Recenzja aktywnych zestawów głośnikowych Grimm Audio LS1c
Autor i źródło recenzji: Rogier van Bakel, Stereophile, marzec 2025 r.
Oryginał może przeczytać TUTAJ.
To nic niezwykłego, że audiofile mają ciepłe wspomnienia z dzieciństwa związane ze starym rodzinnym zestawem stereo. Jednak wspomnienie Eelco Grimma o systemie audio jego ojca jest prawdopodobnie wyjątkowe. Nie chodzi jedynie o to, że Piet Grimm, zawodowy pilot holenderskich sił powietrznych, posiadał parę znakomitych głośników Infinity, amplituner Pioneer i gramofon Technics – inni również mogli mieć podobny sprzęt.
Tym, co czyni tę historię niezwykłą, jest sposób, w jaki go zdobył. System został zakupiony w wojskowym sklepie PX na amerykańskiej bazie sił powietrznych w Niemczech, a następnie – zamiast zwykłego transportu – trafił do Holandii na pokładzie naddźwiękowego myśliwca Northrop F-5, pilotowanego przez samego Grimma. To nie był zwykły odlot. To był odlot rodem z Top Gun.
Wiele lat później Eelco również zaczął wynosić sprzęt audio na nowe wyżyny, stając się projektantem wysokiej klasy głośników i elektroniki. Kiedy Grimm Audio, piętnastoosobowe przedsiębiorstwo, przeniosło się do nowej siedziby w pobliżu lotniska Eindhoven w południowej Holandii, Eelco uświadomił sobie, że budynek stoi niemal dokładnie w tym samym miejscu, w którym jego ojciec niegdyś parkował swój myśliwiec.
Dowiedziałem się o tym po dniu spędzonym z Eelco oraz współzałożycielem i dyrektorem technicznym firmy, Guido Tentem, na targach High End w Monachium w ubiegłym roku. A może podczas jednej z naszych licznych wymian mailowych i rozmów na FaceTime? Komunikacja między nami nasiliła się po tym, jak we wrześniu odebrałem system Grimm LS1c.
Pasja i zaangażowanie Eelco Grimma są niemożliwe do przeoczenia ani błędnie zinterpretować. Z mojego doświadczenia wynika, że na każdą firmę audio – na każdego dostawcę audiofilskich „ulepszeń”, które zdają się przeczyć prawom fizyki – przypada przynajmniej jedno jej przeciwieństwo. Grimm Audio to jedna z tych marek high-end, w których nauka, inżynieria i dążenie do perfekcji są świętością, przewyższaną jedynie przez głęboką miłość do wiernie odtwarzanej muzyki.
Na targach AXPONA 2023 po raz pierwszy mogłem przekonać się o możliwościach tej firmy, gdy natknąłem się na aktywny system głośnikowy Grimm LS1be, zasilany przez streamer, reclocker i upsampler Grimm MU1 (JA chwalił ten ostatni już w 2021 roku). Dźwięk w pokoju Grimm zachwycał – był oszałamiająco wspaniały. Usłyszałem wzorową spójność, szybkość i muzykalność, a czysty, napięty bas sięgający 20 Hz oraz precyzyjna, rozległa góra pasma robiły ogromne wrażenie. Panowała absolutna klarowność.
Jak napisałem w mojej relacji z wystawy: „Wybrałbym dopracowaną deklarację doskonałości od Grimm Audio ponad niemal każdy system, jaki słyszałem na AXPONA, kosztujący do sześciu cyfr – i to bazując zaledwie na piętnastu minutach odsłuchu.”
LS1c, podobnie jak niektóre produkty PMC i Genelec, to rzadki przypadek sprzętu, który łączy zwykle odrębne światy profesjonalnego audio i rynku domowego. Oryginalny LS1 zaprojektowano z myślą o użytkownikach studyjnych i wprowadzono na rynek w 2010 roku.
„Monitor w studiu musi być tak liniowy, jak to tylko możliwe” – powiedział mi Eelco Grimm. „Nie może też męczyć przy wielogodzinnym słuchaniu.”
Z czasem LS1 zaczął przyciągać uwagę audiofilów. Dzięki prezentacjom na wystawach i poczcie pantoflowej jego reputacja rosła.
