Stereofoniczny wzmacniacz mocy i przedwzmacniacz liniowy Gryphon Audio Essence

Tom Lyle, Enjoy the Music, marzec 2o21. Oryginał recenzji znajduje się tutaj.


Zadziwiające brzmienie!

Stereofoniczna końcówka mocy Gryphon Essence i przedwzmacniacz liniowy Gryphon Essence to dwa wspaniale wyglądające i doskonale brzmiące komponenty audio wyprodukowane w Danii. Tych, których stać na taki zestaw, cieszy nie tylko świetne brzmienie, ale i świadomość posiadania produktów, których wygląd i sposób wykończenia są najczystszym przykładem high-endowego luksusu. Za wyglądem obu tych przepięknych urządzeń stoi sam założyciel firmy Gryphon, Flemming E. Rasmussen.

Kwestia komfortowej obsługi i poczucia luksusu dotyczy zwłaszcza przedwzmacniacza Gryphon Essence. Mimo, że obok mnie leżał pilot, często wstawałem z fotela po tylko, by nacieszyć się obsługą dotykowych sensorów umieszczonych na przednim panelu pod próżniowym wyświetlaczem.

Poczucie obcowania z produktem stricte luksusowym dotyczy również końcówki mocy. Po lekkim dotknięciu przedniego panelu, urządzenie wychodzi z trybu czuwania. Podświetlana listwa zmienia - po krótkiej rozgrzewce - kolor z czerwonego na zielony. Wtedy można zacząć słuchać muzykę. Wraz z podświetlanym logo Gryphona, listwa zmienia kolor również podczas zmiany ustawień.

Choć opisane kwestie nie mają żadnego wpływu na jakość brzmienia obu testowanych komponentów, po wydaniu tylu pieniędzy na sprzęt audio, każdy uważa że taka ’czekoladka na poduszce’ jest mile widziana a wręcz oczekiwana. Każdy, kto mnie zna, wie jednak, że znacznie ważniejsze od miłych dla oka wodotrysków znacznie ważniejsza jest dla mnie jakość brzmienia. Na szczęście pod tym względem Gryphon również nie zawodzi!

Przedwzmacniacz Gryphon Essence

Przedwzmacniacz Essence to konstrukcja całkowite dyskretna, pozbawiona pętli negatywnego sprzężenia zwrotnego i pracująca w klasie A. Układ zaprojektowano tak, by ścieżka sygnału muzycznego była możliwie najkrótsza. W efekcie, przedwzmacniacz nie posiada regulacji barwy i równowagi kanałów ani wyjścia słuchawkowego czy opcji zamiany polaryzacji oraz trybu monofonicznego. Ani niczego innego, co mogłoby ’niepotrzebnie’ wydłużać ścieżkę sygnału. Taka budowa ma wiele zalet. Najważniejszą przewagą krótkiej ścieżki jest brak przesłuchów między kanałami, które mogą pogarszać jakość sygnału opuszczającego obudowę przedwzmacniacza.

Za projekt elektroniki przedwzmacniacza Gryphon Essence odpowiada sam Tom Miller, naczelny inżynier w firmie. Wykorzystał on sterowany mikroprocesorem , 43-stopniowy, całkowicie zbalansowany układ przekaźników zapewniający - zdaniem firmy - doskonałe brzmienie wynikające z zastosowania minimalnej liczby precyzyjnych rezystorów najwyższej jakości. Na tylnej ściance znajdziemy trzy pary wejść niezbalansowanych z teflonową izolacją, dwie pary wejść zbalansowanych XLR [Neutrik] oraz wyjścia XLR. Wszystkie styki są pokryte złotem.

Wewnątrz obudowy przedwzmacniacza Gryphon Essence nie znajdziemy wolnych przewodów oprócz krótkiego odcinka uziemienia, taśmy biegnącej do wyświetlacza oraz przewodu biegnącego od gniazda zasilania do włącznika, który jest ukryty wewnątrz ekranowanego tunelu, co zmniejsza szkodliwą interferencję.

