Recenzja wolnostojących kolumn z aktywną sekcją basową GoldenEar Technology T66

Autor i źródło recenzji: Philip Beaudette, SoundStage! Hi-Fi, maj 2024 r.
Oryginał recenzji możesz przeczytać TUTAJ


 

Niektóre marki są tak charakterystyczne, że w umysłach konsumentów stają się synonimem określonych produktów lub cech. Subaru kojarzy się z samochodami o napędzie na wszystkie koła, Nike z butami Air Jordany, a Nintendo z Mario i Luigim. W świecie audio nie jest inaczej. McIntosh Laboratory przywołuje obraz niebieskich mierników VU i jarzących się na zielono lamp. Vivid Audio natychmiast przywodzi na myśl eleganckie, rzeźbione obudowy głośników, a Linn słynie z gramofonów na zawieszeniu. GoldenEar natomiast nieodłącznie kojarzy mi się z kolumnami, wyposażonymi w aktywne subwoofery.

Po raz pierwszy zetknąłem się z tą koncepcją, kiedy natrafiłem na informację o serii BP firmy Definitive Technology w ulotce sklepu audio Bay Bloor Radio w Toronto, w Kanadzie, na początku lat 2000. To ma sens, biorąc pod uwagę, że Definitive Technology została założona w 1990 roku przez Sandy'ego Grossa i Dona Givogue'a – tych samych dwóch ludzi, którzy dwie dekady później stworzyli GoldenEar.

Przed tą recenzją nigdy tak naprawdę nie miałem okazji usłyszeć głośników GoldenEar, więc choć nie mogłem stwierdzić, że ich dźwięk przypadł mi do gustu, od razu spodobał mi się koncept głośników z wbudowanymi, aktywnymi subwooferami. Nawet posiadacze dużych kolumn podłogowych mogą skorzystać na dodaniu dedykowanego subwoofera (lub nawet dwóch), jeśli ich celem jest uzyskanie pełnozakresowego brzmienia. Jak jednak wielu z was wie, integracja subwoofera z parą głośników często wymaga eksperymentowania z ich ustawieniem, co staje się zbędne, gdy każdy głośnik ma wbudowany subwoofer. Co więcej, dwa subwoofery zazwyczaj lepiej wyrównują rozkład basów w pomieszczeniu niż pojedynczy – gdy każdy głośnik ma w sobie subwoofer, automatycznie mamy dwa.

Od jakiegoś czasu chciałem więc usłyszeć kolumny GoldenEar. Teraz, gdy mój pokój odsłuchowy znajduje się w przestronnej piwnicy, mam miejsce, by je odpowiednio ulokować. Kiedy zapytano mnie, czy chciałbym zrecenzować nowe T66 – pierwsze kolumny wprowadzone na rynek przez GoldenEar od czasu przejęcia firmy przez Quest Group (właściciela producenta kabli AudioQuest) – z radością zgodziłem się na to zadanie.

Opis

Choć model T66 jest nowością, jego kształt obudowy i konfiguracja przetworników nie pozostawiają wątpliwości co do przynależności do rodziny GoldenEar. Każdy głośnik waży 60 funtów, a obudowa ma wymiary 7,5 cala szerokości, 14,75 cala głębokości i 48,8 cala wysokości. Z podstawą, która jest wstępnie zainstalowana, wymiary głośnika zwiększają się do 11,8 cala szerokości i 17 cala głębokości. T66 to pierwszy członek nowej serii T od GoldenEar i swoim wyglądem bardzo przypomina jeden z modeli Triton. Jednak istnieje jedna zauważalna różnica: podczas gdy Tritony są dostępne wyłącznie w błyszczącym, czarnym lakierze, T66 oferowane są zarówno w tym wykończeniu (6900 USD za parę), jak i w Santa Barbara Red (7200 USD) – kolorze moich testowych egzemplarzy.

Muszę przyznać, że T66 prezentowały się efektownie w odcieniu czerwieni, zwłaszcza w moim słabo oświetlonym pokoju odsłuchowym w piwnicy, gdzie obudowy nabierały ciemniejszego, bardziej wyrazistego tonu.

Oprócz odważnego koloru, T66 można odróżnić od Tritonów dzięki odlewanej aluminiowej podstawie, która ma inny design niż podstawy modeli Triton. Podstawa ta stabilizuje wysoką, smukłą obudowę, która mogłaby się przewrócić, gdyby ktoś przypadkiem w nią uderzył. Dodatkowo, stożkowe aluminiowe nóżki mają regulowaną wysokość, co można wygodnie zrobić od góry – to drobny, lecz starannie przemyślany szczegół. Do wyboru są stalowe kolce lub gumowe końcówki, co umożliwia odpowiednie ustawienie zarówno na dywanie, jak i na twardej podłodze.

