Recenzja referencyjnej wkładki gramofonowej z ruchomą cewką Gryphon Audio Black Diamond DLC MC

Autor i źródło recenzji: Michael Fremer, Tracking Angle, luty 2025 r.
Oryginał można przeczytać TUTAJ.

 

A może recenzję tej wkładki warto rozpocząć od komentarzy YouTuberów, którzy mieli okazję jej posłuchać? Cóż, poniekąd. W grudniu ubiegłego roku opublikowałem materiał wideo, w którym zaprezentowałem wkładkę Black Diamond DLC, wartą 20 000 dolarów. Była ona zamontowana na ramieniu Ortofon AS-309R (3 469 USD), osadzonym na prototypowym gramofonie OMA K3 z napędem bezpośrednim, którego wartość wynosiła imponujące 360 000 dolarów. Całość napędzał przedwzmacniacz gramofonowy CH Precision P10, kosztujący 70 000 dolarów.

Tak, to skandalicznie kosztowny łańcuch, którego pierwsze ogniwo wyceniono na 20 000 dolarów. Zazwyczaj tego rodzaju pokazowe eksperymenty przyciągają oburzonych widzów, którzy w komentarzach nie szczędzą uwag w stylu: „Dlaczego nie przeznaczyć tych pieniędzy na wyżywienie połowy Afryki Subsaharyjskiej?” i tym podobne. Tym razem jednak było inaczej.

Dźwięk, choć zdigitalizowany do formatu 96/24, a następnie przepuszczony przez bezlitosne algorytmy kompresji YouTube’a – cokolwiek dzieje się z nim podczas przesyłania w jakości 4K – rozbroił większość słuchaczy.

„WOW... !!!! Co za gramofon i wkładka... dźwięk musi być niesamowity na żywo!”

„Kiedy odsłuchałem ten film na moim hi-fi, pomyślałem, że brzmi niesamowicie, więc postanowiłem przesyłać strumieniowo to samo nagranie z Apple Music. Nie mogłem uwierzyć, jak źle wypadało w porównaniu – płaskie, pozbawione życia, wręcz nudne. Trudno było mi uwierzyć, że to ten sam album. Wiem, że słyszymy tu winyl w jego szczytowej formie, ale to wyraźnie pokazuje, ile zostało utracone w imię postępu.”

„3:29 – te krótkie ataki brzmią tak błyskawicznie, że to czyste szaleństwo.”

„Brzmi... drogo? Tak! Ale też niesamowicie! Trąbki i uderzenia perkusji mają fenomenalną barwę! Hi-haty również.”

„Najlepszy dźwięk, jaki słyszałem. Wciąż pamiętam, jak w latach 60. byłem w nowojorskim studiu nagraniowym, gdzie masterowano taśmę big bandu. Byłem wtedy zbyt młody, by rozpoznać materiał, ale nigdy nie zapomniałem tego brzmienia. To było surrealistyczne – jak tutaj.”

Więcej niż „rebranding”

Duńska firma Gryphon Audio rozpoczęła swoją działalność w 1985 roku, gdy jej założyciel, Flemming Rasmussen – absolwent malarstwa i grafiki – stworzył wzmacniacz słuchawkowy Gryphon Head Amp. Po zaprezentowaniu go na targach elektroniki użytkowej w Chicago w 1986 roku wzmacniacz wywołał sensację w Japonii, co stało się początkiem dynamicznego rozwoju marki.

Minionej wiosny, podczas wystawy High End w Monachium, Gryphon zaprezentował nowy gramofon Apollo – efekt współpracy z Helmutem Brinkmannem – a także masywny, umieszczony w podwójnej obudowie przedwzmacniacz gramofonowy Siren. Wśród premier znalazła się również wkładka, która swój rodowód wywodzi z modelu Ortofon MC Diamond.

