Grimm Audio MU1

Autorzy: Marja & Henk, publikacja oryginału znajduje się tutaj: 6moons.com, kwiecień 2020 

Firma Grimm Audio zapisała się w historii branży już pierwszym produktem: zegarem CC1. To ultraprecyzyjne urządzenie jest ciągle używane w wielu studiach nagraniowych na całym świecie, gdzie odpowiada tak za odpowiedni timing, jak i za stabilność odwzorowania barwy instrumentów. Słowo klucz to jitter. Walka z jitterem jest podstawowym celem działalności firmy Grimm Audio. Wpływa on bowiem na obrazowanie stereo, timing i ton. Wywołują go zaś szum zasilania, szum zegarów a nawet przesłuchy między kanałami. Aby walczyć z jitterem, w Grimm Audio powstał możliwie najbardziej stabilny zegar oparty o dyskretny oscylator krystaliczny.

Czułość ludzkiego słuchu jest naszym błogosławieństwem ale i jednocześnie przekleństwem. Dobry słuch nie ułatwia słuchania muzyki, potrafi bowiem wykryć najdrobniejsze błędy. A kiedy uświadomimy sobie ich obecność, nie da się ich "odsłyszeć". W teorii, cyfrowe audio gwarantuje perfekcyjną jakość. Jednak, kiedy cyfrowe pliki są poddawane konwersji do analogu lub zamianie w inny format cyfrowy, wiele rzeczy można zgubić w tłumaczeniu. Każda obróbka plików z cyfrowo zapisaną muzyką może prowadzić do błędów.

Po zegarze CC1, w Grimm Audio powstała linia kolumn aktywnych LS - pod względem technologii i wyglądu znacząco różniących się od tradycyjnych konstrukcji- które znalazły miejsce nie tylko w studiach nagraniowych, ale i w systemach wielu wymagających miłośników dobrego dźwięku. Mieliśmy przyjemność testowania kilku wersji tych kolumn.

Patrząc następnie na rynek konsumencki, zespół Grimm Audio dostrzegł dojmujący brak odtwarzacza muzyki, który wykorzystywałby pełnię ich wiedzy i przemyśleń obecnych w LS1 a nawet szedł dalej… Tak powstał MU1. Nie jest to streamer w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Grimm Audio MU1 potrafi odtwarzać muzykę z wielu źródeł cyfrowych, ale dodaje do tego coś wyjątkowego. Pozwala bowiem odciążyć przetworniki cyfrowo-analogowe z wielu obciążających obliczeń, kiedy zajmują się one konwersją danych muzycznych z postaci cyfrowej w analogową.

Aby to osiągnąć, projektanci z Grimm Audio podzielili zadania MU1 na dwie części. Jedną stanowi zespół standardowych zadań dla komputera związanych z odtwarzaniem audio. Obejmuje ona zarządzanie wejściami i wyjściami, interakcje z siecią, obsługę interfejsu użytkownika oraz zarządzanie przechowywaniem muzyki w pamięci lokalnej lub odległych dyskach. W celu uzyskania optymalnych rezultatów w tym zakresie, Grimm nawiązał współpracę z Roon Labs: MU1 pracuje jako serwer i punkt [Core Server i End Point] końcowy programu Roon w oparciu o system operacyjny Linux i konieczną do jego pracy platformę sprzętową. Za drugą część zadań MU1 odpowiada zaprojektowany i zbudowany przez Grimm Audio układ programowalnych bramek FPGA, który został stworzony w celu prowadzenia resamplingu na absolutnie najwyższym poziomie. Oczywiście, na pokładzie MU1 znajduje się również wyjątkowo stabilny zegar, jitter nie ma więc szans na interferencję z możliwie najlepszym cyfrowym sygnałem wyjściowym.

Tak zaawansowanym założeniom technicznym powinien towarzyszyć wygląd na równie wysokim poziomie. Tak samo, jak w przypadku kolumn LS1 początkowo przeznaczonych dla profesjonalistów, forma powinna znacznie przekraczać istotę funkcji. Jak widzieliśmy w siedzibie firmy, estetyka ma dla nich wielkie znaczenie.

