Wzmacniacz zintegrowany D’Agostino Progression Integrated

Recenzja: Ken Kessler, Raport techniczny: Paul Miller; oryginał recenzji znajduje się tutaj


Zgodnie ze standardami przyjętymi w sektorze ultra hi-endowego audio, jest to nieomal „budżetowy” produkt. Czy wzmacniacz zintegrowany Progression Integrated Dana D’Agostino jest więc idealnym urządzeniem, by wprowadzić początkującego użytkownika w świat tej marki?

Korzystam z produktów zaprojektowanych przez Dana D’Agostino od prawie czterdziestu lat, począwszy od końcówek mocy Krell z lat 80-tych XX wieku, aż po nowsze modele, które noszą nazwisko ich twórcy (używam modelu Momentum Stereo jako tranzystorowego wzmacniacza referencyjnego i go uwielbiam). Myślałem więc, że nic mnie już nie zdziwi, ale bardzo się myliłem. Po pierwsze, byłem w stanie zupełnie sam podnieść wzmacniacz Progression Integrated. Po drugie, zaskoczyło mnie, że kosztuje on mniej niż 20000£.

Cena bazowa wzmacniacza Progression Integrated, czy to w srebrnej wersji kolorystycznej przedstawionej na zdjęciach, czy też z czarnym, anodowanym wykończeniem wynosi 18500£. Można do niego opcjonalnie dokupić moduł cyfrowy w cenie 5500£, a także opcjonalny moduł przedwzmacniacza gramofonowego MC za 2250£. Nawet jeśli uwzględnimy cenę obu rozszerzeń, daleko nam jeszcze do 54000£, które trzeba zapłacić za wzmacniacz Momentum Integrated, recenzowany w HFN w grudniu 2014. Tak więc w zestawieniu z cenami wcześniejszych produktów tej marki, koszt wzmacniacza Progression Integrated nie jest aż tak szokujący.

PRZYJEMNY WYGLĄD

Tak, jak w przypadku innych urządzeń tej firmy, wygląd wzmacniacza Progression Integrated robi wrażenie. Pod względem wykończenia powierzchni, niczym nie różni się od droższych modeli, ale jego zakres jest mniej imponujący. Jak do tej pory, to chyba najładniejszy i najbardziej dyskretny produkt z rodziny D’Agostino, ponieważ jest czytelny, a nawet całkiem minimalistyczny (projektanci końcówek mocy są pod tym względem uprzywilejowani w stosunku do osób decydujących o wyglądzie przedwzmacniaczy i wzmacniaczy zintegrowanych, którzy muszą uwzględnić w swoich projektach przyciski, pokrętła i przełączniki).

Powiedziałbym, że recenzowany produkt wygląda „użytecznie”, ale sugerowałbym w tym sposób brutalną dominację funkcji nad formą. Przednia ścianka urządzenia Progression Integrated doskonale równoważy oba te aspekty – wzmacniacz został ładnie i ergonomicznie zaprojektowany. Ograniczony, czy też nie – zrobi wrażenie na naszych zakochanych w hi-fi znajomych – szczególnie w momentach, gdy jego diody rozbłysną odcieniami błękitu, zieleni i czerwieni.

Recenzowany wzmacniacz posiada pewne cechy szczególne, wspólne dla prawie wszystkich modeli marki D’Agostino, więc nie jest możliwe, by wziąć go za urządzenie innego producenta. Jednakże, choć przypomina pozostałych członków swojej rodziny, to jednak różni się od natychmiastowo rozpoznawalnych modeli z linii Momentum, gdyż jego wygląd charakteryzuje szczególna świeżość. Przykładowo, nie znajdziemy w nim masywnych, wykonanych z litej miedzi, przypominających wiatrownice radiatorów, które zarówno wyraźnie demonstrują swoją funkcję, jak i dodają urządzeniu blasku. Mamy tu jednak dwa mierniki wzorowane na zegarkach firmy Breguet, umieszczone w prawej części przedniej ścianki. Pełnią one różne role: pokazują poziom sygnału i głośności, a także ustawienia balansu.