Producent, który nie zajmuje się na co dzień tworzeniem wkładek gramofonowych, a jednak opracowuje „własny” model, to prawdziwa rzadkość. Zazwyczaj firmy włączające wkładki do swojej oferty – właściwie wszystkie, o ile mnie pamięć nie myli – zlecają ich produkcję zewnętrznym specjalistom. W takich przypadkach wkładki są budowane lub „dostrajane” zgodnie ze specyfikacją danej marki, przy wykorzystaniu gotowych systemów generatorów, profili igieł, materiałów wsporników i innych komponentów.

Black Diamond DLC to jednak coś więcej – efekt bliższej, bardziej „ręcznej” współpracy między Gryphonem a Ortofonem. Co ciekawe, Leif Johannsen, dyrektor Ortofona ds. akustyki i technologii, który odpowiadał za projekt MC Diamond, postanowił nie angażować się w to przedsięwzięcie. Nie podał konkretnego powodu, gdy o to zapytałem, ale podejrzewam, że uznał, iż inni mogą spojrzeć na ten projekt świeższym okiem (i uchem).

W czasach, gdy nowy magnetofon szpulowy Revox można kupić za około 15 000 dolarów, wkładka kosztująca 20 000 dolarów może wydawać się pewną ekstrawagancją. Jednak Black Diamond DLC nie jest ani pierwszą, ani jedyną wkładką w tej cenie, a choć rynek dla takich produktów pozostaje niszowy, wydaje się stabilny.

Co więcej, liczba dostępnych płyt winylowych, które można odtwarzać przy użyciu wkładki za 20 000 dolarów, jest niemal nieograniczona w porównaniu do tego, co legalnie można znaleźć na taśmie. Więc powiedz mi – która z tych inwestycji naprawdę ma większy sens?

Jakie są różnice między MC Diamond a Black Diamond DLC?

Obie wkładki wykorzystują ten sam system generujący, zamknięty w tytanowym korpusie wykonanym metodą SLM (Selective Laser Melt) – technologii druku 3D, w której proszek tytanowy jest precyzyjnie stapiany warstwa po warstwie. Ortofon jako pierwszy zastosował tę technikę do budowy wkładek, wprowadzając przełomowy model MC A90, którego korpus wykonano ze stali nierdzewnej.

Kształt uzyskany dzięki SLM byłby niemożliwy do osiągnięcia tradycyjną obróbką skrawaniem. Zarówno użyty materiał, jak i sama geometria obudowy, a także możliwość kontrolowania gęstości materiału podczas procesu „drukowania 3D”, nadają korpusowi unikalne właściwości tłumiące i redukujące rezonanse – czego konwencjonalne metody produkcji po prostu nie są w stanie zapewnić.

Gryphon podnosi sztywność konstrukcji, stosując powłokę DLC („Diamond-Like Carbon”) – materiał o siedmiu różnych formach, z których każda ma odmienne właściwości, lecz wszystkie charakteryzują się twardością porównywalną z diamentem. Co więcej, formy te można ze sobą łączyć, aby uzyskać pożądane parametry. Gryphon nie precyzuje, której konkretnej odmiany DLC używa, choć trudno uznać to za kluczową kwestię. Podkreśla natomiast, że zastosowanie tej powłoki „zwiększa prędkość transmisji dźwięku i rezonansu z 9 000 m/s do 18 000 m/s”.

Firma zwraca również uwagę na estetyczny aspekt – głęboka czerń wkładki doskonale komponuje się z gramofonem Apollo (choć MC Diamond również występuje w czarnym wariancie, nie jest pokryty powłoką DLC). Co istotne, zgodność wkładki została precyzyjnie dostrojona, by zapewnić idealne dopasowanie do ramienia Apollo.

Być może rzeczywiście tak jest, choć nie mam możliwości tego zweryfikować. Jednak różnica między Gryphonem a Ortofonem wydaje się minimalna – zgodność boczna Black Diamond DLC wynosi 10 μm/mN, podczas gdy MC Diamond ma 11 μm/mN. Naprawdę, czy jest się nad czym rozwodzić?