Z dużym zadowoleniem odkryłem na tylnym panelu przedwzmacniacza Essence wyjścia subwoofera oraz wejścia i wyjścia pętli nagrywania, których próżno szukać w wielu nowoczesnych high-endowych przedwzmacniaczach obecnych na rynku. Nie jestem chyba jedyną osobą, której ich brakuje! Jestem już prawdziwym ekspertem w  obchodzeniu ograniczeń związanych z brakiem wyjścia subwoofera - dlatego wiem, że każde rozwiązanie zastępcze [np. w rodzaju rozgałęźnika Y] przynosi wyraźne pogorszenie brzmienia.

Budowa

Na swojej stronie internetowej, Gryphon podkreśla, że ilość testów odsłuchowych i pomiarów przeprowadzanych podczas prac nad nowym sprzętem jest wręcz ’wyczerpująca’ i dotyczy to zarówno elementów stworzonych przez samego Gryphona, jak i części stworzonych przez innych producentów na zamówienie firmy. Ta ’szczególna uwaga’ przykładana do każdego aspektu działania przedwzmacniacza pozwala ’w pełni wykorzystać możliwości każdego elementu do uzyskania synergicznego efektu po ich połączeniu w jedną całości’. Taki projekt, optymalizując działanie poszczególnych elementów pozwala również uzyskać jak najkrótszą ścieżkę sygnału, co ułatwia uzyskanie celu: ’najczystszej muzykalności’.

Przedwzmacniacz Gryphon Essence to nowoczesne urządzenie, w którym zastosowano wszelkie dostępne aktualnie udogodnienia pod warunkiem, że nie degradują jakości brzmienia. Sterowanie mikroprocesorem pozwala przypisać własne nazwy każdemu z wejść, określić poziom startowy i maksymalny dla każdego z nich. Można też wyrównać  - z dokładnością do 8dB - poziom głośności wszystkich wejść. Przedwzmacniacz można również włączyć do systemu kina domowego [z pominięciem regulacji głośności] a jasność wyświetlacza na przednim panelu można ustawić na jednym z czterech poziomów.

Ekologia

Jeżeli przedwzmacniacz Essence współpracuje w systemie z kompatybilnym wzmacniaczem klasy A marki Gryphon, można wykorzystać możliwości układu Green Bias, który automatycznie reguluje prąd podkładu. Użytkownik może wybrać między ustawieniami  L, M i H  prądu podkładu klasy A ’bez degradacji dźwięku’. Choć wzmacniacz mocy Gryphon Essence jest wyposażony jedynie w ustawienia L [Low] dające 5W w czystej klasie A i ustawienie H [High] dające 50W w czystej klasie A. Muszę jednak przyznać, że podczas testu nie korzystałem z tej funkcji. Cenię nacisk kładziony przez firmę Gryphon do ekologii, ale nie czuję potrzeby oszczędzania energii podczas odsłuchów.

Działanie

Testowane urządzenie to klasyczny przedwzmacniacz liniowy, który można uzupełnić o opcjonalne moduły przetwornika cyfrowo-analogowego i przedwzmacniacza gramofonowego. Wyposażony w szeroki wachlarz wejść [USB, S/PDIF, AES/EBU, Toslink] DAC przyjmuje sygnał PCM  do 384kHz i DSD do DSD512. Phonostage współpracuje z wkładkami MM i MC, oparto go na legendarnej konstrukcji Gryphon Legato.

Choć dostałem do testu przedwzmacniacz Essence bez opcjonalnych modułów, nie byłem niezadowolony. Mogłem bowiem skupić się w pełni na samym układzie wzmacniającym sygnał a znane mi źródła analogowe i cyfrowe w moim systemie pozwoliły wyraźniej określić wpływ Essence na brzmienie całości.

Mój aktualny system pozwala cieszyć się muzyką. Nie słyszę dobrze zestawionych komponentów ale dobrze brzmiącą muzykę. Podczas testowania komponentów, muszę się liczyć z inną sytuacją: każdy nowy element systemu może popsuć jakość dźwięku. Tym razem było jednak zupełnie inaczej!

