The Absoulte Sound, 05-06/ 2013

Robert Harley

Kilka firm w branży high-end audio zasługuje na miano wyjątkowych. Mam przez to na myśli firmy, które tworzą technologie inne od stosowanych przez całą resztę branży. Firmy, których produkty różnią się od nieskończonej masy identycznych urządzeń zalewających rynek.

Zastanówmy się, na przykład, nad kwestią konwersji cyfrowo-analogowej. Praktycznie wszyscy producenci przetworników kupują gotowe chipy i instalują je w układach nieznacznie różniących się od siebie. Niektóre przetworniki są, pod względem dźwięku, nieco lepsze od innych, ale to jedynie wariacje na jeden temat. Praktycznie nikt nie buduje dziś konwerterów od podstaw, w oparciu o własne technologie. Jednym z wyjątków od tej reguły jest brytyjska firma Data Conversion Systems [dCS]. Każdy kluczowy element każdego z urządzeń dCS został zaprojektowany i zbudowany w oparciu o technologie stworzone samodzielnie w laboratoriach dCS. W żadnym z urządzeń dCS nie znajdziemy kupowanych gdzie indziej przetworników, filtrów, układów wejściowych. Są tu układy, technika, oprogramowanie i myśl inżynierska niepodobne do niczego innego.

Najbardziej zaawansowanym projektem dCS jest nowy system Vivaldi. Składa się on z czterech urządzeń i jest prawdziwym tour de force firmy. Trudno nie docenić stopnia zaawansowania technicznego tego systemu ani jakości osiąganego przezeń dźwięku. dCS zapakowało swoje technologie w piękne obudowy, tak samo wyjątkowe jak układy elektroniczne znajdujące się wewnątrz nich.

Budowa

Próba opisu systemu Vivaldi - jego możliwości i sposobu pracy - jest dużym wyzwaniem. To najbardziej skomplikowany, zaawansowany technicznie, złożony i pełen funkcji produkt, jaki kiedykolwiek testowałem. Tu opiszę go jedynie skrótowo, więcej informacji znajdziecie w tekstach uzupełniających.

Kompletny system Vivaldi składa się z czterech urządzeń, ale nie wszystkie z nich są niezbędne aby zacząć słuchać muzyki. Owe urządzenia to: transport, DAC, upsampler i zegar. Wystarczy, że kupisz Vivaldi DAC i podłączysz do niego – jako źródło sygnału – swój komputer [przez wejście USB. Możesz też podłączyć do przetwornika swój stary odtwarzacz CD. Wielkim krokiem w przód jest połączenie przetwornika z transportem Vivaldi. Wspólnie umożliwiają one skorzystanie z kilku wyjątkowych funkcji, jak na przykład upsampling na pokładzie transportu i przesyłanie do przetwornika danych audio w formacie DSC [oprócz PCM po upsamplingu]. Szczerze mówiąc to właśnie DAC i Transport Vivaldi odpowiadają w największym stopniu za jakość dźwięku opisywaną dalej w tym teście. Oprócz płyt CD, nowy transport jest kompatybilny również z płytami SACD.

Upsampler Vivaldi zmienia każdą popularną częstotliwość próbkowania sygnału w dowolnie wybraną inną częstotliwość. Co więcej, pozwala on na integrację systemu Vivaldi z internetem. Można dzięki temu skorzystać z serwera muzycznego, obsługiwać system za pomocą iPada, iPhone’a llub urządzenia iTouch a także odtwarzać muzykę bezpośrednio z pamięci USB. Vivaldi Clock to bardzo precyzyjny zegar pozwalający na synchronizację wszystkich podłączonych do niego elementów systemu.

Każde urządzenie zajmuje własną, wspaniale zaprojektowaną obudowę. Jej przednią ściankę tworzy gruby płat aluminium tworzącego delikatną płaskorzeźbę. Płynne linie płyną po niej jak subtelne fale. Mój testowy zestaw był srebrny, ale Vivaldi dostępny jest również w kolorze czarnym. Kolorowy wyświetlacz umieszczony po lewej stronie panelu czołowego pokazuje, w normalnym trybie, status pracy urządzenia [wybrane wejście, częstotliwość próbkowania, połączenie z zegarem, głośność, etc.]. Kiedy jednak wejdziemy w tryb menu, na wyświetlaczu pojawiają się setki szczegółowych opcji pozwalających na skonfigurowanie każdego z elementów Vivaldi. Struktura menu jest tak szeroka, że dCS dostarcza – oprócz instrukcji obsługi – specjalny, laminowany schemat.

Połączenie i konfigurację systemu Vivaldi najlepiej zostawić wyspecjalizowanym przedstawicielom dystrybutora. Typowy zestaw wymaga wykorzystania 12 przewodów, nie wliczając w to połączeń sieciowych. Na tylnych ściankach czterech urządzeń składających się na cały system znajduje się łącznie 56 gniazd. Co więcej, każdy element systemu należy odpowiednio skonfigurować w celu osiągnięcia optymalnej jakości dźwięku. Opcje, prowadzące do dźwięku najwyższej jakości, obejmują - między innymi - kwestie upsamplingu, połączenia z zegarem, wybór jednego z sześciu filtrów.

Potem, po odpowiednim zestawieniu, obsługa systemu jest dość prosta. DAC zapamiętuje filtr i częstość próbkowania wybrane dla każdego wejścia. Nie ma więc potrzeby, by za każdym razem zmieniać te ustawienia [choć pewnie będziesz chciał zmieniać filtr dla różnych nagrań – więcej na ten temat później]. Jedyne przyciski, które trzeba naciskać podczas codziennych odsłuchów to: przełącznik źródła CD/SACD na obudowie przetwornika i wybór wejścia pozwalającego na słuchanie muzyki z serwera na upsamplerze, Wybór wejść przetwornika i upsamplera jest również możliwy za pomocą pilota zdalnego sterowania dostarczanego wraz z dakiem. Świetnie zaprojektowany ciężki pilot pozwala na sterowanie transportem, poziomem głośności, wyborem filtrów, balansem między kanałami, częstością próbkowania i wieloma innymi funkcjami.

Do testów otrzymałem bardzo wczesne egzemplarze produkcyjne, cierpiące na kilka wad wieku dziecięcego, ale instalacja nowego oprogramowania [łatwa do przeprowadzenia: z płyty CD lub pamięci USB] rozwiązała wszystkie problemy. Nieco trudniejsze jest bezprzewodowe połączenie systemu Vivaldi z muzycznym serwerem sieciowym. Mój zestaw to bezprzewodowy router i serwer AVA Media Zara Premium połączony z upsamplerem Vivaldi kablem Ethernet. Kupiony a AppleStore app dCS na iPada pozwolił mi na przeszukiwanie muzyki na serwerze, wybieranie utworów do odtwarzania i tworzenie playlist. Brzmi to bardzo prosto, ale zmuszenie wszystkich tych urządzeń do wspólnej pracy zajęło mi długie godziny walki z problemami. Moje przeżycia mogą jednak nie być typowe, zwłaszcza że dCS stale rozwija swoje oprogramowanie.