Testowałem tę wkładkę w różnych ramionach, w tym – jak wspomniałem na początku – w 12-calowym Ortofonie AS-309R, który wykorzystałem w nagraniu. Połączenie ramienia za 3500 dolarów z wkładką za 20 000 dolarów? Cóż, możecie ocenić sami, choć na żywo wrażenia są nieporównywalnie lepsze.

Inne różnice między MC Diamond a Black Diamond DLC obejmują zmianę materiału używanego do drutu cewki. Ortofon stosuje w MC Diamond pozłacany drut miedziany „Aucurum”, natomiast Gryphon zastępuje go miedzią beztlenową. Według producenta decyzja ta wynika z dążenia do „lepszej przewodności i wydajności”, choć technicznie rzecz biorąc, różnice w przewodnictwie między miedzią a złotem są minimalne – miedź przewodzi nieco lepiej, ale złoto jest bardziej odporne na utlenianie. Czy to ostatnie ma rzeczywisty wpływ na wydajność? Trudno powiedzieć.

Co ciekawe, Ortofon konsekwentnie stosuje Aucurum w modelu Verismo i innych wkładkach z tej linii, co sugeruje, że wybór ten jest podyktowany nie tylko właściwościami materiałowymi, lecz także charakterystyką brzmieniową.

W Black Diamond DLC zastosowano nową, sześciowarstwową konfigurację cewek, składającą się z 2 x 84 uzwojeń na kanał. Pomimo tak wielu zwojów, impedancja wkładki utrzymuje się na niskim poziomie 8Ω, podczas gdy w przypadku MC Diamond wynosi ona 6Ω. To wskazuje na różnice w konstrukcji, które mimo większej liczby zwojów nie powodują znacznego wzrostu impedancji.

Podobnie jak w MC Diamond, zespół cantilver/stylus w Black Diamond DLC również składa się z diamentowej igły wspornikowej oraz igły typu Replicant100. Ten profil igły, o wymiarach r/R 5/100 μm, uchodzi za najbardziej zbliżony do igły tnącej, co pozwala na bardzo precyzyjne odczytywanie ścieżki na płycie winylowej.

Być może największą mechaniczną różnicą między tymi dwoma wkładkami jest to, co Gryphon określa jako „ulepszone przednie i tylne gumowe łożyska wykonane z nowo opracowanej mieszanki gumowej”, mające na celu zwiększenie trwałości i wydajności. Co ciekawe, wolałbym używać terminu „elastomer”, który nie niesie ze sobą konotacji „gumy” jak ta w kontekście siedzeń samochodowych, ale to już kwestia terminologii. Dodatkowo, ze względu na zastosowanie nowego materiału, napięcie mechaniczne systemu generatora zostało zaktualizowane, by „zapewnić najwyższą wydajność i niezawodność”. Cóż, nie chciałbym, żeby te "gumy" pękły! (Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać).

Nie wysłałem tej wkładki do WAM Engineering w celu przeprowadzenia kontroli kąta zenitalnego, w którą moim zdaniem powinien zainwestować każdy nabywca drogiej wkładki, aby dowiedzieć się, czy kupiłeś naprawdę dobry egzemplarz, czy wadliwy model (J.R. Boisclair z WAM niedawno pokazał mi wkładkę z 16-stopniowym [od prostopadłego] błędem kąta zenitalnego w stosunkowo drogiej wkładce!) Jednym z powodów, dla których nie uważałem tego za konieczne, jest fakt, że jakość wykonania wspornika/stylusa firmy Ortofon jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą w branży.

Odsłuch

Black Diamond DLC to wkładka o imponującej sile przekazu! Posiadam MC Diamond i doceniam jej precyzję oraz zdolność do wydobywania detali, więc porównanie obu modeli było dla mnie dość naturalne. Wiele je łączy – zwłaszcza pod względem autorytetu w skali makro i subtelności w mikrodynamice – co słychać nawet w nagraniu na YouTube poświęconym Black Diamond DLC. Jednak w zakresie poniżej średnich tonów ich brzmienie wyraźnie się różni.

