Oryginalny tekst recenzji znajduje się tutaj


Rogue Audio jest marką, której zapewne nie trzeba Państwu specjalnie przedstawiać. Mówimy tu o firmie, która od dawna kojarzona jest z elektroniką lampową i od wielu lat oferuje przystępne cenowo i świetnie brzmiące urządzenia audio o ponadprzeciętnej jakości. Jednakże, jak sama nazwa wskazuje, zespół osób tworzących firmę Rogue nigdy nie zaakceptował koncepcji purytuzmu, ani nie wykazał się ślepą lojalnością wobec wszechmogącej lampy elektronowej. Zamiast uciekać z ewoluującego, opartego na rozwoju technologii sektora high-end, firma Rogue z otwartymi ramionami przyjęła zmiany na lepsze. I tu właśnie pojawia się wzmacniacz mocy Rogue Audio DragoN. Jest to flagowy produkt firmy Rogue Audio, ponieważ oferuje największą moc spośród wszystkich stworzonych przez nią wzmacniaczy stereo. I owszem: 300W na kanał/8Ω i 500W na kanał/4Ω zapewnia na tyle dużą moc wyjściową, by bez trudu wysterować większość kolumn głośnikowych. Dodatkowo, wzmacniacz ten kosztuje tyle, że większość audiofilów powinna być w stanie sobie na niego pozwolić.

Nie jest więc zaskoczeniem, że tak duży zakres mocy zamknięty w obudowie o standardowej wielkości oznacza, że DragoN jest wzmacniaczem hybrydowym, który łączy technologię lampową z Klasą D. Firma Rogue podkreśla jednak, że nie jest to „zwykły układ lampowy umieszczony przed sekcją wyjściową pracującą w klasie D”. Opatentowana przez Rouge Audio topologia obwodów tubeD™ łączy sekcję lampową (dwie lampy 12AU7) ze stopniem wyjściowym wzmacniacza. Dodatkowo, trzy potężne zasilacze liniowe umieszczone obok dużych, wysoce wydajnych transformatorów toroidalnych dostarczają zasilanie do obwodów wzmacniacza, a na ciężkiej (56,7 g) płytce drukowanej z miedzi zamontowano wyłącznie podzespoły z najwyższej półki.

Wygląd wzmacniacza DragoN jest równie ciekawy, jak jego bogate wnętrze – przednia ścianka wykonana z frezowanego aluminium nadaje mu iście spartańskiej prostoty. Ważący nieco ponad 17 kilogramów DragoN jest uosobieniem solidności i funkcjonalnościi. Tryb czuwania z niskim poborem energii sprawia, że najważniejsze sekcje urządzenia są stale zasilane prądem (jeżeli tego życzy sobie użytkownik), a funkcja powolnego startu pozwala na stopniowe rozgrzewanie lamp, by wyeliminować szumy generowane przy rozruchu i przedłużyć żywotność lamp. Firma Rogue opisuje wzmacniacz DragoN jako energooszczędne „ekologiczne” urządzenie, które nie wymaga ustawiania prądu podkładu lamp, ani regularnego serwisowania. Na tylnej ściance jest mnóstwo miejsca zarówno na wejścia zbalansowane (XLR), jak i typu single-ended (RCA). Znajdziemy tu przystosowane do dużych obciążeń, pozłacane zaciski głośnikowe i gniazdo IEC, by można było zastosować preferowany kabel zasilający. Każdy z zasilaczy DragoN zostaje przetestowany, wygrzany i odsłuchany przed wysyłką do klienta. Producent oferuje trzyletnią gwarancję (sześć miesięcy gwarancji na lampy).