Kiedy inżynierowie biorą się za projektowanie urządzeń, w dziewięciu przypadkach na dziesięć wychodzi im prostopadłościan wycięty z jednego bloku metalu. Nie dotyczy to Grimm Audio. Oni wynajęli znanego projektanta przemysłowego ze studia Onwerpbureau 311. Michiel Uylings osiągnął sukces. Obudowa MU1 jest wykonana z metalowych paneli [co ma znaczenie z punktu widzenia ekologii], ale bez widocznych łączeń. Kiedy Eelco Grimm i Guido Tent przywieźli nam egzemplarz MU1 do recenzji, zobaczyliśmy naprawdę nieźle wyglądające urządzenie. Słowo stylowy chyba najlepiej opisuje ten projekt.

Waga pokazuje, że MU1 waży jedynie 4,5kg - mimo sporych rozmiarów wynoszących 355 x 295 x 100 mm. Na przednim panelu znajduje się jedynie elegancki napis "MU1 | Grimm" - kropkę nad i stanowi biała dioda, którą znamy już z LS1. W centrum przedniego panelu znajduje się jeszcze kolorowy wyświetlacz LCD 3,5”. W obudowie MU1 najbardziej wyróżnia się złoty dysk średnicy 115 mm unoszący się ponad zagłębiającą się płynnie górną ścianką. Dysk ten jest jedynym elementem sterującym pracą MU1. Jego naciśnięcie i obrót umożliwiają nawigację po menu i wybór odpowiednich opcji. Złoty dysk i zagłębienie górnej ścianki są bardzo zen. Obudowa MU1 zamiast na skomplikowanych stopkach stoi na czterech skośnych paskach.

Jak pewnie zauważyliście, MU1 nie posiada wyjścia USB. Dlaczego? Odpowiedź staje się jasna po krótkim przemyśleniu założeń tego projektu. Grimm wkłada wielki wysiłek w uzyskanie jak najlepszego sygnału zegara. Dlaczego pozbyć się jego zalet stosując standard USB nie obejmujący zegara? Dla nas oznaczało to jedynie, że nie możemy wykorzystać w charakterze przetwornika cyfrowo-analogowego urządzenia Brooklyn Bridge firmy Mytek. Na szczęście mieliśmy dwie alternatywy: przetworniki TotalDac Direct D1 oraz T+A DSD DAC8. Pierwszy wykorzystuje drabinkę rezystorową R2R oraz wyłączalny upsampler, drugi jest oparty o układy scalone i automatycznie zmienia każdy sygnał do 352,8kHz. Oba te urządzenia umożliwią nam porównanie różnych platform sprzętowych w późniejszej części testu.

Za każdym razem, kiedy otrzymujemy to testu produkt firmy Grimm Audio, jest on przywożony osobiście przez jej przedstawicieli. Holandia to mały kraj. Zawsze mamy więc szanse przedyskutować różne ciekawe kwestie. Dowiedzieliśmy się więc, że ostatnimi czasy firma Grimm Audio ma się całkiem dobrze a lista jej dystrybutorów stale rozszerza się, zwłaszcza w Azji. Potem zaś konwersacja zeszła na temat różnic w między brzmieniem plików 16/44,1 z serwisów streamingowych Qobuz i Tidal a tymi samymi utworami słuchanymi z płyt CD kupionych w sklepie muzycznym. Zdarza się czasem, że streaming wprowadza do brzmienia coś w rodzaju ‚pływania’ lub ‚kołysania’ [flutter] znanego miłośnikom gramofonów i winyli. Eelco dokładnie zbadał kilka ścieżek z Tidala i Qobuza, które powinny być w 100% zgodne z oryginałem. Znalazł jednak kilka różnic. Czasem wersja tłoczona na płytach CD różni się od ‚remastera’ oferowanego serwisom streamingowym. Ale to nie powinno brzmieć w ten sposób. Najbardziej prawdopodobna przyczyna? Firmy płytowe oznaczają swoje pliki i płyty w specjalny sposób aby móc wyłapywać nielegalne kopie i wyszukiwać ich źródła. Kopiowanie treści z serwisów streamingowych i ich nagrywanie na płyty CD nie jest trudne. Wystarczy wspomnieć AudFree. Choć oczywiście nie pochwalamy tworzenia pirackich dysków!