Odsłuch

Vivaldi jest zbudowany jak żadne inne źródło cyfrowe i brzmi jak żadne inne źródło cyfrowe. Choć oczywiście istnieją pewne podobieństwa między dźwiękiem nowego sytemu a systemem dCS Puccini, zastosowane tu – bez żadnych kompromisów cenowych – najnowsze technologie wynoszą jakość dźwięku na poziomy stratosferyczne. Puccini to jedyne produkty dCS, jakie dobrze znam. Wiele osób czeka zapewne na wynik porównania systemu Vivaldi z poprzednim okrętem flagowym dCS – linią Scarlatti. Poprosiłem więc Jacoba Heibrunna, który przez wiele lat korzystał z systemu Scarlatti [i kupił zestaw Vivaldi po jego odsłuchu] aby napisał kilka swoich uwag [patrz osobny tekst uzupełniający].

Jedną z naczelnych cech charakterystycznych firmowego dźwięku dCS jest jego gęstość i olbrzymia ilość pokazywanych informacji. Nie myślę tylko o doskonałej rozdzielczości, ale o wrażeniu, że tkanina odtwarzanej muzyki utkana jest z najdoskonalszego jedwabiu. Struktura dźwięku odtwarzaczy innych producentów jest mniej ‘ciągła’. Odwołując się do włókienniczej analogii: w porównaniu do dCS, dźwięk z innych źródeł jest utkany z grubszych nici, mniej precyzyjnie spleciony. Barwa instrumentów – odtwarzanych przez system Vivaldi – jest bogata i nasycona, przypomina raczej dźwięk słyszany na żywo niż jego cyfrową rekonstrukcję. Gęstość tonów i poczucie organicznej spójności dźwięku – wyjątkowe wśród słyszanych przez mnie systemów cyfrowych – sprawia, że odległość między analogiem a cyfrą jest mniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Vivaldi odwzorowuje brzmienie z wyjątkową naturalnością i bardzo bezpośrednio. Nawet jeśli odtwarzamy płyty CD lub pliki 16bit/44,1kHz. Szególnie dobrze Vivaldi wpływa na brzmienie pianina [jest bardziej ‘jak prawdziwe pianino’] i saksofonu [jest bardziej ‘jak prawdziwy saksofon’]. Choć, szczerze mówiąc, mógłbym tu wymienić dwa inne – dowolnie wybrane – instrumenty. Vivaldi po prostu pokazuje każdy instrument bardziej realistycznie, mniej syntetycznie. Po części wpływa na to wspomniana już wzmożona gęstość muzycznej materii, ale również brak mechanicznego posmaku, co sprawia, że barwa instrumentów jest bardziej naturalna. W moim systemie składającym się z wyjątkowo przeźroczystej elektroniki Constellation, interkonektów i przewodów głośnikowych MIT oraz kolumn Magico Q7 (oraz najlepszego zasilania i tłumienia drgań) Vivaldi pokazał doskonałe wręcz odwzorowanie faktury brzmienia instrumentów i ich realistyczne obrazowanie.

Vivaldi brzmi tak realnie, wyraźnie i jest tak przeźroczysty z jeszcze jednego powodu. Stare recenzenckie sformułowanie o ‘zdejmowaniu zasłony’ wydaje się stworzone właśnie dla opisu nowego produktu dCS. Vivaldi sprawia wrażenie, że między słuchaczem a muzyką nie ma nic, żadnych przeszkód. Przy tym systemie inne źródła brzmią sucho i matowo. Krystaliczna przejrzystość tego systemu nie tylko wpływa na wrażenie żywotności i bliskości dźwięku, ale również na niesamowite odwzorowanie przestrzeni. Strefa przejrzystości obejmuje nie tylko instrument prowadzący, ale rozciąga się również na całą szerokość i głębokość sceny. Nigdy wcześniej nie słyszałem tak dokładnie każdego instrumentu, nawet w najdalszym rzędzie orkiestry.

Uważasz, że wszystkie źródła cyfrowe brzmią płasko i mało przestrzennie? Posłuchaj Vivaldiego. Usłyszysz ile przestrzeni, powietrza, głębi i gęstości jest zakodowane w twoich płytach i czeka na uwolnienie. Przez lata zaskakiwało mnie, że podczas testowania coraz lepszych urządzeń słyszałem więcej i więcej muzyki z płyt, które słuchałem wiele razy. Nigdy jednak przeskok nie był tak wielki, jak w przypadku systemu Vivaldi. Reprezentuje on wielki krok naprzód w odtwarzaniu zapisanej cyfrowo muzyki. Zwłaszcza w kategoriach przestrzeni, głębi i możliwości rozróżniania poszczególnych planów i instrumentów. Wystarczy posłuchać wspaniałego nagrania Playing With Fire zrealizowanego przez Reference Recordings. Ściana za głośnikami znika. Tuby brzmią jakby znajdowały się kilkanaście metrów za linią kolumn. Vivaldi nie tylko rekonstruuje głębię, ale sprawia, że jest ona w organiczny sposób ciągła. Można dokładnie usłyszeć każdy pojedynczy instrument i określić jego miejsce w orkiestrze. Scena dźwiękowa jest nie tylko szeroka i głęboka, ale i ekspansywna – w tym sensie, że wyraźnie słychać powietrze płynące nad muzykami, powietrze będące nośnikiem muzyki, zwłaszcza najwyższych oktaw. Nie chodzi dosłownie o brzmienie najwyższych dźwięków, ale o wrażenie otwartości prezentacji, poczucie zdjęcia pokrywy zasłaniającej muzyków. Wrażenie obecności powietrza wokół cymbałków, na przykład, czyni ich brzmienie bardziej żywym i energetycznym. To coś więcej niż samo przedstawienie instrumentu, który zwykle brzmi dość jasno i bez nadmiernego rozciągnięcia w stronę wysokich częstotliwości. Otwartość najwyższych oktaw przedstawianych przez system Vivaldi i ich nasycenie powietrzem w niczym nie przypominają innych cyfrowych źródeł. Są bliższe najlepszym gramofonom.

