Monofoniczny wmacniacz mocy D'Agostino Momentum M400MxV

Recenzja: Ken Kessler, Laboratorium: Paul Miller, Hi-Fi News, czerwiec 2o22.

Oryginał recenzji znajduję się tutaj.


Większy zasilacz, więcej tranzystorów mocy, nowy stopień wejściowy i sterujący - inspirowane komponentami Relentless - dały monoblokom D’Agostino M400MxV jeszcze większy wykop!

O nowych monoblokach Dan D’Agostino Master Audio Systems Momentum M400MxV nie da się powiedzieć, że są drobne i nie rzucają się w oczy. W świecie high-endu trudno dziś znaleźć coś lżejszego i spokojniej zaprojektowanego. Może i drobne komponenty w rodzaju PS Audio Sprout czy Quad Vena, potrafią zabrzmieć dobrze. Ale M400MxV są przeznaczone dla prawdziwych mężczyzn. Muszą wyglądać tak, jak wyglądają.

Nie przekraczają jednak granic zdrowego rozsądku: podczas pracy rozgrzewają się, ale nigdy nie są gorące. Choć nie narzekałem na brak mocy słuchając wzmacniacza Momentum Stereo, nowe monobloki są od niego wyraźnie ’głośniejsze’ przy tych samych ustawieniach. W jego brzmieniu po prostu czuć więcej mocy. To wyraźnie sugeruje brak jakiegokolwiek wysilenia w działaniu tego wzmacniacza.

Tradycja zobowiązuje

Nowe monobloki wyglądają tak, jak powinny wyglądać komponenty wychodzące spod ręki Dana D’Adostino: miedziane radiatory z kanałami Venturiego, aluminiowa obudowa [w opcji - czarna], wskaźniki przypominające tarczę zegara Breuget. Te tarcze są tak piękne, że trudno wyobrazić sobie kogoś, kto zechce wyłączyć zielonkawe podświetlenie. Mamy tu jedynie jedną wskazówkę - w końcu to monobloki. Jak w przypadku innych urządzeń D’Agostino, skala nie jest skalibrowana.

Opisując udoskonalenia wprowadzone w linii MxV [obejmujące modele M400, S250 i starsze komponenty], ich twórca mówi o wprowadzeniu ’nowych rozwiązań, komponentów elektronicznych i technik montażowych, których zastosowanie wynika z doświadczeń zbieranych przez ostatnie dziesięć lat.’ Pierwsza modyfikacja M400s pojawia się po sześciu latach. D’Agostino ma do swoich produktów podejście podobne do Wilsonów: zmiany są niezbyt częste, ale kiedy już się pojawią, są dość znaczące.

Jak można się spodziewać, wprowadzone do nowych monobloków rozwiązania wynikają z doświadczeń zdobytych podczas rozwoju flagowych komponentów serii Relentless. W Momentum MxV udoskonalono wszystkie kluczowe sekcje układu: zasilacz, stopień wejściowy, stopień sterujący i stopień wyjściowy. Wśród debiutujących rozwiązań wymienić należy nowy układ uzwojenia transformatora umożliwiający uzyskanie 50% wzrostu natężenia prądu przy zachowaniu tej samej jego wielkości. Nowe są także tranzystory w stopniu sterującym i wyjściowym. Opracowany de novo układ stabilizujący prąd podkładu pozwolił na jego zwiększenie o 50%, co może przypomnieć doświadczonym audiofilom filozofię wyznawaną przez Dana D’Agostino już w czasach początków firmy Krell i jej wzmacniaczy pracujących w klasie A. Dla wielu z nich, większy prąd podkładu prowadzi wprost do poprawy jakości brzmienia.

Ścieżki udoskonalenia

Teraz pora na dobrą wiadomość: do poziomu MxV można doprowadzić wiele starszych komponentów linii Momentum [w tym S200, S250, M300, M400], ale wymaga to wysłania urządzeń do fabryki. Nie jest to tanie, ale nowe urządzenia są jeszcze droższe.

