dCS Bartok: drugie podejście

Bob Gendron, TONE AUDIO,  maj 2021. Oryginał recenzji znajduje się tutaj.


Uwaga od redaktora naczelnego: dla tych, którzy nie czytają nas regularnie, potrzebne jest kilka słów wstępu.

Bob Gendron pisze dla TONE AUDIO od prawie 12 lat. Przez kilka lat był redaktorem naczelnym magazynu. Jego wiedza i entuzjazm dla muzyki są nieograniczone. Wie na temat audio najwięcej spośród wszystkich osób, które znam. Choć nigdy nie określa się mianem audiofila, zawsze słucha doskonale skonfigurowanego systemu, który przybliża go do istoty muzyki.

Toczymy niekończące się dyskusje na temat różnic między analogiem a cyfrą. Zastanawiamy się czy cyfrowe źródła są w stanie przekazać prawdziwe emocje tak, jak dobry gramofon. Od ponad dziesięciu lat słucham drogiego, high-endowego źródła cyfrowego. Jestem więc przekonany, że tak. Kiedy Bob zaczął myśleć o kolejnej modyfikacji swojego systemu, zasugerowałem mu urządzenie dCS Bartok. Przez ponad rok porównywałem je ze swoim dCS Vivaldi One. Wiem, że to dobre rozwiązanie.

Niestety, kryzys związany z pandemią utrudnił odsłuchy nowego sprzętu. Po kilku rozmowach pełnych pytań i przekonywań, Bob uwierzył mi i postanowił kupić Bartoka. Nie trwało długo, zanim zupełnie przepadł. Poniżej przeczytacie recenzję napisaną przez zatwardziałego miłośnika analogu. Nie chodzi jednak o kwestię wojny formatów, ale o dotarcie do punktu, w którym sprzęt przestaje się liczyć a zostaje sama muzyka.

Misja spełniona. Teraz pora na Pana Gendrona…


’Ta maszyna zabija uzależnionych od winylu’

Urządzenie dCS Bartok nie jest reklamowane tym hasłem. Niestety, bo mogłoby być - przecież Bartok dokładnie tak działa.  Ten - certyfikowany przez Roona i zgodny z MQA -  zaprojektowany i zbudowany w Wielkiej Brytanii przetwornik cyfrowo-analogowy, który jest doskonałym partnerem dla TIDAL-a i innych serwisów streamingowych, odtwarza cyfrową muzykę w sposób zaprzeczający wszelkim stereotypom.

Powiedzmy sobie szczerze: odwieczne debaty dotyczące konkurencji między analogiem a cyfrom nie będą miał końca. I w porządku. Dla posiadaczy, główną zaletą Bartoka jest fakt, że nie zmusza on do opowiedzenia się po którejś ze stron lub rezygnacji z któregoś formatu. Raczej wyrównuje on szanse zapewniając mnogość opcji, o których większość dostępnych na rynku przetworników może jedynie pomarzyć. Czy możliwa jest cyfrowa muzyka pełna głębi, bogatych tonów, dynamiki, detali i - po prostu życia? Muzyka z cyfrowego źródła, której brzmienie osiąga poziom pięciocyfrowego gramofonu? Muzyka pełna wyrafinowania, przejrzystości, gładkości, z szerokim pasmem i wyjątkowo niskim szumem? Bez śladu ostrości, sterylności, jasności i braku duszy często kojarzonych z cyfrą? Uwierzcie, to możliwe! Przekonajcie swojego wewnętrznego sceptyka. Lub - po prostu - posłuchajcie Bartoka osobiście.

Jest tylko jeden haczyk. Cena. To chyba jedyna wada tego wspaniałego urządzenia. Nawet bez opcjonalnego wzmacniacza słuchawkowego, Bartok leży poza zasięgiem większej części populacji. Ważne jednak, żeby nie zapominać o kontekście. Bartok jest produktem branży, która w recenzjach określa kosztujące dziesiątki tysięcy przewody zasilające jako ’warte każdego centa’ a kosztujące miliony kolumny umieszcza na okładkach czasopism. Choć ich redaktorzy niezbyt często sami wypisują czeki i wprowadzają tak drogie urządzenia do swoich systemów.