Zanim para głośników Grimm mogła zostać wysłana do mojego domu, model LS1be nie był już produkowany, dlatego otrzymałem jego następcę – LS1c, który wygląda identycznie i brzmi bardzo podobnie.
LS1c dostępne są w wersjach z obudową wykonaną z różnych materiałów: MDF lub HIMACS, który przypomina Corian. Ja otrzymałem wersję HIMACS.
Najbardziej widoczna zmiana to nowy głośnik wysokotonowy – zamiast berylowej kopułki zastosowano nowo opracowaną kopułkę kompozytowo-węglową, również od SEAS. Norweska firma zaprzestała produkcji berylowych przetworników wysokotonowych, które – choć bezpieczne po zamontowaniu – były toksyczne na etapie produkcji. Po wykonaniu pomiarów i odsłuchów węglowej wersji zespół Grimm nie miał wątpliwości co do zmiany. Nowe głośniki wysokotonowe SEAS z cienkowarstwową membraną węglową (TPCD) okazały się niemal tak samo wydajne jak ich berylowi poprzednicy.
Dodatkowo udoskonalenie procesora DSP w LS1 jeszcze bardziej zatarło słyszalne różnice. Eelco Grimm podkreśla, że pozostałe zmiany w LS1 wynikają z wiedzy zdobytej podczas opracowywania modeli MU1 i MU2.5: „Zasadniczo przebudowaliśmy firmware i oprogramowanie od podstaw, wykorzystując doświadczenia z DSP. Głośniki mają teraz także nieco ulepszone wzmacniacze” – dzięki sprytnym poprawkom inżyniera dźwięku Bruno Putzeysa w projekcie Hypex NCORE.
Sprytne opakowanie
LS1c były dla mnie nowym doświadczeniem na wielu płaszczyznach, począwszy od samego sposobu ich wysyłki. Zaskoczyło mnie, gdy dowiedziałem się, że są zapakowane aż w osiem pudełek. Wydawało mi się to przesadą jak na dwa płaskie głośniki w stylu monitora. Początkowo DHL dostarczył tylko pięć paczek i oznaczył przesyłkę jako kompletną. Na szczęście brakujące trzy dotarły następnego dnia.
Skąd tak wiele opakowań? Grimm zabezpieczył każdą z dwóch ciężkich płyt dolnych – zapewniających stabilność głośnikom – w drewniane panele ochronne. (Wyobraź sobie dwie duże deski do krojenia, przecięte poziomo na pół, tworzące kanapkę z metalową płytą pośrodku). Do tego dochodzą dwa kartonowe pudełka na zintegrowane subwoofery SB1, osobne opakowanie dla każdego głośnika wysokotonowego/średniotonowego LS1c oraz jedno pudełko z czterema czarnymi metalowymi nogami głośników.
Dwie z tych nóg – po jednej na każdy kanał – zawierają wzmacniacze, przetworniki cyfrowo-analogowe, zwrotnice, elektronikę i panele wejściowe. Ich zaokrąglona konstrukcja sprawia, że płynnie integrują się zarówno z lewą, jak i prawą stroną każdej obudowy LS1c, minimalizując tym samym dyfrakcję krawędziową.
Ostatnie pudełko zawiera akcesoria, w tym dwa interfejsy sprzętowe wielkości dłoni, które umożliwiają podłączenie dodatkowych źródeł i pobieranie aktualizacji oprogramowania układowego. W zestawie znajduje się także estetycznie wykonany, 15-metrowy kabel CAT5 z wtyczkami RJ45 osadzonymi w obudowach XLR, służący do połączenia lewego i prawego głośnika. Złącze to jest zastrzeżone, a kabel CAT5 wykorzystywany w sposób niestandardowy – nie działa w sieci Ethernet.
Kiedyś cały zestaw wysyłano w jednej dużej skrzyni, jednak okazało się, że często nie mieściła się ona w drzwiach dealerów i klientów. Rozłożenie ładunku na kilka pudeł rozwiązało ten problem i sprawiło, że większość użytkowników końcowych może teraz samodzielnie przenieść każdy element do swojej przestrzeni odsłuchowej.