Po umieszczeniu monobloków w pokoju odsłuchowym - każdy z nich waży 43kg bez opcjonalnej podstawy - kłopoty z ich obsługą się kończą. Trudno wręcz wyobrazić sobie coś prostszego. Z tyłu mamy wejście XLR [dla posiadaczy przedwzmacniaczy wyposażonych jedynie w wyjścia RCA przeznaczono specjalny adapter dostarczany w zestawie z monoblokami] oraz solidne terminale głośnikowe przeznaczone do montażu gołych przewodów i widełek. Oprócz tego, na tylnej ściance umieszczono gniazdo zasilania, gniazda wyzwalacza oraz przełącznik jasności podświetlenia tarczy wskaźnika wysterowania. Jak wcześnie, wyłącznik urządzenia ukryto pod krawędzią przedniego panelu.

Drobne różnice

Mam to szczęście, że od wielu lat słucham u siebie wzmacniacza Momentum Stereo. Moje uszy poznały więc dobrze cechy ’typowego wzmacniacza D’Agostino’. Choć jestem miłośnikiem lamp, zawsze uważałem konstrukcje Dana D’Agostino za tak przyjazne dla uszu i łatwe do słuchania jak najlepsze wzmacniacze lampowe, choć mniej ciepłe. To zmieniło się wraz z premierą MxV. Niektórzy uważali, że M400s brzmi zbyt ostro. Teraz jest wręcz przyjemnie milusiński.

Zacząłem słuchać od wspaniałej kolekcji kompaktów Toma Petty Wildflowers and All The Rest [Warner 093624899112]. Połączenie bogatego brzmienia gitar z lekko nosowym wokalem zabrzmiało - w pierwszej chwili - z dużą ilością analogowego ciepła. Pomyślałem jednak raczej o magnetofonie szpulowym a nie o winylu. Utwór tytułowy, świetnie znany każdemu fanowi Toma Petty, zabrzmiał bardzo świeżo. Wynika to zapewne z największej zalety wzmacniacza: jego otwartości.

Trzeba tu przypomnieć, że już od samego początku potęga i rozciągnięcie basu oferowanego przez wzmacniacze Momentum praktycznie nie miały konkurencji wśród komponentów audio. Na tej podstawie opierało się brzmienie pełne detali, szybkie i przekonujące - w pełnym zakresie spektrum. Wybrzmienia zawsze trwały tyle, ile potrzeba a precyzja rysunku trójwymiarowej sceny zawsze dorównywała najlepszym triodom. Jeżeli wzmacniacze Momentum czegoś potrzebowały, to nieznacznie większej ilości ciepła. Choć nigdy nie były chłodne.

Najlepszy towar

Unowocześnienie wzmacniaczy Momentów do statusu MxV usuwa z brzmienia ostatnich śladów sztuczności kojarzonych czasem z amplifikacja tranzystorową lub cyfrowymi źródłami sygnału. Było to jasne już podczas odsłuchów nagrań Toma Petty. A także na płycie Journey To The Centre Of The Mind zespołu The Amboy Dukes [CD, Repertoire REP 4176WZ]. Otwartość, szybkość i przejrzystość M400MxV okazały się działać inaczej niż się spodziewałem: zamiast eksponować słabe strony cyfrowej realizacji, pokazywały raczej jej dobre strony. Gitara Teda Nugenta w tytułowym utworze płyty The Dukes brzmiała tak, jak ją zapamiętałem z winyla.

Jednak dopiero trzy świetne nagrania na magnetofonowej taśmie przekonały mnie, że MxV to nie tylko rewelacja, ale i prawdziwa rewolucja. Nie mogę się wręcz doczekać aż doprowadzę do statusu MxV moją własną końcówkę Momentum Stereo.

Pierwszym z tych nagrań jest album 176 Keys - Music for Two Pianos duetu Vronsky & Babin [taśma na szpuli, RCA FTC-2034]. Nie znam się zbyt dobrze na muzyce poważnej. Ale zrobił na mnie wielkie wrażenie fortepian, który stanął w moim pokoju. Około metra od biurka, na którym piszę te słowa. Skala jego dźwięku, namacalność rozmiarów pokazana przez M400MxV była niebywale wręcz realistyczna.