Dzięki obecności znaków wodnych, łatwo połączyć nielegalną kopię z konkretnym serwisem streamingowym. Ale co z tego? Usunięcie znaków wodnych nie jest możliwe bez degradacji brzmienia. W informacjach na temat cyfrowych znaków wodnych - pochodzących od firmy MIcrosoft - znaleźliśmy stwierdzenie, że obejmują one zazwyczaj pasmo od 1,0 do 3,6kHz. Ich obecność sprawia czasem, że pliki brzmią czasem nie lepiej od MP3. Obecność znaków wodnych w połączeniu z obniżoną dynamiką plików dostępnych na platformach streamingowych daje niewystarczającą jakość brzmienia. Ale z drugiej strony, mamy czasem szanse na coś zupełnie odwrotnego! Niektóre pliki dostępne w serwisie Tidal są określane jako pliki wysokiej rozdzielczości i oznaczone jako MQA. Wydaje się, że firmy płytowe poddają kodowaniu MQA sygnał z oryginalnych taśm-matek. W rezultacie, pliki te, nawet bez odpowiedniego rozpakowania podczas konwersji przez DAC nie obsługujący standardu MQA, brzmią lepiej niż ich bliźniacy w wersji bez MQA.

Wracając w rozmowie do MU1, Eelco nazwał to urządzenie hubem audio zdolnym do konwersji każdego formatu do postaci 176,4/192kHz, co umożliwia odciążenie kolumn LS1 i ułatwia im osiągnięcie najlepszego brzmienia. To samo dotyczy każdego innego systemu audio bez przetwornika cyfrowo-analogowego marki Grimm Audio i bez kolumn Grimm Audio. Cała obróbka cyfrowa [upsampling sygnału PCM lub downsampling sygnału DXD i DSD 128//256] odbywa się w macierzy bramek FPGA zakodowanej przez Grimm Audio. Można tu rozważać zasadność obniżania częstości próbkowania plików wysokiej rozdzielczości. Odpowiedź jest prosta: maksymalna częstość próbkowania dla S/PDIF wynosi 192kHz. Format USB. umożliwia transfer plików 384kHz, ale eliminuje sygnał zegara. Obecny w protokole S/PDIF sygnał zegara w połączeniu z doskonałym zegarem MU1 daje sumarycznie lepszą jakość niż pliki teoretycznie lepsze niż 192kHz!

Ponieważ Eelco zna się również na budowie odbiorników radiowych - analogowych! - MU1 można  [opcjonalnie] połączyć z anteną. Wejście to łączy się z układem scalonym skonstruowanym przez firmę Catena, stary oddział Philipsa zajmujący się techniką radiową. Wraz z planowanym rozwojem oprogramowania MU1, układ ten zostanie wykorzystany jako podstawa pełnoprawnego tunera FM. Oto, jak należy rozumieć koncepcję współczesnego centrum systemu audio. Mówiąc o przyszłości, MU2 będzie również wykorzystywać ten sam układ bramek FPGA do konwersji cyfrowo-analogowej, dodane zostanie również wejście analogowe dla miłośników winyli. Posiadacze MU1 nie powinni się martwić. Możliwość dostosowania starszych urządzeń do aktualnych specyfikacji leży w centrum filozofii firmy, o czym wiedzą już doskonale posiadacze kolumn LS1.

 