Choć T66 to spora kolumna, jego wąska przednia przegroda sprawia, że nie wydaje się on przytłaczający, zwłaszcza gdy patrzy się na niego od przodu. GoldenEar twierdzi, że obudowa T66 jest najmocniejsza w historii firmy. Miałem ochotę zdjąć maskownicę, by obejrzeć zespół przetworników, jednak jak wyjaśnia instrukcja, wymaga to specjalnej procedury, którą powinien przeprowadzać wyłącznie autoryzowany dealer w celu serwisowania. W porządku. Zaokrąglona metalowa maskownica nie tylko zabezpiecza przetworniki, ale także delikatnie rozszerza profil obudowy, eliminując proste krawędzie. Taki design nadaje kolumnom czysty, nowoczesny wygląd, odmienny od pudełkowego kształtu większości konkurencyjnych modeli.

Przetwornik w modelu T66 składa się z neodymowego głośnika wysokotonowego typu Reference HVFR (high-velocity folded ribbon) z transformatorem powietrznym (AMT), umieszczonego pomiędzy parą 4,5-calowych przetworników średnio-niskotonowych, osadzonych w odlewach aluminiowych. Aby zminimalizować dyfrakcję na płycie montażowej głośnika wysokotonowego, zastosowano filc wełniany, który poprawia czystość dźwięku. Wtyki fazowe przetworników średnio-niskotonowych mają wiele kanałów, co pozwala na lepszą odpowiedź dźwiękową poza osią.

Za głębokie basy odpowiadają dwa 5″ × 9″ przetworniki niskotonowe o długim skoku, które mają prostokątny (zaoblony) kształt. Zasilane są przez wbudowany wzmacniacz sterowany przez DSP o mocy znamionowej 500 W RMS, a szczytowej 1000 W. Ruch tych subwooferów jest zsynchronizowany z parą kwadratowych, planarnych pasywnych membran o wymiarach 8″ × 12″. Membrany te działają podobnie jak port basowy, ponieważ są dostrojone tak, by zwiększyć efektywność i moc wyjściową przetworników niskotonowych, oferując przy tym dodatkowe rozszerzenie pasma. Poruszane są przez fale tylne emitowane przez subwoofery, choć same nie są podłączone do wzmacniacza. Według GoldenEar, w warunkach bezechowych punkt -6 dB T66 wynosi 29 Hz, co sugeruje, że w pomieszczeniu odsłuchowym, gdzie ściany wzmacniają dźwięk, głośniki mogą grać jeszcze niżej.

Pokrętło poziomu subwoofera umieszczone z tyłu każdego głośnika umożliwia użytkownikom precyzyjne dostrojenie niskich częstotliwości, tak aby idealnie pasowało do akustyki pomieszczenia i indywidualnych preferencji odsłuchowych. GoldenEar zaleca rozpoczęcie od ustawienia pokrętła w pozycji odpowiadającej godzinie 12, a następnie stopniowe eksperymentowanie. Dzięki temu, że subwoofer jest zintegrowany z głośnikiem, parametry zwrotnicy i kontrola fazy są fabrycznie ustawione, co eliminuje konieczność dodatkowych regulacji – konfiguracja jest tym samym prostsza niż w przypadku osobno stojącego subwoofera.

T66, przy nominalnej impedancji 4 Ohm i wysokiej czułości wynoszącej 91 dB/2.83V/1m, powinien stanowić łatwe obciążenie dla większości wzmacniaczy. GoldenEar rekomenduje wzmacniacz o mocy od 20 do 500 W na kanał, i rzeczywiście nie miałem problemów z napędzaniem tych kolumn za pomocą zintegrowanego wzmacniacza Bryston B135 SST2, który dostarcza 180 W na kanał przy obciążeniu 4 Ohm. Dzięki czułości 91 dB, nawet wzmacniacz klasy A o niższej mocy lub wzmacniacz lampowy powinien bez problemu napędzać parę T66 do wysokich poziomów głośności, chyba że pomieszczenie odsłuchowe jest wyjątkowo duże.

