Audio Video 12/2010

Filip Kulpa

Usher Mini-1 DMD

Nowy, „diamentowy” głośnik wysokotonowy był wystarczającym powodem do odświeżenia przez Ushera całej serii Dancer. Po ponadrocznej przerwie mamy znów okazję testować kolumnę Mini-1, tym razem w odmianie DMD

Ten, kto w ubiegłym roku nabył kolumny Mini-1, wówczas z berylowym tweeterem, zapewne nie jest zachwycony, bowiem z początkiem roku Usher odświeżył serię Dancer, zastępując wcześniej produkowane modele odmianami DMD. Różnią się one tym, że zamiast tweetera berylowego mają diamentową kopułkę. Ale nie tylko tym.

Oczywiście producenci uwielbiają takie praktyki. Klienci – niekoniecznie. Do tak szybko rotujących nowości przygotowani są co najwyżej klienci zainteresowani amplitunerami A/V i odtwarzaczami wizyjnymi, audiofile – zdecydowanie mniej. Ale Usher trzyma fason, oferując swoim klientom możliwość odpłatnego upgrade’u modeli berylowych do nowych wersji DMD.

Mini-1 DMD jest najmniejszą i najtańszą kolumną podłogową tajwańskiej marki, w której pracuje zupełnie nowy głośnik wysokotonowy – 1,25-calowa kopułka „diamentowa”. Diamentowa w cudzysłowie, bo tak naprawdę mamy do czynienia nie z diamentem, lecz diamentopodobnym węglem amorficznym, specyficzną postacią tego niezwykłego pierwiastka.

Budowa

W swoich materiałach Usher „rozprawia się” ze sztucznym diamentem otrzymywanym metodą chemicznego osadzania z fazy gazowej (CVD). Kopułki z diamentu CVD są ponoć ciężkie, a ich rezonans – źle kontrolowany. Owa krytyka ma oczywiście swojego adresata, którym jest największy propagator diamentowych kopułek – pewna dobrze znana firma z Wielkiej Brytanii. Kopułka DMD ma zupełnie inną konstrukcję.

Składa się z metalowego rdzenia pokrytego obustronnie wyżej wymienioną, szczególną postacią węgla (DLC – Diamond Like Carbon). W ujęciu mikroskopowym, różni się ona od diamentu tym, że występują w niej wiązania atomowe sp2 i sp3, podczas gdy w diamencie mamy tylko najmocniejsze wiązanie sp2, wiążące atomy w regularną, supermocną sieć krystaliczną.

Lifting Mini-1 nie ograniczył się jednak do wymiany samego tweetera. Pogrubiono ścianki obudowy i poprawiono cokół, wykonany obecnie w żeliwa. Na szczęście nie jest tak wielki, jak w starej serii 6, ale jego ciężar (13,4 kg) poprawia stabilność kolumn, a bardzo wygodne kolce za kończone szerokimi stożkami zapewniają bajecznie łatwe pionowanie obudów. W poprzedniej wersji kolce były zdecydowanie gorzej zaprojektowane.

Górna część przedniej ścianki, do której przymocowano tweeter, została ścięta w celu wyrównania czasowego obu przetworników. Miło widzieć takie rozwiązanie w kolumnach, które nie kosztują kilkadziesiąt tysięcy. Obudowy, w przekroju poziomym, ma ją kształt zbliżony do najwyższych modeli Sonusa Fabera, co znaczy, że ścianki boczne są wypukłe i zbiegają się z tyłu, tworząc dość silne wyoblenie.

Wygląda to zacnie, tym bardziej że obudowy zdają się być wykonane z litych kawałków drewna, co nie jest do końca prawdą, bowiem budulcem pozostaje MDF. Przednia ścianka mierzy aż 52 mm grubości. W dolnej części tyłu obudów mamy do dyspozycji dwie pary zacisków głośnikowych ustawionych w linii pionowej. Nie jest to najwygodniejszy sposób rozmieszczenia przyłączy, ale podłączenie dwóch par kabli nie nastręcza problemów. Trzeba tylko uważać na nieco zdradliwy rozkład plusów i minusów.

Głośnik basowy wykorzystuje całą objętość wewnętrzną sporych i naprawdę masywnych obudów. Ushery uzbrojone w cokoły są dwukrotnie cięższe od modeli Audio Physic. Tunel basrefleksu ma nietypowy kształt szczeliny umieszczonej na samym dole przedniej ścianki. Okazuje się, że mimo braku zaokrągleń szum turbulencyjny, nawet przy dość dużych wychyleniach membrany, jest praktycznie niesłyszalny. W tych samych warunkach Tempo VI wyraźnie furkoczą.

