Recenzja przetwornika cyfrowo-analogowego dual mono Bricasti M1 Series II
Autor i źródło recenzji: Jason Kennedy, HiFi Plus, październik 2024 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.
Pomimo włosko brzmiącej nazwy, Bricasti Design pochodzi z Nowej Anglii, co znajduje odzwierciedlenie w subtelnej, powściągliwej estetyce marki. Brian Zolner i Casey Dowdell połączyli swoje imiona, aby stworzyć nazwę Bricasti, pod którą rozwijają markę już od ponad 20 lat. Obaj wcześniej współpracowali z Lexicon i Madrigal Labs, kiedy ta ostatnia produkowała urządzenia marki Mark Levinson. Można przypuszczać, że to właśnie tam zaczerpnęli inspirację do charakterystycznej stylizacji. Obecnie Bricasti oferuje szeroką gamę produktów elektronicznych – zarówno cyfrowych, jak i analogowych – a ostatnio wprowadziła na rynek także transport SACD, model M19. W niniejszym teście przyglądamy się Bricasti M1 Series II, najnowszej wersji przetwornika cyfrowo-analogowego, który rozsławił markę w świecie audio.
M1 Series II z wyglądu sprawia wrażenie prostego przetwornika cyfrowo-analogowego, jednak przedni wyświetlacz i tylny panel ujawniają jego zaawansowane funkcje. Ten DAC pełni rolę streamera, cyfrowego przedwzmacniacza oraz wysoce zaawansowanego przetwornika. W precyzyjnie obrobionej obudowie kryją się solidne, duże nóżki, które przy uniesieniu ukazują swoje dwuczęściowe, izolacyjne wykonanie, zaprojektowane przez Stillpoints. To szczegół, który świadczy o wyjątkowej dbałości o detale w projektowaniu M1 Series II przez firmę Bricasti.
Konstrukcja dual-mono
W środku znajdziemy starannie poprowadzone okablowanie punkt-punkt między licznymi płytkami drukowanymi oraz dedykowane liniowe zasilacze dla każdego kanału. Oznacza to, że M1 Series II to konstrukcja dual-mono, z osobnymi obwodami dla każdego z kanałów. Rozmieszczenie wyjść analogowych po bokach tylnego panelu dodatkowo podkreśla tę wewnętrzną separację, niemal tak wyraźnie, jakbyśmy mogli zajrzeć bezpośrednio do wnętrza przetwornika.
Sercem przetwornika Bricasti M1 Series II jest cyfrowy procesor MDx, który obejmuje odbiornik USB, zegar główny, układy przetwornika C/A oraz dwurdzeniowe procesory DSP od Analog Devices. Procesory te obsługują funkcje upsamplingu i filtrowania oraz realizują wszystkie kluczowe zadania tego przetwornika cyfrowo-analogowego. M1 Series II dokonuje także konwersji DoP do DSD, oferując synchronizację zegara oraz wszystkie usprawnienia Bricasti, mające na celu zredukowanie jittera i zniekształceń.
Opcje podłączeń to zdecydowany atut tego przetwornika cyfrowo-analogowego. Wyposażono go w standardowy zestaw wejść cyfrowych, obejmujący koncentryczne S/PDIF na gniazdach RCA i BNC, AES, Toslink oraz USB. Dodatkowo znajduje się tu port RJ45 oznaczony jako „Network”, służący do przesyłania strumieniowego. Interfejs ten pełni jednak również dodatkową funkcję – może działać jako wejście I2S, zaprojektowane specjalnie do współpracy z transportem M19, który posiada odpowiednie wyjście. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z przesyłem I2S przez złącze ethernetowe, jednak Bricasti potrafi wykorzystać dowolny interfejs jako dedykowany system transmisji sygnału, dostosowany do swoich urządzeń.