Podwójne, pięciodrożne gniazda przyłączeniowe umieszczone w pobliżu podstawy z tyłu każdego głośnika umożliwiają biwiring i są kompatybilne z wtykami bananowymi, widełkami lub gołymi przewodami. Głośniki dostarczane są z wstępnie zainstalowanymi zworkami AudioQuest Perfect Surface Copper+ do użytku z pojedynczymi przewodami. Na początku zostawiłem zworki na miejscu, aby móc korzystać z moich kabli Nirvana Audio Royale, które są zakończone widełkami. Jednak kiedy przyszło do porównania GoldenEarów z moimi własnymi głośnikami (również wyposażonymi w opcję biwiringu), wymiana widełek między nimi stała się nieco uciążliwa.

Na szczęście Stephen Mejias z AudioQuest był na tyle uprzejmy, że przesłał mi parę kabli głośnikowych Robin Hood Zero BiWire Combo, zakończonych wtykami bananowymi. Nie tylko umożliwiły one biwiring T66, ale też znacząco przyspieszyły proces wymiany kabli między różnymi parami głośników podczas recenzji, co okazało się niezwykle wygodne.

Wkład AudioQuest w model T66 nie ogranicza się jedynie do zworek. Całe wewnętrzne okablowanie tych głośników zostało wykonane z miedzi Perfect Surface Copper+, tej samej, która została użyta w zworkach. Jak podaje GoldenEar, przewody te są kierunkowo kontrolowane, a dodatkowo posiadają warstwę węgla, która pomaga rozpraszać zakłócenia o częstotliwościach radiowych. Co więcej, kondensatory bocznikujące wbudowane w zwrotnice głośników poddawane są opatentowanemu procesowi stałej optymalizacji molekularnej, opracowanemu przez AudioQuest, co ma na celu poprawę klarowności dźwięku.

Oprócz standardowych połączeń głośnikowych, każdy T66 jest wyposażony w wejście liniowe LFE (low-frequency effects) do użytku z amplitunerami A/V lub procesorami dźwięku. Wejście LFE pozwala amplitunerowi lub procesorowi A/V na niezależną regulację głośności subwooferów. W przeciwieństwie do dedykowanego subwoofera zasilanego przez dyskretny sygnał LFE, subwoofery w T66 są także napędzane przez standardowe wejścia głośnikowe. Przy używaniu wejścia LFE, GoldenEar sugeruje korzystanie z pokrętła poziomu subwoofera, aby uzyskać optymalną równowagę dźwięku w muzyce, a następnie regulowanie poziomu LFE na amplitunerze w zależności od potrzeb filmowych i efektów przestrzennych.

Nie miałem jednak okazji eksperymentować z wejściem LFE, więc nie mogę ocenić jego wpływu na dźwięk w praktyce.

System

Jak już wcześniej wspomniałem, na początku podłączyłem wzmacniacz zintegrowany Bryston B135 SST2 do kolumn T66, używając kabli głośnikowych Nirvana Audio Royale, a później przesiadłem się na kable AudioQuest Robin Hood Zero BiWire Combo. Większość odsłuchów pochodziła z odtwarzacza CD NAD C 565BEE, który był połączony z przetwornikiem cyfrowo-analogowym Bryston BDA-2 za pomocą kabla koncentrycznego i2Digital X-60. Dodatkowo, przesyłałem muzykę bezprzewodowo z Apple Music na iPhonie do streamera Bluesound Node 2i, który z kolei łączył się z BDA-2 poprzez kabel optyczny AudioQuest Forest TosLink. Następnie, przetwornik BDA-2 był podłączony do wzmacniacza B135 SST2 kablami RCA Nordost Quattro Fil.

Płyty winylowe odtwarzałem z gramofonu Thorens TD 160 HD, wyposażonego w wkładkę Sumiko Songbird MC (ruchoma cewka o niskiej wydajności), zamontowaną na zmodyfikowanym ramieniu Rega Research RB250. Gramofon połączyłem kablem Pro-Ject Audio Systems Connect it RCA-CC ze stopniem gramofonowym Pro-Ject Phono Box DS3 B, który był zasilany przez zewnętrzny zasilacz Pro-Ject Power Box S3 Phono. Stopień gramofonowy DS3 B był połączony z Brystonem B135 SST2 przy użyciu interkonektów Kimber Kable Tonik.

Cały zestaw elektroniczny był podłączony do kondycjonera zasilania ExactPower EP15A, zapewniającego stabilne zasilanie i ochronę przed zakłóceniami sieci.