Szerokość i precyzja odwzorowania sceny muzycznej pozwala – podczas słuchania Vivaldiego – na śledzenie poszczególnych linii muzycznych i na przenoszenie uwagi z jednego instrumentu na drugi. Taki sposób prezentacji jest antytezą homogenizacji. Wyraźne odwzorowanie każdego muzyka jest obecne, i bardzo znaczące, również podczas słuchania muzyki nagranej z mniejszym rozmachem. Duet gitary i wiolonczeli ‘Nothern Lights’ z płyty Freefall grupy Dixie Dregs jest tego najlepszym przykładem. Intencje muzyków stają się wyraźniejsze a współbrzmienia instrumentów znacznie lepiej słyszalne. Posłuchajcie również gry Joe Passa podczas cichego solo trąbki w „Contractor’s Blues’ z płyty XRCD Basie Street Counta Basie., Vivaldi pokazuje każdy niuans jego ekspresji zachowując jednocześnie cały swing i energię nowoczesnej gry, które wszystkie inne źródła rozmywają.

Moim zdaniem, wysokie tony Vivaldi mają równowagę przesuniętą raczej w stronę ostrości niż relaksu. Nie przepadam za zbyt jasnymi i podanymi do przodu tonami najwyższych zakresów. Według mnie to wada systemu. Vivaldi potrafi jednak pokazać całe spektrum wysokich tonów bez jakiegokolwiek poczucia agresji czy wyprowadzenia ich na pierwszy plan. Wynika to z faktu, że są one doskonale połączone z resztą pasma, jak w delikatnie utkanej materii, o której wspomniałem wcześniej. Są też odpowiednio pokazane w odniesieniu do przestrzeni całej sceny. Brzmiące jasno źródła wypychają wysokie tony do przodu, co sprawia, że brzmią jak osobny element dźwięku nad samą muzyką. W wykonaniu Vivaldiego są delikatne i wyrafinowane, ale jednocześnie mają odpowiednią masę i nie są niczym ograniczane. Co więcej, góra skali jest bogata i pełna detali nawet przy niskim poziomie głośności. Jest również niesłychanie czysta i wolna od metalicznego blasku, dzięki czemu Vivaldi brzmi żywo, ale nie przekracza granicy nadmiernej jasności. Kiedy piszę o wysokich tonach i wyższej średnicy Vivaldiego przychodzi mi na myśl piękna fraza Jonathana Valina ‘oświetlona od wewnątrz’, której użył po raz pierwszy do opisu elektroniki Audio Research. Tak właśnie brzmi Vivaldi – dźwięk jest nasycony światłem i powietrzem. Jest wolny od ostrości, blasku i mechanicznych artefaktów. Powinienem tu jednak wspomnieć, że w moim systemie filtry cyfrowe 4 i 5 brzmią lepiej niż jaśniejszy i ‘ostrzejszy’ filtr 1 [który według dCS jest ‘poprawny’ z technicznego punktu widzenia]. Podczas zmiany stosowanego filtra, wraz ze wzrostem jego numeru brzmienie systemu staje się coraz łagodniejsze i bardziej zrelaksowane. Filtr 5 daje dźwięk wolny od pre-ringingu [to znaczy jego energia jest przesunięta w ten sposób, że słychać je po uderzeniu transjentów zamiast przed i po nim]. Jest to filtr przydatny w trakcie odsłuchu starych, twardych nagrań zrealizowanych w technice 16/44,1. Jak widać możliwość zmiany filtra cyfrowego za pomocą pilota jest bardzo przydatna

Pod względem reprodukcji basu – jego rozciągnięcia, ciężaru, dynamiki, artykulacji i rysunku – Vivaldi jest po prostu klasą dla siebie. Dół jest wielki i mocny a jednocześnie szybki i delikatny. Cały bas ma czystość, która – znowu – w niczym nie przypomina innych źródeł cyfrowych. Już przez same niskie tony Vivaldi jest rewelacją. Tak dobrze pokazuje fakturę, ciężar i życie tuby, wiolonczeli, gitary basowej, kontrabasu, kotłów i stopy. Vivaldi nie zamazuje barwy, dynamiki, ciężaru i rysunku instrumentów bogatych w niskie tony. Kiedy śledziłem grę lewej ręki na płycie Nojima Plays Liszt [Reference Recordings] mogłem docenić wielkość fortepianu, jego wielkość i siłę oraz doskonałość interpretacji Nojimy. Unosiłem brwi tak samo, jak wtedy kiedy z kilku metrów słuchałem recitalu Fan Ya Lina podczas ostatniej wystawy Rocky Mountain Audio Fest. Taki charakter basu w połączeniu z przejrzystością całego spektrum i szerokim rysunkiem sceny oraz bogactwem przekazywanej barwy, o których wspomniałem wcześniej, stworzył wrażenie prawdziwej obecności kontrabasu w moim pokoju odsłuchowym. Słuchałem instrumetnu Edgara Meyera doskonale nagranego na płycie CD Hop, Skip & Wobble [Sugar Hill] w trio z Jerry Douglasem i Ressem Barenbergiem. Zamiast normalnego źródła niskich tonów, słyszałem jak duży korpus kontrabasu rezonuje i przenosi atak każdej nuty w przestrzeń mojego pokoju. Jakość dźwięku z płyt SACD oferowana przez zestaw Vivaldi jest po prostu niesamowita. Dobrze zrealizowane płyty Super Audio brzmiały delikatnie a jednocześnie przejrzyście i wielką rozdzielczością i bez jakiegokolwiek ‘cyfrowego’ nalotu. Odkryłem niedawno japońską wytwórnię Eighty-Eights. Dwie pierwsze płyty z ich katalogu, jakie słyszałem – The Great Jazz Trio [Hank Jones, John Pattitucci i Jack DeJohnette] oraz Love Letters Roya Haynesa – pozwalają się przekonać, że nagrywa ona świetną muzykę starając się jednocześnie osiągnąć brzmienie na najwyższym poziomie. Wszystkie tytuły są nagrywane w formacie DSD a następnie publikowane na hybrydowych dyskach Super Audio. Różnica między CD a SACD nie jest tu tak duża, jak zdarzało mi się słyszeć z innych źródeł. Nie wynika to jednak z ograniczonych możliwości systemu Vivaldi w zakresie odtwarzania płyt SACD. To raczej płyty dźwięk z płyt CD stoi na poziomie zbliżającym się niepokojąco blisko do terytorium SACD. Porównanie płyt SACD z tymi samymi nagraniami dostępnymi w formacie 24/96kHz odtwarzanymi z serwera pokazało nieznaczną przewagę płyt. Ich dźwięk jest gładszy, wysokie tony bardzie realne a całość brzmi bardzo naturalnie. Pliki PCM brzmią, przy płytach, bardziej ostro w zakresie wysokich tonów. Cymbałki z SACD mają więcej powietrza, są delikatniejsze i pozbawione ostrości słyszanej z PCM.

