Stereophile 04/2016

John Atkinson

Kiedy pisałem recenzję serwera Antipodes DX Reference w październiku 2015, to urządzenie dostępne w cenie 7500 USD rozłożyło na łopatki mój komputerowy system muzyczny, składający się z iMac’a i7 2.7Ghz, z 8GB pamięci RAM, wyposażonego w aplikacje Pure Music i Audirvana. W momencie publikacji tamtej recenzji, Aurender zaprezentował swój najnowszy serwer muzyczny N10 (7999 USD), na wystawie Rocky Mountain Audio Fest 2015. Wzmacniacz słuchawkowy Aurender Flow USB, który recenzowałem w czerwcu 2015, zrobił na mnie wielkie wrażenie, więc poprosiłem również o możliwość przetestowania N10.

Na Zewnątrz

Zaprojektowany w Kalifornii, a wykonany w Korei Południowej, Aurender N10 jest eleganckim i dość ciężkim urządzeniem, o szerokości 42.5cm i wadze ponad 11kg. W centralnej części jego panelu frontowego umieszczono duży wyświetlacz AMOLED. Wyświetlacz podzielono na dwa indywidualne „okna”, które można przełączać pomiędzy trybami wyświetlania metadanych odtwarzanego pliku, identyfikacji podłączonego przez wejście USB przetwornika DAC oraz pary wskaźników w typie VU-meter, podświetlanych beżowym lub jasnoniebieskim kolorem. Zmiany trybu pracy wyświetlacza dokonujemy wykorzystując aplikację Aurender Conductor (więcej na ten temat w dalszej części) lub jednego z czterech przycisków po prawej stronie ekranu. Pozostałe trzy przyciski to tradycyjnie umieszczane funkcje Play/Pause oraz Track Forward i Back.

Boki serwera, wykończone na czarno, przypominają ożebrowanie chłodzące, a na panelu tylnym umieszczono kolejno od lewej strony: wyjście cyfrowe AES/EBU z wtykiem XLR; koaksjalne wyjścia cyfrowe S/PDIF z wtykami RCA i BNC; optyczne wyjście TosLink; wyjście USB Class 2 do podłączenia przetwornika DAC; kolejne dwa wyjścia USB do podłączenia napędów zewnętrznych; port Gigabit Ethernet oraz gniazdo zasilania AC i przycisk On/Off. (Po lewej stronie wyświetlacza na froncie umieszczono przycisk Sleep/Wake, który wprowadza urządzenie w stan uśpienia). N10 jest komponentem o atrakcyjnym wyglądzie i solidnym poziomie wykończenia.

We Wnętrzu

Tak samo, jak serwer Antipodes, Aurender N10 jest w zasadzie komputerem opracowanym pod kątem wykonywania konkretnej czynności. Urządzenie wyposażono w otwarty system operacyjny Linux, a jego podstawowe zadanie polega na pobieraniu plików audio – z zewnętrznej pamięci NAS, napędu podłączonego do jednego z portów USB Type A lub własnej pamięci wewnętrznej – i wysyłaniu tychże plików, z zachowaniem najwyższej możliwej precyzji, do wyjścia Class 2 USB Type B albo jednego z kilku pozostałych dostępnych cyfrowych portów wyjściowych.

Jeśli chodzi o podzespoły, po otworzeniu N10 jako pierwsze rzucają się nam w oczy trzy transformatory toroidalne 2x9V, 25VA, umieszczone za panelem frontowym, które stanowią podstawę solidnego zasilacza. Pamięć wewnętrzna składa się z dwóch twardych dysków Western Digital Green, o pojemności 2TB każdy oraz z dysku SSD o pojemności 240GB, który stanowi pamięć podręczną dla aktualnie odtwarzanych plików. Dyski te również umieszczono za panelem frontowym, w osobnej, kwadratowej osłonie. Kiedy wybrany utwór bądź album zostaje przesłany do pamięci podręcznej SSD, dysk twardy mieszczący oryginalne pliki przechodzi w stan uśpienia, dzięki czemu znacznie wydłuża się jego okres żywotności. Odtwarzanie plików z pamięci SSD również eliminuje elektryczne i akustyczne zakłócenia, których źródłem są wirujące dyski oraz poruszające się głowice.

Obwody umieszczono na dużej, wielowarstwowej płytce drukowanej, wyposażonej w solidny radiator chłodzący, umieszczony nad mikroprocesorem, a sekcję digital-audio zamknięto wewnątrz ekranowanej, aluminiowej obudowy. Po usunięciu pokrywy obudowy cyfrowej sekcji audio, widzimy starannie rozplanowany układ ścieżek i duży element na środku, opisany jako „OCXO 12.8MHz”. Ten kryształowy oscylator utrzymuje stałą temperaturę zegara taktującego, eliminując jakiekolwiek zmiany częstotliwości, które mogłyby wyniknąć na skutek jej wahania. Na pokładzie znajdują się jeszcze dwa kryształy oraz dwa duże układy scalone - XMOS i Xilink. Xilink jest układem programowalnej macierzy bramek (FPGA), wykorzystywanym w celu implementacji cyfrowego systemu pętli synchronizacji fazy, który jak twierdzi Aurender „precyzyjnie taktuje przesył cyfrowych danych audio i minimalizuje zakłócenia jitter do pomijalnego poziomu”.

