Recenzja hybrydowego wzmacniacza zintegrowanego Rogue Audio Sphinx V3 Magnum Hybrid Stereo Integrated Amplifier
Autor i źródło recenzji: Ric Mancuso/Bargain Audiophile, Enjoythemusic.com, kwiecień 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
Rogue Audio Sphinx po raz pierwszy zaprezentowano pod koniec 2013 roku. Oryginalny egzemplarz nabyłem bezpośrednio od Rogue Audio z polecenia znajomego. Wyobraź sobie zintegrowany, hybrydowy wzmacniacz stereofoniczny — lampowo-tranzystorowy — oferujący moc 100 W przy obciążeniu 8 Ω (i 200 W przy 4 Ω), z lampami próżniowymi pracującymi w stopniu wejściowym!
Wkrótce odkryłem, że to idealny wzmacniacz do napędzania moich klasycznych, hybrydowych głośników elektrostatycznych Martin Logan SL3. Mark O'Brien z Rogue Audio zdradził mi wówczas, że firma wielokrotnie prezentowała głośniki Martin Logan na wystawach branżowych, tworząc z nimi wyjątkowo udane konfiguracje. Oryginalny Sphinx nadal dzielnie napędza moje SL3 w naszym systemie rozrywki na piętrze.
Na przestrzeni lat miałem również okazję recenzować kolejne odsłony tego modelu — Rogue Audio Sphinx V2 i V3. Zabawne, jak odmierzamy upływ czasu, patrząc na to, jakie mieliśmy zwierzęta domowe, czym jeździliśmy i oczywiście — jakiego sprzętu audio słuchaliśmy w ważnych momentach życia. Trzy koty (razem 27 żyć), cztery samochody i... nie pytaj, ile przewinęło się urządzeń audio od 2014 roku. Jedno natomiast pozostaje niezmienne — ta sama żona!
Sphinx V1 to wzmacniacz zintegrowany, który od samego początku czarował muzykalnością i otwartym brzmieniem. W stanie spoczynku generował co prawda delikatnie słyszalny szum, ale nawet wtedy pozostawiał w tyle wiele współczesnych konstrukcji. Jedynym istotnym mankamentem pierwszej wersji była wadliwa regulacja balansu. Patrząc jednak z perspektywy czasu — jedna „wizyta u weterynarza” przez ponad dekadę to rezultat więcej niż godny pochwały.
Modele z linii Sphinx łączy wyraźne DNA: solidna wydajność i nieprzeciętna muzykalność. Porównałbym je do samochodów Hondy i Acury — odwiecznych liderów rankingów niezawodności, takich jak Civic EXL czy Acura Integra. Sphinx nie stawia na spektakularne zmiany dla samego efektu. To konsekwentne doskonalenie sprawdzonej formuły — bez zbędnego chromu, bez stylistycznych fajerwerków.
Tu muzyka spotyka się z drogą. Co ciekawe, patrząc na tabliczki znamionowe wszystkich generacji Sphinxa, trudno na pierwszy rzut oka odróżnić, z którą wersją mamy do czynienia — bo istotą tych wzmacniaczy zawsze pozostaje to, co najważniejsze: dźwięk.
Ulepszenia w Rogue Audio Sphinx V3 Magnum
Rogue Audio Sphinx V3 Magnum wprowadza szereg istotnych ulepszeń konstrukcyjnych, które podnoszą jego klasę na nowy poziom. Oto najważniejsze zmiany w stosunku do poprzednich wersji:
- nowa główna płytka drukowana,
- nowa tylna płytka drukowana,
- udoskonalony zasilacz,
- ulepszone kondensatory sprzęgające,
- modyfikacje w przedwzmacniaczu gramofonowym,
- wymiana kondensatorów i rezystorów w kluczowych sekcjach,
- zmodernizowane zaciski głośnikowe,
- lampy JJ Gold Pin 12AU7,
- solidny, metalowy pilot zdalnego sterowania.