Miałem też możliwość posłuchania odtwarzanych bezpośrednio z komputera plików DSD. Nie miałem jednak pod ręką płyt SACD z tymi samymi nagraniami, co pozwoliłoby na bezpośrednie porównanie. Nie znałem również zbyt dobrze muzyki, którą mogłem odtwarzać z plików tego formatu. Mogę jednak napisać, że ich brzmienie było doskonałe a Vivaldi odtwarza pliki DS bez żadnych problemów.

Pliki PCM wysokiej rozdzielczości, które wcześniej dobrze znałem, zostały przez nowe urządzenia dCS wyniesione na inny poziom. Delikatne detale, precyzyjny rysunek i szeroka scena nagrania Exotic Dance sfor the Opera [Reference Recordings] zrealizowanego w formacie 24/176,4kHz zostały pokazane w wyjątkowy sposób. Vivaldi daje tym nagraniom wspaniałą oprawę. Przewaga wysokiej rozdzielczości nad standardowym formatem – przejrzystość, rozdzielczość, przestrzenność – jest wyraźnie widoczna dzięki doskonałej barwie, dynamice, ciężarowi basu i precyzji osiąganych przez system Vivaldi. Zwłaszcza pod względem trójwymiarowego odwzorowania sceny oraz wypełnienia jej powietrzem i światłem.

Możesz uważać, że w dzisiejszych czasach - kiedy komputerowe audio zdobywa świat – nie warto już wydawać pieniędzy na transport płyt. Moim zdaniem transport z wielu względów jest niezbędnym elementem systemu. Po pierwsze, pozwala on na dostęp do wielkiego katalogu istniejących już płyt SACD. Na świecie wydano już tyle płyt, że warto zainwestować w sprzęt do ich odsłuchu. Co więcej, Vivaldi jest najdoskonalszym transportem płyt SACD jaki dotąd zbudowano. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek ktoś zbudował lepsze urządzenie. Jeżeli zaś dCS odkryje coś nowego, co pozwoli wyciągnąć z płyt więcej informacji – z pewnością wprowadzą udoskonalenia do swoich programów, będzie to dostępne dla użytkowników transportu Vivaldi w postaci nowego programu do zainstalowania. Po drugie: porównanie płyt CD odtwarzanych przez transport dCS z ich zripowanymi wersjami odtwarzanymi z komputera pokazało, że transport ma przewagę. Niewielką, ale słyszalną. Trudno uwierzyć, że płyta – odtwarzana w czasie rzeczywistym – może mieć przewagę nad plikiem zapisanym na twardym dysku, ale według moich uszu dźwięk bezpośrednio z płyty jest bardziej płynny i wciągający. Trudno wyraźnie wskazać jeden lepszy aspekt brzmienia płyty. Ale pliki są – w porównaniu – bardziej mechaniczne. Różnica jest niewielka – mniejsza niż ta między kablem Ethernet a USB – może więc wynikać z konfiguracji mojego własnego systemu. Niektórych może również interesować wpływ upsamplera i zegara na dźwięk systemu. Pierwsze z tych urządzeń daje więcej opcji upsamplingu w porównaniu do możliwości samego transportu, pozwala na połączenie systemu z siecią oraz wprowadza poprawę jakości dźwięku porównywalną z wpływem zegara. Rozszerzenie systemu o każde z tych urządzeń poprawia ogniskowanie sceny dźwiękowej, poprawia zróżnicowanie głębi, zwiększa przestrzenność, uwidacznia więcej detali oraz pozwala na otrzymanie bardziej realnej barwy. Nawet bez zegara i upsamplera, zestaw składający się z transportu i przetwornika Vivaldi jest najlepszym źródłem cyfrowego dźwięku, jakie w życiu słyszałem. Zegar i upsampler podnoszą jego – i tak już doskonałą – jakość na jeszcze wyższy poziom. Podczas odtwarzania płyt SACD upsampler nie bierze udziału w obróbce sygnału. Transport łączy się wtedy bezpośrednio z przetwornikiem za pomocą dwóch przewodów AES/EBU.

Przez miesiąc słuchałem zestawu Vivaldi połączonego firmowymi przewodami [AES/EBU i BNC do zegara]. Potem zamieniłem je na przewody firmy AudioQuest. Najpierw wprowadziłem do systemu interkonekt Wild AES/EBU, potem Eagle Eye BNC. O ile poprawa jakości po zmianie interkonektu nie była niespodzianką, o tyle zaskoczyła mnie poprawa jakości po wymianie przewodu transportującego sygnał wzorcowego zegara. Po zastosowaniu przewodu Eagle Eye dźwięk stał się bardziej spójny, bardziej zrelaksowany i bardziej muzykalny. Cyfrowe przewody nie wpłynęły na żaden określony aspekt brzmienia. Stało się ono bardziej wciągające i ekspresyjne. Urządzenia Vivaldi są tak precyzyjne, że pokazują dokładnie jaki wpływ na dźwięk ma zmiana najdrobniejszych nawet detali konfiguracji systemu.

Podsumowanie

Znam dobrze urządzenia dCS Puccini. Kiedy poczytałem trochę o nowych technologiach systemu Vivaldi, spodziewałem się poprawy jakości dźwięku. Nie spodziewałem się jednak, że nowy system podniesie poprzeczkę tak wysoko powyżej poziomu osiąganego aktualnie przez najlepsze urządzenia. W każdej kategorii Vivaldi jest klasą dla siebie. Tak pod względem stopnia zaawansowania technicznego, jak i – co najważniejsze – poziomu dźwięku. To niezapomniane wrażenie, usłyszeć dobrze znane płyty odtwarzane z takim poziomem realizmu, tak bliskie wydarzeniom muzycznym słyszanym na żywo. Nigdy nie słyszałem standardowych nagrań cyfrowych odtwarzanych z taka przestrzenią, przejrzystością i barwą.