Przejrzystość

Źródła analogowe i cyfrowe w moim systemie nie były zmieniane od dłuższego czasu. Według kryteriów audiofila zajmującego się testowaniem sprzętu oczywiście. Aby zamienić pliki w dźwięk, korzystam z tranzystorowego przetwornika cyfrowo-analogowego ESS DA2 oraz lampowego Nagra Tube DAC z zasilaczem Classic PSU [również z lampami na pokładzie]. Płyty winylowe odtwarzam zaś na gramofonie Basis Audio Debut V z ramieniem Tri-Planar ^ oraz wkładką MC Top Wina Suzaku ’Red Sparrow’. To najlepsza wkładka jaką u siebie słyszałem. Zestaw ten połączony jest z przedwzmacniaczem gramofonowym Pass Laboratories XP-17. Źródła połączone są z resztą systemu przewodami zbalansowanymi. Podczas testu najpierw korzystałem z interkonektów Kimber Carbon 8 a potem z testowanych ostatnio przewodów Black Cat Graceline Level 2. Choć odsłuchiwałem przedwzmacniacz w zestawie z firmowym wzmacniaczem mocy Gryphon Essence, połączyłem go również na pewien czas z końcówką Pass Labs X250.8.

Mógłbym tu wymienić jedynie niesamowitą wręcz transparentność przedwzmacniacza Essence jako wystarczająca rekomendację do jego zakupu. Ale w jego brzmieniu odkrywamy z czasem tyle, trudno poprzestać jedynie na wierności źródłom.

Winyl

Nie trwało długo, zanim na talerzu gramofonu nie wylądował mój ulubiony album Johna Coltrane’a My Favorite Things opublikowany w 1961. Nie posiadam oryginalnego tłoczenia tej płyty, ale wydanie Atlantic Records z końca lat sześćdziesiątych lub początku siedemdziesiątych. Na szczęście wytłoczono je w oparciu o analogową taśmę matkę.

Utwór tytułowy zajmuje prawie dwie trzecie pierwszej strony płyty. To nagranie zatrzymało mnie na dłużej nie dlatego, że Gryphon stworzył szeroką scenę dźwiękową, na której znalazło się wyraźnie narysowane miejsce dla każdego z instrumentów. Słuchałem ponieważ każdy instrument brzmiał realistycznie i był wyraźnie widoczny na olbrzymiej scenie!

Gryphon Essence był w stanie przenieść zespół do mojego pokoju odsłuchowego. Mogłem usłyszeć dźwiękowy hologram wydarzeń, które miały miejsce w studio nagraniowym. Perkusja Elvina Jonesa stanęła za moją lewą kolumną. Słyszałem nie tylko same uderzenia, ale i przestrzeń wokół nich. Słyszałem nawet odbicia dźwięku od pokrytej linoleum podłogi w Atlantic Studios na 57-ej ulicy w Nowym Jorku.

Ten szczególny realizm nie jest jedyną zaletą przedwzmacniacza Essence. Brzmiał on jak najlepsze urządzenia, które testowałem u siebie, ale dodatkowo potrafił odseparować poszczególne instrumenty, dźwięki i głosy i pokazać je w z odpowiedniej odległości od siebie. Każde źródło dźwięku zajmowało własne miejsce na scenie dźwiękowej, niezależnie od rozmiaru. Gładkość brzmienia Essence przypomina konstrukcje lampowe, jednak bez lampowego wpływu na odpowiedź częstotliwościową.

Słyszałem wcześniej wiele przedwzmacniaczy pracujących w klasie A. Często jednak wiedziałem o ich topologii jedynie dzięki firmowym materiałom. Często używany zwrot ’klasa A to wszystkie zalety technologii lampowej bez jej wad’ w wielu przypadkach jest nadużyciem. Teraz - to prawda!

Stereofoniczny wzmacniacz mocy Gryphon Essence

Olbrzymi i ciężki wzmacniacz mocy Gryphon Essence wygląda tak potężnie, jak brzmi. Tak, ma tylko 50W na kanał, ale - jak napisałem w teście integry Pass INT-25, która ma jedynie 25W na kanał - ’wzmacniacz klasy A generuje wysokie natężenie prądu nawet w czasie spoczynku, w efekcie dostarcza do kolumn dużo więcej tego prądu do kolumn.’ Ta sama konkluzja dotyczy również końcówki Gryphon Essence, której moc nominalna wynosi nie 50W na kanał, ale ’50W klasy A’ na kanał!