W V3 Magnum jest coś w rodzaju „sekretnej przyprawy” — trudno uchwytnego składnika, który sprawia, że każda kolejna generacja Sphinxa przypomina coraz doskonalszą wersję Bionic Mana. Wszystko sprowadza się do tego, jak urządzenie działa i brzmi w różnych konfiguracjach systemów i środowisk odsłuchowych.
Warto jednak pamiętać, że dodawanie i wymiana elementów w sprawdzonym projekcie nie zawsze przynoszą korzyści. Wiele osób, które modyfikują starsze lub nowsze urządzenia, często z zaskoczeniem odkrywa, jak zmiana oryginalnych komponentów może wpłynąć na charakter brzmienia — nie zawsze w pożądany sposób. Finalne brzmienie komponentów zależy od uszu projektanta i świadomego doboru elementów w ramach aktualizacji. To nie jest proste układanie słów na planszy Scrabble.
Moduły wzmacniające UHD Hypex pozostają stałym elementem linii zintegrowanych wzmacniaczy Sphinx. Wprawdzie wielu producentów korzysta z modułów Hypex, jednak to, co dzieje się „za kurtyną” — cała architektura i strojenie urządzenia — jest tym, co w przypadku Rogue Audio tworzy prawdziwą magię.
Od lat śledzę rozwój Rogue Audio i z całą pewnością mogę powiedzieć, jak świadomie Mark O'Brien kierował ewolucją modeli takich jak Pharaoh, Stereo 100s czy Sphinx. Właściwy dobór komponentów i ich przemyślane rozmieszczenie w układzie robią ogromną różnicę w brzmieniu — i moje wcześniejsze recenzje tych urządzeń wielokrotnie to podkreślały. Przejdźmy zatem do najnowszej wersji wzmacniacza zintegrowanego — Sphinx V3 Magnum.
Po wyjęciu z pudełka
Pakowanie urządzeń przez Rogue Audio od zawsze stoi na wysokim poziomie: sprzęt zabezpieczony jest solidnie, podwójnie zapakowany w gruby karton. Wyjęcie wzmacniacza z opakowania ułatwiają precyzyjnie dopasowane wkładki z pianki oraz ochronne plastikowe torby. Instrukcja obsługi jest przejrzysta i rzeczowa — dokładnie taka, jakiej oczekuje się od producenta tej klasy. Pudełka warto zachować na przyszłość!
Przed właściwymi odsłuchami wypalałem Sphinx V3 Magnum przez kilka dni. Pierwsze sesje odsłuchowe przeprowadziłem w moim dedykowanym pokoju odsłuchowym na dolnym piętrze („Lab”). To tutaj każdy wzmacniacz przechodzi testy w różnych konfiguracjach sprzętowych oraz weryfikację wszystkich funkcji — w tym pracy z gramofonem, wyjściem słuchawkowym, działaniem pilota zdalnego sterowania oraz jakością wejść i wyjść liniowych.
Sphinx V3 Magnum został podłączony kolejno do trzech par głośników z mojej rotacji: Magnepan LRS, Zu Audio Omen MK II oraz Falcon LS3/5A Silver Edition.
Głośniki Magnepan LRS
Pierwszą zauważalną cechą brzmienia było wyraźne zwiększenie rozdzielczości. Ten wstęgowy głośnik, znany ze swojej przejrzystości i wierności przekazu, szybko ujawnił różnicę. Wzmacniacz Sphinx V3 Magnum dodał brzmieniu więcej energii i blasku, szczególnie w wyższych rejestrach.
Magnepan LRS wydawały się jednak wymagać nieco więcej mocy. Miałem wrażenie, że wcześniejsza wersja V3 oferowała nieco większą siłę napędową i pewniejszą kontrolę przy obciążeniu 4 Ω. Może to jednak kwestia subtelnego przechylenia charakterystyki tonalnej w stronę wyższych częstotliwości, co dawało wrażenie mniejszej masy w basie — lub po prostu efekt poprawionej rozdzielczości?