Cechy genetyczne wzmacniacza Progression Integrated przejawiają się również w masywnym, obrotowym pokrętle regulacji głośności, które jest elementem dominującym w centrum przedniej ścianki. Okalający go element, który został wykonany z miedzi, jest jednym z niewielu cieszących oko zdobień zastosowanych w recenzowanym urządzeniu. Swobodnie obracający się tłumik pozwala stopniowo podnosić poziom głośności, ale nie umożliwia jej gwałtownego zwiększenia, ani zmniejszenia, gdy zbyt szybko się nim kręci (patrz raport techniczny Paula Millera, s. 43).

Kolejnym cieszącym zmysły elementem jest zestaw przyjemnych w dotyku przycisków, którym towarzyszy pokaz świateł sygnalizujących wybrane źródło, wyciszenie głośności, pracę w trybie czuwania i inne funkcje.

ODPOWIEDNIO ZRÓWNOWAŻONY

Jeżeli chodzi o ekstremalnych audiofilów, którym mniej zależy na wystylizowanym wyglądzie, większe wrażenie zrobi na nich tylna ścianka recenzowanego wzmacniacza. Dan D’Agostino otwarcie preferuje pracę w trybie zbalansowanym, więc wejścia oznaczone jako „theater” (kino domowe), „radio”, „server” i „DAC”, jak również wyjście przedwzmacniacza są wyposażone w zbalansowane gniazda XLR.

Opcjonalny moduł przedwzmacniacza gramofonowego wymaga podłączenia do jednego z dwóch zestawów gniazd RCA typu single-ended, w które wyposażony jest wzmacniacz. Drugi przeznaczony jest jedynie dla sygnału liniowego z niezbalansowanych źródeł starszego typu. Sygnał do modułu przedwzmacniacza gramofonowego dostarczany był z wyjścia wkładek gramofonowych z ruchomą cewką (MC) AVID Reference Ruby (patrz str. 68) i TechDAS TDC01 Ti (HFN, wrzesień 2014). Należy wziąć pod uwagę, że przełączniki służące do zmiany ustawień przedwzmacniacza gramofonowego znajdują się wewnątrz wzmacniacza i, aby się do nich dostać, należy odkręcić aż 19 śrubek…

Na tylnej ściance (patrz zdjęcie na str. 43) znajdują się również: gniazdo słuchawkowe, terminale głośnikowe dla kolumn wielodrożnych, port sterowania RSRS-232, wyjścia typu trigger 12V i wejście zasilania sieciowego IEC, natomiast moduł przetwornika cyfrowo-analogowego (w przygotowaniu) będzie również wyposażony w następujące złącza: cyfrowe dla kabli koncentrycznych, optyczne, Ethernet i anteny WiFi oraz USB-B. (Uwzględniona tu opcja znajdowała się w fazie przedprodukcyjnej i nie została przetestowana).

W tym momencie muszę jednak stwierdzić, że byłem przede wszystkim zainteresowany pracą recenzowanego wzmacniacza z sygnałem liniowym, zarówno z wykorzystaniem złączy typu single-ended, jak i zbalansowanych, ponieważ wtedy mogę kontrolować źródła i na nich polegać. Dlatego dostarczałem sygnał do wzmacniacza z rozmaitych odtwarzaczy CD i przetworników cyfrowo-analogowych, a także dwóch przedwzmacniaczy gramofonowych, by uzyskać porównanie z modułem przedwzmacniacza gramofonowego.

NIEODPARTY UROK

Chociaż podstawowymi kolumnami użytymi do celów niniejszej recenzji były Sasha DAW firmy Wilson Audio (HFN, marzec 2019), nie mogłem się oprzeć pokusie posłuchania wzmacniacza Progression Integrated z towarzyszeniem niewielkich kolumn Falcon Acoustics LS3/5A (HFN, styczeń 2019). Miałem duże obawy związane z podłączeniem ich do recenzowanego urządzenia, ponieważ przenoszenie mocy jest ich, nazwijmy to, piętą achillesową. Pokrętło regulacji głośności wzmacniacza oferuje na szczęście duży zakres zmiany ustawień, który pozwala na dostosowanie poziomu mocy do określonych parametrów urządzenia, więc nie musiałem poświęcać ani głośników wysokotonowych, ani niskotonowych.

