Audio-Video 2-3/2014 

Filip Kulpa 

Bezpółkowiec i bezkompromisowiec

To już drugie nasze spotkanie z hiszpańską firmą Artesania Audio, która specjalizuje się w nietypowych stolikach dla sprzętu high-end. Tym razem testujemy referencyjną konstrukcję o dziwnej nazwie (a raczej pisowni) – Exoteryc. W gruncie rzeczy, określenie „stolik” w stosunku do mebla, który nie ma półek, jest cokolwiek nietrafione. Coś jakby łódka bez wioseł albo auto bez kół. Logiczniej byłoby używać określenia: rama dla sprzętu audio. To jednak brzmi dziwnie i niezrozumiale. Nasuwa się zatem pytanie: Dlaczego José Louis Lafarga – twórca stolików Artesania i szef produkującej je firmy – w ogóle zrezygnował z półek? Bynajmniej nie chodziło mu o oryginalność, choć może trochę też. Trzeba bowiem przyznać, że wygląd urządzeń niejako zawieszonych w powietrzu jest dosyć inspirujący i nietypowy, a nawet atrakcyjny.

Prawdziwy powód rezygnacji z półek jest jednak zupełnie inny: każda to niechciany element, który – pobudzany falami akustycznymi – drży, wibruje, a przy określonych częstotliwościach, zależnych od materiału i wymiarów, wpada w rezonanse mechaniczne. To wszystko przenosi się na postawione na półce urządzenia, degradując jakość dźwięku. A ponieważ niemal żaden miłośnik dobrego brzmienia nie ma tego komfortu, żeby sprzęt audio ustawić w innym pomieszczeniu niż kolumny (co byłoby ideałem – szczególnie dla użytkowników gramofonów), to problem półek pozostawał dotąd nierozwiązany: jaka powinna być ich grubość, z jakiego materiału należy je wykonać? Możliwości jest wiele. Panuje powszechne przekonanie, że najbardziej nadaje się sklejka. Ale i ona nie jest idealna. Czemu więc nie wyrzucić półek? Czy nie można się bez nich obejść?

Budowa

Wychodząc z tego założenia, Lafarga postanowił zastąpić półki systemem regulowanych szyn i podkładek, które wsuwamy pod urządzenie w taki sposób, jakby miały zastąpić oryginalne stopki sprzętu, stykając się bezpośrednio z obudową lub z fabrycznymi stopkami. W modelach Exoteryc, które są najlepszymi konstrukcjami Artesanii, zastosowano bardziej dopracowany system niż w testowanym pięć miesięcy temu Prestige. Tam podkładki izolujące są zamocowane na krótkich ramionach i szynach poruszających się wzdłuż jednej osi. W Exoterycu położenie podkładek można regulować swobodniej, a ich mocowanie jest sztywniejsze. Podkładki te, wraz z regulowanymi gwintowanymi kolcami, na które się je nasadza, można przesuwać wzdłuż osi X i Y stolika, w płaszczyźnie poziomej. Co więcej, istnieje też możliwość regulacji położenia urządzeń w pionie, ale o tym później.

Cały stolik (niech już zostanie to niefortunne określenie) składa się z zewnętrznej struktury nośnej, przypominającej tradycyjne rozwiązania – to cztery stalowe pionowe rury o średnicy 60 mm, wypełnione elastomerami (dającymi tłumienie mające na celu wyeliminowanie brzęczenia) połączone (metodą spawania) prostokątnymi profilami z tego samego materiału. Do rur, w ich górnej części, przymocowano cztery nylonowe cylindry ze stalowymi zagłębieniami – po jednym w każdym z nich.

W zewnętrzną część Exoteryca wstawia się skręcaną ramę przestrzenną, będącą właściwym systemem podparcia dla urządzeń. Rama ta styka się z opisaną strukturą nośną zaledwie w czterech punktach – we wspomnianych zagłębieniach nylonowych cylindrów, czyli w górnej części stolika. Inaczej mówiąc, rama wewnętrzna wisi wewnątrz stalowej struktury nośnej, w ogóle nie dotykając podłoża. Przeniesienie punktu podparcia ramy z dołu na górę ma z pewnością istotny wpływ na działanie całości. Drgania z podłogi muszą pokonać stalowe podkładki, na których opiera się całość, następnie przedostać się przez kolce, całe stalowe rury nośne, potem przez cylindry, kolejne kolce, by w końcu dotrzeć do stalowych prętów, do których są przykręcone kolejne ramy, tym razem już prostokątne (płaskie, poziome). To jednak nie koniec, bowiem do tychże ram (zastępujących nieobecne półki) przymocowano wspomniany już system regulowanych płóz zakończonych kolejnymi regulowanymi kolcami i – wreszcie – stożkowymi podkładkami stykającymi się z urządzeniami za pośrednictwem warstwy neoprenowej pianki, którymi je wyłożono. Wiem, trochę to zawiłe, gdy się o tym czyta, nie widząc całości. Zdjęcia powinny ułatwić zrozumienie tego tekstu.