Aby wyrównać pasmo, podłączyłem do LRS parę subwooferów REL T-Zero MKIII. Niskie tony zostały wypełnione w sposób naturalny, zapewniając bardzo dobrą równowagę tonalną podczas odsłuchów.
Źródłem sygnału były dwa urządzenia cyfrowe, serwujące miks moich ulubionych płyt CD oraz bezstratnych nagrań w jakości Hi-Res Audio. Warto dodać, że same LRS z natury oferują prezentację raczej szczupłą i analityczną. Więcej informacji o zachowaniu Sphinxa V3 Magnum w różnych konfiguracjach przyniosą odsłuchy z innymi zestawami głośnikowymi w dalszej części recenzji.
System testowy obejmował przetwornik cyfrowo-analogowy Naim, transport CD Cambridge Audio, streamer Bluesound Vault, interkonekt cyfrowy Kimber Co-Ax oraz kable głośnikowe Analysis Plus.
Odsłuch z winyla
Źródłem analogowym był najnowszy gramofon Rega P3 z wkładką Ortofon Red MC, współpracujący z przedwzmacniaczem gramofonowym Sim Audio. Drugim źródłem był budżetowy gramofon Audio-Technica Direct Drive TT wyposażony we wkładkę AT95 MM.
Muszę przyznać, że większość odsłuchów wykonuję w formacie cyfrowym, jednak sekcja gramofonowa Sphinxa V3 Magnum zaskoczyła mnie pozytywnie. W porównaniu z poprzednią wersją wzmacniacza wydaje się bardziej zwinna i komunikatywna. W trybie MM, nawet skromny system Audio-Technica z wkładką AT95 zabrzmiał zaskakująco ekspresyjnie!
Sekcja MC również prezentuje solidny poziom, choć nie dorównuje dedykowanemu przedwzmacniaczowi Sim Audio. Ale hej — w tej cenie otrzymujemy w pełni funkcjonalny, zintegrowany wzmacniacz hybrydowy Rogue Audio Sphinx V3 Magnum. To prawdziwa okazja.
Cicha praca i dynamika
Wersja Magnum wzmacniacza Sphinx wyróżnia się niezwykle cichą pracą w trybie jałowym. Niższy poziom szumów przekłada się bezpośrednio na lepszy zakres dynamiki — a w świecie audio każda najmniejsza poprawa ma znaczenie. W połączeniu z głośnikami LRS szczególnie dobrze słychać doskonałą równowagę tonalną urządzenia.
Dla mnie testem jest zawsze brzmienie fortepianu i wokali: jeśli te elementy wypadają naturalnie, to znak, że wzmacniacz idzie w dobrym kierunku. W przypadku Magnum Sphinxa wszystkie pola zostały odhaczone. Wokaliści tacy jak Alison Krauss, Kurt Elling i Aretha Franklin zabrzmieli autentycznie i bez sztuczności. Instrumenty natomiast zyskały na naturalności i szczegółowości w porównaniu z poprzednią wersją. Słychać też większą definicję oraz szerszą i głębszą scenę dźwiękową.
Z monitorami Falcon LS3/5A Silver Badge
Odsłuch w bliskim polu to dla mnie naturalna i ulubiona forma słuchania muzyki — nawyk, który wyniosłem jeszcze z czasów pracy w studiu nagraniowym. Monitory Falcon LS3/5A zostały zaprojektowane właśnie z myślą o takiej aplikacji. Jeśli interesuje Cię ten temat, napisałem kiedyś obszerny artykuł o monitorach LS3/5A. To jedne z najbardziej cenionych konstrukcji wśród brytyjskich kolumn — miałem wcześniej Rogers Swiss Tone LS3/5A, ale muszę przyznać, że Falcony są, moim zdaniem, jeszcze lepsze. The Beat Goes On!
Sphinx V3 Magnum odnalazł prawdziwe „sweet spot” w tej konfiguracji. Nadal pozostawaliśmy w moim laboratorium odsłuchowym, z monitorami ustawionymi w odległości około 8 stóp od siebie i pozycją odsłuchową ulokowaną w dwóch trzecich tej odległości.