Rozpakowanie wszystkiego zajęło mi 20 minut, a montaż kolejnych elementów – około godziny. Eelco Grimm podkreśla, że lubi, gdy klienci LS1 muszą wykonać pewien montaż samodzielnie. „Badania przeprowadzone przez IKEA pokazują, że ludzie czują silniejszą więź z przedmiotem, jeśli sami go złożyli. A na tym właśnie polega Grimm Audio – na łączeniu ludzi z ich sprzętem i muzyką”.
Ponieważ każdy przetwornik średniotonowy i wysokotonowy LS1 jest indywidualnie mierzony podczas produkcji i precyzyjnie dopasowywany do wzmacniacza, który go zasila, zespół Grimm zaleca, aby użytkownicy upewnili się, że numer seryjny na głośniku odpowiada numerowi seryjnemu na nodze głośnika zawierającej elektronikę. To dość prosta procedura, choć muszę przyznać, że pod względem połączeń i konfiguracji sieciowej inauguracja tego systemu była nieco bardziej złożona niż w przypadku innych aktywnych głośników, które znam – takich jak KEF LS50W, SVS Prime Pro Wireless czy Vanatoo Transparent One Encore.
System Grimm jest również bardziej zaawansowany pod niemal każdym względem, częściowo dlatego, że umożliwia regulację wielu parametrów za pośrednictwem kontrolnej strony internetowej MU1 lub oprogramowania LS1 Control, jeśli używany jest interfejs USB LS1i. (Warto dodać, że w obecnej wersji system nie jest wyposażony w bezprzewodowy pilot zdalnego sterowania, choć Grimm planuje go dołączyć w przyszłości – moim zdaniem to rozsądne posunięcie).
Radziłbym podejść do konfiguracji powoli i metodycznie, korzystając z niezwykle szczegółowej dokumentacji PDF firmy. Na pewno się w tym odnajdziesz – ja również się odnalazłem, choć z niewielką pomocą transatlantycką prosto z holenderskiego statku-matki.
Nowa technologia spotyka starą
Jednym z aspektów, które wzbudziły moje zainteresowanie głośnikami Grimm, jest ich rzadkie połączenie najnowocześniejszych rozwiązań z niemal zapomnianymi technologiami sprzed dekad.
Weźmy choćby wymiary obudowy. W latach 30. i 40. głośniki często miały płaskie, ale szerokie fronty – podobnie jak LS1c. Taka szeroka przegroda sprawia, że jej częstotliwość podziału spada poniżej 250 Hz. Co to oznacza? Poniżej tej wartości dźwięk promieniuje równomiernie we wszystkich kierunkach, natomiast powyżej jest kierowany głównie do przodu. W efekcie większa część energii dźwiękowej trafia bezpośrednio do słuchacza na wyższych częstotliwościach niż na niższych – co wymaga odpowiedniej korekty zwrotnicy, czy to analogowej, czy cyfrowej.
Podejście to przynosi dodatkowe korzyści: redukuje odbicia od przedniej i bocznych ścian, które mogłyby prowadzić do błędów fazowych. Jak wyjaśnia Eelco Grimm, „psychoakustyka mówi, że ucho jest wrażliwe na błędy fazowe do około 250 Hz. Szeroka przegroda LS1 pomaga tłumić zakłócające odbicia w całym tym zakresie.”
Jest jeszcze jedna zaleta – szersza przegroda pozwala na zastosowanie płytszej obudowy. „Płytka obudowa przesuwa rezonans wzdłuż osi głębokości wewnątrz obudowy znacznie powyżej częstotliwości podziału dla przetwornika niskotonowego. To pozwala uniknąć efektu 'pudełkowatości' dźwięku.”
Innym niemal zapomnianym rozwiązaniem technologicznym, które Grimm zastosował w systemie LS1c, jest ruchowe sprzężenie zwrotne w (opcjonalnych, choć zalecanych) głośnikach niskotonowych SB1. Technika ta została opracowana w latach 70. przez firmę Philips w Eindhoven – mieście, które jest również kolebką Grimm Audio.