Jestem też zadowolony, że przetestowałem ten niecodzienny zestaw, ponieważ moje kolumny Falcon wprost śpiewały, gdy podłączyłem je do wzmacniacza Progression Integrated. Najpierw odtworzyłem singiel Arethy Franklin „Respect” z 12-calowej płyty winylowej (Atlantic 5046727630), chcąc usłyszeć doskonale znaną mi piosenkę, która potrafi aż do bólu ukazać sedno egzystencji kolumn LS3/5A: umiejętność reprodukcji głosu.

I tu natychmiastowo dokonałem dwóch odkryć. Po pierwsze, omawiany moduł przedwzmacniacza gramofonowego jest (mówiąc w skrócie) wspaniały i osoby, które preferują ciepły, niemal lampowy dźwięk, nie będą mogły się mu oprzeć. Po drugie, wzmacniacz Progression Integrated łagodzi typowe dla produktów D’Agostino cechy autorytarnej prezentacji muzycznej z gatunku „siedź spokojnie i ani mru-mru”, nadając jej bardziej zrelaksowany charakter. To tak, jakby ktoś podał Danowi dwie tabletki Nitrazepamu.

Nie chodzi o to, że utwór „Respect” działa na słuchacza nasennie. Siła saksofonowej solówki, która następuje po potężnym wokalnym popisie Arethy, dobrze ukazała szybkość i moc zasilacza, choć dreszczyk emocji wywołany przez sygnał liniowy był z konieczności ograniczony małymi, dwudrożnymi kolumnami podstawkowymi, którym nigdy nie udałoby się w pełni wykorzystać ogromu mocy oferowanej przez wzmacniacz Progression. Dźwięk był niezwykle szczegółowy – tak bardzo, że okrzyki wznoszone przez chórek miały własną przestrzeń za wokalem królowej soulu.

BÓG ROCKA

Po podłączeniu kolumn Sasha DAW, zwiększyłem moc zasilacza. On po prostu wymiata! Ku mojemu zdziwieniu, robił to jednak w cywilizowany sposób, choć niekoniecznie właśnie tego oczekiwalibyśmy w trakcie intensywnego headbangu. Zdaję sobie sprawę, że oba te elementy wydają się nawzajem wykluczać, ale nie w tym konkretnym przypadku. Normalnie uznalibyśmy słowo „grzeczność” za komplement w przypadku, powiedzmy, muzyki kameralnej, ale jest ono obraźliwe dla wykonawców gorącej muzyki soul, heavy metalu, czy nawet disco. Wzmacniacz Progression Integrated daje nam jednak jakość typową dla urządzeń marki D’Agostino, a przy tym nigdy nie wydaje się nas obezwładniać swoją mocą.

KRZYWA UCZENIA SIĘ

Wszystko, co Dan-projektant przyswoił sobie podczas swojej ostatniej „podróży” na linii Momentum/Progression po zakończeniu przygody z firmą Krell, zostało zawarte w tej kompaktowej, choć ciężkiej obudowie. Układ audio sieci przewodowej/bezprzewodowej jest wzorowany na poprzednim wzmacniaczu Momentum Lifestyle, chociaż w recenzowanym urządzeniu został odseparowany zdalny interfejs Cypress Wi-Fi/Bluetooth (zielony układ logiczny nad transformatorem, patrz zdjęcie na str. 40). Opcjonalne sieciowe/cyfrowe rozwiązanie audio można kontrolować jedynie przy pomocy aplikacji dotykowej stworzonej wcześniej dla wzmacniacza MLife na urządzenia iPhone, iPad i iPod z systemem operacyjnym iOS 0.7 lub nowszym, ale firma nadal nie oferuje żadnej aplikacji na urządzenia z systemem Android. Tak więc członkowie rodziny Apple potrzebują jedynie kilku dotknięć, by sterować sekcją cyfrową wzmacniacza Progression Integrated, w tym: wybierać wejścia (optyczne, koncentryczne, USB lub sieciowe), regulować głośność, wyciszać dźwięk, odwracać fazę i uruchamiać tryb czuwania. Cała reszta to wypróbowane rozwiązania Dana D’Agostino, włącznie ze sterowaną przekaźnikami stopniową regulacją głośności. Znamy już również równoległe komplementarne urządzenia wyjścia (sześć par na kanał), sterowane za pomocą minimalnego negatywnego sprzężenia zwrotnego i w których prawie nie występuje negatywne sprzężenie zwrotne, zasilane przy użyciu sporego zasilacza liniowego. Wszystko to ma wpływ na działanie zasilacza pod względem technicznym oraz na subiektywnie odbierane efekty soniczne, które nam oferuje.