Dodam jeszcze, że położenie wirtualnych półek-stelaży w pionie może być dowolnie ustalane przez użytkownika (wystarczy poluzować 4 nakrętki imbusowe i wyregulować położenie stelaży, przesuwając je wzdłuż stalowych rurek nośnych podwieszanej ramy), co jest olbrzymim atutem Exoteryca. Jakże często zdarza się przecież, że odstępy pomiędzy półkami są źle dobrane – albo za duże (to jeszcze da się przeżyć), albo – co gorsza – za małe.

Dostarczony do testu stolik był trzypoziomowy, jednakże Exoteryc występuje także w wyższej o 25 cm wersji czteropoziomowej. Jest też odmiana tandemowa o zdwojonej szerokości. Na każdej z wersji można postawić jeden dodatkowy element – platformę przewidzianą dla gramofonu analogowego o masie do 150 kg. Sama podstawa waży 50 kg.

Nie sposób odmówić całemu temu bezpółkowemu konceptowi i jego realizacji logiki i sensu. Tym bardziej, że Exoteryc nie jest koszmarnie ciężki (w rzeczywistości waży chyba nieco mniej niż 50 kg podawane przez producenta), zatem da się go stosunkowo łatwo przenosić z miejsca na miejsce – tym bardziej, że ramę podwieszaną stosunkowo łatwo się wyjmuje (ona sama waży kilkanaście kilogramów).

Elementem fabrycznego wyposażenia są tłumiki drgań w postaci ciężkich (2,4 kg) stalowych krążków wyściełanych od spodu neoprenowymi podkładkami tłumiącymi. Krążki stawia się na ustawionych na stoliku urządzeniach w celu ich dociążenia, wytłumienia górnych pokryw obudów oraz – jak podaje producent – ochrony przed zakłóceniami radiowymi w systemach ze źródłami cyfrowymi.

Dodam jeszcze, że jakość i precyzja wykonania stolika są bardzo dobre. Zresztą, czego innego można by się spodziewać po tak drogim produkcie? Jak drogim? W zależności od wersji, Exoteryc kosztuje od 20 do 30 tysięcy zł. Strasznie dużo, ale tylko do momentu, w którym uświadomimy sobie, ile mogą kosztować postawione na nim urządzenia oraz jak drogie bywają akcesoria wibracyjne w rodzaju platform, podkładek itd. Ich sumaryczna wartość z powodzeniem może dorównać wymienionym kwotom.

Działanie

Najprościej byłoby porównać brzmienie systemu ustawionego na tym modelu z brzmieniem urządzeń ustawionych na byle czym, w szczególności na jakimś kiepskim stoliku. To jednak nierozsądne, bowiem to nie jest dobry punkt odniesienia dla większości audiofilów. Ponadto do takiej „referencji” długo by trzeba się przyzwyczajać. Porównanie dotyczyło więc mojego regularnego systemu podparcia urządzeń, składającego się ze stolika Stand ART STO i platform antywibracyjnych PAB. W przeszłości to rozwiązanie już nas przekonało, że sprawuje się znakomicie.

Nim rozpocząłem właściwe testy, sprawdziłem działanie stolika czysto mechanicznie. W moim posiadaniu jest urządzenie, które doskonale nadaje się do tego celu. Nie jest to żaden akcelerometr ani inny czujnik. To przedwzmacniacz C-J ET2 wyposażony w lampy Mullarda, wyjątkowo podatne na mikrofonowanie. Efekt jest tak silny, że w trakcie głośnych odsłuchów często zdarza mi się słyszeć charakterystyczne szeleszczenie w głośnikach. Wywołuje je choćby najsłabsze puknięcie obudowy. Brak półek i ciekawie rozwiązane odprzęgnięcie urządzeń od podłogi wzbudziły naturalną ciekawość: jak mocno i czy w ogóle drgania z podłoża lub elementów stolika będą się przenosić na wrażliwe lampy. Muszę przyznać, że ET2 ustawiony na środkowym poziomie Exoteryca był całkowicie odporny na mocne stuknięcia w dolną część ramy, w dużej mierze odporny na uderzenia w pionowe rury, a nawet (choć w mniejszym stopniu) – w pręty utrzymujące wewnętrzną ramę podwieszaną. To działa! Każdy typowy stolik z półkami, jaki testowałem, wypadał w tym zakresie zdecydowanie gorzej.