Całościowo rzecz ujmując, pełnowymiarowa obudowa N10 i rozmieszczenie obwodów wewnątrz urządzenia stanowią dowód na to, że inżynierowie Aurendera dokładnie zajęli się zagadnieniami ekranowania i izolacji podzespołów przed zakłóceniami RFI, co zasadniczo nie powinno dziwić przy cenie 7999 USD.

Aplikacja

Ekran główny aplikacji Aurender Conductor. O ile plikami audio da się sterować przy pomocy przycisków na przednim panelu N10, to w celu kontroli serwerów najczęściej będziemy wykorzystywać aplikację Aurender Conductor. Aplikacja działa na iPadach (wersja dla Androida 8 jest właśnie opracowywana) i pomaga w zarządzaniu zarówno funkcjami odtwarzania plików, jak i wszystkimi opcjami sterującymi N10. Zgrałem aplikację ze sklepu Apple App Store, zainstalowałem na moim iPadzie mini i zalogowałem się do sieci WiFi. N10 już wcześniej połączyłem z routerem poprzez Ethernet i skopiowałem zarówno moją bibliotekę iTunes, jak i dużą ilość plików FLAC i DSD na jego dysk wewnętrzny. Kiedy tylko uruchomiłem aplikację, odszukała ona serwer N10 i spytała, czy chcę się z nim połączyć? Oczywiście, zaraz tak zrobiłem.

Kiedy aplikacja już działała, wybrałem opcję Ustawienia Menu, która pozwala włączyć transkodowanie plików DSD do formatu PCM (jednak działa ono tylko w przypadku szeregowych wyjść cyfrowych i nie obsługuje wyjścia USB), sprawdzić ile wolnego miejsca zostało jeszcze na twardych dyskach, zaprogramować N10 na streaming plików z serwisu Tidal, połączyć się z dowolną pamięcią NAS, zlokalizowaną w tej samej sieci, a także ustawić wygląd wyświetlacza na przednim panelu serwera (patrz pierwsze zdjęcie ekranu iPad’a). Podczas gdy ustawiałem te wszystkie funkcje, N10 skanował i organizował pliki, które odnalazł na swoich twardych dyskach, przygotowując je do odtwarzania.

 

 

 

Biblioteka muzyczna D10 może wyswietlać pliki pod kątem Artysty, Kompozytora, Gatunku, Piosenki, etc. – lub Albumu, jak pokazano na zdjęciu.

Odtwarzanie muzyki poprzez N10 zasadniczo polega na wyborze albumu lub pojedynczych utworów i dodanie ich do listy odtwarzania w oknie po lewej stronie ekranu, przy pomocy ikon transportu umieszczonych na górze (patrz drugie zdjęcie ekranu iPad’a). Biblioteka może być zaaranżowana według Artysty, Albumu, Kompozytora, Gatunku, Piosenki, etc. – albo poprzez wybór filtra takiego, jak np. „pokaż tylko pliki DSD” (patrz trzecie zdjęcie ekranu iPad’a).

Pliki serwisu Tidal mogą być wymieszane z lokalnymi plikami w oknie listy odtwarzania; przesunięcie okna biblioteki aplikacji na prawą stronę, powoduje wyświetlenie metadanych dotyczących odtwarzanego utworu (patrz czwarte zdjęcie ekranu iPad’a). Kiedy klikniemy na album lub artystę i uruchomimy funkcję „Dodaj wszystkie utwory”, pojawi się ikona ze stylizowaną literą „W”, na dole lewego submenu. Włączenie ikony spowoduje otworzenie okna przeglądarki z odpowiednim hasłem z Wikipedii i o ile funkcja nie jest aż tak rozbudowana, jak w przypadku informacji AllMusic Guide, dostępnych poprzez aplikację iPeng na serwerze Antipodes, to służy swojemu celowi.

Ustawienie funkcji N10 i aplikacji Conductor App było niejako intuicyjne, jednak jeśli właściciel N10 napotka jakieś kłopoty, za naciśnięciem ikony Help w ustawieniach będzie mógł się połączyć online z inżynierem Aurendera, który zdiagnozuje i naprawi problem poprzez Internet.

Odsłuch

Kiedy odtwarzamy plik DSD, wyjścia AES/EBU i S/PDIF w N10 mogą streamować transkodowaną wersję PCM.

Przesunięcie okna biblioteki aplikacji na prawą stronę, powoduje wyświetlenie metadanych dotyczących odtwarzanego utworu.

