Recenzja wolnostojącego zestawu głośnikowego Wilson Audio Sasha V

Autor i źródło recenzji: Ken Kessler & Paul Miller, HiFi News, sierpień 2023 r.
Oryginał można przeczytać tutaj.

Sasha V to w chwili obecnej najtańsze kolumny Wilson Audio wykorzystujące technologie - zaimplementowane już także w modelach Alexx V i Alexia V - pochodzące wprost z flagowych Chronosonic XVX.

Ci, którzy wiedzą troszeczkę o historii audio, wiedzą, że kolumny Sasha V nie są po prostu czwartą generacją modelu Sasha. Nie są to również kolumny ’Sasha DAW 2.0’. W zestawieniu z oryginalnymi kolumnami WATT Puppy [HFN listopad 199o], nowe kolumny Sasha V są dokładnie tym samym czym aktualna wersja Porsche 911 jest dla Porsche 911 z roku 1964: efektem trwającego dekady przemyślanego rozwoju świetnej koncepcji wyjściowej.

Dave Wilson, twórca firmy z pewnością nie był pierwszym konstruktorem, który wpadł na pomysł umieszczenia głośników niskotonowych w jednej obudowie a głośników średnio- i wysokotonowych w drugiej obudowie [postawionej na tej pierwszej]. Ale udoskonalił tę koncepcję, między innymi poprzez wprowadzenie możliwości pochylenia górnego modułu w celu precyzyjnego dopasowania głośników w domenie czasu. To, co zaczęło swój byt jako prototyp Wilson Audio Tiny Tot [WATT] w roku 1985, i co zostało pod koniec dekady uzupełnione o  - jakże potrzebny - moduł niskotonowy Puppy, dojrzało w końcu do pary luksusowo wykonanych high-endowych, poważnych kolumn podłogowych.

Kwestia kolorystyki

Pośród siedmiu modeli podłogówek produkowanych przez Wilson Audio, Sasha V leżą między Yvette [HFN luty 2o17] a kolumnami Alexia V [HFN listopad 199o] . Są trzecie od dołu. Są też najtańszymi kolumnami Wilson Audio z możliwością regulacji sekcji średnio-/wysokotonowej. Ich mniejsze rodzeństwo - Sabrina X [HFN grudzień 2o2o] i Yvette wyposażono w jednoczęściowe obudowy.

Wilson nie ignoruje kwestii domowej harmonii, kolumny Sasha V są więc oferowane w trzech poziomach wykończenia. Wersja standardowa to cztery kolory: ciemnoszary Galaxy Gray, jaśniejszy GT Silver, szarobeżowy Quartz i czarny Carbon.

Firmowa lakiernia, oferująca jakość najlepszych fabryk samochodowych, pozwala jednak na dużo więcej. Dopłata wysokości 5% pozwala na wybór jednego z 12 kolorów wyższego poziomu wykończenia. Są wśród nich słynny żółty Fly Yellow, pomarańczowy Classic Orange czy mocnoczerwony Pur Sang Rouge. Dopłata na poziomie 10% to już poziom Premium Pearl [niebieski Blue Orchid Pearl jest zniewalający]. A firma jest otwarta na dalsze negocjacje  - na zdjęciach widzimy wykończenie True Gold, do którego używa się prawdziwych płatków złota.

Od czasów prototypowego WATT, w jednym dostępnym wykończeniu a potem z drewnianymi panelami bocznymi, Wilson Audio przebył długą drogę pod względem estetyki swoich produktów. Wygląd kolumn Wilsona uległ znaczącej poprawie. Przez lata byliśmy jednak świadkami zamieszania z nazewnictwem: moduły Puppy musiały bowiem gonić monitory WATT. Para stworzyła jedną całość dopiero jako WATT Puppy System 5 [HFN styczeń 1995]. A my możemy traktować dzisiejsze kolumny Sasha V jako WATT Puppy System 12.

Tradycja zobowiązuje

W rzeczywistości nazewnictwo w układzie ’WATT Puppy …’ zakończyło się na Systemie 8, którego następcą były kolumny Sasha W/P [skrót od - zgadliście - WATT Puppy]. Po nich pojawiły się Sasha Series 2 [HFN czerwiec 2o14] a potem Sasha DAW. Według moich obliczeń, według starego schematu,  były to Systemy 9, 10 i 11. Każda zmiana generacji oznaczała znaczące udoskonalenia w zakresie głośników, materiałów obudowy, zwrotnic i innych aspektów. Dotyczy to również przejścia od DAW do wersji V [patrz ramka].

Krzywa uczenia

Aby udoskonalić brzmienie kolumn Sasha - które od 1985 były najwyższej klasy przykładem połączenia monitora i modułu niskotonowego - wykorzystano wiedzę zdobytą podczas rozwoju kolumn Chronosonic XVX, Alex V [HFN styczeń 2o22] i Alexia V.