No dobrze, czas na właściwy test odsłuchowy. Odpowiadając na wielkie oczekiwania i nadzieje, że stanie się coś niesamowitego, stwierdzę od razu: nie, to tak nie działa. Zmiany były relatywnie subtelne, ale jednak istotne. Zwróciłem uwagę na kilka elementów. Po pierwsze, system ustawiony na Artesanii za każdym razem brzmiał jakby ciszej. Czy to źle? Absolutnie nie! Sęk w tym, że odczucie głośności jest zawsze subiektywne, uzależnione nie tylko od faktycznego poziomu SPL, lecz również od poziomu zniekształceń (dowolnego typu). Im są większe, tym brzmienie szybciej męczy, przeradzając się w hałas. W normalnych systemach, za takie różnicowanie hałasu odpowiadają głośniki, w dalszej kolejności wzmacniacz, źródło, kable itd. W przypadku elektroniki czasem zwracam na to uwagę, lecz nie zawsze. Ze stolikiem Artesanii efekt po prostu przykuwał moją uwagę przy każdym porównaniu (wykonałem je trzykrotnie). Objawiał się tym, że konsekwentnie, za każdym razem, gdy sprzęt ustawiałem na Exoterycu, podnosiłem poziom głośności o 1–2 dB, wciąż zachowując wysoki komfort odsłuchu. To znacząca i zupełnie nieoczekiwana różnica. Słuchanie z wyższym poziomem skutkowało oczywiście bardziej realistycznym poczuciem dynamiki.

Druga ważna obserwacja dotyczy poczucia braku czynników, które sprawiają, że brzmienie odbieramy jako „jakieś”, np. ocieplone, rozmyte, zawoalowane. Początkowo sądziłem, że Exoteryc zabiera z dźwięku harmoniczne, że upraszcza przekaz. Tymczasem, po dłuższej analizie okazało się, że jest odwrotnie: ten stolik najwyraźniej nie dodaje od siebie żadnych cech własnych, w szczególności nie ociepla i nie koloryzuje muzycznego przekazu. Wystąpił też subiektywny wzrost przejrzystości i szczegółowości, choć na poziomie, o którym można by dyskutować.

Odczułem też jeszcze jedną, zupełnie nieoczekiwaną zmianę – w reprodukcji basu. Niskich tonów wyraźnie ubyło. Wielu audiofilów może w tym momencie zadać pytanie: a cóż w tym fajnego? Odtwarzanie basu w pomieszczeniu zawsze jest źródłem problemów i w 90% przypadków niskich tonów jest za dużo i/lub są one złej jakości. Tak się akurat złożyło, że testując ten stolik, niemal równolegle zacząłem się bawić parametryczną korekcją basu (EQ) w programie Audirvana Plus – w dążeniu do poprawy reprodukcji basu mojego systemu, poprzez częściową kompensację modów pomieszczenia. Okazało się, że wystarczą znacznie mniejsze korekty (ściszenia) dwóch newralgicznych częstotliwości, by uzyskać wielce pożądana poprawę basu – a to wiązało się ze zmniejszeniem jego ilości. Po wprowadzeniu korekty, która wydawała się odpowiednia dla mojego systemu ustawionego dotychczasowo i przestawieniu samego preampu oraz DAC-a na stolik Artesanii, bas stał się na tyle lekki, że zachodziłem w głowę, o co tu chodzi. Wyłączenie korekty przywróciło sporą część energii niskotonowej – i wówczas olśniło mnie, że bez korekcji EQ brzmienie systemu zbliża się do tego, co uzyskiwałem z korekcją, gdy zestaw stał na moich platformach i starym stoliku. Inaczej mówiąc, Exoteryc wprowadza oczyszczenie niskich składowych na drodze czysto mechanicznej, dając jakościowo podobny (choć słabszy) efekt, jak precyzyjne podcięcie rezonansów stromym filtrem o dobroci Q rzędu 20 i 3-decybelowym tłumieniu newralgicznego zakresu. Imponujące i zastanawiające zarazem. To namacalny dowód tego, że Exoteryc działa, i do tego naprawdę skutecznie.

Naszym zdaniem

Exoteryc nie spowodował żadnej negatywnej zmiany w odtwarzanym dźwięku. Wręcz przeciwnie: oczyścił bas, redukując jego ilość, a dokładniej – szkodliwe rezonansowe zabarwienia, poprawiając tym samym jego definicję. Ponadto zredukował zniekształcenia w zakresie średnich tonów, pozwalając słuchać muzyki o 1–2 decybele głośniej niż wcześniej. Usunął też marginalne przybrudzenie konturów, woalkę i lekkie ocieplenie, które – jak się okazało – wprowadzały używane przeze mnie platformy antywibracyjne i stolik. Raz po razie, ustawiony na nim sprzęt, grał w sposób bardziej nieobecny, mniej charakterystyczny. A dokładnie o to przecież chodziło. Reasumując, to drogi dodatek do systemu, ale w przypadku tych bardzo dobrych i najlepszych – chyba jednak konieczny!