Moc

Pełnozakresowe kolumny elektrostatyczne w swoim systemie napędzam zwykle za pomocą wzmacniaczy klasy AB o mocy 250-350W. W trakcie testu,  wzmacniacz Gryphon Essence o mocy 50W nie miał najmniejszych problemów z napędzeniem tych kolumn o trudnej impedancji. W związku z tym, że używam również pary subwoferów SVS SB16-ultra i słucham często muzyki, która najlepiej brzmi bardzo głośno, stereofoniczna końcówka mocy Gryphon Essence  może nie jest dla mnie najlepszym wyborem na stałe. Nie jest bowiem w stanie, jak mój wzmacniacz referencyjny [Pass Labs X-250.8], grać krystalicznie czysto przy wysokich poziomach głośności. Ale Gryphon spędził w moim systemie sporo czasu ciesząc mnie wyrafinowanym brzmieniem klasy A.

Historia

Gryphon wszedł na światową scenę audio z głośnym przytupem, kiedy trzydzieści lat temu zaprezentował swój pierwszy wzmacniacz DM100 - konstrukcję dual mono czystej klasy A o mocy 100W. To musiała być bestia. Każdy, kto wie coś na temat budowy wzmacniaczy pracujących w klasie A, zdaje sobie sprawę z ich niskiej wydajności. Podczas ich pracy, olbrzymia ilość prądu jest zamieniana w ciepło. Moc 50W to już dość dużo jak na klasę A. Aby pomieścić konieczne do odprowadzenia ciepła radiatory, obudowa wzmacniacza musi być  - i jest - dość duża. Mimo to, Gryphon Essence dość mocno się nagrzewa.

Każdy, kto wie coś na temat budowy wzmacniaczy pracujących w klasie A, zdaje sobie również sprawę, że zestawiony z odpowiednimi kolumnami wzmacniacz klasy A potrafi - w porównaniu ze wzmacniaczem klasy AB - zabrzmieć wręcz imponująco. Oczywiście, to pewne uproszczenie, ale jest to rzeczywiście dźwięk porównywalny z brzmieniem lamp bez ich wad. Oprócz generowanego ciepła oczywiście.

Muzyka

Najpopularniejszym koncertem Elgara jest jego koncert wiolonczelowy, zwłaszcza w nagraniu z 1965 z Jaqueline du Pre w roli solistki. Tym razem jednak sięgnąłem po koncert skrzypcowy Edwarda Elgara [plik DSD, Deutsche Grammophon] z Hillary Hahn i LSO dyrygowaną przez Sir Colina Davisa. Padłem   na kolana! Niedawno przeczytałem, że to najmniej popularny spośród ostatnich utworów Elgara. Nie warto jednak zwracać uwagi na takie zestawienia. To mistrzowska kompozycja. A plik - pochodzący z płyty SACD - ma doskonałą jakość.

Podczas pisania tej recenzji, dość długo słuchałem końcówki Gryphona bez dedykowanego jej przedwzmacniacza. Ale podczas odsłuchu tego albumu, w system wpięte były oba komponenty Essence. Ich połączenie dało zadziwiający efekt! W trakcie ostatniej części utworu omal nie spadłem z fotela. Koncert ten nie wymaga głośnych i ognistych popisów umiejętności technicznych solisty. Nie wymaga też pompatycznej gry od orkiestry. Wymaga jednak wirtuozowskich umiejętności i zawiera wiele świetnych melodii. W trakcie kadencji, smyczki w tle  grają pizzicato niekonwencjonalne dźwięki przypominające wręcz instrument perkusyjny. Hilary Hanh gra w tym czasie solo, które nie wygląda na zbyt wymagające technicznie, ale jest przepełnione emocjami. Całość zaś kończy się zaskakująco potężnym uderzeniem orkiestry.

W odbiorze tego nagrania pomaga też doskonały poziom realizacji. Zatrudnieni przy nim technicy wiedzieli, co robią. To samo można powiedzieć o solistce i dyrygencie. Wydaje się, że doskonale znają ten utwór a samo jego nagranie to dla nich ’kolejny dzień w pracy’. Słychać jednak doskonale, że kochają swoje zajęcie i na 100% nie nazywają go ’pracą’.

W powyższym akapicie skupiłem się raczej na muzyce niż na brzmieniu komponentów audio. To najwyższy komplement, na który może zasłużyć urządzenie elektroniczne. Kiedy słucham muzyki, chcę przecież słuchać muzyki a nie sprzętu. 

