Recenzja streamera Grimm Audio MU1

Autor i źródło recenzji: Kevin Fiske, HiFi Critic.
Oryginał recenzji można przeczytać tutaj.

MU1 'STREAMER' ZOSTAŁ ZAPROJEKTOWANY I WYPRODUKOWANY PRZEZ FIRMĘ Z EINDHOVEN - GRIMM AUDIO ZAŁOŻONĄ W 2004 ROKU PRZEZ CZTERECH ZNAKOMITYCH PRZEDSTAWICIELI SCENY AUDIO Z KRAJÓW BENELUXU: EELCO GRIMM, BRUNO PUTZEYS, GUIDO TENT I PETER VAN WILLENSWARD. TEMAT ZGŁĘBIŁ - KEVIN FISKE.

Grimm Audio pierwotnie projektował i produkował sprzęt wyłącznie dla użytkowników profesjonalnych i do dziś służy temu sektorowi. Wprowadzony do sprzedaży w 2019 roku MU1 był więc odejściem w dwóch znaczeniach - będąc zarówno pierwszym produktem firmy przeznaczonym wyłącznie na rynek konsumencki, jak i pierwszym streamerem. Właściwie etykietowanie go jako streamera nie oddaje w pełni jego funkcji: Grimm Audio preferuje określenie odtwarzacz muzyczny, ale nawet to nie daje nam odpowiedniego wyobrażenia o tym, co kupujemy za cenę około 10 000 funtów. Cena 9995 funtów zapewnia otrzymanie MU1 w opcji podstawowej lub za dopłatą odpowiednio £329 lub £875 za wersje z 2TB lub 8TB pamięci wewnętrznej SSD.

Grimm Audio MU1 on table s8

MU1 obsługuje wejścia cyfrowe przez RJ45 Ethernet, Toslink, AES3, S/PDIF i dwa porty USB. Jest również streamerem, re-clockerem, skalerem, cyfrową kontrolą głośności dla DAC-ów i aktywnych głośników (w tym własnych LS1 firmy Grimm), oraz w pełni zintegrowanym rdzeniem Roon i końcówką Roon. Może być również wyposażony lub doposażony w wewnętrzny dysk SSD, co dodatkowo zwiększa jego elastyczność.

Wewnątrz atrakcyjnej wizualnie obudowy z anodyzowanego aluminium w kolorze czarnym i brązowym MU1 zawiera procesor Intel i3 NUC z dedykowanym dyskiem SSD jako dyskiem systemowym, a także cyfrowy moduł przetwarzania i interfejsu oraz zasilacz impulsowy. Konwersja i filtrowanie formatu plików cyfrowych odbywa się za pomocą zastrzeżonego kodu na FPGA.

Projektanci Grimm Audio przyjęli inne podejście niż niektórzy z konkurentów - MU1 waży zaledwie 4,5 kg, a wewnątrz nie ma żadnych typowych rozwiązań takich jak masywna obudowa czy mechaniczna izolacja płytek, mająca na celu złagodzenie mikrofonowania. Grimm Audio twierdzi, że jeśli przetwarzanie cyfrowe jest wykonane na najwyższym możliwym poziomie, to jakość zasilania i najniższy możliwy jitter są dwoma najważniejszymi czynnikami dla osiągnięcia dobrej jakości dźwięku.

Płytki zasilające i przetwarzające MU1 świadczą o bardzo szczegółowej dbałości firmy o te aspekty wydajności dźwiękowej. Oba są całkowicie zastrzeżonymi projektami Grimm Audio; każdy dwupoziomowy i są wynikiem wielu lat wysiłków intelektualnych i inżynierskich. Zasilacz to przetwornica typu flyback z korekcją współczynnika mocy, osiągająca poziom szumów wspólnych o 30dB niższy niż wymagają tego przepisy EMC. Przetwornice buck są używane do dostarczania różnych napięć wymaganych w całym MU1, podczas gdy mieszanka zintegrowanych urządzeń zintegrowanych i ultra niskoszumowych niestandardowych urządzeń bocznikujących - obsługuje napięciem w punktach końcowych.  Moduł przetwarzający zawiera dwa zegary: jeden kryształ Tent Labs, który reguluje FPGA, a drugi z ultraniskim jitterem to Grimm z dwoma kryształami, które taktują wyjście audio.