Spytałem niezwykle sympatycznego dyrektora generalnego firmy Rogue Audio, Marka O’Briena, o hybrydową konstrukcję jej najnowszych urządzeń. Powiedział:

„Jestem całkiem pewien, że byliśmy pierwszą firmą audio z sektora hi-end, która połączyła lampy z Klasą D w 2011 roku, gdy wydawało się, że sprzęt pracujący w Klasie D wreszcie zaczyna całkiem nieźle brzmieć. Jedną z zalet wzmocnienia w Klasie D jest jego wysoka wydajność, a w rezultacie praca urządzenia w możliwie niskiej temperaturze, jak również mniejsze rozmiary wzmacniaczy. Oznacza to, że dobrze zaprojektowany i wykonany produkt może pracować w każdym systemie – od tych z najwyższej półki do hi-endowego kina domowego. Ponadto, naprawdę spodobała mi się koncepcja kształtowania dźwięku Klasy D przy wykorzystaniu lamp w hybrydowym urządzeniu. Gdy opracowywaliśmy tę technologię, jednym z naszych kluczowych osiągnięć technicznych był sposób na wykorzystanie niewielkiego sprzężenia zwrotnego, by nasze moduły pracujące w Klasie D osiągały parametry typowe dla wzmacniaczy lampowych o naprawdę dużej mocy i, co ważniejsze, brzmiały właśnie tak, jak one. Jedyną niedogodnością wynikającą z wykorzystania Klasy D na tym wczesnym etapie jej rozwoju były negatywne opinie, które często (i zresztą słusznie) wygłaszano pod adresem pierwszych produktów zaprojektowanych według tej koncepcji.”

„Na początku wybraliśmy podzespoły firmy Hypex, ponieważ naprawdę podobał mi się nie tylko ich transparentny dźwięk, ale również świetne parametry techniczne i niezawodność. Ich transparentność sprawia, że urządzenie jest niczym czysta karta, którą możemy uzupełnić firmowymi elementami lampowymi wzmacniacza. Moduły OEM pozwalają nam również w dużym stopniu wdrożyć w projekt firmowe założenia z zakresu technologii półprzewodnikowych, by ulepszyć sekcję wyjściową (MOSFET) modułu Hypex. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do tego, czy zastosować moduły NCore w naszym nowym wzmacniaczu DragoN i całe urządzenie zostało zaprojektowane właśnie na ich podstawie. Oprócz fantastycznego dźwięku, moduły te są sterowane za pomocą mikroprocesora, co pozwala na uzyskanie szeregu zalet pod względem wydajności i ochrony systemu.”

Rozpoczynając serię odsłuchów, skorzystałem z wyjść przedwzmacniacza wzmacniacza zintegrowanego Aesthetix Mimas (nagroda Golden Ear Award 2020), by wysterować wzmacniacz mocy DragoN. Jeżeli chodzi o kolumny, wybrałem monitory ATC SCM20SL, Sonner Audio Legato Unum i PSB Alpha T20. Rolę źródła pełniły: odtwarzacz plików Lumin S1 wyposażony w funkcję dekodowania MQA, odtwarzacz CD dCS Puccini (do odtwarzania płyt SACD), a także świeżo odrestaurowany gramofon SOTA Cosmos Eclipse (z systemem próżniowym i ramieniem SME V). Co do kabli, zdecydowałem się na Wireworld Silver Eclipse. Kondycjonerów sieciowych dostarczyły firmy Audience i Shunyata. Należy zauważyć, że kolumny ATC charakteryzują się dość niską skutecznością (84dB). Wymagają odpowiednio dużej mocy, by móc zaistnieć. Wzmacniacz mocy DragoN wydawał się więc odpowiednim uzupełnieniem tego wspaniałego zestawu.

Jeżeli chodzi o osiągi techniczne urządzenia, podczas recenzji wzmacniacza mocy pokroju DragoN zazwyczaj nie wykorzystuję od razu jego pełnej mocy (jak niektórzy mogliby założyć). Mówiąc prościej, zamiast skupiać się na najbardziej spektakularnych częściach symfonii, wolę zbadać moc rozdzielczą wzmacniacza w odniesieniu do elementów mniejszego kalibru. Dla mnie najważniejsza jest zdolność urządzenia do odtwarzania mikro-dynamiki, detali związanych z transjentami (na przykład dźwięku skrzypiącej ławy do pianina, czy też szelestu sukni solistki), które pojawiają się tuż nad poziomem szumu bazowego pomieszczenia. Na nich właśnie chcę się skupić na pierwszym etapie recenzji i DragoN dał mi pod tym względem wszystko, czego oczekiwałem. Pokazał dźwięk perkusji znajdującej się z tyłu pomieszczenia z niemalże ziarnistą dokładnością i czystością. Doskonale oddał werble, drżenie strun harfy, dźwięki klawesynu, a także prawidłowo uderzanego, podzwaniającego tamburynu. Informacje ukryte w transjentach, a wśród nich mój ulubiony, miękki dźwięk paznokci gitarzysty klasycznego Michaela Newmana uderzających w struny, były wręcz naturalistyczne. Innym świetnym przykładem jest solo fortepianowe, które recenzowany wzmacniacz oddał w całej jego pełni - od niesamowitych harmonicznych generowanych przez pudło rezonansowe, do wesołych dźwięków w tempie presto.