Nie chcę tu sugerować, że Bartok to okazja. Chodzi raczej o podkreślenie faktu, że w świecie high-endu ceny oderwały się od rzeczywistej wartości urządzeń. Produkowanie sprzętu dla Kowalskiego nie jest już celem nikogo. Rosnące ceny często nie mają nic wspólnego z przyrostem jakości czy trwałości. Jakim mianem określić taką praktykę? Działa ona jednak na szkodę słuchaczy. Niewielu początkujących miłośników dobrego dźwięku ma dziś siłę by dotrzeć do istoty rzeczy.

Bartok płynie pod prąd. Jak wiele dzisiejszych komponentów potrafi w ciągu jednej nocy zmienić czyjeś wieloletnie przyzwyczajenia? Jak wiele dzisiejszych urządzeń oszczędza Twój czas i pozwala w sekundę usłyszeć to, czego szukasz? Bez potrzeby mycia nośnika i delikatnego obchodzenia się ze źródłem. Jak wiele komponentów zapewnia natychmiastowy dostęp do olbrzymich zbiorów muzyki i prezentuje ich zawartość w sposób, który zmienia Twoje odczucia? Ile jest na rynku urządzeń, które można stale unowocześniać instalując nowe oprogramowanie, które rozszerza ich możliwości, ułatwia obsługę i poprawia brzmienie? Jak wiele jest przetworników cyfrowo-analogowych opartych o programowalne bramki FPGA? Ile firm pisze własne programy dla streamerów? Jak wiele firm opracowuje własne technologie dla flagowych urządzeń i wprowadza je następnie do tańszych linii?

Wspólna odpowiedź na powyższe pytania jest jasna. Bartok jest klasą dla siebie.  Jeff Dorgay w swojej recenzji dla TONE AUDIO opisał już możliwości połączeń Bartoka, jego najważniejsze funkcje, jakość budowy i wszechstronność. Podkreślił również - trafnie - zasadność zakupu Bartoka jako inwestycji długoterminowej.  Również i w tej kwestii Bartok jest wyjątkowy. Można z nim zapomnieć o konieczności ciągłej wymiany sprzętu na nowy.

Na tyle, na ile to możliwe w przypadku sprzętu cyfrowego, Bartok jest odpowiednikiem klasycznych wzmacniaczy lampowych McIntosha z lat sześćdziesiątych lub tubowych kolumn JBL z lat osiemdziesiątych. Klasyków, do których ludzie stale wracają bo są dobre, trwałe i dają przyjemność ze słuchania muzyki. Kolejną zaletą jest jego kompletnie bezproblemowa współpraca z programem Roon. Zwłaszcza w nowej wersji 1.8, Roon ułatwia streaming za pomocą Bartoka. Trzeba też podkreślić, że używając Bartoka wcale nie musisz rezygnować ze słuchania winyli. Służy jako kompleksowe rozszerzenie analogowego systemu: daje dostęp do nowej muzyki, zwiększa ilość opcji, ułatwia obsługę dużych kolekcji i wprowadza do świata cyfry cechy analogowego dźwięku pozwalając przy tym porównywać brzmienie albumów w wersji cyfrowej z ich wersją analogową.

DAC i streamer dCS Bartok nie jest tani. Pozwolę sobie na pewną radę: jeżeli aktualnie szukasz przetwornika cyfrowo-analogowego, nawet kosztującego dwa razy tyle, co Bartok - zatrzymaj się. Rozejrzyj się po rynku i posłuchaj Bartoka. Potem zaś cierpliwie oszczędzaj. Tom Petty ma rację: czekanie jest najtrudniejsze, ale potem dostajesz nagrodę. Jeżeli zaś chodzi o konieczność unowocześnienia systemu, której potrzeba pojawia się tuż po zakupie kolejnego komponentu? To już przeszłość, zapomnij o tym.