W praktyce polega to na zastosowaniu czujnika przyspieszenia zamontowanego na membranie przetwornika niskotonowego. Czujnik ten monitoruje wychylenia i wibracje membrany, umożliwiając ich korekcję w czasie rzeczywistym. W połączeniu z zaawansowanym przetwarzaniem cyfrowym i napędem prądowym Grimm osiągnął znaczące zmniejszenie zniekształceń. Jak twierdzi firma, już i tak niski poziom zniekształceń aluminiowego woofera udało się dodatkowo zredukować aż o 30 dB.
Jeden z czołowych inżynierów Grimm Audio, Rob Munnig Schmidt, szczegółowo opisał tę technologię w serii białych ksiąg, które można znaleźć na stronie internetowej firmy.
LS1c można zakupić jako dwudrożny system bez subwooferów (w cenie od 25 250 do 31 400 USD za parę, w zależności od wykończenia) lub jako trójdrożny zestaw z parą SB1 (za dodatkowe 12 750 USD). Dodanie subwooferów nie tylko rozszerza pasmo przenoszenia do deklarowanych 20 Hz, ale również zwiększa maksymalną głośność systemu. Grimm podkreśla, że w tej konfiguracji wewnętrzny rezonans układu zostaje obniżony do 15 Hz – wartości poniżej progu słyszalności ludzkiego ucha.
Chłodny, spokojny i połączony
Jak podłączyć źródło dźwięku do LS1c? Możliwości jest kilka. Najprostsza metoda to podłączenie odtwarzacza CD, przedwzmacniacza gramofonowego lub przetwornika cyfrowo-analogowego bezpośrednio do wejścia analogowego, które znajduje się w dolnej części lewej nóżki głośnika. W tym samym miejscu umieszczono wejście AES3, co pozwala na podłączenie transportu CD lub innego cyfrowego źródła dźwięku.
Profesjonalni użytkownicy częściej wykorzystują interfejs USB LS1i firmy Grimm lub jego bardziej zaawansowany wariant UCI, przeznaczony do zastosowań studyjnych. Wraz z przewodowym pilotem LSIr umożliwia on bezpośrednie podłączenie stacji roboczej do systemu. Z kolei użytkownicy domowi mogą używać USB LS1i do integracji ze streamerem, serwerem muzycznym lub komputerem.
Jednak najbardziej eleganckim i najprostszym rozwiązaniem dla użytkownika domowego wydaje się streamer MU1 firmy Grimm. To urządzenie zostało zaprojektowane specjalnie jako uzupełnienie LS1. Wystarczy podłączyć je dostarczonym kablem RJ45 do LS1, aby uzyskać wysokiej jakości dźwięk bez zbędnych komplikacji. W moim przypadku była to oczywista opcja, ponieważ Grimm dostarczył MU1 wraz z głośnikami, a ja miałem okazję zapoznać się z jego możliwościami brzmieniowymi na długo przed ich przybyciem.
Przełączanie między źródłami odbywa się za pomocą oprogramowania sterującego LS1 (o ile system jest podłączony przez USB do komputera) lub przewodowego kontrolera. Grimm twierdzi, że takie rozwiązanie – wraz z regulacją głośności – eliminuje konieczność stosowania przedwzmacniacza w systemie.
Eelco Grimm zwraca uwagę na problem kompatybilności klasycznych komponentów hi-fi: „Czasami różne urządzenia nie pasują do siebie idealnie. Dopasowanie impedancji może być niewłaściwe, a użytkownicy eksperymentują z kablami i łączą przedwzmacniacze, wzmacniacze i głośniki różnych marek, próbując znaleźć idealną synergię.”
W przypadku LS1 podejście jest odwrotne. „Ścieżka sygnału jest tak krótka i czysta, jak to tylko możliwe, a wszystkie elementy systemu są zoptymalizowane pod kątem idealnej współpracy. To nasz sposób na minimalizację zabarwienia dźwięku.”
Zanim przejdziemy do brzmienia LS1c, warto przyjrzeć się kilku kluczowym aspektom technicznym systemu.
Sygnały cyfrowe na wejściu są przetaktowywane za pomocą asynchronicznej konwersji częstotliwości próbkowania (ASRC). Wejścia analogowe są konwertowane na postać cyfrową przy użyciu wysokiej klasy przetwornika A/D, po czym sygnał trafia do procesora DSP. Grimm Audio podaje, że wewnętrzna ścieżka danych ma szerokość 48 bitów, a akumulator operuje na 76 bitach.