Brzmienie

Nie miałem sposobności bez pośredniego porównania Mini-1 DMD z wersją berylową, uważam jednak, że obie kolumny łączy wiele podobieństw. Po wstępnych odsłuchach sięgnąłem do swojej recenzji z lipca 2009 roku. Od nalazłem w niej wiele analogii: zbliżony charakter basu, dość podobny układ zalet. Niemniej, wersja DMD jest bezwątpienia lepsza. Bardziej przezroczysta i rozdzielcza. Mam też wrażenie, że poprawie uległa precyzja i motoryka basu.

Przezroczystość i rozdzielczość to cechy dość ewidentnie odróżniające Mini-1 DMD od Tempo VI. Nie będę owijał w bawełnę i po wiem to wprost: Ushery w omawianej kwestii górują nad Audio Physicami. W czym się to przejawia? Pierwsze wrażenie dotyczy swoistej świeżości i lekkości brzmienia Usherów.

Niech do myślenia da fakt, że kolumny te podłączyłem, bezpośrednio po dwóch innych zestawach głośnikowych w cenach, odpowiednio, 40 i 26 tysięcy złotych. Odetchnąłem z ulgą. W tamtych kolumnach (nazw nie wymienię) uznani skądinąd producenci tak namieszali z barwą i spójnością rejestrów (a raczej ich brakiem), że podłączenie Usherów wywołało od razu komentarz: „no, teraz to mogę słuchać”. Barwa dźwięku była bardziej wiarygodna.

Od razu stało się jasne, że Mini-1, choć żywe, wręcz świetliste i klarowne, są niesamowicie spójne. Dyspersja wydaje się być znakomita. Praktycznie w każdym punkcie pomieszczenia słychać prawidłową, niezafałszowaną barwę wokali i instrumentów. Nie ukrywam, że cenię zestawy głośnikowe grające dobrze także po za osią główną. Specjaliści są zresztą zgodni, że to miarodajny wyróżnik dobrze zaprojektowanych kolumn, choć pewne konfiguracje filtrów oraz głośników z definicji wykluczają tę cechę.

 

Po chwili odsłuchu do naszej świadomości dociera, że Mini-1 są kopalnią wiedzy o nagraniach, szczególnie w obrębie średnicy i góry, która jest na pewno jedną z najlepszych, jakie można uzyskać z kolumn za kilkanaście tysięcy. Prawdę mówiąc, dawno nie słyszałem lepszych wysokich tonów – mam na myśli ich detaliczność niepowiązaną z żadnym sztucznym podkreślaniem konturów, metalicznością itp. Tweeter DMD jest zaiste znakomity. Na pewno znacznie lepszy od poprzedniej berylowej kopułki. Lepszy także, i to wyraźnie, od tweetera w Tempo.

Nowe Mini-1, podobnie zresztą jak poprzednicy, znakomicie radzą sobie z wokalami. Ma my tu taj połączenie takich cech reprodukcji jak czystość, zwiewność, brak słyszalnych podbarwień. Brak wszelkiej nosowości, zawoalowania, zdudnień. Środek jest wyjątkowo klarowny i barwny – zupełnie jak by nie pochodził z dużej, stosunkowo miękkiej i ciężkiej membrany. W pamięci mam jeszcze brzmienie słynnych przetworników „węglowych” Scan Speaka – bardzo podobnych pod względem konstrukcji do Usherów 8948. Tamto brzmienie było dla mnie nie do zaakceptowania, zaś to jest – obiektywnie – bardzo dobre. Wystarczy posłuchać fortepianu. Instrument ten, za pośrednictwem Usherów, ma bardziej wyrównaną i kompletną strukturę harmoniczną niż w przypadku kolumn Audio Physic.