Kluczowe znaczenie ma również wykorzystanie stworzonych przez Wilson Audio i doskonalonych od wielu lat materiałów składających się na obudowę kolumn. Firma wykorzystuje ich różne kombinacje w swoich obudowach. Najczęściej - z racji najlepszych właściwości - są to materiał X i materiał V. Oba są kompozytami, których gęstość, sztywność i właściwości tłumiące można dopasować do wymagań [patrz ramka]. Według Wilsona, materiał X jest bardziej twardy i gęstszy, co jest idealne dla potrzeb strukturalnej stabilności - montażu głośników i wzmocnień wewnątrz obudowy. Zaś materiał V oferuje lepsze tłumienie. Został opracowany aby łączyć go z materiałem X. Ma to duże znaczenie, kiedy kolumna składa się z dwóch lub więcej osobnych modułów. Materiał V był zastosowany po raz pierwszy w ramie kolumn Chronosonic XVX. Kolumny te były również pierwszymi, które skorzystały na nabyciu firmy RelCap przez Wilson Audio [patrz ramka]. Choć to właśnie Sasha V jest platformą debiutu nowej, miedzianej, wersji kondensatorów AudioCapX-WA, które znalazły miejsce w zwrotnicy tweetera.

Głośnik wysokotonowy CSC [Convergent Synergy Carbon] zastosowany w kolumnach Sasha V pochodzi wprost  z modelu Alexx V. Tak samo, jak kolce Acoustic Diode wykonane ze stali i Materiału V. [można je również kupić osobno - ze specjalnymi adapterami dla kolumn innych producentów].

Z jak zniknięcie

Przez lata moje uszy przyzwyczaiły się do brzmienia kolumn Sasha DAW. Już pierwszy odsłuch testowanej konstrukcji Wilson Audio, pozwolił docenić olbrzymie znaczenie wprowadzonych zmian. Zrozumiałem też, że trudno je będzie opisać. Paul Miller - ostatnia osoba, na której robi wrażenie chyba jedynie wybuch atomowy - już w pierwszym zdaniu powiedział, że czeka mnie coś wspaniałego. Tak, jak i mnie, został oczarowany wyjątkowym zjawiskiem ’zniknięcia’. Niepodobnego do żadnych innych kolumn - wyłączając Alexx V - które nie są malutkim źródłem punktowym w rodzaju LS3/5A lub supertransparentnym dipolem w rodzaju elektrostatów. Oczywiście, miał w tym i  swój udział system składający się ze źródła dCS One APEX i wzmacniacza Constellation Centaur II Stereo [HFN styczeń 1995].

Wszyscy wiemy, czego trzeba, żeby kolumny z głośnikami dynamicznymi zniknęły z pomieszczenia. Najważniejsze są w tym brak rezonansów, poprawne wyrównanie głośników w domenie czasu oraz [co oczywiste] niski poziom zniekształceń i podkolorowań, szeroka odpowiedź częstotliwościowa a także doskonała dyspersja.  Jak Allison, Bose w modelu 901 czy Quad w ESL, Wilson Audio z obsesją podchodzi do kwestii zgodności czasowej głośników. Przez lata doszedł w tym do perfekcji.

Już pierwsze chwile odsłuchu kolumn Sasha V pozwoliły mi zrozumieć, że w recenzji będzie się wielokrotnie musiał pojawić słowo ’majestatyczne’. Album Lou Rawlsa At Last [Blue Note  CDP 7 919372] nie jest pierwszym wyborem, kiedy chodzi o pokazanie skali dźwięku czy przekazanie obrazu sceny. To przecież nagranie małych zespołów. Bardziej odpowiednie byłoby przesłuchanie dużej orkiestry, bombastycznego rocka czy nagrań koncertowych. A jednak głosy Rawlsa i Dianne Reeves zostały podkreślone i pokazane we wręcz nierealny sposób.

Podróże w przestrzeni

Ale najważniejszym, co pozwala kolumnom Sasha V zredefiniować możliwości systemu jest odwzorowanie przestrzeni. Kwestia rysunku sceny i odtworzenia akustyki pomieszczeń jest czymś zupełnie innym od - dajmy na to - rozciągnięcia basu lub wierności wokali. To ta część reprodukcji dźwięki, która nie może się udać bez absolutnej dokładności, przejrzystości, neutralności, wyrównanej odpowiedzi tonalnej i kilku innych elementów. Nigdy nie zapomnę, co Arnie Nudell z firmy Infinity powiedział, kiedy zapytałem go dlaczego jest tak skupiony na kwestii przestrzeni: ’Jeżeli scena i obrazowanie są w porządku, reszta też będzie doskonała.’

Ostatnie konstrukcje Wilson Audio zupełnie znikają z pomieszczeń zostawiając jedynie czysty dźwięk, którego nie da się połączyć z żadnym punktem emisji. Dlatego pierwsze takty tytułowego utworu z płyty Rawlsa przyniosły mi prawdę, czystą prawdę i wyłącznie prawdę. Do głowy przyszły mi te wszystkie klisze o ’otwieraniu okien’ czy ’podnoszeniu zasłon’. Ale okazały się one niewystarczające do oddania klasy  z jaką kolumny Sasha V wypełniają dźwiękiem pomieszczenie, z którego same zdają się wyparowywać.