Grimm chciał zaoferować użytkownikom proste urządzenie, które zajmuje się wszystkimi zagadnieniami liniowymi bez problemów związanych z wieloma współczesnymi rozwiązaniami. Jedną z przyczyn wielkiego sukcesu płyty CD jest prostota: wkładasz płytę, naciskasz PLAY i gotowe. Streaming wymagający komputerów, ciągła potrzeba aktualizacji systemów operacyjnych, przewody, oprogramowanie odtwarzaczy sieciowych i wiele innych kwestii - wszystko to sprawia ciągłe problemy. Szukając wygody i prostoty dla swoich klientów, Grimm trafił do firmy Roon Labs. Ich program w ciągu ostatnich kilku lat udowodnił, że jest systemem stabilnym i przyjaznym dla użytkowników. Prostotę obsługi i stabilność działania zapewnia także sam Linux, który fabrycznie zainstalowany wraz ze sterownikami Grimm przejmuje pełną kontrolę nad działaniem urządzenia. Aby osiągnąć pełną kontrolę, zespół Grimm kategorycznie unika korzystania z gotowych bibliotek i pisze własne kody zaczynając od zera. To zasadnicza różnica w stosunku do konkurencyjnych produktów. Jeżeli chodzi o platformę sprzętową: Grimm kupuje jedynie konfigurowalny minikomputer NUC oraz dyski SSD. Reszta powstała w zakładach firmy, w Eindhoven. Powstał tu od podstaw nawet zasilacz. To impulsowa konstrukcja, której kolejne prototypy testowano mierząc jitter zegara audio. Jest przy tym gotowe na przyszły rozwój urządzenia. Według firmy, zasilacz jest tak dobry, że nie warto sięgać po audiofilskie kable zasilające - nie wpłyną bowiem praktycznie na jakość brzmienia MU1. Trwało to całe 5 lat, zanim udało sie wypełnić wszystkie założenia projektu.

Grimm wykorzystuje swój ekstremalnie dokładny oscylator kwarcowy nie tylko dla układu FPGA. Kiedy do wejścia podłączony jest transport płyt CD, zegar odpowiada i za ten transport, co prowadzi do powstania całkowicie synchronicznego systemu. Sprawdzimy to podłączając transport do MU1 a następnie do przetwornika cyfrowo-analogowego i porównamy to z połączeniem ten sam DAC bezpośrednio z tym samym transportem. Aby dokładniej synchronizować źródła, Grimm wybrał pętlę FLL zamiast popularniejszej pętli PLL. Kiedy perfekcyjna synchronizacja fazy nie jest konieczna, na przykład w systemie audio, niewielka latencja pętli FLL jest pomijalna i można cieszyć się doskonałym brzmieniem bez przerwy, nawet w trakcie odsłuchów ze stale zmienianą częstością próbkowania, podczas których jitter jest bez przerwy poddany supresji. W rezultacie, nie ma żadnych różnic w brzmieniu płyty CD zgranej na wewnętrzny dysk SSD a oryginalną płytą odtwarzaną z podłączonego transportu. Oczywiście, transport ten powinien być dobrej jakości.

Rozmowa z Eelco Grimmem i Guido Tentem była bardzo inspirująca. Zwłaszcza, że oprócz swojej edukacji technicznej, ich gust muzyczny jest zgodny z naszym. Co doprowadziło nas szybko do sesji odsłuchowych. Do dyspozycji mieliśmy dwa przetworniki. Najpierw do MU1 podłączyliśmy TotalDAC D1 Direct w trybie NOS, dzięki czemu resampling Grimma nie jest nadpisywany przez zewnętrzny upsampling. Przetwornik ten, oparty o drabinkę rezystorową, jest teraz bezpośrednio połączony ze wzmacniaczem zintegrowanym Audio Note Meishu z lampami WE 300B. Wzmacniacz stoi na jednej z platform Taiko Audio, które ciągle jeszcze są u nas po testach. Kolumny to nasze zaufane Avantgarde Duo Omega, o skuteczności 109dB, uzupełnione o supertweetery BAT. Źródłami były serwisy Tidal i Qobuz, transport płyt CD PS Audio PerfectWave a także dysk USB pojemności 3TB i dysk SSD znajdujący się wewnątrz MU1. Wszystko, oprócz transportu PWT, kontrolował Roon. Zgodnie z radą Grimma, zastosowaliśmy zwykły przewód zasilający, ale za pomocą testera Kemp sprawdziliśmy polaryzację.

Po podłączeniu wszystkiego i zakończeniu konfiguracji Roon, podkręciliśmy głośność Meishu, żeby sprawdzić poziom szumu. Z uszami przy tweeterach nie usłyszeliśmy nic, co nas miło zaskoczyło. To dobry początek. Odsłuchy zaczęliśmy od albumu Opium Moon zespołu Opium Moon.