Zainspirowany lutową recenzją subwoofera Tannoy TS2.12, Larry Greenhill’a, w której wykorzystał on nagranie 7 Symfonii Beethovena, w wykonaniu Michaela Tilsona Thomasa i The San Francisco Symphony, również ściągnąłem ten plik i umieściłem go na wewnętrznym dysku N10. Larry wykorzystał plik o rozdzielczości DSD64, jednak skoro San Francisco Symphony Orchestra udostępnia nagranie jako plik PCM 24-bit 96kHz, taki właśnie kupiłem. (Po co oddalać się o krok dalej od oryginalnego formatu?). Począwszy od chóralnej deklamacji na początku, poprzez znane melodie w pierwszej części, zmiany rytmu w drugiej, wspaniałe scherzo, aż do triumfalnych dźwięków sekcji dętej w części finałowej, symfonia, którą Ryszard Wagner określił mianem beethovenowskiej „apoteozy tańca”, odtworzona poprzez Aurendera, dosłownie przygwoździła mnie do fotela, chociaż cały czas przytupywałem nogami.

Przełączyłem się na serwer Antipodes DX Reference, poprzez który odtworzyłem te same pliki FLAC i ciężko było mi zauważyć jakiekolwiek różnice w dźwięku. Aurender dorównywał doskonale namacalnemu obrazowaniu serwera Antipodes. Oba urządzenia pozwoliły również bez wysiłku wniknąć w nagranie „I Say”, pochodzące z płyty EP wokalistki Happy Rhodes p.t. HR5, (16/44.1 ALAC, Aural Gratification). (Wielkie dzięki dla Jona Iversona, który wspomniał o tej wyjątkowej wykonawczyni w swojej styczniowej recenzji wzmacniacza słuchawkowego Apogee Groove). Wykorzystując wszystkie cztery oktawy skali swojego głosu, Rhodes nałożyła liczne linie wokalne na niepokojące, wybuchowe, wyspiarskie motywy instrumentalne. Ponieważ podłączyłem N10 do przetwornika DAC PS Audio DirectStream zarówno poprzez łącza USB, jak i S/PDIF, mogłem odtwarzać ten hipnotyczny utwór raz za razem tłumacząc się chęcią porównania obu wyjść, ale tak naprawdę chciałem się po prostu nacieszyć muzyką. Znaczących różnic pomiędzy połączeniami nie zauważyłem.

Dała się natomiast usłyszeć różnica pomiędzy plikiem DSD odtwarzanym natywnie poprzez wejście USB, a transkodowanym w czasie rzeczywistym do pliku 176.4kHz poprzez wejście S/PDIF. Kiedy włączyłem „Sonatę Księżycową”, pochodzącą z kompletnego cyklu fortepianowych sonat Beethovena, wykonywanych przez Petera Takács'a (plik DSD64, Cambria Master Recordings), wersja DSD okazała się głośniejsza. Po sprawdzeniu nagrań przy pomocy tonu DSD64 o wysokości 1kHz, moje podejrzenia się potwierdziły: różnica wynosiła całe 6.5dB. Co wydawało się dziwne, przy pliku DSD128 różnica była mniejsza, gdyż wersja PCM była cichsza o jedynie 0.72dB. (Możliwe, że filtr cyfrowy transkodujący DSD do PCM redukuje poziom w celu uniknięcia przesterowania, ale z czego w takim razie wynika różnica pomiędzy plikami DSD64 i DSD128?). Kiedy wyrównałem różnicę poziomu głośności odtwarzając „Sonatę Księżycową”, różnica w jakości dźwięku pomiędzy plikami DSD i PCM stała się praktycznie nie do wychwycenia.

Przez cały ostatni rok zmagałem się z olbrzymią kolekcją The Decca Sound: The Analogue Years – zawierającą zestaw nagrań muzyki klasycznej, wykonanych przez tę brytyjską wytwórnię płytową (50 płyt CD, Decca 001934702) – ripując płyty CD do plików ALAC, jak robię zazwyczaj. Album pochodzący z tej kolekcji, do którego co jakiś czas wracam, zawiera wykonanie 1 Koncertu Fortepianowego Brahmsa, przez Clifforda Curzon’a z orkiestrą London Symphony pod batutą George Szell’a i chyba powoli zaczynam darzyć go większym uczuciem, niż wersję Emila Gilels’a, z roku 1972 z Eugenem Jochumem i orkiestrą Berlin Philharmonic. Wersja nagrana w sali koncertowej London Kingsway Hall, w roku 1962, przez bodajże najlepszy zespół wytwórni Decca, składający się z producenta Johna Culshaw’a i inżyniera Kennetha Wilkinsona, charakteryzuje się pogrubionym, otwartym brzmieniem. Jednak kiedy odtworzyłem plik na Aurenderze, podłączając wyjście USB do przetwornika DAC PS Audio DirectStream, wprawiające w zadumę, powolne arpeggia Curzon’a, wciąż brzmiały magicznie i tajemniczo.

Wnioski

W linii muzycznych serwerów Aurendera znajdziemy modele tańsze i droższe – rozpiętość ich cen mieści się w przedziale 2499 – 17600 USD, jednak przy kwocie 7999 USD, serwer N10 trafia w punkt, w którym spotykają się zarówno cena, funkcje, jak i wartości użytkowe. Owszem, aplikacje w stylu Roon oferują większą integrację ze źródłami metadanych, jednak ja bardzo chwalę sobie czas spędzony z N10, szczególnie ze względu na jego jakość dźwięku i użyteczność aplikacji Aurender Conductor. Moja gorąca rekomendacja.