Procesor DSP odpowiada za regulację głośności i szereg innych funkcji, a każdy przetwornik ma dedykowany przetwornik cyfrowo-analogowy. Ich sygnał jest następnie bezpośrednio podawany do wzmacniaczy mocy Hypex NCORE o mocy 120 W, znanych z wyjątkowo niskich zniekształceń harmonicznych, wysokiej liniowości i doskonałej odpowiedzi na transjenty. Subwoofery SB1 mają własne wzmacniacze Hypex o mocy 500 W.
Dostrajanie i konfiguracja
W moim pokoju odsłuchowym (15 × 21 stóp) znalezienie optymalnej pozycji dla LS1c oznaczało ustawienie ich w odległości 7'10" od siebie (mierząc od środka kolumn), przy czym ich tyły znajdowały się 5'6" od przedniej ściany.
Grimm Audio zaleca rozpoczęcie ustawienia od kąta zbieżności 45° i dostosowanie go według własnych preferencji. Oprogramowanie konfiguracyjne umożliwia wybór ustawień DSP dla kąta 45° lub 30°, wprowadzając niewielką korektę najwyższych częstotliwości, aby zapewnić jak najbardziej liniowe pasmo przenoszenia dźwięku bezpośredniego docierającego do uszu słuchacza. Jeśli ktoś potrzebuje większej elastyczności, dostępny jest korektor półkowy wysokich tonów, który pozwala na bardziej precyzyjne dostrojenie – to samo narzędzie, którego Grimm używa do kompensacji różnic między ustawieniami 30° a 45°.
Zgodnie z zaleceniami Grimm Audio, ustawiłem głośniki pod kątem bliskim 40°, co było znacznie większym skrętem niż moje standardowe 3–10°. Zazwyczaj tak duży kąt skutkuje zawężeniem sceny dźwiękowej, ale tutaj stało się coś zupełnie innego. Dzięki połączeniu nietypowych zasad akustycznych i elektronicznej magii Grimm, scena brzmieniowa była szeroka jak w średnim lub dużym klubie.
Poza głośnikami panelowymi i elektrostatami, LS1c mogą być najmniej „pudełkowato” brzmiącymi kolumnami, jakie kiedykolwiek gościły w moim pokoju odsłuchowym. Szczególnie zauważalne było to na ścieżkach dźwiękowych filmów. Nie jestem pewien, dlaczego – być może niektóre z nich zostały nagrane w QSound albo skorzystały z wyjątkowo skutecznego dwukanałowego downmixu Atmos.
Podczas seansu Grobowca świetlików niektóre efekty dźwiękowe i fragmenty muzyki zdawały się dochodzić zza moich pleców. Co ciekawe, nie miało to negatywnego wpływu na klarowność dialogów – te pozostawały idealnie czytelne. Podobny efekt pojawił się w pierwszej minucie Gosford Park, gdy odgłosy grzmotu i deszczu rozbrzmiały za mną i po mojej prawej stronie. Musiałem odtworzyć tę scenę ponownie, aby upewnić się, że to nie było złudzenie.
Pliki hi-res przesyłane strumieniowo, z MUI pełniącym rolę serwera Roon, pochodziły z podobnych źródeł. Fortepian w utworze „Continuum” Jaco Pastoriusa z jego debiutanckiego albumu (Jaco Pastorius, 16/44.1 FLAC, Epic-Legacy/Tidal) pojawił się około 4 stóp poza membranami głośników, niemal wychodząc poza granice pomieszczenia.
„Supper’s Ready” z Foxtrot Genesis (16/44.1 FLAC, Rhino Atlantic/Qobuz) został zaprezentowany na szerokiej, głębokiej scenie dźwiękowej, z delikatnie jedwabistą sygnaturą tonalną, która sprawiła, że ponowne zanurzenie się w tym symfoniczno-rockowym arcydziele było prawdziwą przyjemnością. Nie słyszałem tego utworu od dekad i byłem pod wrażeniem, jak wiele życia tkwi w tym 53-letnim nagraniu. Zawsze uważałem, że Foxtrot jest zarówno pod względem brzmienia, jak i kompozycji, mniej dopracowany niż Selling England by the Pound, ale odsłuch miksu stereo Grimm Audio z 2007 roku zmusił mnie do ponownego przemyślenia tej oceny.