W pełni wyposażony, wzmacniacz oferuje cztery zbalansowane wejścia liniowe na złączach XLR, jedno wejście przedwzmacniacza gramofonowego MC oraz liniowe wejście na złączach RCA. Antena po lewej stronie jest przeznaczona dla pilota zdalnego sterowania BT, a druga dla bezprzewodowej sieci Wi-Fi. Poza tym, znajdziemy tu również wejścia Ethernet, USB-B, koncentryczne i optyczne cyfrowe. Wyjścia obejmują zaciski głośnikowe o średnicy 4mm, jedno zbalansowane wyjście sygnału przedwzmacniacza na złączach XLR i wyjście słuchawkowe 6,35mm.

Jako że mój magnetofon szpulowy Otari MX5050 posiada jedynie wyjścia zbalansowane, był idealny do odsłuchu samplera Chasing the Dragon na taśmie ½ ścieżki, 15 ips (cali na sekundę). Nie posiada on numeru katalogowego, ale znajdziemy tu przede wszystkim muzykę klasyczną, w tym fantastyczną wersję utworu Rondeau Moureta. Wykonana przez instrumenty dęte, pozwoliła maksymalnie wykorzystać szybkość, atak i niewątpliwie świetne panowanie nad transjentami charakteryzujące wzmacniacz. Sama klarowność przekazu wystarczyłaby już, by pokochali go dotychczasowi miłośnicy urządzeń marki D’Agostino, ale jeszcze większe wrażenie robiły otwartość i umiejętność budowania sceny dźwiękowej, będące specjalnością tej wytwórni taśm magnetofonowych.

SPIJANIE ŚMIETANKI

Ponieważ tego rodzaju taśmy sprawiają, że wszystko brzmi lepiej, niż powinno, zająłem się płytami CD, by zniwelować wszelkie zalety nieuczciwie przypisane wzmacniaczowi Progression Integrated podczas odsłuchu z magnetofonem. Album The Band (Capitol/Universal UICY-40185) jest jedną z tych płyt Ultimate HQ/MQA, które trzeba sprowadzać z Japonii za ogromne pieniądze, ale brzmiących tak dobrze, że trudno się im oprzeć.

Ze wzmacniaczem Progression Integrated, dźwięk perkusji Levona Helma był doskonale pełny i wybrzmiewał z siłą grzmotu w całym nagraniu, a nosowość wokali w utworze „Up On Cripple Creek” była prawie tak realistyczna jak na winylowej reedycji wydanej z okazji pięćdziesiątej rocznicy albumu.

Podczas gdy wzmacniacz Monumentum Stereo wciąż oferuje nam wyraźnie większą, dodatkową możliwość kontroli i rozbudowy sceny dźwiękowej, model Progression Integrated nie pozostaje pod tym względem daleko w tyle. Z wielu powodów jest prawdopodobnie nie mniej satysfakcjonujący i, zgodnie z naszymi oczekiwaniami, daje nam to, co oferuje tańszy model spokrewniony z droższym urządzeniem z tego samego katalogu. I tak właśnie powinno być.

Odsłuch porównawczy pokazał, że wzmacniacz Progression Integrated jest bez wątpienia mniej śmiały i dynamiczny niż droższy wzmacniacz Momentum Stereo. Różnice te jednak były na tyle niewielkie, że aż się zdziwiłem. Musiałem wciąż przywoływać w pamięci prawo malejących przychodów, uznając, iż docelowi nabywcy urządzenia Progression Integrated różnią się od klientów, którzy mogliby się zainteresować wzmacniaczem Momentum.