Dźwięk

Zgodnie z instrukcją, zacząłem od ustawienia poziomu subwoofera w domyślnej pozycji (godzina 12) na obu głośnikach. Po kilku eksperymentach odkryłem, że lepiej mi odpowiada ustawienie na godzinie 1. W moim pokoju dawało to wystarczającą ilość niskich tonów, nie przyciągając przy tym zbytniej uwagi na wbudowane subwoofery. Ta część konfiguracji głośników szczególnie przypadła mi do gustu. Pokrętła basów przypominają zagęszczacze do sosu; używane bezmyślnie mogą sprawić, że subwoofery całkowicie przytłoczą dźwięk.

Na przykład, słuchając utworu „General Patton” Big Boia z albumu Sir Lucious Left Foot: The Son of Chico Dusty (CD, Def Jam B001437702), postanowiłem trochę pobawić się i podkręciłem basy do maksimum, aby sprawdzić, na co stać GoldenEary w moim pokoju. Efekt był imponujący; kolumny wytworzyły potężne dudnienie, poruszając dużą ilością powietrza i napełniając pomieszczenie nadmierną energią. Brzmiało to okropnie dla muzyki, całkowicie maskując to, co działo się w wyższym zakresie częstotliwości. Jednak w tym tkwi najbardziej intrygujący aspekt konstrukcji T66: możliwość ustawienia każdego głośnika tak, jak chcesz i jak wymaga tego sytuacja. Być może zanim zasiądziesz do oglądania najnowszej części ulubionej serii filmów akcji, zechcesz podkręcić basy, aby uzyskać więcej wrażeń trzewnych, jakich doświadczasz w kinie. W przeciwieństwie do większości innych głośników, T66 daje taką możliwość.

Odkładając na chwilę na bok dyskusję na temat niskich tonów, to, co najbardziej spodobało mi się w brzmieniu GoldenEar T66, to ich zrównoważony dźwięk. Nie zauważyłem nic, co wyróżniałoby je w dźwięku, co było spostrzeżeniem, do którego ciągle wracałem i które zapisywałem w notatkach z odsłuchu. Prezentacja była równomierna, co oznaczało, że głośniki niemal nie zwracały na siebie uwagi. Nawet w tak hałaśliwym utworze jak „Medication” Spiritualized z albumu Pure Phase (LP, Fat Possum Records FP1752-3), T66 udało się oddać surowość gitar i intensywność harmonijki ustnej bez przesady. Podczas słuchania odkryłem, że mogę ustawić głośność na wysokim poziomie, a GoldenEar nigdy nie traciły swojego charakteru, zachowując spokój nawet przy poziomach, które mogłyby grozić uszkodzeniem słuchu w dłuższym okresie. Jak na tak duże głośniki, świetnie „znikały” w pomieszczeniu.

To było szczególnie prawdziwe, gdy słuchałem coveru „Down by the River” Neila Younga w wykonaniu Low i Dirty Three z In the Fishtank 7 (CD, Konkurrent fish 7 cd). Uwielbiam tę wersję, ale wiem, że nie każdemu może się spodobać. Oryginał Younga to rockowy hymn, podczas gdy ich interpretacja to zupełnie coś innego—antyteza oryginału. Muzyka jest oszczędna i otwarta, a nagranie oddaje tę atmosferę z ogromną jakością, tworząc rozległą, ponurą aurę. Utwór narasta powoli, osiągając kulminację w pięknym, nawiedzającym głosie Mimi Parker. Jej śpiew jest powściągliwy, a jednocześnie oddaje poczucie spokoju, co kontrastuje z mroczną tematyką tekstu.

Zwracam na to uwagę, ponieważ słuchając tego utworu przez GoldenEar T66, zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie zwracam uwagi na system stereo. Skupiam się na muzyce, a nie na dźwięku. T66 po prostu nie robiły nic złego—nawet ledwo je zauważałem. Bez wysiłku oddały ogromną przestrzeń akustyczną, a ich zdolność do odkrywania wszystkiego, co dzieje się w utworze, sprawiła, że prezentacja była żywa i wciągająca. W słuchaniu muzyki chodzi o doświadczenie, a to, co oferowały, było wspaniałe.

Oprócz równomiernego balansu tonalnego, GoldenEars oferowały również godną uwagi rozdzielczość. W utworze „Lover, You Should've Come Over” z albumu Live at Sin-é Jeffa Buckleya (Legacy Edition) (CD, Columbia Records C2K 89202), duże kolumny podłogowe dostarczyły przysłowiowe czyste okno na występ. Głos Buckleya brzmiał intymnie, idealnie wpasowując się w atmosferę kawiarni, w której nagrano ten koncert. Jego drżące wibrato było namacalne, a T66 doskonale przekazywały niuanse jego głosu.