DLC – przynajmniej w moim odbiorze – został dostrojony tak, by od średnicy w dół oferować większą elastyczność i bogatszą fakturę, przy jednoczesnym zachowaniu klarowności, szybkości i precyzji transjentów, które wyróżniają MC Diamond w górnych rejestrach. To umiejętne wyważenie, które mogło łatwo doprowadzić do rozdźwięku w charakterze brzmienia – jak w przypadku kolumn łączących potężny głośnik niskotonowy z ultralekką, szybką wstęgą lub przetwornikiem planarnym w zakresie wysokich tonów – ale tutaj udało się tego uniknąć.

Zamiast tego doskonale radzi sobie ze wszystkimi gatunkami muzycznymi, choć balans daje zaskakujące rezultaty. Coś skłoniło mnie do odtworzenia pierwszego albumu brytyjskiej grupy Clash, a balans wkładki zapewnił odpowiednio twarde krawędzie gitar Micka Jonesa i Joe Strummera oraz ostre uderzenia talerzy perkusisty Tory'ego (Terry'ego) Chimesa, ale strojenie wkładki uderzyło w głos Joe Strummera w sposób, który umieścił go nieco z tyłu w miksie, ale wyraźniej słyszalny jako wyraźna ścieżka wokalna, jaką kiedykolwiek słyszałem, z tekstami również tak łatwymi do rozszyfrowania i zrozumienia, jak kiedykolwiek je słyszałem. To był interesujący odsłuch!

Na ostatnich targach płytowych WFMU podbiegł do mnie facet i wykrzyknął: „Prawdopodobnie jesteś jedyną osobą, która to doceni”. Wręczył mi płytę Nimbus 45rpm „Supercut” Shury Cherkassky'ego wykonującego recital fortepianowy Chopina (Nimbus 45021). Podobnie jak w przypadku wszystkich płyt Nimbusa, które słyszałem i posiadałem, ta jest naturalnym spektaklem dźwiękowym: zostajesz przeniesiony do studia wraz z wykonawcą. Obrazowanie jest solidne, a kontrasty dynamiczne prawie wykraczają poza to, co można by pomyśleć, że płyta winylowa jest w stanie obsłużyć. Cherkassky nie był nieśmiały w swojej interpretacji znanej „Ballady nr 1 g-moll op. 23” Chopina.

Black Diamond DLC wyróżnia się bezbłędnym śledzeniem nagrania i dynamicznym uderzeniem, a jej prezentacja barwy oraz faktury dźwięku jest mistrzowska. Atak, podtrzymanie i wybrzmienie są naturalne i przekonujące, a poczucie uczestnictwa w koncercie łatwe do uchwycenia. Zamiast narzucać nagraniu własny charakter („ciepły”, „analityczny/chłodny” itp.), wkładka oddaje górne rejestry z jasnością, która nie jest szorstka, lecz nasycona wiarygodną strukturą harmoniczną i precyzyjnym atakiem. Wysokie dźwięki mają szybki atak i niemal natychmiast gasną, ale ich „ping” pozostaje wyraźnie słyszalny. Black Diamond DLC jest doskonale wyważona – nie skłania się ani ku nadmiernej analityczności i ostrości, ani ku nadmiernej miękkości i długiemu wybrzmiewaniu. W dolnych rejestrach, gdzie brzmienie nabiera ciepła i dłuższego podtrzymania, wkładka sprawdza się równie znakomicie. Nic dziwnego, że Black Diamond DLC konsekwentnie oddawała dźwięk fortepianu z realizmem, który rzeczywiście przypominał brzmienie tego instrumentu!

Mahler 6th Von Karajana, w wydaniu Marka Warda, pod względem dźwiękowym spełnia wszystkie oczekiwania, o których wspominał Mark. Dzięki Black Diamond scena była szeroka, głęboka i przejrzysta. Instrumenty zyskały bogate tekstury i ekscytującą fizyczność.

