dzięki czemu kolumna jest optycznie „lżejsza” i poprawia się przestrzenność, zaimplementowano w Tritonie One głośniki mające kształt prostokąta. To trzy przetworniki niskotonowe na kanał („Long-Throw Quadratic Subwoofer Bass Drivers”), każdy o wymiarach 130 x 230 mm i aż cztery membrany bierne („Quadratic Planar Infrasonic Radiators”) o wymiarach 180 x 254 mm każdy. Mówimy więc o powierzchni drgającej o wymiarach sporego okna. I to tylko do reprodukcji niskiego basu. Aby ruszyć taką masę potrzebny jest potężny wzmacniacz – ten w One ma moc 1600 W („ForceField Amplifier”).

Kolumny podłącza się na dwa sposoby. Pierwszy, rekomendowany, niewiele różni się od normalnych kolumn – kable głośnikowe idące od wzmacniacza podłączamy do wejść głośnikowych w kolumnie. Sygnał rozdzielany jest wewnętrznie do sekcji pasywnej i aktywnej. Firma rekomenduje ten układ, podobnie jak inny specjalista od kolumn półaktywnych, niemiecki Avantgarde Acoustic. Można wprawdzie doprowadzić sygnał niskopoziomowy z wyjścia przedwzmacniacza, jest w kolumnie wejście RCA, ale w ten sposób sekcje otrzymują sygnał różniący się charakterem – niskotonowa powiela charakter przedwzmacniacza, a średnio-wysokotonowa przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy. Ja również tego sposobu nie polecam.

Poniżej jest jeszcze gniazdo sieciowe, którym zasilamy wzmacniacz wewnątrz Tritonów. Można więc eksperymentować z doborem kabla sieciowego. Obok jest gałka, którą regulujemy natężenie dźwięku. W czasie testu kolumny grały podpięte kablami sieciowymi Oyaide Tunami GPX-R V2 i kablami głośnikowymi Acoustic Revive SPC-2.5TRIPLE C-FM.

Stały w miejscu, w którym normalnie stoją Harbethy M40.1 i było to ustawienie optymalne. Gałka natężenia niskich tonów w jednym miejscu „klika”, wskazując rekomendowane ustawienie. U mnie sprawdziło się bardzo dobrze. Tritony stały 1 m od tylnej ściany.

Triton One to duże, wielogłośnikowe kolumny. Pomimo to grają jak jeden przetwornik – spójnie i gęsto. Nie słyszę miejsc, w których sekcje się ze sobą łączą, co bardzo dobrze świadczy o konstruktorach. Najwięcej głośników poświęcono na przetwarzanie basu. Jest on znakomity, bo świetnie kontrolowany, ale przy tym gęsty i nasycony. Jego ilość można regulować pokrętłem na tylnej ściance. Próby zacząłbym od miejsca zaznaczonego przez konstruktorów – mniej więcej na godzinie 12 jest zapadka, przy której czuć cichy „klik”. W moim pokoju był to najlepszy wybór. Bas był w bardzo dobrej relacji ze średnicą i przypominał to, co mam w swoich, znacznie droższych Harbethach.

Środek pasma także jest nasycony, ale to po prostu przedłużenie tego, co się dzieje na dole. Zakres ten nie jest jakoś bardzo selektywny. Atak dźwięku jest nieco zaokrąglony i wygładzony. Daje to gładki, aksamitny dźwięk idealny do odtwarzania dowolnego asortymentu muzycznego – od mocnych gitar na Royal Blood, po wysmakowany fortepian na Peace Patricka Nolanda. Sposób pokazywania środka pasma to część pomysłu ludzi z GoldenEar na dźwięk. Słychać, że chodziło o to, aby przekaz był maksymalnie przyjemny, przyjazny, wciągający. Kolumny są niesamowite w kreowaniu atmosfery zarówno małego klubu jazzowego, jak i dużego kościoła tylko z wokalami. To dźwięk, z którym można być „na zawsze”, nie kłopocząc się o odsłuchy czegoś innego, dobierając co najwyżej źródło i kupując płyty.