Wewnętrzny routing sygnału
I2S jest generalnie używany tylko do wewnętrznego routingu sygnału w komponentach cyfrowych. Mimo to stał się modnym sposobem łączenia źródeł i przetworników cyfrowo-analogowych. Zazwyczaj muszą one pochodzić od jednego producenta, ponieważ nie ma standardu dla połączeń I2S.
M1 Series II posiada kompaktowy, metalowy pilot zdalnego sterowania z przyciskami oznaczonymi poziomem, wejściem, filtrem i statusem. Posiada również przyciski góra-dół, pozwalające użytkownikom na przewijanie każdej opcji. Wyświetlacz pokazuje wybrany filtr lub wejście. Może również pokazywać poziom głośności, gdy DAC jest podłączony bezpośrednio do wzmacniacza mocy. Połączenia są realizowane za pomocą wyjść analogowych single-ended lub zbalansowanych. Te same przyciski funkcyjne znajdują się z przodu urządzenia, ale nie korzystałem z nich zbyt często, aczkolwiek pokrętło było trochę używane, gdy Bricasti kontrolował głośność.
Filtry DSD
M1 Series II wyróżnia się szerokimi możliwościami filtrowania sygnałów DSD i PCM. Model M19 umożliwia dostarczanie natywnego sygnału DSD poprzez połączenie I2S, a strumieniowanie pozwala na transmisję DoP (DSD over PCM). Przetwornik oferuje trzy ustawienia filtrów DSD, które różnią się stopniem tłumienia szumów: filtr zerowy działa jako filtr przepustowy, pierwszy filtr delikatnie ogranicza sygnał między 32 kHz a 64 kHz, a drugi filtr zaczyna tłumienie od 28 kHz i osiąga pełne odcięcie przy 48 kHz. W przypadku PCM użytkownik ma do dyspozycji aż 15 filtrów, podzielonych na dziewięć opcji fazy liniowej i sześć opcji fazy minimalnej, które można przełączać w czasie rzeczywistym – choć zmiana wiąże się z krótkim momentem ciszy.
Początkowo zignorowałem filtry, ale szybko tego pożałowałem, gdy odkryłem, jaką jakość taktowania zapewniają filtry fazy minimalnej. Choć nie oferują one tak czystego tonu jak opcje fazy liniowej, znacznie zwiększają poczucie zaangażowania w muzykę. Różne ustawienia dostarczają wyraźnie odmiennych barw tonalnych i obrazowania, a eksperymentowanie z nimi przy różnych gatunkach muzyki okazuje się fascynujące. Filtry fazy liniowej mogą idealnie współgrać z niektórymi głośnikami, a być może także z określonymi gatunkami muzycznymi. Kluczowe jest to, że mamy wybór i możemy wygodnie porównać te opcje, siedząc na sofie.
Bricasti M1 Series II to jeden z najbardziej naturalnie i subtelnie brzmiących przetworników cyfrowo-analogowych, z jakimi miałem przyjemność obcować. Jego brzmienie cechuje się analogową przejrzystością, która przepuszcza mnóstwo detali i przedstawia je w sposób niezwykle spójny i angażujący. Oferuje bogactwo szczegółów, które są poza zasięgiem bardziej przystępnych cenowo konwerterów, przy czym pełnia tego doświadczenia zależy od jakości dostarczonego sygnału. Odkryłem jednak, że przy współpracy z odtwarzaczem strumieniowym oraz transportem M19, M1 Series II wiernie oddaje głębię informacji zawartych w nagraniu, prezentując je precyzyjnie, ale bez jakiegokolwiek wysiłku.
W przeciwieństwie do tego, inne high-endowe przetworniki cyfrowo-analogowe często akcentują pozorną moc i dynamikę, kosztem niższej rozdzielczości, przez co tracą drobne szczegóły, które łączą się z podstawą brzmienia, nadając muzyce trójwymiarowości i realizmu. Bricasti potrafi wydobyć barwę i charakter instrumentów oraz akustyczną sygnaturę przestrzeni, w której zostały nagrane, nadając im pełnię kształtu i głębi.