Potem przyszła pora na klasykę z drugiego końca spektrum: pełną majestatu, bogato zorkiestrowaną Muzykę Ogni Sztucznych Händla [taśma na szpuli, Vanguard VTC-1621] w wykonaniu muzyków Wiedeńskiej Opery, którymi dyryguje Edmund Appia. Potężny dźwięk wypełnił cały pokój. Testowany wzmacniacz doskonale pokazał szerokość, głębokość i - tak, tak - wysokość sceny. Szczególne wrażenie wywarło na mnie brzmienie skumulowanych instrumentów dętych. Było tak wyraźne i detaliczne, że znów poczułem się dumny jako posiadacz brytyjskiego paszportu.

Dzieli i rządzi

Jak do tej pory, nie podkręcałem głośności powyżej racjonalnego poziomu, co pozwoliłoby mi dokładniej sprawdzić możliwości kolumn Wilson Audio Sasha DAW. Współpracowały one z M400MxV tak gładko i bezproblemowo, że mój szacunek dla nich jeszcze się zwiększył, choć już wcześniej byłem - w zasadzie - ich wyznawcą. Monobloki M400MxV pozwoliły mi zobaczyć, że Sasha DAW potrafią jeszcze więcej w kwestii pokazania całej orkiestry. Poczułem się, jak kierowca sportowego samochodu, który po latach spędzonych na publicznych drogach, wybrał się na tor wyścigowy. Ten wzmacniacz uzależnia.

Następnie przyszła pora na trzecie nagranie, które pozwoliło pokazać M400MxV jako nowego króla. Było to doświadczenie tak głębokie, że jeden z moich gości - pracownik firmy tworzącej konkurencyjne kolumny - opisał ten dźwięk jako ’najlepsze, co w życiu słyszałem w tym pokoju’. A jest u mnie bardzo często. Oczywiście, pomogło w tym samo nagranie. Jest chyba najlepszym nagraniem z mojej kolekcji. Lepszym od audiofilskich klasyków, które wszyscy znamy. Lepszym nawet od genialnej ścieżki dźwiękowej do filmu Casino Royale z 1967.

Nowa jakość

Nagrany w 1956 album Josh White Comes A-Visitin [taśma na szpuli, Livingston Master Tape Treasury T-1085] pokazuje folkowo-bluesową legendę w otoczeniu małego zespołu. Były to wczesne lata stereofonii. Branża nie została jeszcze skażona rozstawianiem zbyt dużej ilości mikrofonów i nagrywanem na wielośladach.

Słyszany z kolumn dźwięk nie był wciągający i przekonujący. Był piorunująco realistyczny. Warto podkreślić, że mój gość-słuchacz jest dawnym inżynierem BBC, ma złote ucho i czterdzieści lat doświadczenia w nagrywaniu muzyki.

Obaj się zgadzamy: osiągnięto właśnie nowy poziom transparentności brzmienia i jego realizmu. Trudno wyobrazić sobie lepsze odwzorowanie przestrzeni studia, harmonicznych składowych brzmienia instrumentów akustycznych i głosu samego White’a.

Jestem o tym przekonany!

Werdykt Hi-Fi News

Choć nie jestem w stanie napisać ’najlepszy’ [zwłaszcza, że słyszałem też Relentless], rozwinięcie do wersji MxV stawia wzmacniacze Momentum na pozycji czołowego gracza w wyścigu o status czołowego wzmacniacza na świecie. Powyżej poprzedników stawia MxV przede wszystkim otwartość jego brzmienia oraz niespotykana przejrzystość dźwięku, wyraźna zwłaszcza podczas bezpośrednich porównań z konkurencją.

Wyobraź sobie jedwabistą gładkość 300B opartą na potężnym basie i nieograniczonej mocy.

Jest aż tak dobry.