Muzycy z Los Angeles tkają na tym albumie wyjątkowo wciągającą dźwiękową tkaninę. Zrelaksowana perkusja, głęboki bezprogowy bas, subtelne skrzypce i meandrujące cymbały górskie są tu głównymi składnikami. Z MU1 w roli konwertera cyfrowo-cyfrowego, scena dźwiękowa była szeroka, dynamika w najlepszym starym stylu sprzed czasów kompresji a wysokotonowe instrumenty są doskonale wspierane przez ciepłe, głębokie niskie tony. Kiedy przestawiliśmy francuski DAC w tryb oversamplingu, zniknęło trochę powietrza. Zmiana była delikatna, ale słyszalna. Po wyłączeniu oversamplingu, muzyka znów rozkwitła. To ważne spostrzeżenie. Podczas stosowania przetworników cyfrowo-analogowych NOS istnieje możliwość, że do wzmacniacza przedostanie się pewna ilość szumu wysokiej częstotliwości, co może modulować jego zachowanie wprowadzając pewne zniekształcenia. W naszym przypadku, wzmacniacz brzmiał perfekcyjnie. W duecie MU1 > NOS DA urządzenie Grimm Audio działa jak zewnętrzny oversampler. Według Eelco pozwala to odfiltrować energię zakresu 22-154kHz. Analogowy filtr w przetworniku radzi sobie z tym również, kiedy DAC wykorzystuje własny upsampler. Ale porównanie z filtrem MU1 boleśnie pokazuje utratę rozdzielczości generowaną przez upsamplery znajdujące się na pokładzie fabrycznych chipów.

Następnie słuchaliśmy pobranego z Bandcampu albumu The Famous Unknowns Lindsaya Bucklanda i Carlosa Vamosa. To zaczynający od gry na ulicy muzycy, którzy wykorzystują do tworzenia wciągającego  nastroju olbrzymią ilość pętli. Im dłużej przechodzień słucha takiej muzyki, tym przecież większa szansa, że wrzuci coś do kapelusza muzyków. Utwory komponowane w ten sposób mogą meandrować bez końca. To nagranie było świetną kontynuacją Opium Moon. Australijczyk Lindsay Buckland zaprojektował i zbudował swój własny instrument strunowy, który najlepiej chyba określić mianem elektrycznych cymbałów.

Układ przystawek efektowych pozwala mu uzyskać z tego instrumentu szeroki wachlarz brzmień, które po nagraniu i zapętleniu dają wrażenie słuchania olbrzymiej grupy muzyków. Tak, jak w przypadku samego MU1 - odtwarzanie takich pętli wymaga doskonałego timingu. Artysta musi uruchomić włącznik pod prawą stopą w idealnym momencie. Drugim muzykiem jest gitarzysta Carlos Vamos. Jednym z jego znaków rozpoznawczych jest technika tappingu, której nauczył się po zobaczeniu na żywo, jak gra Stanley Jordan. Do uderzania w struny wykorzystuje palce obu dłoni. Chociaż to nagranie w standardzie RedBook i dynamika jest nieco ograniczona, sprawia wiele frajdy.

Również z portalu Bancamp pochodziło kolejne nagranie: album Doralice artystki Doralice z 2013 roku. Mamy tu gitarę, banjo, akordeon i - dlaczego nie? - dziecięcy fortepian, co tworzy eklektyczną całość. Doralice udowadnia, że stworzenie własnego albumu i wykorzystanie Bancampa do jego rozpowszechniania może dać świetne efekty. Podobał nam się sposób w jaki MU1 otworzył to nagranie i rozmieścił instrumenty na muzycznej scenie w bardzo wiarygodny sposób. Podczas słuchania przełączaliśmy miedzy przetwornikami TodalDAC i T+A DAC 8. Za każdym razem preferowanym partnerem MU1 okazywał się być TotalDAC w trybie bez oversamplingu. Nie możemy się już doczekać wersji MU2 z wbudowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Z tego, co wiemy współczesne przetworniki wykorzystujące macierze FPGA albo zamieniają każdy sygnał na DSD [jak Nagra i PS Audio], albo do PCM [Chord]. Ciekawe, co wybierze Grimm.