Jeśli chodzi o barwę, wzmacniacz DragoN był w dużej mierze neutralny, choć pojawiły się ciepłe przebłyski w środku pasma, a góra była dobrze zdefiniowana. Szczególnie dokładnie i wyraziście oddany został dźwięk skrzypiec i altówki, z dobrze pokazanym kontrastem między atakiem i wybrzmieniem. Wysoka góra była niezwykle przestrzenna, a przynajmniej otwarta. Wzmacniacz DragoN zapewnił świetne przenoszenie basu i doskonale oddawał niskie tony z zachowaniem odpowiedniej szybkości i kontroli. Czy dźwięk był ciężki, lub choćby ociężały? Wcale nie. Żywy charakter transjentów podkreślił lekkość wzmacniacza DragoN, dając wrażenie pełnego energii optymizmu. Urządzenie było jednak cały czas gotowe, by w zdecydowany i autorytatywny sposób oddać dźwięk pedału organów, czy też palców lewej dłoni pianisty uderzających klawisze w dolnej oktawie koncertowego fortepianu. Ukazane przez wzmacniacz DragoN kontrasty między brzmieniem i teksturą instrumentów były po prostu ekscytujące. Często podawanym przeze mnie przykładem jest złożona interakcja między instrumentami w muzyce kameralnej „w stylu country” z albumu Appalachian Journey. Muzyka ta, o ile dany system zdoła jej sprostać, splata zróżnicowane pod względem gęstości i akustyki dźwięki skrzypiec, wiolonczeli i kontrabasu w głośną muzyczną całość. Zdolność do oddania pełnowymiarowego charakteru tego nagrania i wplecionych w nie źródeł może okazać się wyzwaniem nawet dla najlepszych systemów.

W utworze „Liberty Fanfare” z albumu Winds of War And Peace [Wilson Audio], wzmacniacz mocy firmy Rogue ukazał z pełną rozdzielczością długie podtrzymanie dźwięków, zarówno instrumentalne, jak i akustyczne, włącznie z końcowym wybrzmieniem ogromnego bębna wielkiego (słyszałem wyraźnie mikrowibracje naciągu). Tego rodzaju detale sprawiają, że szeroko otwieramy oczy ze zdumienia, a także wzbogacają dane wykonanie i nadają mu większą autentyczność.

Gdy przyszedł czas, by uwolnić cały potencjał testowanego wzmacniacza, DragoN rzeczywiście dał niesamowity popis swoich umiejętności. Z pełni tych możliwości skorzystałem, słuchając świetnego albumu Johna Williamsa pt. At The Movies [Reference Recordings]. W tym konkretnym przypadku wybrałem wersję 24 bity/176kHz i odsłuchałem ją, korzystając z odtwarzacza plików Lumin S1. Spośród wielu wspaniałych utworów z tego albumu, długi fragment ze ścieżki dźwiękowej do filmu The Cowboys autorstwa Williamsa (w stylu Aarona Coplanda) najbardziej pozwolił wzmacniaczowi DragoN popisać się zakresem dynamiki i rytmicznością. DragoN niezaprzeczalnie pozwolił mi dosiąść muzycznego rumaka i przegalopować przez radosny i pełnej młodzieńczej energii główny wątek, aż do przepełnionej mosiężną dostojnością środkowej części uwertury. Ta pełna życia żwawość towarzyszyła mi wciąż w trakcie recenzji i przypominała, że rzeczywistym zadaniem potężnego wzmacniacza mocy jest zapewnić wystarczająco duży zapas dynamiki, by stuprocentowo wiernie oddać transjenty i w pełni ukazać dynamikę nagrania. W przypadku dużych wzmacniaczy nie chodzi tylko o poziom ciśnienia akustycznego, który ograniczony jest rodzajem i budową przetworników oraz kolumn, a raczej o natychmiastowe przekazanie głośnikom mocy, której wymagają w czasie rzeczywistym, by można było zachować rozdzielczość nagrania oraz uniknąć zniekształceń i podkolorowania dźwięku.