Wejścia do 96 kHz są domyślnie upsamplowane do 24 bitów 192 kHz (4 kl./s), ale skaler MU1 można również wyłączyć lub ustawić na 96 kHz (2 kl./s). Być może nieco kontrowersyjnie, dane DSD są poddawane downsamplingowi i konwertowane do 24/176,4 kHz PCM, podczas gdy pliki PCM o częstotliwości próbkowania większej niż 192 kHz są również poddawane downsamplingowi. Zdaniem Grimm Audio najważniejsza jest integralność przetwarzania, eliminacja jittera i jakość zasilania.

Po ponad trzech latach od premiery MU1 doczekał się już dość obszernych recenzji. Celowo nie czytałem żadnej z tych opinii, starając się podejść do niego z jak najbardziej otwartym umysłem. Mimo to, nie udało mi się uciszyć moich wewnętrznych oczekiwań i obaw, ponieważ w ciągu ostatnich dwóch lat miałem okazję testować sześć streamerów/odtwarzaczy sieciowych - w tym jeden, który wraz z towarzyszącym mu zasilaczem kosztował ponad £22 000. Wszystkie poza tym ostatnim - na który niestety osobiście po prostu mnie nie stać - nie przekonały mnie do streamingu.

Konfiguracja i sterowanie

Aby korzystać z MU1 będziesz potrzebował subskrypcji Roon, a jeśli chcesz mieć dostęp do serwisów streamingowych, również Tidal lub Qobuz. Prawdopodobnie będziesz chciał użyć iPada lub podobnego urządzenia, aby uruchomić Roon Control, ale przeglądarka pozwoli również na konfigurację MU1 w locie poprzez interfejs WWW. Alternatywnie, elegancki dysk w kolorze brązu, który znajduje się w pięknie wykonanym zagłębieniu na górnej części obudowy MU1 umożliwia ręczną konfigurację. Sekwencja długich i krótkich naciśnięć oraz obrotów dysku ujawnia wiele stron menu na wyświetlaczu panelu przedniego MU1, a tym samym możliwość wyboru wejść i wyjść, sterowania głośnością cyfrową, modyfikowania lub wyłączania skalowania i tak dalej. Dysk sterujący  jest satysfakcjonująca w sensie dotykowym, ale daje dostęp do mniejszego zakresu funkcji niż interfejs przeglądarki.

Konfiguracja i jakość dźwięku

Gdy dotarł do nas był zupełnie nowy, więc dopiero po około dwóch tygodniach działania 24/7 bardzo wyraźnie zyskał na dynamice, szczegółowości tonalnej i głębi sceny dźwiękowej, uznano, że MU1 ustabilizował się dźwiękowo. Został podłączony przez gniazdo RJ45 do domowej sieci CAT5, a stamtąd przez router BT do kanału FTTP 75 Mbit/s. Zastosowano standardowy przewód Ethernet i zwykłe połączenie sieciowe typu „czajnik elektryczny” - Grimm Audio twierdzi, że urządzenia „butikowe” są niepotrzebne.

MU1 nie ma wyjścia I2S – tylko dwa dwukierunkowe gniazda USB, które omijają moduł przetwarzania cyfrowego i są bezpośrednio podłączone do NUC, dwa gniazda AES3, S/PDIF i zastrzeżone gniazdo ułatwiające połączenie z aktywnymi głośnikami Grimm Audio LS1 . Zapytałem Eelco Grimma o powód takiego wyboru.

„Naszą grupą docelową w przypadku MU1 są ludzie, którzy po prostu kochają świetnie brzmiącą muzykę i nie chcą bawić się zbyt wieloma kablami i bardzo specyficznymi rozwiązaniami, dlatego wybraliśmy jedyne szeroko dostępne połączenie, które przesyłało do DAC-a nie tylko dane, ale także zegar. I2S nie jest powszechnie dostępny jako zewnętrzny interkonekt i zwykle ma na celu sprawienie, by zegar DAC był „master” i „slave” transportu, co jest przeciwieństwem tego, co chcemy zrobić. Połączenie USB przesyła dane, ale nie zegar, więc jedyną opcją jest AES3”.