W pierwszej edycji Mini-1 nie przypadł mi do gustu bas, który – nawiasem mówiąc – realizuje szkołę brzmienia Ushera, jest zbyt miękki, pozbawiony wykopu. Nowa wersja też częściowo cierpi na tę przypadłość, jednak w nowym ustawieniu kolumn, które znalazłem dla obu par w tym teście, niskie tony prezentowały się zdecydowanie lepiej. Nadal są zestrojone dość nisko i nadal brakuje im nieco uderzenia w najniższym basie (specyficzny rodzaj stępienia), jednak równomierność niskich tonów, brak efektu pogrubienia oraz słyszalnego furkotania portu to ewidentne zalety. Nie mam wątpliwości, że bas Usherów jest bardziej liniowy, mniej „basrefleksowy” niż z Audio Physic. Jest go też wyraźnie mniej. Preferencje dla obu kolumn w omawianym zakresie zmieniały się zależnie od nagrania. Bardzo niski bas syntetyczny z płyty „Er” Nilsa Pettera Molvaera efektowniej i w sumie ciekawiej wypadał na Audio Physicach, to samo dotyczyło na grań Marcusa Millera z albumu „Free” (wciąż jestem pod wrażeniem koncertu w ramach Ery Jazzu w klubie „Palladium”). Generalnie, wszędzie tam, gdzie pojawiały się bardzo niskie, krótko wybrzmiewające dźwięki, prym w kwestii dynamiki wiodły Tempo VI. Jednak akustyczne brzmienia nie dawały im już jednoznacznej przewagi. Podejrzewam, że w wielu pomieszczeniach kolumny Audio Physic sprawią zdecydowanie więcej trudności, jeśli chodzi o reprodukcję basu, niż bardziej powściągliwe i mniej efekciarskie Ushery.

Nie sposób nie wspomnieć o wyjątkowo dobrej stereofonii tych kolumn. Scenę dźwiękową charakteryzowały znakomita głębia i wielowarstwowość (znacząco lepsze niż z Tempo) oraz naprawdę dobre oderwanie od obudów. Trudno też coś zarzucić lokalizacji, nawet przy głośnym graniu. Jak na kolumnę dwudrożną Ushery okazały się zresztą całkiem odporne na kompresję, choć nieco większe możliwości dynamiczno-motoryczne oferują jednak trójdrożne zestawy niemieckie. Mimo to, rytmiczność i timing przemawiają za Mini-1.

Naszym zdaniem

Mini-1 DMD posiadły rzadką sztukę grania analitycznego, rozdzielczego, bardzo dobrze różnicującego płyty, przy jednoczesnym zachowaniu nieagresywnego, barwnego i żywego typu prezentacji. Są to rasowe zestawy głośnikowe, w pełni zasługujące na miano głośnika high-end. W istocie lepsze od niektórych znacznie droższych (i do tego markowych) konstrukcji. Nawet na tle Audio Physic Tempo VI, które są niewątpliwie trudnym przeciwnikiem, Ushery mają wciąż wiele do zaoferowania: przede wszystkim lepszą rozdzielczość i detaliczność w średnim i wyższym zakresie oraz bardziej liniowy, choć jednocześnie mniej „rozrywkowy”, bas. Biorąc to wszystko pod uwagę, trzeba przyznać, że nowe Mini-1 w pełni zasłużyły na naszą rekomendację.

Dane techniczne

Układ głośników 2-drożny basrefleks ni skoto no wy 8948A (7”), ko pułka 1,25” DMD
Częstotliwość podziału 2,3 kHz
Efektywność 87 dB / 1 W/ 1m
Impedancja znamionowa 8 Ω
Pasmo przenoszenia 38 Hz – 40 kHz (-3 dB)
Wymiary (wys. x szer. x głęb.) 1062 x 320 x 400mm
Masa (jednej sztu ki) 37,5 kg (z co ko łem)
Ocena Audio Video

Neutralność 10/10
Równowaga i spójność rejestrów są wzorowe.
Precyzja 9,5/10
Znakomita w górnej i środkowej części spektrum.
Muzykalność 9/10
Przy odpowiedniej elektronice brzmienie będzie bardzo żywe i wciągające. Niezły timing.
Stereofonia 9,5/10
Te pół punktu odejmujemy „na wszelki wypadek”.
Głębia i wielowarstwowość sceny są fenomenalne. Oderwanie dźwięku od obudów nie tak efektowne jak u rywala.
Dynamika 8/10
Nie oczekiwalibyśmy wyższej oceny dla konstrukcji dwudrożnej.
W skali mikro jest bardzo dobrze, a kompresja właściwie się nie pojawia – chyba, że w niskim basie...
Bas 8/10
... który jest nieco specyficzny, ale jednak lepszy niż u poprzednika. Impulsy są lekko złagodzone właściwie tylko w najniższym podzakresie.
Ocena łączna 90%
(ocena relatywna, odnosząca się do produktów w danym przedziale cenowym)