W utworze „Mojo Pin” mogłem wyczuć napięcie w tylnej części jego gardła, gdy śpiewał „Screaming down from heaven”, co zostało odtworzone w niezwykle realistyczny sposób. W tle występu słychać stukanie szklanek, talerzy i naczyń, które od czasu do czasu przebijają się przez dźwięk jego gitary elektrycznej, delikatnie przypominając, gdzie miał miejsce ten występ. To wspaniałe nagranie, a GoldenEars ożywiły atmosferę, sprawiając, że całość brzmiała niezwykle autentycznie i wciągająco.

Słuchając ostatniej części Kwartetu smyczkowego D-dur op. 76 nr 5 Haydna w wykonaniu zespołu Engegårdkvartetten, z płyty The Nordic Sound - 2L Sampler 2009 (CD, 2L Recordings 2L-RR1-SABD), szybkość i zwinność norweskiego kwartetu smyczkowego zostały doskonale oddane przez duże kolumny podłogowe. GoldenEars precyzyjnie określiły pozycję każdego muzyka na szerokiej i otwartej scenie dźwiękowej, co znacznie wzbogaciło doświadczenie słuchowe.

Tempo utworu Haydna jest zaraźliwe, a to szczególnie dobrze słychać w sposobie, w jaki głośniki radziły sobie z wiodącymi krawędziami nut; były one odwzorowane z niesamowitą precyzją, co sprawiało wrażenie natychmiastowego startu i zatrzymania. Szalona, niemal maniakalna gra zespołu została pięknie uchwycona i bez wysiłku odtworzona przez GoldenEars, co dodatkowo podkreśliło ich zdolność do ukazywania dynamiki i emocji w muzyce klasycznej. T66 sprawiły, że doświadczanie tej muzyki było naprawdę porywające i wciągające.

Odkryłem twórczość Tori Amos jako nastolatek, gdy po raz pierwszy usłyszałem utwór „Silent All These Years”. Mimo że słuchałem go z wysłużonej kasety na podstawowym zestawie stereo w samochodzie, jego intymność mnie poruszyła. Kiedy jednak odtworzyłem ten sam utwór z albumu Little Earthquakes (CD, EastWest 82358) na dobrym systemie stereo z głośnikami T66, mogłem dostrzec znacznie więcej zamysłów producentów — bezpośredniość oraz namacalną obecność głosu Amos. Plusk talerzy brzmiał wyraźnie, dodając głębi całej scenie dźwiękowej, co jeszcze bardziej podkreśliła orkiestra, która dołączyła do utworu.

Kolejny utwór, „Precious Things”, posiada mocniejsze, bardziej dynamiczne brzmienie, napędzane przede wszystkim przez perkusję i bas. Głośniki T66 bez wysiłku oddały ciężar i uderzenie perkusji, wprowadzając poczucie powagi w ogólną prezentację dźwięku. Podobnie jak na albumie Spiritualized, duże kolumny podłogowe poradziły sobie doskonale z wysokimi poziomami głośności, zachowując ten sam charakter przy każdej akceptowalnej dla mnie głośności.

W utworze „Mother” sybilancja Tori Amos nadaje niektórym jej tekstom syczącą jakość, a słowa skwierczą z jej ust. Głośniki GoldenEar ponownie w przejrzysty sposób zademonstrowały intymność i bezpośredniość jej głosu. Prawie nie zwracałem uwagi na same głośniki, ponieważ ich zrównoważona prezentacja pozostawiła niewielki ślad na dźwięku.

Porównanie

Porównałem głośniki GoldenEar z moimi Monitor Audio Gold 300 5Gs (9500 USD/para), które zostały zaprojektowane w Anglii i wyprodukowane w Chinach. Podobnie jak T66, Gold 300 5G to konstrukcja trójdrożna, która również wyposażona jest w głośnik wysokotonowy w stylu AMT. Monitor Audio nazywa swój przetwornik wysokich częstotliwości Micro Pleated Diaphragm, ale podstawowa zasada projektowania jest taka sama.

Na tym podobieństwa między tymi dwoma głośnikami się kończą. W przeciwieństwie do T66, które posiada zasilany subwoofer, całkowicie pasywny bas Gold 300 generowany jest przez parę wysokiej klasy, konwencjonalnych 8-calowych głośników niskotonowych. Aby pomieścić te duże przetworniki, obudowa Gold 300 jest znacznie szersza niż w przypadku GoldenEar, chociaż nie tak wysoka. Podczas gdy głośniki GoldenEar wzmacniają niskie tony za pomocą pasywnego radiatora po każdej stronie obudowy, Monitor Audio wykorzystuje podwójne porty skierowane do tyłu.