Smyczki brzmiały dźwięcznie i słodko tam, gdzie powinny, instrumenty dęte drewniane miały delikatne, naturalne wybrzmienie, a blaszane – ognisty charakter z odpowiednią dawką chropowatości, co pozwalało uniknąć zarówno „aksamitnego” brzmienia miękkich wkładek, jak i ostrej, „analitycznej” maniery bardziej wyrazistych modeli.

Mógłbym długo wymieniać nagrania, które ta wkładka odtworzyła z niezwykłą precyzją. Weźmy choćby „Death of a Clown” z oryginalnego monofonicznego tłoczenia U.K. Pye. Na albumie Something Else The Kinks w wersji mono Pye, wokalistka w tle (żona Raya) była umieszczona na scenie z niemal fotograficzną precyzją. Uderzenia palców Nicky’ego Hopkinsa w struny fortepianu brzmiały wyjątkowo klarownie i namacalnie. Podobnie Randy Newman na Randy Newman Live z 1971 roku, nagranym w The Bitter End – jego głos brzmiał tak autentycznie, że można było niemal usłyszeć kontury jego ust uchwycone przez mikrofon. Odtwarzam tę płytę raz za razem i za każdym razem zaskakuje mnie, jak realistycznie oddane są wokal, fortepian i nawet reakcje publiczności – przestrzeń jest tak namacalna, że ma się wrażenie, jakby naprawdę się tam było. Mógłbym ciągnąć dalej, ale na tym poprzestanę.

Wnioski

Ludzie narzekają na naszej stronie, a szczególnie na YouTube, na UberLighta za 399 dolarów, więc spodziewam się, że recenzja wkładki za 20 000 dolarów będzie jeszcze bardziej brutalna. Proszę jednak zrozumieć: nikt nie zmusza was ani nikogo innego do zakupu tak kosztownego przetwornika, ale są osoby, które mogą sobie na to pozwolić. Jeśli jesteś jednym z nich, ta wkładka jest zdecydowanie warta rozważenia. Doskonale poradziła sobie z odtwarzaniem każdego gatunku muzycznego, który umieściłem na talerzu. Nie jest „najlepsza do klasyki”, „dostrojona do jazzu” ani „najbardziej odpowiednia do rocka”. Zamiast tego była spektakularna w odtwarzaniu ich wszystkich.

Najlepszym sposobem na podsumowanie tego, zwłaszcza jeśli masz doświadczenie z MC Diamond i oryginalną wkładką Atlas firmy Lyra, jest stwierdzenie, że Gryphon „Lambda” udoskonalił MC Diamond. Wzięli świetną wkładkę, która dla niektórych - zależnie od systemu i gustu - była nieco „kliniczna”, i udało im się dodać elastyczności oraz bogactwa, nie tracąc przy tym rozdzielczości szczegółów ani doskonałości transjentów oryginału.

Można powiedzieć, że ta wkładka łączy precyzję i szczegółowość MC Diamond z bardziej wyrozumiałym brzmieniem Windfeld Ti firmy Ortofon. Kiedyś porównywałem wkładki „relaxed fit” takie jak Ti do Dockersów, ale te spodnie opuściły pasmanterię lata temu, więc wielu czytelników prawdopodobnie ich nie kojarzy.

Gryphon promuje Black Diamond DLC jako zaprojektowaną specjalnie dla ramienia nowego gramofonu Apollo, ale ja miałem ją zamontowaną na ramionach Ortofon i SAT, i na obu działała wyjątkowo dobrze.

Ktokolwiek pracował nad tą wkładką, musiał być bardzo utalentowanym słuchaczem. Jeśli będziesz miał okazję posłuchać Black Diamond DLC, jestem przekonany, że się z tym zgodzisz — niezależnie od tego, czy będzie Cię na nią stać.