Brzmienie? Uzyskałem bogate tekstury i autentyczną barwę w zakresie średnich tonów. Bas — choć naturalnie ograniczony przez konstrukcję głośników — był prowadzony z niezwykłą szczegółowością i odpowiednią energią. Dało się usłyszeć subtelne szczegóły, takie jak żywicę na smyczkach instrumentów. Wiolonczele zabrzmiały niezwykle realistycznie. W tej konfiguracji subwoofer nie był potrzebny.
Wokale zostały precyzyjnie osadzone dokładnie na środku sceny dźwiękowej — tam, gdzie powinny być. Potrzebna była długa sesja odsłuchowa, by w pełni nacieszyć się tą magią. I rzeczywiście — był to prawdziwie magiczny moment z Rogue Audio Sphinx V3 Magnum.
Kilka słów o Magnepan LRS i Sphinx V3 Magnum
Po pełnym odsłuchu Falconów w konfiguracji z Sphinxem Magnum stało się dla mnie jasne, że Magnepan LRS wymagają większej mocy, aby w pełni rozwinąć swój potencjał i uzyskać bardziej efektowną prezentację. Postanowiłem więc przełączyć się na mój referencyjny wzmacniacz — Rogue Audio Pharaoh. Boom! Pełna skala brzmienia, solidny i melodyjny bas. Pharaoh, dzięki swojemu potężnemu zasilaczowi, z łatwością radzi sobie z głośnikami o niskiej czułości i 4-ohmowym obciążeniu, oferując jednocześnie brutalną siłę i wysoką kulturę brzmienia. Oczywiście należy pamiętać, że kosztuje on niemal dwukrotnie więcej niż Sphinx Magnum.
Falcony, z ich 15-ohmowym obciążeniem, okazały się znacznie łatwiejszym partnerem dla Sphinxa Magnum. To klasyczne starcie napięcia kontra prąd — a w tej konfiguracji można było wyraźnie usłyszeć nutę lampowego charakteru wzmacniacza.
Ponieważ robiło się już późno, zdecydowałem się przejść na odsłuch słuchawkowy, aby nie przeszkadzać domownikom. Regularnie używam słuchawek podczas pracy nad audycjami radiowymi oraz przy krytycznych odsłuchach miksów i masterów, więc jestem wyczulony na niuanse brzmienia. Muszę przyznać, że sekcja słuchawkowa Sphinxa Magnum pozytywnie mnie zaskoczyła. Dzięki wzmacniaczowi opartemu na tranzystorach MOSFET sesja odsłuchowa była łatwa i relaksująca. O tak — było wszystko, czego oczekują wymagające uszy: szczegóły, dynamika i wciągający charakter dźwięku.
Z kolumnami Zu Audio Omen MKII
Gładkość i gracja — to najlepsze określenia dźwięku płynącego przez kolumny Zu Audio Omen MKII. Wokale miały pełne ciało i prawdziwą duszę. Słychać było nawet subtelne detale, takie jak uderzenia warg o stroik czy delikatne kapanie śliny z saksofonu. To było jak spotkanie Coltrane’a i Johnny’ego Hartmana na jednej scenie. Oddanie pełnowymiarowego brzmienia saksofonu to sztuka, którą Sphinx V3 Magnum z Omenami opanował z imponującą łatwością.
Przypomniałem sobie, jak dobre potrafią być Omeny. Momentami miałem wręcz wrażenie, że słucham systemu z lampowym wzmacniaczem single-ended — tak naturalna i płynna była prezentacja. Ta kombinacja po prostu zadziałała.
Odtwarzając dobrze nagrane utwory orkiestrowe z katalogu Reference Recordings, byłem świadkiem zarówno pełnej dynamiki i energii przy atakach całej orkiestry, jak i subtelnych niuansów w delikatniejszych fragmentach.