Prawda

Wynika to być może z faktu, że - jak podaje Gryphon w materiałach firmowych - stereofoniczny wzmacniacz mocy Essence charakteryzują ’wyjątkowe parametry techniczne’, które ’gwarantują stabilną pracę niezależnie od impedancji kolumn’. To odważne stwierdzenie. Zwłaszcza jeśli czytają je posiadacze elektrostatów i innych kolumn planarnych. Ale… Choć nie mogłem słuchać tak głośno, jak za pomocą wzmacniacza PIĘĆ RAZY MOCNIEJSZEGO, nie mogłem powiedzieć, że słucham ’zwykłego’ wzmacniacza o mocy 50W na kanał. To właśnie mam na myśli mówiąc, że to ’50W klasy A’.

W uzyskaniu takie brzmienia pomaga z pewnością zastosowanie ekranowanego transformatora toroidalnego z osobnym uzwojeniem dla każdego z kanałów. Wzmacniacz wyposażono w osobne zasilacze dla stopnia sterowania i stopnia wyjściowego. Dzięki temu zapewniono izolację między układami wejścia i wyjścia. Osobny transformator odpowiada zaś za zasilanie układów kontrolnych i wyświetlacza, co pozwala odizolować je od ścieżki sygnału.

Moc nominalna stereofonicznego wzmacniacza mocy Gryphon Essence wynosi 50W na kanał. W związku z tym, należy go określić mianem wzmacniacza dużej mocy - taka moc nie jest bowiem często spotykana wśród konstrukcji pracujących w klasie A. Uzyskanie podanych przez Gryphona parametrów technicznych nie  było łatwym zadaniem. To tylko jeden z czynników wpływających na wysoką cenę tego wzmacniacza. Szczęśliwcy, których stać będzie na jego kupno, z pewnością docenią efekty pracy inżynierów firmy Gryphon. Ja cieszę się, że mogłem go u siebie posłuchać w trakcie tego testu!

Konstrukcja

Aby osiągnąć wysoką moc w klasie A przy jednoczesnym zachowaniu neutralności i wierności brzmienia, Gryphon zastosował w stopniu wyjściowym końcówki Essence bipolarne tranzystory firmy Sanken, które nie tylko doskonale brzmią, ale są również wyjątkowo stabilne i trwałe.

Essence Stereo wykorzystuje dziesięć tranzystorów w każdym kanale, co pozwala osiągnąć olbrzymie chwilowe natężenie prądu bez ryzyka przeciążenia wzmacniacza. Trzeba też wspomnieć o całkowicie zbalansowanym stopniu wejściowym i wzmacniającym, oraz o osobnym zasilaniu poszczególnych części wzmacniacza, co dodatkowo poprawia jakość brzmienia. A także o baterii kondensatorów wysokiej jakości o łącznej pojemności 440000 mikrofaradów.

Więcej

Jeżeli ktoś potrzebuje więcej niż 50W mocy na kanał, może sięgnąć po monofoniczną wersję testowanego wzmacniacza. Monobloki Essence Mono osiągają 55W. Niech nikogo nie zmyli przyrost mocy wynoszący jedynie 5W. Chodzi nie tylko o to, że to 5W klasy A, ale i o to, że w osobnych obudowach Gryphon zmieścił dużo więcej niż mogę tu opisać. Monobloki korzystają, na przykład, z 20 tranzystorów mocy na kanał, które zapewniają olbrzymie napięcie prądu bez żadnych opóźnień. To tylko jedna z różnic między wersją stereo a mono. Trzeba jednak pamiętać o cenie - dwa razy większej niż wersja stereo.

Styl

Każdy kto zna mój styl recenzowania [a raczej jego brak] wie, że nie wchodzę zwykle w detale techniczne. Budowa przedwzmacniacza Gryphon Essence i końcówki mocy Gryphon Essence Stereo  stanowi klasę dla siebie. To wspaniałe urządzenia. Nie jest więc niespodzianką poziom osiąganego przez nie brzmienia.  W moim systemie osiągnęły coś, czego się nie spodziewałem. Po prostu rzuciły mnie na kolana!