Oprócz referencyjnego dźwięku z płyt CD, SACD oraz plików przesyłanych z komputera, system Vivaldi ustanawia nowe standardy pod względem funkcjonalności i wygody obsługi. Trudno sobie wyobrazić coś, czego nie potrafią te urządzenia. Konwertują PCM do DSD, PCM do DXD, odtwarzają pliki DSD, zmieniają częstość próbkowania, łączą się przez internet z serwerami muzycznymi, odtwarzają pliki z pamięci USB. Listę tę można ciągnąć i ciągnąć. Co więcej, platforma sprzętowa utworzona przez elementy systemu Vivaldi została zaprojektowana z pewnym zapasem: zmiana oprogramowania pozwala na wprowadzanie do niej nowych funkcji i możliwości w miarę ich rozwoju. Ta wyjątkowa funkcjonalność ma jednak swoją cenę. Vivaldi to skomplikowany instrument. Wymaga od użytkownika sporego zaangażowania w wybór najlepszych parametrów pracy i odpowiedniej optymalizacji systemu jako całości. Nie jestem również do końca zadowolony z funkcji pozwalających na integrację systemu Vivaldi z muzycznym serwerem sieciowym. Trudno było skonfigurować takie połączenie a program sterujący urządzeniami dCS z poziomu iPada nie jest tak wygodny i intuicyjny jak, na przykład, darmowa aplikacja Apple Remote dla iTunes.

 

 

Nie ma dziś lepiej brzmiącego, bardziej zaawansowanego technicznie i lepiej przygotowanego na przyszłość źródła cyfrowego od systemu Vivaldi. Po prostu nie ma nic podobnego. To naprawdę – z dużym marginesem – najdoskonalsze źródło cyfrowe na świecie.

Technologia wewnątrz dCS Vivaldi

Transport Vivaldi jest zbudowany wokół masywnego mechanizmu Esoteric VRDS Neo. W zeszłym roku brałem udział w jego prezentacji w kalifornijskim biurze Esoterica. Na świecie nie ma dziś podobnie zbudowanego systemu odczytu płyt. Ten ważący około 7kg [zwykle transporty mają kilkaset gramów] mechanizm składa się części wycinanych wprost ze stalowych bloków. Większość transportów korzysta z niewielkiej nakładki dociskającej płytę jedynie w jej środku. VRDS Neo jest wyposażony w docisk o średnicy większej niż średnica samej płyty. Jest on wykonany z aluminium i zamontowany do solidnego ‘mostu’ biegnącego nad płytą i solidnie stabilizuje dyski podczas ich odczytu. Układ lasera czytający płyty jest z kolei przymocowany do ciężkiego stalowego bloku odizolowanego mechanicznie od reszty transportu. Laser może się poruszać jedynie w trzech – precyzyjnie wyznaczonych –płaszczyznach, co redukuje jego wibracje. Każdy mechanizm jest składany ręcznie w Japonii i przechodzi dwa dni testów przed opuszczeniem fabryki.

Transport Vivaldi może zamieniać dane 16bit/44,1kHz odczytane z płyty CD do formatu DXD lub DSD. DXD [Digital eXtreme Definition] to dane PCM zapisane w schemacie 24-bity/352,8kHz. Oferuje on przepływ danych z szybkością 8.4672Mb/s. To znacznie więcej niż 2.8224Mb/s osiągane przez DSD. DSD [Direct Stream Digital] to inaczej metoda stosowana do kodowania płyt SACD. Dane w formacie DXD lub DSD opuszczają transport Vivaldi przez dwa gniazda AES/EBU. Dane DSD są kodowane według własnego schematu dCS. Aby wykorzystać wyjście DSD transportu Vivaldi, trzeba go połączyć z dakiem Vivaldi, który potrafi odkodować ‘zaszyfrowane’ informacje. Jeżeli ktoś nie chce skorzystać z upsamplingu, może połączyć transport z przetwornikiem za pomocą jednego gniazda AES/EBU lub, jeszcze lepiej, gniazda SPDIF-2. Nie można go mylić z klasycznym wyjściem SPDIF. Standard SPDIF-2, stosowany przez profesjonalistów, korzysta z trzech przewodów: jednego dla sygnału audio lewego kanału, drugiego – dla prawego kanału audio i trzeciego dla sygnały zegara. Taka metoda połączenia, z sygnałem zegara w osobnym przewodzie, pozwala znacznie ograniczyć jitter degradujący dźwięk.

Przetwornik Vivaldi jest niesłychanie elastyczny i posiada wybitnie szerokie możliwości. Potrafi konwertować do sygnału analogowego dane cyfrowe o każdej – spotykanej w branży – częstotliwości próbkowania i formacie zapisu. Typowa konfiguracja polega na połączeniu przetwornika dwoma przewodami AES. EBU z transportem [do odczytu DSD] i wykorzystaniu kolejnej pary przewodów do połączenia przetwornika z wyjściami upsamplera. Pozwala to słuchać muzyki z płyt CD, urządzeń marki Apple [połączonych z upsamplerem] oraz z serwera sieciowego [sterowanego z poziomu iPada]. Sygnał analogowy dostępny jest na niezależnie zbuforowanych wyjściach zbalansowanych i na wyjściach niezbalansowanych. Głośność dźwięku można regulować za pomocą pokrętła na przedniej ściance daka, albo za pomocą przycisków na pilocie. Szczególnie wygodna jest możliwość ustawienia maksymalnego poziomu napięcia wyjściowego: 2V lub 6V. Pozwala to na dokładne dopasowanie sygnału do czułości wejściowej końcówki mocy i uniknięcie nadmiernego wzmacniania sygnału w domenie cyfrowej. Poziom dźwięku wskazuje wygodny wyświetlacz. Można też, oczywiście, ustawić poziom głośności na maksimum i regulować ją dalej poprzez klasyczny preamp.

Do dekodowania sygnału PCM można wybrać jeden z sześciu filtrów cyfrowych. Dla sygnału DSD opracowano cztery filtry. Jeden spośród filtrów PCM charakteryzuje brak pre-ringingu. Filtry DSD różnią się jedynie częstotliwością odcinania. Konwersja cyfrowo-analogowa zachodzi w doskonałym układzie Ring DAC opracowanym samodzielnie przez dCS. Jest to nowoczesne i genialne rozwiązanie pozwalające wyeliminować podstawowe problemy konwersji [patrz tekst uzupełniający].

Upsampler Vivaldi należy umieścić między transportem a przetwornikiem. Zamienia od natywną częstotliwość próbkowania przychodzącego sygnału do hi-res PCM [aż do 24-bity/192kHz] albo DXD [24-bity/352,8kHz]. Wyjścia upsamplera [AES/EBU, RCA, BNC] potrafią eksportować sygnał PCM aż do 24/192. Układ podwójnych gniazd wyjściowych AES/EBU wspiera format DXD. Upsampler może również służyć jako cyfrowe centrum integrujące w jedną całość różne źródła muzyki obecne w domu. Pozwala on, na przykład, na połączenie przetwornika z sieciowym serwerem muzycznym [lub twardym dyskiem komputera]. Lista wejść upsamplera obejmuje: gniazku RJ45, dwa porty USB [jeden typu A, drugi typu B], cztery wejścia standardu SPDIF [dwa RCA, jedno BNC i jedno TosLink] oraz jedno gniazdo SPDIF-2. Upsampler wspiera również coraz popularniejszy porotokól DSD-przez-USB [stworzony przez dCS i udostępniany wszystkim nieodpłatnie jako nowy, otwarty standard]. Oznacza to, że Vivaldi może odtwarzać pliki DSD zapisane w pamięci serwera. Upsampler pozwala również słuchać muzyki zapisanej w pamięciu urządzeń Apple z pominięciem ich wewnętrznego daka. Można też słuchać muzyki z pamięci USB – nawigacja i wybór utworów obywa się z poziomu wyświetlacza. Firma dCS oferuje również app dla iPada, który pozwala na przeszukiwanie zasobów muzycznej biblioteki zapisanej na serwerze sieciowym.