Na razie cieszymy się z MU1 w pierwotnej roli: zdejmowania stresu z barków przetworników cyfrowo-analogowych. Jego działanie nie jest łatwe do usłyszenia w ciągu pierwszych 30 sekund. Za to odczuwamy je tym mocniej, im dłużej słuchamy. Ludzki słuch jest bardzo wrażliwy nie tylko na zaburzenia timingu, ale również na szum. Za oba odpowiada jitter, podstawowy i pierwotny wróg firmy Grimm Audio. Słuchanie przez dłuższy czas systemu, który nie jest wolny od stresu – czy w wyniku jittera, czy kiedy DAC i jego procesor są nadmiernie obciążone – sprawia, że ten sam stres trafia do naszego mózgu, co objawia się zmęczeniem. Na pierwszy rzut oka, nasz mózg zdaje się dużo wybaczać. Filtruje szum i zniekształcenia, ale tylko przez krótki czas. Przetwornik cyfrowo-analogowy można przeładować obliczeniami. Tak samo, nasz mózg w pewnym momencie męczy się. Nasza koncentracja spada. Nie mamy ochoty na odsłuch kolejnego utworu lub albumu. Sesja kończy się w poczuciu braku satysfakcji.

Z MU1 w systemie, nie było słychać nawet najmniejszego śladu napięcia. Mogliśmy słuchać godzinami całych albumów. Mogliśmy skupić się na całych kolekcjach: od wydanego przez MA Recording Sera Una Noche 176,4kHz poprzez płyty CD zgrane na twardy dysk, aż po wewnętrzny dysk MU1 oraz serwisy Tidal i Qobuz.

Skupiając się na płytach CD, przeprowadziliśmy kilka testów z transportem PS Audio PWT podłączając jego wyjście S/PDIF bezpośrednio do przetwornika cyfrowo-analogowego, po czym porównaliśmy to z wykorzystaniem Grimma. Spodziewaliśmy się słyszalnych różnic, ale nie aż takich! Włączenie w bieg sygnału urządzenia MU1 może wydawać się wręcz szkodliwe – dodaje kolejne ogniwo do łańcucha, który powinien być jak najkrótszy. Ale, wierzcie nam, zwiększa to przejrzystość brzmienia i uspokaja je. My to słyszymy. Audiofile wierzą w coś innego?

W konkluzji, możemy jedynie nazwać urządzenie Grimm Audio MU1 wybitnym produktem cyfrowego audio. Uwalnia nas od problemów związanych z komputerowym odtwarzaniem muzyki i jest najprostszym sposobem do integracji ze światem Roon. Może wydawać się, że skupienie na wyjściach S/PDIF i AES/EBU może działać na szkodę MU1. Sygnał obecny na wyjściu USB omijałby jednak wybitny układ redukcji jittera oraz precyzyjnego resamplingu. A przecież istota działania tego urządzenia polega na wykorzystaniu precyzyjnego zegara. Nawet jego zasilacz jest tak odporny na zewnętrzne zakłócenia, że nie wymaga stosowania specjalistycznych przewodów.

Grimm Audio trzyma się daleko od marketingu polegającego na podkreślaniu rekordowych wartości liczbowych. Nawet pod względem rozmiarów i ciężaru, MU1 jest skromny. Tylko jego cena może wydawać się duża. Ale, kiedy spojrzeć na nią przez pryzmat jakości brzmienia i możliwości instalacji kolejnych wersji oprogramowania – zaczyna wydawać się realistyczna. Zapowiedziana już ścieżka rozwoju do MU2 oraz opcja zdalnego sterowania, czyni z MU1 potencjalne centrum najbardziej nawet ambitnych systemów audio.

W porównaniu z TAIKO SGM Extreme, który niedawno testowaliśmy, MU1 jest 2,5 raza tańszy i dziesięć razy lżejszy. Nie ma też – na razie – wyjść analogowych [co jest świetne, jeżeli posiadasz już DAC wysokiej klasy]. MU1 wyróżnia się za to wyjątkowo przyjaznym brzmieniem, które uprzyjemnia długie odsłuchy. Wynika ono zapewne z wykorzystania stworzonego od podstaw własnego kodu umożliwiającego filtrowanie cyfrowe znacznie bardziej precyzyjne od tego oferowanego przez gotowe układy scalone dostępne na rynku.

Wiemy już, że MU1 zasługuje na nagrodę. Skoro jednak za rogiem czai się MU2, nie wiemy na jaką nagrodę. Uznajmy, że wisienka do zwieńczenia tego tortu właśnie dojrzewa...