Oprócz bardzo ładnej barwy najważniejszą zaletą Tritonów One jest niebywała scena dźwiękowa. Nie słuchajcie tych, co mówią, że tylko monitory potrafią wykreować przestrzeń, to bzdura. Po prostu z małym głośnikiem, o wąskiej ściance przedniej, niewielkiej liczbie głośników i zwartej, sztywnej obudowie łatwiej ominąć problemy suchych kolumn, w których te elementy szwankują. Amerykańskie kolumny są po prostu niebywałe w kreowaniu prawdziwego 3D, z każdej strony słuchacza (jeśli tylko nagrania na to pozwalają). Amused to Death Rogera Watersa to płyta, która zawsze tak właśnie gra, ale będziecie państwo zaskoczeni, w jak wielu waszych nagraniach zawarta jest informacja o przestrzeni nie tylko przed wami, ale i bo bokach oraz z tyłu. Tritony pokażą to przepięknie, bo w namacalny sposób, na wyciągnięcie ręki.

 

 

Dla mnie zaskoczeniem był odsłuch Nocturne, najnowszej płyty Aquavoice, projektu za którym stoi pan Tadeusz Łuczejko, organizator Ambient Festival. Dźwięk został pokazany zarazem blisko, jak i daleko. Blisko, czasem na wyciągnięcie ręki, odzywały się dźwięki (to muzyka instrumentalna, elektroniczna) pokazywane na wprost mnie. Dookoła, z zaskakujących stron, dobiegały z kolei dźwięki związane z przestrzenią. Jestem pewien, że pan Tadeusz nawet nie wie, jak dobre brzmienie udało mu się uzyskać!

Podsumowanie

Kolumny GoldenEar są bardzo duże. Siedząc przed nimi niemal całkowicie znikają jednak z pola widzenia. Wcześniej podobny zabieg, tj. ukształtowanie ścianki przedniej, przechodzącej w rozszerzającą się ku tyłowi obudowę, widziałem w kolumnach nieodżałowanego Franco Serblina, zarówno modelu podstawkowego Accordo, jak i podłogowego Ktêma. Tritony są węższe, więc akt zniknięcia z pola widzenia jest jeszcze bardziej spektakularny. Znikając, zostawiają jednak ogromną, precyzyjną przestrzeń. Nie tylko z muzyką elektroniczną i jazzem, ale i wyrafinowaną muzyką klasyczną, np. z zarejestrowanym przez Andreasa Spreera analogowo materiale z płyty Miracula. Medieval Music for Saint Nicholas w wykonaniu Ensemble Peregrina i Agnieszki Budzińskiej-Bennet. Wnętrze kościoła miało odpowiednią skalę i „gęstość”.

Barwa Tritonów One jest kremowa, a wolumen dźwięku duży (nie ma mowy o odchudzaniu lub zmniejszaniu instrumentów). Tak brzmią głośniki Heila, stosowane przez wielu producentów – od Burmestera, przez ADAM-y, po Martina Logana. To inny dźwięk niż z kopułek i wstęg – znacznie bardziej kremowy i gęsty, piękny. Kolumny są niesamowite i bardzo mi się podobały. Wielkie wieże całkowicie znikają, zostawiając nas z pełnym, niezwykle przyjemnym dźwiękiem.

BUDOWA

Na opakowaniach kolumn, niemal tak dużych, jak ja sam, znajdziemy opisujące je hasła:

  • „Loudspeaker System With Build-In Powered ForceField Subwoofer”,
  • “High-Velocity Folded Ribbon Tweeter (HVFR)”,
  • “D’Appolito High-Definition Cast-Basket MVPP Midrange Drivers With Multi-Vaned Phase Plug (MVPP)”,
  • “Build-In Powered ForceField Subwoofer With Three High-Pressure Long Excursion Quadratic Subwoofer Bass Drivers”,
  • “Four Internally-Balanced Quadratic Infrasonic Sub-Bass Radiators”,
  • “1600 Watt DSP Controlled Digital Subwoofer Amplifier”,
  • “Frequency Depending Bass Loading Technology”.