Przed odtworzeniem pierwszej nuty
Przy doskonałej jakości nagraniach, takich jak *Mendelssohn Octets* od Chasing the Dragon, można niemal poczuć atmosferę sali jeszcze przed wybrzmieniem pierwszych nut. To wyjątkowe doświadczenie, które wymaga najwyższej jakości konwersji cyfrowo-analogowej, by w pełni docenić każdy niuans — a Bricasti oferuje tu konwersję na najwyższym poziomie, dopracowaną w każdym szczególe.
Testując zarówno wejścia AES, jak i USB z mini streamera Lumin U2, wyraźnie dostrzegłem różnice w ich charakterystyce: AES zapewniał płynność i spokój, podczas gdy USB podkreślał szczegółowość, choć brzmienie było nieco mniej zrelaksowane. Finalnie zdecydowałem się połączyć obie opcje, wprowadzając USB reclocker Mutec MC3+ w ścieżkę sygnału, co pozwoliło na wyjście AES do Bricasti. To połączenie zadziałało znakomicie, łącząc zalety obu typów połączeń i wzmacniając stereofonię oraz głębię obrazu. M1 Series II, ze swoją umiejętnością oddania bogactwa informacji, doskonale sprawdza się w obrazowaniu, a wszelkie usprawnienia sygnału wejściowego w tym zakresie natychmiast przekładają się na odczuwalny efekt.
Wejścia i wyjścia
Przeprowadziłem także porównanie wejść I2S i AES, korzystając z kabli Tiglon dostarczonych przez dystrybutora Bricasti, Connecting Music. Nie było to zaskoczeniem, że I2S wypadło lepiej, chociaż różnica była mniejsza niż ta między USB a AES (przy użyciu kabli Network Acoustic). Zaskoczyło mnie, jak wspaniale może brzmieć dobrze zrealizowane nagranie w DSD. Dotychczas nie byłem wielkim zwolennikiem tego formatu, ponieważ wydawał mi się on nieco eteryczny i miał słabszy timing w porównaniu do PCM.
Jednak musiało to wynikać z wcześniejszych ograniczeń sprzętowych, gdyż połączenie M19 z M1 Series II zapewniło znakomity timing oraz pełną, trójwymiarową obecność dźwięku. Nie sądzę, by album *Grace* Jeffa Buckleya kiedykolwiek brzmiał lepiej niż jako SACD odtwarzany przez te komponenty; wokal nagrany blisko mikrofonu tworzył niesamowite poczucie obecności, które przenosiło mnie wprost do studia. Ten album sam w sobie skłonił mnie do zrewidowania opinii na temat formatu DSD, nie wspominając o tym, jak wyraźnie słychać na nim inspiracje Led Zeppelin, co dodaje mu niepowtarzalnego charakteru.
You know the rules, and so do I [fragment piosenki Ricka Astleya]
Oczywiście, nie wszystko brzmiało równie dobrze. M1 Series II może pracować tylko z tym, co mu dano... a „Never Going to Give You Up” Ricka Astleya zdecydowanie nie zostało stworzone z myślą o systemach high-end, nawet tych z lat osiemdziesiątych. Niemniej jednak, zaskakujące jest, jak wiele utworów muzycznych zyskuje na jakości, gdy są konwertowane przez przetwornik cyfrowo-analogowy tej klasy. Bricasti ma tak mało „cyfrowego” brzmienia, że tylko brak analogowej charakterystyki źródła przypomina, że mamy do czynienia z elementem cyfrowym.
Najlepsze komponenty analogowe potrafią generować ogromne różnice pomiędzy nagraniami. Niewiele z nich robi to jednak przy tak niskim poziomie szumów i tak wyrównanej tonalności. Muszę przyznać, że świetnie się bawiłem z tym Bricasti. Obawiam się jednak, że powrót do bardziej przystępnego cenowo przetwornika, którego używam na co dzień, będzie bolesny.