Osobiście preferuję modele Zu Audio, w których głośnik wysokotonowy jest ładowany oddzielnie od przetworników współosiowych (Co-Ax). W wersjach Tri-Ax uzyskuję bardziej zrównoważone brzmienie, bez efektu „dzwonienia” typowego dla tub oraz bez zawirowań powietrza, na które moje uszy są szczególnie wrażliwe. Anomalie fazowe szybko przyciągają moją uwagę — a tutaj ich nie było.
Sesje odsłuchowe odbywały się przy poziomach około 80 dB SPL lub nieco niższych. Brzmienie pozostało pełne, bogate i wysoce naturalne. Instrumenty dęte blaszane były odwzorowane z autentyczną barwą i świetnym zaokrągleniem. W tym zestawieniu Sphinx V3 Magnum wyraźnie pokazał, że doskonale dogaduje się z klasycznymi konstrukcjami opartymi na głośnikach dynamicznych z ruchomą cewką.
Na piętrze — instalacja w systemie rodzinnym
Przeniosłem Rogue Audio Sphinx V3 Magnum do naszego rodzinnego systemu rozrywki na piętrze, zastępując tam starszego Sphinxa V1. System składa się z kolumn Martin Logan SL3 i Vandersteen 2C, odtwarzacza CD OPPO 105 oraz gramofonu Denon DP-60 TT z wkładką Denon 301 MC, współpracującego z mocno zmodyfikowanym przedwzmacniaczem gramofonowym EAR 834P. To w pełni przyjemny, wszechstronny system, który służy także jako dwukanałowe nagłośnienie do dźwięku filmowego.
Już po pierwszych chwilach odsłuchu ponownie dostrzegłem, że Sphinx V3 Magnum najlepiej współpracuje z klasycznymi głośnikami dynamicznymi z ruchomą cewką. Vandersteeny 2C zabrzmiały zrównoważenie i precyzyjnie, prezentując wyraźną kontrolę nad całym pasmem. Doskonale rozumiem ideę projektowania kolumn o spójności czasowo-fazowej (Time Coherent), wypracowaną m.in. przez Johna Bau z firmy Spica — doświadczenie to nauczyło mnie wychwytywać zalety takiego podejścia. Notabene, wciąż poszukuję pary głośników Spica TC-60, po tym jak oddałem moje dwie pary wykonawcy, który — nie dając mi spokoju — w końcu wynegocjował zamianę na inne podłogówki. Tak, The Bargain Audiophile też potrafi się targować!
Porównując Sphinxa V1 z V3 Magnum, łatwo było wychwycić charakterystyczny „rodowód” brzmieniowy Rogue Audio. V3 Magnum oferuje jednak wyraźnie więcej detali i przestrzeni w prezentacji dźwięku. Tonalność i muzykalność pozostały bardzo podobne — i to dobra wiadomość!
W tej chwili jestem również w trakcie pisania recenzji kilku klasycznych komponentów vintage, w której uwzględnię także kolumny Vandersteen 2C. Muszę przyznać, że wiele urządzeń vintage wciąż ma swoje zasłużone miejsce na współczesnym rynku audio.
Epilog
Hybrydowy wzmacniacz zintegrowany Rogue Audio Sphinx V3 Magnum jest na najlepszej drodze, by stać się jednym z prawdziwych klasyków świata audio. Piętnaście lat na rynku i nadal pozostaje w czołówce najlepiej ocenianych komponentów? To imponujący wynik.
W dzisiejszej rzeczywistości, gdzie rynek jest zalewany coraz droższymi urządzeniami i „wzmacniaczami miesiąca”, zdolność producenta do stworzenia produktu o takiej długowieczności i utrzymaniu wysokiej wartości użytkowej staje się coraz większą rzadkością. Rogue Audio Sphinx V3 Magnum nie podąża za modami — pozostaje wierny zasadzie solidnej inżynierii, muzykalności i realnej wartości dla użytkownika.
„Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!” — to hasło najlepiej oddaje ducha Rogue Audio Sphinx V3 Magnum.