Zegar wzorcowy Vivaldi nie leży w ścieżce sygnału. Jest to zewnętrzne urządzenie przesyłające precyzyjny sygnał zegara do wszystkich podłączonych urządzeń [transport, dac, upsampler] i pozwalające na ich synchronizację. W zestawie bez zegara wzorcowego Vivaldi, każde z urządzeń korzysta z własnego, wbudowanego zegara [który i tak jest bardzo precyzyjny]. Zegary te nie są jednak ze sobą zsynchronizowane. Zegar Vivaldi osiąga dokładność +/-1 ppm [zamiast +/-10 ppm zegarów wbudowanych w każde z urządzeń]. Zaletą stosowania zewnętrznego zegara jest więc większa dokładność i dokładna synchronizacja wszystkich urządzeń. Warto jednak pamiętać, że jeśli połączymy Transport i DAC Vivaldi przez łącze SPDIF-2 to transport synchronizuje swój zegar z zegarem przetwornika.

Każde z czterech urządzeń systemu Vivaldi posiada wyświetlacz, na którym pokazywany jest status pracy urządzenia, wybrane wejście sygnału, stopień upsamplingu, synchronizacja z zegarem wzorcowym oraz wiele innych danych. Musiałem poświęcić sporo czasu na zrozumienie działania tego systemu. Wachlarz opcji jest tak szeroki, że – jak wspomniałem wcześniej dCS przygotowało specjalna mapę z hierarchią menu. Vivaldi jest najbardziej skomplikowanym produktem audio, jaki gościł w moim domu. Oprócz przewodu internetowego i jednego przewodu USB, pełen zestaw Vivaldi wymaga zastosowania 14 interkonektów. Nie licząc przewodów wyprowadzających sygnał analogowy. Duża ilość opcji sprawia, że dopiero po dłuższym czasie zaczynasz słuchać muzyki na najwyższym poziomie. Jednak po kilku tygodniach testu musiałem jedynie wybierać odpowiednie wejście sygnału i [od czasu do czasu] zmieniać filtr.

Technologia: Scarlatti vs Vivaldi

Vivaldi zrodził się jako próba odpowiedzi na pytanie zadane przez inżynierów firmy dCS, które brzmi: „Jakie są ograniczenia systemu Scarlatii?’ Ten poprzedni okręt flagowy firmy powstał w 2007 roku jako rezultat prac, podczas których nie liczyły się żadne koszty. I doskonale wytrzymał upływ czasu. Jednak w dzisiejszym, zmieniającym się szybko świecie sześć lat to bardzo dużo. W tym czasie pojawiły się nowe komponenty elektroniczne, zmieniła się dostępność plików hi-res a firma dCS zyskała nowe doświadczenia. Podjęto więc decyzję, aby dokładnie zrewidować każdy aspekt budowy systemu Scarlatii i stworzyć nowe urządzenia referencyjne. Vivaldi jest rezultatem badań trwających trzy lata.

Na początku opracowano nowe płyty główne dla każdego z czterech urządzeń korzystając możliwości, jakie dają współczesne chipy DSP oraz najnowsze macierze programowalnych bramek [FPGA.] Nowa elektronika pozwoliła inżynierom dCS na znaczne zwiększenie możliwości obróbki sygnału oraz przyspieszenie przesyłu danych, co poprawiło ogólną jakość systemu. Moc obliczeniowa platformy Vivaldi jest 200 razy większa od poprzednika. Pozwala to nie tylko na zwiększenie płynności pracy, ale zostawia miejsce na przyszłe udoskonalenia [za pomocą instalacji nowych programów]. Poza tym, pewne części kodu zapisane wcześniej w elementach platformy są teraz częścią wspólnego oprogramowania, co ułatwia unowocześnianie całości. Przykładem może być algorytm konwertujący sygnał PCM lub DSD na potrzeby pięciobitowego przetwornika Ring DAC. Teraz można go wymienić na nowszy za pomocą płyty CD bez konieczności wymiany kości pamięci. Płyty układów kontrolnych zamiast czterech mają teraz osiem warstw [co jest niespotykane w branży audio].

Największa różnica między systemami Scarlatti a Vivaldi dotyczy budowy przetwornika Ring DAC [patrz kolejny tekst]. Vivaldi korzysta z układu 96-ciu pojedynczych, jednoelementowych przełączniki. Scarlatii miał 22 chipy, z których każdy zawierał cztery przełączniki. Jest to zmiana bardzo istotna ponieważ eliminuje przesłuchy między elementami mieszczącymi się w jednym chipie. Nowe elementy dyskretne dają też lepszą jakość.

Całkiem nowy jest również analogowy układ wyjściowy. Jest o 6dB cichszy a separacja kanałów jest o 20dB lepsza w stosunku do Scarlattiego [100dB vs 120 dB]. Obie połówki zbalansowanego sygnału są do siebie bardziej podobne, tak samo jak charakterystyki obu kanałów. Ścieżki płyty z układem analogowym są narysowane ręcznie a nie przez program komputerowy. Dzięki temu projektant mógł stworzyć układ optymalny pod kątem najwyższej jakości dźwięku.

Również intefejs użytkownika jest prostszy i wygodniejszy w obsłudze. Niektóre funkcje wcześniej trzeba było wykonywać ręcznie przy zmianie źródła. Teraz są zautomatyzowane. Projekt obudowy urządzeń Vivaldi i jakość jej wykończenia jest wyraźnie lepszy według wszystkich, którzy znają urządzenia Scarlatti.

dCS Ring DAC

Ring DAC, stworzony przez firmę dCS w 1987, to doskonałe rozwiązanie pozwalające na zamianę danych cyfrowych w analogowy sygnał audio. Aby zrozumieć sposób jego działania, warto zastanowić się najpierw nad pracą typowych przetworników. Wielobitowy DAC można sobie wyobrazić jako drabinę: ilość jej szczebli odpowiada ilości bitów w dostarczanej próbce. DAC 24-bitowy będzie mieć 24 ‘szczeble’. Każdym ze szczebli jest rezystor odpowiadający jednemu bitowi informacji. Rezystory są połączone z aktualnym źródłem sygnału poprzez przełącznik. Dane cyfrowe, odpowiadające zapisanej muzyce, otwierają lub zamykają te przełączniki, co sprawia, że prąd płynie [lub nie płynie] przez odpowiednie ‘szczeble’. Prąd płynący przez wszystkie z nich jest sumowany. Wysokość tej sumy odpowiada amplitudzie sygnału audio.