Cechy wzmacniacza DragoN sprawiły również, że na nowo przemyślałem stare stereotypy dotyczące urządzeń lampowych oraz półprzewodnikowych pracujących w klasie AB oraz w Klasie D. Ogólnie rzecz biorąc, jeszcze do niedawna łatwo było zdefiniować te kategorie wzmacniaczy i odróżnić jedną od drugiej. Każda z nich miała własne, przewidywalne cechy charakterystyczne i podkolorowania. Lampy dawały romantyczne, różane ciepło, barwę i wymiarowość, delikatnie rozmytą rozdzielczość na krańcach pasma bez konturowania dźwięku na górze, a także bardziej miękką barwę basu. Konstrukcje półprzewodnikowe zapewniały perfekcyjną kontrolę i dynamikę za niewielkie pieniądze, genialne rozciągnięcie zakresu na krańcach pasma, ale również pewną toporność, czy też ziarnistość w górnych oktawach. Wzmacniacze pracujące w Klasie D charakteryzowały się niebywałą mocą, niesamowitym rozciągnięciem i kontrolą basu, brakiem harmonicznego „nalotu” oraz ograniczoną wymiarowością. W miarę jak spędzałem kolejne godziny na odsłuchu hybrydowego wzmacniacza mocy DragoN, tego rodzaju zapędy do szufladkowania urządzeń stały się dla mnie przeszłością.

Od samego początku było dla mnie absolutnie jasne, że zespół firmy Rouge Audio mocno postawił na przestrzenność i wymiarowość dźwięku. Gdy głosy chórzystów Turtle Creek Chorale poszybowały w górę w utworze Rutter Requiem, ich dźwięk otoczył mnie i ukazał swoje różnorodne warstwy, dzięki czemu to wykonanie stało się jeszcze bliższe memu sercu. DragoN nadał nagraniu przestrzenność, której rzadko było mi dane doświadczyć podczas odsłuchu wzmacniaczy lampowych, czy też półprzewodnikowych tego kalibru. Wrażenie przepływu powietrza w sali koncertowej i zmiany ciśnienia w pomieszczeniu tchnęły życie we fragmenty wciąż niezwykle barwnej suity baletowej Pulcinella Strawińskiego. Źródła zostały odwzorowane w niezwykle realistyczny sposób, zanurzone w ciepłej atmosferze, a nie w zimnej elektronicznej próżni. W całym nagraniu nie usłyszałem ani śladu elektronicznych artefaktów, które mogłyby zbrukać tę podniosłą atmosferę zbudowaną wokół źródeł.

Tylko kilka firm-gwiazd z ekstremalnego hi-endu, jaskrawo świecących na firmamencie, wydaje się kontrolować przeważającą część branży. Większość z nas wie, o które firmy chodzi. Owszem, dostarczają one oszałamiająco dobrych urządzeń, które są doskonałe pod względem konstrukcyjnym i urzekające muzycznie. Myślę jednak, że firma Rogue Audio, a szczególnie jej wzmacniacz mocy DragoN, są uosobieniem produktów, które należy równie mocno docenić ze względu na jego doskonałe osiągi i wyjątkowo wysoką wartość. Moim zdaniem, wkład Rogue Audio w rozwój audio był do tej pory powszechnie niedoceniany, a wzmacniacz mocy DragoN jest kolejnym niepodważalnym dowodem, że firma ta ma naprawdę wiele do zaoferowania. DragoN to nie tylko kolejny potężny wzmacniacz, ale również naprawdę olśniewające urządzenie elektroniczne, które może z powodzeniem uświetnić dowolny system.