Jak zaś odtwarzane są płyty zrealizowane nieco słabiej albo te z większą ilością nagranych instrumentów? Na przykład album będący hołdem dla zespołu Buffalo  Springfield Five Way Street [Not Lame Recording Company NL-121]. Powstał on przez złożenie ścieżek nagranych przez 21 różnych artystów w osobnych studiach. Przed jego odtworzeniem, bałem się o - najdelikatniej mówiąc - pewną niespójność przekazu. Zwłaszcza, że każda z nagrywających tę płytę osób wkładała w to pełnię emocji. Sasha V tworzą jednak dla muzyki olbrzymią, niczym nie ograniczoną scenę. Z płyty tej wydobyły olbrzymią ilość detali, czyszcząc przy tym wszystkie warstwy dźwięku z chaosu i bałaganu. Wystarczy posłuchać utworu ’Bluebird’ w wykonaniu zespołu Byrds of Feather z charakterystycznymi gęstymi gitarami, żeby docenić sposób w jaki kolumny Sasha V układają wszystkie warstwy tego nagrania w takim porządku, że można nawet rozpoznać marki poszczególnych gitar. To wręcz podręcznikowy przykład doskonałego odwzorowania tonów, detali i rysunku.

Pogłoś trochę!

Ach, ten bas! Ach, te transjenty! Zazwyczaj nie słucham zbyt głośno. Ale, podczas testu kolumn Sasha V, Paul Miller był zaskoczony poziomem ustawionej przeze mnie głośności. Do mnie dotarło to dopiero później!

Wraz ze wzrostem głośności, Sasha V nie generują żadnych zniekształceń ani podkolorowań. Przez to wręcz zachęcają do głośniejszych odsłuchów, które pozwalają jeszcze lepiej zajrzeć w głąb nagrań.  Perkusyjne uderzenia z utworu  ’Bits And Pieces’ zespołu Dave Clark Five [All The Hits; BMG, BMGGCAT408CD] dałoby się poczuć nawet przez grubą podłogę. Z kolei ’Glad All Over’ - przy koncertowym poziomie głośności - zabrzmiał jak prawdziwy hymn.

Ale to tylko decybele. Ważniejsze jest coś innego: ilość detali, które da się wydobyć z  sześćdziesięcioletniego monofonicznego nagrania. Słyszałem je wiele razy i byłem przekonany, że znam je doskonale. A jednak teraz odkryłem w nim wiele zupełnie nowych niuansów. W brzmieniu saksofonu Denisa Paytona, w pewnych aspektach klawiszy Mike Smitha. A zwłaszcza w rozciągnięciu bębnów Dave’a Clarka, które zabrzmiały teraz z taką mocą, jakbym słyszał je na żywo [co - szczerze mówiąc - udało mi się w 1965].

Słuchałem płyty za płytą. Album Marauder  Mickeya Thomasa [gigatone GCD 303] okazał się być nagrany jeszcze lepiej niż wcześniej sądziłem. Utwór ’Five Way Street’ to prawdziwy popis wokalny. Ci zaś, którzy znają moc głosu Thomasa z utworu ’Fooled Auround And Fell In Love’ zespołu Elvina Bishopa, zrozumieją dlaczego jego wersja ’Tempted’ zwaliła mnie z nóg. Kolumny Sasha V pokazały całą głębię jego głosu. I znów, przychodzi mi do głowy jedynie słowo majestatyczny.

Pełna kontrola

W końcu przyszła kolej na najtrudniejszy test, album Warabe japońskiego zespołu bębniarzy Kodo [Sony SRCL4671]. Już wcześniej byłem pod wrażeniem przejrzystości, szybkości, otwartości i braku artefaktów oferowanych przez kolumny Sasha V. Musiałem jednak sprawdzić, jak radzą sobie z najgłębszym i najmocniejszym basem. Jak żyję, nie słyszałem niczego mocniejszego niż bębny Kodo. Zwłaszcza, kiedy ich potężne brzmienie zestawić z delikatnością fletów.

Majestatyczny musi ustąpić miejsca niezrównanemu. Sasha V odtworzyły Kodo lepiej niż wszystkie inne kolumny, które słyszałem. To było naprawdę poruszające [nomen omen] przeżycie.

W mojej niedawnej recenzji kolumn DeVore O/baby [HFN sierpień 2o23] napisałem, że tylko cztery kolumny w życiu poruszyły mnie do łez: właśnie DeVore, Apogee Scintilla, Wilson Sasha DAW i LS3/5A. Teraz trzeba to zmienić na pięć.

Werdykt HiFi News 

Po ponad trzydziestu latach życia z kolumnami WATT Puppy i ich następcami, mogę z radością powiedzieć, że dziś są one znacznie lepsze niż Dave Wilson mógł sobie wyobrazić. Jego syn nie tylko nie zmarnował potencjału tkwiącego w ich idei, ale znacząco go rozwinął. Chciałbym je mieć w swoim systemie.

Po raz pierwszy wykorzystam często nadużywany przymiotnik: Sasha V to wspaniałe kolumny!

Jakość dźwięku: 92%