Parametry rezystorów w drabinie zmieniają się w ciągu geometrycznym o ilorazie wynoszącym dwa. Oznacza to, że każdy z nich ma rezystancję dwa razy większą niż sąsiad na górze i dwa razy mniejszą od sąsiada z dołu. Np.: 1, 2, 4, 8, 16. Odpowiada to progresji zapisu danych w systemie dwójkowym. Skoro każdy następny bit w kodzie cyfrowym ma wartość dwa razy większą od poprzedniego, każdy wyższy rezystor w drabince musi mieć rezystancję dwa razy mniejszą niż poprzedni. Prztworniki z takimi drabinkami, nazywane ‘R=2R’, mają pewien problem: nie da się stworzyć rezystorów na tyle precyzyjnych, że spełnią warunki takiego obrazowania. W rezultacie – w związku z samą tolerancją produkcji rezystorów – powstają zaburzenia amplitudy odtwarzanego dźwięku. W dodatku, tworzą się one zawsze w tym samym miejscu fali dźwiękowej.

Ten problem staje się coraz istotniejszy wraz ze wzrostem ilości szczebli drabiny. W daku 16-bitowym najniższy szczebel powinien mieć rezystancję wynoszącą dokładnie 0,0000152 rezystancji najwyższego szczebla. W konwerterze 24-bitowym wartość ta wynosi 0,000000119209289550781. To oczywiste, że nie da się osiągnąć takiego poziomu precyzji w fabryce oporników. A przecież każda wariacja stosunku rezystancji przenosi się bzpośrednio na błędy amplitudy sygnału analogowego.

Nieistniejąca już firma UltraAnalog walczyła z tymi wadami w swoim 20-bitowym daku [złożonym z dwóch kupionych u innych producentów daków 16-bitowych] w następujący sposób: Wysyłała do testowego daka 100000 różnych kodów cyfrowych i mierzyła prąd na wyjściu dla każdego z nich. Potem określano poziom odchylenia każdego z rezystorów i ręcznie lutowano do każdego wyjścia z daka mały metalowy rezystor korygujący błąd.

Inną metodę konwersji cyfrowo-analogowej wykorzystują przetworniki jednobitowe. Zmieniają one wielobitowy kod w jednobitowy strumień, w którym występują dwie wartości: jeden i zero. Takie przetworniki bardzo precyzyjnie odtwarzają amplitudę, ale mają też własne problemy. jednym z nich jest wysoki poziom szumu, który musi zostać odpowiedno ‘uformowany‘, przesunięty z dala od słyszalnego pasma dźwięku. Jednobitowe daki sa również bardzo wrażliwe na jitter. Rozwiązaniem dCS jest Ring DAC. Można go traktować jako hybrydę łączącą w sobie oba podejścia do konwersji. Opiera się on na pięciobitowym kodzie napędzającym rezystory o identycznych parametrach. Ponieważ są nominalnie takie same, rzeczywiste parametry ich pracy są bardzo podobne. Kod pięciobitowy ma znacznie lepszy stosunek sygnał/szum niż jednobitowy strumień i wymaga znacznie mniej formowania szumu.
Pierwszym etapem konwersji dCS jest zamiana przychodzącego sygnału [na przykład 24/192 lub 1-bitowy DSD] w kod pięciobitowy. Następnie kod ten otwiera lub zamyka przełączniki połączone ze źródłem prądu, który następnie płynie przez jeden z pięciu identycznych rezystorów. Ponieważ jednak rezystory te nigdy nie będa miały dokładnie takich samych wartości, dCS korzysta z macierzy rezystorów. Sygnał audio jest losowo wysyłany do rezystorów w macierzy. Nazwa Ring DAC wzięła się właśnie z tego sposobu pracy – sygnał ‘krąży’ między rezystorami zataczając koła. W efekcie błędy amplitudy wynikające z konwersji są zamieniane w niewielką ilość losowego, białego szumu.

Ring DAC to przede wszystkim doskonała koncepcja inżynierska. Najwyższym stopniem jej ucieleśnienia jest właśnie Vivaldi. Podobny charakter brzmienia wszystkich przetworników dCS – gęstość dźwięku, jego rozdzielczość i przestrzenność – są prawdopodobnie efektem działania układu Ring DAC.

Wewnątrz fabryki dCS

Aby poznać szczegóły techniczne budowy systemu Vivaldi i zobaczyć, jak są budowane te wspaniałe urządzenia, we wrześniu odwiedziłem nową siedzibę dCS. W zeszłym roku firma dCS zmieniła swoją siedzibę. Przeniosła się ze starego budynku na południu Cambridge do całkowicie nowej, nowoczesnej siedziby na północ od miasta. Nowa fabryka została zbudowana specjalnie dla dCS tak, by ułatwić produkcję nowych urządzeń.

Data Conversion System powstała w 1990 aby tworzyć precyzyjną elektronikę, w tym dokładne konwertery cyfrowo-analogowe i analogowo-cyfrowe, na potrzeby zastosowań militarnych. Potem firma zaczęła wprowadzać swoje technologie do profesjonalnych produktów audio, gdzie z czasem zyskała doskonałą reputację [zwłaszcza za doskonałą jakość dźwięku]. W 1997 roku dCS przedstawiło pierwszy produkt konsumencki: DAC Elgar. Od tej pory stale rozwija swoje high-endowe źródła cyfrowe. Dziś firma ma 17 pracowników. Pięciu z nich to inżynierowie. Dwaj najważniejsi pracują już w dCS dłużej niż 40 lat. Kiedy odwiedzam firmy audio, zawsze staram się dowiedzieć ile osób pracuje tam w dziale badań i rozwoju a ile w dziale promocji. Daje to pogląd czy firma jest napędzana przez technologię, czy raczej przez marketing. dCS to na 100% firma skupiająca się na nowych technologiach.
Odpowiedzialny za design nowych urządzeń projektant Ray Wing pokazał mi, na wizualizacjach 3D, przebieg całego procesu tworzenia ich obudowy. dCS chciało, żeby Vivaldi wyglądał inaczej niż poprzednie produkty firmy. Udało się. Panel przedni zdobią delikatne trójwymiarowe fale. Wyglądają elegancko i przyciągają wzrok, ale ich tworzenie jest wyjątkowo czasochłonne. Obrabiarka numeryczna pracuje nad jednym panelem Vivaldi około cztery godziny.