Większość tych nazw, których skróty są zastrzeżonymi znakami towarowymi, to opis klasycznych technik i rozwiązań, spotykanych w innych produktach. Ładnie nazwane stanowią część strategii marketingowej firmy. Nie mam z tym problemu. Niektóre z nich są przynależne tylko firmie GoldenEar, przynajmniej w takim połączeniu i takiej właśnie aplikacji, jak w Tritonie One. To kolumny wolnostojące, trójdrożne, pięciogłośnikowe, z czterema dodatkowymi membranami biernymi, półaktywne. Choć wyglądają, jakby miały budowę zamkniętą, to tak nie jest: częścią systemu obciążającego trzy głośniki niskotonowe są membrany bierne, umieszczone po obydwu stronach wąskiej z przodu i szerokiej z boku, obudowy. Są one rozmieszczone w taki sposób, aby niwelowały pochodzące od innych membran drgania – to owe „Internally-Balanced”. Ich membrany wykonano z płytek MDF, są więc dość ciężkie. 

Membrany głośników niskotonowych, umieszczonych w linii na przedniej ściance wykonano z kolei z Nomexu oraz włókien szklanych. Głośniki napędzane są przez wzmacniacz cyfrowy o mocy 1600 W. Sygnał filtrowany jest dla nich w aktywnej zwrotnicy (tylko dla tej sekcji, sekcja średnio-wysokotonowa ma zwrotnicę pasywną). Ich praca została zoptymalizowana w układzie korekcji częstotliwości i fazy, opartym na układzie logicznym i kości DSP. Działanie sekcji niskotonowej kontrolowane jest też pasywnie, dzięki “Frequency Depending Bass Loading Technology”. Chodzi o rozmieszczenie pianki poliuretanowej w odpowiednich miejscach, na przemian z miękkim materiałem.

Sekcja średnio-wysokotonowa składa się z trzech przetworników, ustawionych w konfiguracji znanej od nazwiska jej twórcy: D’Appolito. Głośnik wysokotonowy jest w niej flankowany od dołu i od góry głośnikami nisko-średniotonowymi lub średniotonowymi. Firma w swoich materiałach na stronie www podkreśla, że system basowy pracuje w nich tak nisko, że można mówić o pełnopasmowej, trzygłośnikowej kolumnie i zintegrowanym z nią subwooferze.

Głośnik wysokotonowy to patent dr. Heila, odmiana przetwornika typu Air Motion Transformer. W terminologii GoldenEar nosi on nazwę High-Velocity Folded Ribbon Tweeter (HVFR; więcej o zastosowaniu AMT w teście Triton Seven, czytaj TUTAJ). Głośnik działa jak ściskana i rozciągana harmonijka, dzięki czemu powierzchnia membrany jest równa powierzchni głośników nisko-średniotonowych, przy wielokrotnie niższej masie.

A te mają bardzo solidne, odlewane kosze z wąskimi żebrami, pozwalającymi na swobodny przepływ powietrza. Membrany wykonano z polimeru, a pośrodku, tam gdzie zwykle jest nakładka przeciwpyłowa, widać coś w rodzaju „jeża”, albo okrągłego radiatora - jak we wzmacniaczach MSB Technology M200. I pełni oczywiście rolę radiatora, pomagając wytracić ciepło z cewki, ale też jest stożkiem fazowym o optymalizowanym komputerowo kształcie. Przetworniki zamknięto w ich własnej komorze wewnątrz obudowy. Jej ścianki ustawione są pod kątem, co pozwala zminimalizować fale stojące. Od zewnątrz wprowadza to również asymetryczny kształt do komory niskotonowej, co też jest pożądane. Wielkość komór została dobrana tak, aby przetworniki swobodnie schodziły poniżej 100 Hz.

Pomimo aż dziesięciu przetworników i potężnych rozmiarów, kolumny Triton One nie są specjalnie zwaliste, nie dominują przestrzeni. Przede wszystkim dzięki bardzo wąskiej ściance przedniej, ale i dzięki zasłonieniu całej konstrukcji czarnym materiałem, który się na nią nasuwa. Jest ona wyprofilowana od przodu przez półokrągłą, metalową siatkę, zakrywającą cały przód. Od góry zamyka się całość plastikowymi nakładkami. Aby poprawić stabilność, Tritony stoją na sporych, obłych cokołach. Można do nich od spodu wkręcić mosiężne kolce (w komplecie).