To subtelność brzmienia gitary Georga Bensona z albumu The Other Side Of Abbey Road (A&M Records 82839 3028 2) pokazała, że dwa wzmacniacze zaprojektowane przez tego samego człowieka mogą różnie brzmieć, a jednocześnie koegzystować na wspólnej płaszczyźnie.

Przepraszam was, kochani czytelnicy, ale najlepiej ilustruje to analogia ze świata win. Otóż wzmacniacz Progression Integrated jest wobec wzmacniacza Momentum tym samym, czym są tzw. „drugie wina” wobec Premier Cru. Dla kogoś takiego, jak ja, kto nie może sobie pozwolić na wydatek rzędu 800£ przy zakupie butelki czerwonego wina, dostępnych jest, na szczęście, wiele doskonałych drugich win. Tak więc informuję wszystkich czytających nasze artykuły abstynentów, że w porównaniu do wzmacniacza Momentum, model Progression Integrated jest tym, czym Le Volte jest wobec wina Ornellaia, czyli czystą OKAZJĄ.

Werdykt Hi-Fi News

Jak już mówiłem, należy odłożyć na bok wszelkie wyrobione z góry opinie. Spodziewałem się brutalnego wzmacniacza-służbisty, a jednak model Progression Integrated marki D’Agostino okazał się tak przyjemny w odsłuchu, jak moje ulubione wzmacniacze lampowe. Jest to produkt wolny od męczących, nieprzyjemnych naleciałości na górze pasma i z bogatym, ciepłym dołem. Zjedna sobie serca miłośników muzyki zarówno za swój drogocenny wygląd, jak i oferowane efekty soniczne. To wzmacniacz Momentum w wersji dla mas!

Raport techniczny

Wszystkie wzmacniacze testowane w HFN są poddawane przyspieszonemu (i w pełni zautomatyzowanemu) 30-minutowemu procesowi wygrzewania. W tym przypadku, najbardziej gorąca część radiatorów wzmacniacza Progression Integrated osiągnęła temperaturę 50°C, a po 10 minutach urządzenie zaczęło stabilnie działać pod względem technicznym, przy czym poziom zniekształceń podniósł się z 0,10% do 0,19% (1kHz/10W/8Ω). W standardowych warunkach odsłuchowych radiatory będą chłodniejsze, a poziom zniekształceń zbliży się do 0,15% i wartość ta utrzyma się zarówno w szerokim spektrum częstotliwości, jak i poziomu wyjścia w całym zakresie znamionowym wzmacniacza 200W/8Ω (patrz Wykres nr 2 poniżej). I choć te zniekształcenia nie są szczególnie niskie, z wydłużonymi harmonicznymi nieparzystymi 3, 5 i 7 rzędu, są niesamowicie stałe (nie zmieniają się) zarówno pod względem głośności, jak i zawartości. Jest to częściowo cecha zastosowanego ograniczonego sprzężenia zwrotnego – podobnie, jak umiarkowana impedancja wyjściowa 0,33Ω oraz delikatnie opadająca ku zeru góra (do -0,75dB/20kHz i -8,2dB/100kHz).

Stopniowa regulacja głośności pozwala zmieniać natężenie głosu o ±0,5dB w górnych 33dB zakresu i o ±1dB w ramach kolejnych 17dB (-50dB głośności), zanim zaoferuje mniej delikatne ±2dB dla ostatnich 20dB zakresu (maksymalny zakres to 71dB). Całkowite wzmocnienie to sensownie skromne +31,7dB, a stosunek sygnału do szumu A-wdt wynosi nieco „ponad średnią”, czyli 88,1dB (w odniesieniu do 0dBW). Jednak prawdziwym asem w rękawie wzmacniacza Progression Integrated jest jego moc – 200W/8Ω i 400W/4Ω, czyli odpowiednio 2x265W i 2x425W. W warunkach dynamicznych (zbliżonych do muzyki) następuje dalszy przyrost mocy, a chwilowe wartości na wyjściu wynoszą 325W, 600W, 930W i 1030W przy obciążeniu 8, 4, 2 i 1Ω. Należy zauważyć, że w warunkach dynamicznych zakłócenia są wyższe przy małej mocy, a także równomiernie wzrastają przy obciążeniach o niższej impedancji.