Jak wszystkie produkty dCS, Vivaldi opiera się przede wszystkim na zaawansowanym, firmowym oprogramowaniu. Wszystkie systemy kontroli, algorytmy upsamplingu, cyfrowe filtry, układy wejściowe i sposób kodowania PCM lub DSD na potrzeby pięciobitowego przetwornika Ring DAC są tworzone na miejscu. Elementy metalowe i drukowane płytki pod układy są dostarczane przez lokalne firmy a następnie składane w zakładzie dCS. Każda płyta przechodzi testy przed złożeniem urządzenia. Są one regularnie powtarzanne w trakcie całego procesu jego tworzenia. Niekóre z tych testów zajmują cztery godziny pracy automatycznego stanowiska. Najważniejsze zegary wewnątrz urządzeń Vivaldi są kalibrowane indywidualnie. Po włożeniu do wygrzewarki na czery dni zaczyna się zmieniać temperaturę ich pracy oraz mierzy przesunięcie częstotliwości. Potem dane dotyczące charakterystyki pracy każdego zegara są zapisywane w pomocniczym układzie każdego z nich. Każdy element systemu Vivaldi [transport, DAC, upsampler i zegar wzorcowy] jest indywidualnie testowany przez trzy niezależne osoby: technika od testów, kierownika z linii produkcyjnej i kogoś z marketingu, czasem nawet samego szefa dCS. Dopiero potem urządzenia są pakowane.

Jakob Heibrunn o dCS Scarlatti i Vivaldi

Odtwarzanie muzyki zapisanej w postaci cyfrowej od dawna jest problemem high-endowego audio. Wspomnij jakiemuś zaprzysięgłemu miłośnikowi winyli, że płyty CD mogą przecież mieć jakieś zalety a odpowiedzią będzie, co najwyżej, spojrzenie mrożące krew w żyłach. Wniosek jest jasny: dla prawdziwego konesera szukającego jedynie brzmieniowej prawdy i tylko prawdy zapisana cyfrowo muzyka jest dewiacją, ślepą uliczką branży. Przez wiele lat takie podejście nie było całkiem nieuzasadnione. Winyl od zawsze miał w sobie wewnętrzny spokój i ciepło niedostępne dla cyfry. Ale w ostatnich latach odstęp między tymi dwoma formatami wyraźnie maleje.

Jedną z firm odpowiedzialnych za ten postęp jest właśnie dCS. Kilka lat temu usiadłem z wrażenia słysząc system dCS Scarlatti. Rozdzielczość basu i ilość detali nie dała się porównać z żadnym odtwarzaczem cyfrowym, jaki znałem. Kupiłem ten system. Teraz dCS wprowadza na rynek swój nowy produkt flagowy: zestaw Vivaldi. Usłyszałem go po raz pierwszy w Nowym Jorku, w Ears Nova, podczas jego amerykańskiej premiery. Potem miałem okazje posłuchać go w moim własnym systemie.

Choć, prawdę mówiąc, ja wcale nie słucham systemu Vivaldi. Ja się nim rozkoszuję. Scarlatti to doskonały odtwarzacz, ale Vivaldi bije go na głowę – tak sonicznie jak i wizualnie – w kilku ważnych aspektach. Po pierwsze: nowe obudowy są dużo cięższe i mniej wrażliwe na wibracje. Wyglądają również dużo lepiej od poprzedników.

Nie byłoby to jednak istotne, gdyby Vivaldi nie oferował lepszego dźwięku. W porównaniu ze Scarlattim różnice są jednak słyszalne natychmiast. Nowe źródło ma dużo lepszy bas. Byłem zaskoczony jego szybkością i energią podczas odsłuchu świetnej płyty Christiana McBride’a Conversations with Christian. Nuty jego kontrabasu szybowały po moim pokoju z prędkością światła. Vivaldi również kontroluje ten region skali lepiej niż Scarlatti.

Ma również dużo bardziej wyrafinowane i sięgające dalej wysokie tony. Ich dynamika i kontury są niezrównane. Powinienem tu rozłożyć na elementy pierwsze całe spektrum dźwięku. Ale byłoby to jak rozcinanie na kawałki pięknego obrazu i omawianie ich osobno, bez oceny piękna całego płótna.

Warto więc skupić się na najważniejszych różnicach brzmienia obu systemów. Scarlatti nie radził sobie z nieznaczną agresywnością wysokich tonów. Vivaldi jest zupełnie inny. Włóż płytę CD do szuflady transportu, albo wyślić do przetwornika plik wysokiej rozdzielczości a z głośników zaczyna płynąć muzyka pełna wewnętrznego spokoju. Vivaldi burzy wszelkie stereotypy dotyczące odtwarzania cyfrowego. Jego wysokie tony mają delikatność, której brakowało Scarlattiemu. Charakter tego dźwięku da się opisać jedynie słowem ‘analogowy’. Nie twierdzę tu, że Vivaldi jest lepszy od mojego gramofonu Continuum Caliburn, lub innych topowych konstrukcji. Chcę tylko powiedzieć, że jestem szczęśliwy słuchając płyt CD odtwarzanych przez system Vivaldi i nie przeszkadza mi wcale różnica jaka jeszcze dzieli analog od cyfry.

Trzeba przyznać, że odtwarzanie zapisanej cyfrowo muzyki osiągnęło nowy poziom. Brak jakiejkolwiek ziarnistości – zwłaszcza w zakresie średnicy i wysokich tonów – stawia system Vivaldi na zupełnie innym poziomie niż Scarlatti. Wystarczy posłuchać Lorraine Hunt Lieberson w Juliuszu Cezarze Haendla [Harmonia Mundi] żeby usłyszeć jak płynny i przejrzysty to dźwięk.

Moim zdaniem Vivaldi to rewolucja w zakresie cyfrowego odtwarzania muzyki. Przez ostatnie dekady dCS stale doskonaliło swoje produkty. Każda ich nowa generacja była lepsz od poprzedniej. Poziom osiągnięty przez system Vivaldi – tak sądzę - zaskoczył nawet jego twórców. Kiedy go słucham przychodzi mi do głowy kwestia, jaką wypowiedział w serialu Gilligan Island’s Thurston Howell III: „Nikt nie może zawiązać moich oczu wełną. Może kaszmirem, ale nie wełną.” Moi drodzy – system Vivaldi rozciągnie przed waszymi oczyma prawdziwy kaszmir.