Podłączyłem MU1 do przetwornika cyfrowo-analogowego Mola Mola Tambaqui kablem AudioQuest Diamond AES3. Zbalansowany przedwzmacniacz liniowy icOn 4PRO i wzmacniacz mocy Bryston 4B Cubed poprowadziły wyjście przetwornika cyfrowo-analogowego do głośników PMC MB2se.

Grimm Audio twierdzi, że MU1 dodaje wartość brzmieniową do systemów cyfrowych poprzez dostarczenie do współpracujących z nim przetworników cyfrowo-analogowych strumienia danych o ultra niskim poziomie jittera, na którym przeprowadzono już pierwszy i najbardziej wymagający procesorowo etap upsamplingu. Tambaqui nie był może najlepszym DACiem, z którym można było przetestować twierdzenie Grimm Audio. Nie bez powodu jest to obecnie domowe urządzenie referencyjne firmy. Po wyjęciu z pudełka dostarcza dźwięk neutralny, przestrzenny, dynamiczny, teksturalny i bogaty w barwy, mniej obciążony cyfrową sztucznością niż niektóre z jego odpowiedników. Charakteryzuje się niezwykle niskimi pomiarami jittera i w oczywisty sposób nie traci na wartości jako platforma obliczeniowa, gdy zostanie poproszony o przetworzenie własnego kodowania DSP.

Korzystając z interfejsu przeglądarki - poprzez wi-fi, zmieniałem ustawienia MU1 w locie w celu oceny wydajności sonicznej z jego skalowaniem ustawionym na 4fs, a następnie wyłączonym - z tym ostatnim ustawieniem, wykorzystując tylko natywny upsampling Tambaqui. Obie konfiguracje były wysoce satysfakcjonujące, z niektórymi nagraniami Tambaqui brzmiał nieco bardziej przejrzyście z marginalnie szybszymi transjentami, podczas gdy włączenie pomocy skalowania MU1 zaowocowało odrobinę większym ciepłem tonalnym, krawędziami prowadzącymi, które były postrzegane jako nieco bardziej miękkie z pozornie głębszą sceną dźwiękową. W końcu doszedłem do wniosku, że zarówno Tambaqui jak i MU1 są bardzo dobrymi przykładami kontroli kodowania i jittera. W tym przypadku nie ma dobrego czy złego wyboru - jest tylko nieco inna estetyka brzmienia jednostek stojących za danym kodowaniem.

Dane z dowolnego źródła

Grimm Audio twierdzi, że MU1 jest urządzeniem obojętnym w kwestii miejsca przechowywania danych: Internet, lokalny Ethernet, podłączony USB lub wewnętrzny dysk SSD - wyniki są niezmienne. Spodziewając się szybkiego obalenia tego twierdzenia. Zgrałem kilka płyt CD i wraz z kilkoma próbkami DSD umieściłem je na wewnętrznym i podłączonym do USB dysku SSD. Porównując pliki PCM z tymi samymi nagraniami przesyłanymi strumieniowo z Qobuza, byłem zaskoczony - nie dostrzegłem żadnej wyraźnej hierarchii brzmienia; wszelkie różnice, które wydawały mi się wykryte, były tak niewielkie, że nie miały żadnego znaczenia i najprawdopodobniej były tylko produktem mojej rozgorączkowanej wyobraźni.

Jako nowicjusz w dziedzinie przesyłania strumieniowego byłem skonsternowany, gdy odkryłem różnicę między natywnym uruchamianiem Qobuz, w którym można zapisywać albumy do odtwarzania offline, a uzyskiwaniem dostępu do niego przez Roon, w którym dozwolone jest tylko przesyłanie strumieniowe w czasie rzeczywistym. Ale wtedy Roon wymaga aktywnego połączenia z Internetem, więc nie jest to wielka trudność i jest w dużym stopniu rekompensowana jakością rezultatów dźwiękowych, które MU1 wyczarowuje z zer i jedynek, które przebyły drogę przez Internet zanim wejdą przez gniazdo RJ45.