 

Jakość dźwięku: 89%

 


Podpisy pod zdjęciami

  1. Olbrzymi transformator toroidalny 2,2kVA oraz zestaw kondensatorów 8x1000 uF/120V zasilają 14 par tranzystorów mocy ON Semiconductor, które przymocowano do aluminiowych paneli bocznych połączonych z miedzianymi radiatorami.
  2. Choć podświetlany na zielono miernik - inspirowany ręcznym zegarkiem z 1783 - stał się znakiem rozpoznawczym wzmacniaczy D’Agostino, jego funkcja jest raczej dekoracyjna!
  3. Każdy monoblok M400MxV wyposażony jest w wejście XLR oraz parę terminali głośnikowych przyjmujących widełki i gołe przewody. Niewielki przełącznik uruchamia podświetlenie miernika na przodzie wzmacniacza.

Teksty z ramek

  1. Czy już się rozgrzałeś? Przy mocy wyjściowej 400W/8Ω i rezerwie na poziomie 55A pozwalającej osiągnąć 3kW przy najniższych obciążeniach, M400MxV wyciągnie z gniazda w ścianie ponad dwa razy więcej energii. Nawet w spoczynku, sam prąd podkładu tranzystorów wymaga zamiany około 80W na ciepło rozpraszane przez radiatory. W połączeniu ze specyficznym podejściem Dana D’Agostino do korekcyjnej pętli sprzężenia zwrotnego, oznacza to bardzo długi okres rozgrzewania M400MxV.

    Po wyprowadzeniu zimnego wzmacniacza ze stanu czuwania, zniekształcenia są stosunkowo wysokie: 0,42% [1kHz/10W/8Ω]. Po pierwszej godzinie pracy, kiedy metalowa obudowa i tranzystory mocy rozgrzewają się do 42C [w pomieszczeniu o temperaturze 20C] zniekształcenia spadają do 0,18%. Przez kolejne 12 godzin pracy spadek poziomu zniekształceń jest nadal mierzalny: zniekształcenia osiągają poziom 0,085%. Więcej na ten temat - w naszym raporcie z laboratorium.

  2. Pomiary laboratoryjne Pierwszy wzmacniacz mocy Momentum [HFN lipiec 2011] został rozwinięty do wersji M400 [HFN październik 2016] a następnie do testowanego właśnie M400MxV. Według producenta, moc nominalna obu ostatnich konstrukcji wynosi 400W/8x, którą nieznacznie przekraczają: 430W/8Ω i 810W/4Ω [M400] oraz 435W/8Ω i 840W/4Ω [M400MxV]. W szczycie, oba wzmacniacze osiągają podobne wartości: 475, 940, 1775 i 3010W [M400] oraz 440, 845, 1650 i 3050W [M400MxV] odpowiednio dla obciążenia 8, 4, 2 i 1Ω. Przy obciążeniu 1Ω, osiągane jest 55A/10ms ze zniekształceniami THD poniżej 1%, co oznacza jedno: M400MxV wysteruje każde kolumny, które staną mu na drodze. Choć, w praktyce, nie jest mocniejszy od poprzednika.

    Za rozwinięciem do wersji MxV nie stoi czysta moc, ale dokonane przez Dana D’Agostina strojenie stopnia wejściowego i stopnia wyjściowego. Nowa wersja jest, mówiąc najprościej, bardziej ’kolorowa’ i ’zrelaksowana’ - jeżeli wyniki pomiarów mogą o czymś powiedzieć. Zredukowanie głębokości pętli sprzężenia zwrotnego prowadzi do nieznacznego wzrostu poziomu zniekształceń w porównaniu do M400: 0,04 - 0,17% [20Hz - 20kHz/10W], ale są one bardziej wyrównane w zakresie niskich i średnich częstotliwości [0.05 - 0,06%]. Rosną dopiero w zakresie wysokich tonów z 0,25%/1W oraz 0,75%/10W i 2,2%/100W [20kHz/8Ω]. Impedancja wyjściowa jest również nieznacznie wyższa: z 0,15Ω [M400] rośnie do 0,18Ω [M400MxV]. Odpowiedź częstotliwościowa nowej wersji monobloków D’Agostino jest nieznacznie ’słodsza’: w porównaniu do -0,12dB/20kHz i -2,0dB/100kHz dla M400, mamy teraz -1,1dB/20kHz i -9,7dB/100kHz. Bas pozostaje liniowy aż do 1Hz, ale szum jest nieznacznie wyższy, co redukuje do 84 dB stosunek sygnału do szumu [wg krzywej A].