Utwór „Hold On” z albumu Toma Waitsa Mule Variations (CD, Anti-/Epitaph Records 86547-2) zabrzmiał nieskazitelnie na obu zestawach głośników, przy czym każda para wydobywała mnóstwo szczegółów w sposób krystalicznie czysty. Jednak GoldenEars dostarczyły więcej masy w zakresie basu, a ich pełniejsze i cieplejsze brzmienie sprawiło, że „Hold On” zyskało potężniejszy charakter. Mimo że T66 oferowały klarowność, Monitor Audio Gold 300 okazały się nieco bardziej odkrywcze. Baryton Waitsa jest głównym punktem centralnym jego nagrań, a choć jego głos brzmiał szorstko i dobrze zużycie przez GoldenEars, Monitor Audio oddały dodatkową chrypkę w jego przekazie, przywodząc na myśl grubsza ziarnistość papieru ściernego. Ostatecznie oba zestawy głośników miały wiele wspólnego pod względem brzmieniowym — coś, co można by było nie zauważyć, opierając się wyłącznie na ich wyglądzie.

Powracając do Tori Amos z albumu Boys for Pele (CD, EastWest Records A2 82862), utwór „Caught a Lite Sneeze” dostarczył kolejnego interesującego porównania między obiema parami głośników. Tonalnie, obie pary okazały się niezwykle podobne, każda z nich prezentowała zrównoważony charakter, który nie faworyzował żadnej części pasma. Zarówno amerykańskie, jak i brytyjskie kolumny podłogowe oddały głos Amos w sposób czysty i wyrazisty, równie dobrze jak nuty grane na klawesynie czy fortepianie Bösendorfer.

Różnice między nimi były jednak zauważalne, szczególnie w zakresie skali prezentacji, w której GoldenEars zdecydowanie się wyróżniały. To szczególnie dało się odczuć w partiach perkusyjnych, które od pierwszych dźwięków brzmiały bardziej propulsywnie i potężnie dzięki głośnikom T66. Uderzenie, które one generowały, nie miało sobie równych w Monitor Audio. Taki efekt nie tylko nadawał muzyce większą dynamikę, ale również potęgował wrażenie otwartości w samej kompozycji. Bez wsparcia subwoofera, Gold 300 nie były w stanie wyczarować takiej samej skali dźwięku jak GoldenEars.

Uważam, że GoldenEar T66 oferują lepszą wartość niż Monitor Audio. Za 2300 dolarów mniej, para T66 była bliska dorównania rozdzielczości Gold 300, jednocześnie produkując znacznie więcej basu. Monitor Audio wymagają samodzielnego subwoofera, aby dorównać GoldenEarom w zakresie niskich tonów, co dodatkowo zwiększa rozbieżność cenową. Podczas gdy brytyjskie głośniki oferują bardziej luksusowy poziom dopasowania i wykończenia, nie można zaprzeczyć, że amerykańskie kolumny dobrze konkurują dźwiękowo i oferują pełniejszy dźwięk za mniejsze pieniądze.

Podsumowanie

Czasami rynek głośników wydaje się nieco zatłoczony, z nadmiarem modeli, które zdają się być jedynie wariacjami na ten sam temat. Zwykle przewracam oczami, gdy producent ogłasza, że dokonał jakiegoś akustycznego przełomu, wprowadzając coś, co nikt wcześniej nie próbował. To może być prawda, ale równie dobrze może to być tylko chwyt marketingowy. GoldenEar wyróżnia się na tle konkurencji, oferując wbudowane subwoofery, które stały się znakiem rozpoznawczym tej marki. Wyróżnienie się w tłumie jest trudne, ale głośniki GoldenEar robią to z łatwością, zarówno dosłownie, jak i w przenośni.

Wspomniałem wcześniej, że od dawna fascynuje mnie koncepcja projektowania głośników z wbudowanymi, zasilanymi subwooferami. Teraz mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że realizacja tej idei jest równie imponująca. Czasami pomysły, które wydają się obiecujące w teorii, nie sprawdzają się w praktyce. W tym przypadku jednak wszystko działa doskonale. Gorąco polecam te głośniki każdemu, kto poszukuje wyjątkowego brzmienia.