Jeśli chodzi o pewne aspekty techniczne MU1 jest przeciwieństwem wielu swoich konkurentów, ale w kontekście testowanego systemu MU1 dobitnie walczył o uznanie go za urządzenie na miarę hi-endu. MU1 z plikami PCM i DSD wykazuje wiodącą w klasie ekspresję dynamiczną w całym pasmie audio. Nie ma poczucia, że pliki DSD lub PCM o wyższej częstotliwości próbkowania zostały spłycone. W przypadku materiałów muzycznych o niższej jakości, niezależnie od rodzaju odtwarzanego pliku, posiada satysfakcjonującą masę i fakturę na przemian - zwartą i dziarską, a także – kiedy powinna taka być - bogatą i dźwięczną.

Dynamiczna zwinność i kolory tonalne również są porywające, a jednocześnie niewymuszone i naturalne, wzmocnione brakiem niewygodnego przejaskrawienia lub irytującej intermodulacji. Dobrze nagrane sceny dźwiękowe są odwzorowane jako głębokie i wciągające - dostarczając niemal namacalnych przestrzeni koncertowych. Co najważniejsze MU1 oddziałuje również na emocje słuchaczy z przekazem, który jest płynny, naturalny, bez żadnych oznak jasnej, mechanicznej cyfrowości, którą z rozczarowaniem odnajdowałem niektórych urządzeniach konkurencyjnych.

Strumieniowany z Qobuza, a następnie odtwarzany lokalnie zarówno z dysku SSD podłączonego do USB, jak i z dysku wewnętrznego, Paris Sketches (16 bitów, 44,1 kHz) francuskiego pianisty Francka Avitabile'a sprawił, że mruknąłem z aprobatą. Trio jazzowe tego gatunku może wydawać się tak proste i niewymagające na pierwszy rzut oka, jednak w tej prostocie kryje się głębokie wyzwanie dla cyfrowego audio: przy współdziałaniu tylko trzech instrumentów, błędy czasowe, niedostatki tonalne, słabość dynamiczna i słabe odwzorowanie detali nie mają się gdzie ukryć.

MU1, podobnie jak w przypadku wszystkich innych materiałów które wybrałem - czy to przesyłanych strumieniowo, czy odtwarzanych lokalnie - dostarczył materiał ze skrupulatną uwagą dla tych kluczowych muzycznych fundamentów: fortepian Avitabile'a z wyrazistą dynamiką, perkusyjnością i złożonością tonalną, powściągliwe, ale tak sprytnie melodyjne wypełnienia basu Pino Palladino i wyrazista nadgarstkowa technika Manu Katche na perkusji.

Pewnego wieczoru do domu przybyli muzycy i puściłem im The Trondheim Concert norweskiego pianisty jazzowego Espena Berga (24 bity 96 kHz). To absolutny pokaz siły solowej improwizacji, a także nagranie wzorcowe. MU1 dostarczył je z taką bezpośredniością i i brakiem sztuczności, że goście napinali się do przodu na sofie w napięciu, gdy koncert rozwijał się do dziesięciu w pełni improwizowanych części. Tę postawę czytelnicy chodzący na koncerty natychmiast rozpoznają jako znak absolutnego zauroczenia magią chwili.

Po około trzech miesiącach spędzonych z MU1 zdałem sobie sprawę, że pomimo posiadania wysokiej jakości płyt winylowych i CD, zdecydowałem się na na streamowanie przez większość czasu. Ten nowy nawyk był po części logicznym podążaniem za łatwością odkrywania, jaką daje streaming. Ale była to również w większym stopniu emocjonalna reakcja - muzyka dostarczana przez MU1 z Internetu lub lokalnie odtwarzana - docierała do tych obszarów, do których wielu innym streamerom nie udało się dotrzeć.