Mój przyjaciel Matt zauważył, że reakcja LSIc poza osią jest wyjątkowo dobra. Nie zwróciłem jeszcze na to uwagi, ponieważ niemal zawsze słucham muzyki z fotela odsłuchowego, ale gdy przeniosłem się na kanapę, oddaloną o 5 stóp na lewo, nie sposób było temu zaprzeczyć – Matt miał rację.
„Ancestral Prosperity” Tian Bo z Taiko Stories (16/44,1 FLAC, Cezanne China/Qobuz) to jeden z moich ulubionych utworów do testowania szybkości transjentów i napięcia w niskich częstotliwościach – a bębny Taiko w tym nagraniu potrafią dosłownie zatrząść pomieszczeniem. W ciągu ostatnich kilku lat odtworzyłem ten utwór ponad sto razy. W systemie Grimm Audio ręczna perkusja kongalistyczna, mocno zmiksowana na lewą i prawą stronę, rozciągała się niemal na całą 15-metrową szerokość pokoju. Po raz pierwszy zauważyłem, że pierwsze trzy uderzenia Taiko są głośniejsze niż kolejne trzy – i że ten wzorzec powtarza się konsekwentnie przez całe nagranie. To właśnie w ten sposób LSIc manifestują swoją przejrzystość, łącząc perfekcyjną przestrzenność z nieskazitelną barwą.
Kiedy w utworze „Space Island” z albumu o tej samej nazwie (16/44,1 FLAC, Atlantic Records/Qobuz) gitara basowa Roba Wassermana i perkusja Stephena Perkinsa uderzyły w pierwszą wspólną nutę po ośmiu sekundach, niskie częstotliwości wydały mi się cudownie głębokie, napięte, kontrolowane i mocne. Sejsmiczne. Te subwoofery ze sprzężeniem zwrotnym to nie żart.
Następnie włączyłem „Don't Take Your Love From Me” Ike Quebeca z Blue and Sentimental (16/44,1 FLAC, Blue Note/Qobuz). Inżynier Rudy van Gelder umieścił perkusję po prawej stronie, gdzie dzieli przestrzeń z gitarą. Nie przepadam za perkusją tak daleko od centrum, ale daje to więcej miejsca romantycznej frazie Quebeca. Jego saksofon tenorowy rozkwita samotnie w lewym kanale, brzmiąc wręcz chwalebnie. Partie kontrabasu są zredukowane do tego stopnia, że wydają się uproszczone, a perkusista nie popisuje się wirtuozerią (dla większej ekspresji polecam Heavy Soul, gdzie Quebec gra z organami Hammonda), ale tenor zawsze błyszczy.
Kontynuując moją playlistę łagodnego jazzu, Illinois Jacquet zapewnił kolejny mistrzowski popis w „Harlem Nocturne” ze Swing’s the Thing (24/192 FLAC, Verve/Tidal). Znów zespół nie wysuwa się tu na pierwszy plan (co nie jest niczym niezwykłym w nagraniach z tej epoki), ale saksofon Jacqueta brzmi zjawiskowo – głęboki, nasycony i elegancko wypolerowany, sprawiając, że można się przy nim zatracić.
Z biegiem tygodni, a potem miesięcy, odkryłem, że te głośniki potrafią wszystko. Muzyka klubowa? Jak najbardziej. Metal? Bez problemu. Bebop, Americana, fortepian solo, orkiestra, big band, singer-songwriter? Nie natrafiłem na żaden gatunek, którego Grimm nie potrafiłby oddać wiernie i z rozmachem, zachowując przy tym pełną neutralność.
W utworach „Stretch Your Eyes” i „Familiar” duńskiej piosenkarki i autorki tekstów Agnes Obel, pochodzących z Citizen of Glass (16/44,1 FLAC, Play It Again Sam/Qobuz), jej eteryczny głos delikatnie przesuwał się w lewo – to wybór producenta, a nie wada Grimmów. Mimo to doceniłem funkcję kontroli balansu w interfejsie sterowania LSt. Opcja „Volume Offset” pozwala na precyzyjne dostrojenie poziomu każdego kanału, z krokami co 0,125 dB. Podbiłem prawy kanał o 2,5 dB, co przesunęło wokal Obel na środek. Regulacja balansu, kiedyś standard w przedwzmacniaczach i wzmacniaczach zintegrowanych, dziś jest rzadkością – a ten album pokazał mi, jak bardzo może się przydać. Brzmienie było czarujące, więc słuchałem dalej.
Na Aventine (24/48 FLAC, Play It Again Sam/Qobuz) wszystko nagrano w niewielkim pomieszczeniu. Pomimo dodanego elektronicznego pogłosu, Grimmowie umiejętnie odsłonili zasłonę oddzielającą słuchacza od przestrzeni nagraniowej, pozwalając mi niemal wejść do prywatnego świata artystki.
Głośniki LSIc wyróżniały się spójnością. Gdybym posiadał ten system, czułbym się uwolniony od ciągłego analizowania, co mogłoby być jego najsłabszym ogniwem. Ja takiego nie znalazłem.
Uwagi końcowe
Znasz to uczucie, gdy słyszysz system – może nawet swój własny – i wszystko działa perfekcyjnie? Chciałbyś wtedy wyrwać znajomych z ich domów, by podzielić się tym pięknem. Rzadko kiedy miałem do czynienia z systemem hi-fi, który potrafiłby zachwycać mnie nie tylko przez kilka chwil, ale przez całe dni i tygodnie. Może to kwestia nastroju, może samego systemu, a może jakości – zarówno muzycznej, jak i technicznej – nagrań.
Najlepiej zacząć od znakomitego sprzętu i świetnie zrealizowanych albumów. Potem zadbać o dobre samopoczucie, unikać rozpraszaczy i po prostu słuchać. Odpowiednie nastawienie potrafi zdziałać cuda, pozwalając muzyce w pełni rozkwitnąć.
Z systemem Grimm doświadczyłem tego zaskakująco często. Emocjonalne szczyty pozostały niezmiennie wysokie, ale to, co zazwyczaj uznałbym za doliny, okazało się ledwie zauważalnymi obniżeniami. Każdego dnia moje wrażenia z odsłuchu wahały się pomiędzy satysfakcjonującymi a ekscytującymi – a to nie zdarza się często.
LS1 nie wprowadził mnie w neurotyczny stan, w którym czułem potrzebę wychwycenia i docenienia każdego szczegółu. Cały obraz był tam – każde pociągnięcie pędzla odsłonięte, jeśli tylko chciałem się mu przyjrzeć. Ale te głośniki zachęcały raczej do cofnięcia się i spojrzenia na całe płótno. Bardzo mi się to podobało.
Czy 44 tysiące to zbyt wygórowana cena za taki system? Rozważmy najpierw, że to kompletne cyfrowe rozwiązanie: wzmacniacze o ultraniskich zniekształceniach, fantastycznie przezroczyste przetworniki cyfrowo-analogowe (po jednym dla każdego przetwornika), a nawet subwoofery – jeśli zdecydujemy się na konfigurację trójdrożną. Jedyną rzeczą, której potrzebujemy, jest źródło danych muzycznych. Może to być zwykły komputer, choć Grimm zaleca swój własny interfejs MUI.
Jesteś na zawsze wybawiony od martwienia się o kable. Grimmy nie mają nawet zacisków. Ma to jednak swoją drugą stronę. Ci, którzy lubią eksperymentować i dostosowywać brzmienie – a takich audiofilów jest wielu – prawdopodobnie powinni trzymać się z dala od LS1 i podobnych systemów. Poza pozycjonowaniem i ustawieniami DSP nie ma tu zbyt wiele do zabawy.
Jedyną rzeczą, która mnie smuci, gdy myślę o LS1, jest to, że podobnie jak nie jest to idealny wybór dla miłośników tweakowania, tak nie jest to również odpowiedni zakup dla recenzentów audio. Gdybym nie musiał często wymieniać wzmacniaczy, przedwzmacniaczy, komponentów źródłowych i kabli, trzymałbym się tych wyjątkowych monitorów i cieszył się nimi do końca moich dni. Są aż tak dobre.