Stereofoniczny wzmacniacz lampowy Audio Research Reference 160S 

Alan Sircom, Hi-Fi+, styczeń 2021 

Oryginalny tekst recenzji znajduje się tutaj.


Prawdę mówiąc, to najłatwiejsza recenzja jaką miałem kiedykolwiek do napisania. Wzmacniacz mocy Audio Research Reference 160S to stereofoniczna wersja monobloków Reference 160M, które oceniałem w numerze 163 magazynu Hi-Fi+.  Jest tańsza, zajmuje mniej miejsca i oferuje te same zalety, co 160M z wyjątkiem - oczywistej - separacji kanałów i bardzo nieznacznego obniżenia ’maksymalnej możliwej jakości brzmienia’. Obie te konstrukcję korzystają ze wspólnej obudowy. Jeżeli nie słuchasz muzyki olbrzymią głośnością albo nie posiadasz wyjątkowo trudnych kolumn, nie zauważysz różnicy. Pokochaliśmy 160M a 160S tylko utwierdza nas w uczuciach. Dobra robota! 

Niestety, rzeczywistość nie jest tak prosta. Nie wystarczyło też, by Audio Research ścisnęło dwa perfekcyjne monobloki tak, by zmieściły się w jednej obudowie. Lub, inaczej mówiąc, nie jest łatwo zamienić monobloki w układ stereo bez wylewania dziecka z kąpielą. Przecież trzeba przy tym pójść na spore kompromisy. Różnica w stosunku do oryginału jest czasem dość duża. Nowy model może sobie radzić na rynku, ale recenzje nie są już tak entuzjastyczne. Sprzedaż może nie osiągać założeń a historia nie traktuje ’skurczonego’ wzmacniacza zbyt miło. Na szczęście, Audio Research ma talent do unikania podobnych wpadek. Konstrukcja 160S opiera się na doskonałym 160M i jest podobnie zestrojona a konieczne uproszczenia zostały przesunięte tam, gdzie trudno je usłyszeć. 

Stereofoniczna końcówka mocy 160S jest zbudowana bardzo podobnie do monobloków 160M. Wyposażono ją w firmowy układ automatycznej regulacji prądu podkładu, możliwość przełączania między trybem triodowym a ultralinearnym, wejścia zbalansowane i single-ended, osobne odczepy dla kolumn o różnej impedancji a także licznik czasu pracy lamp. W stopniu wyjściowym znajdziemy dwie pary dopasowanych do siebie lamp KT-150, które dają łącznie 140W mocy. W stopniu wzmacniającym zastosowano dwie podwójne triody 6H30 na kanał. To taka sama konfiguracja lamp, jak w 160M. Monobloki mają jednak osobny układ zasilania dla każdego kanału. W końcówce stereofonicznej, która mieści się w jednej obudowie, zasilanie jest wspólne dla obu kanałów. 

Kolejną wielką rzeczą, jaka została, jest GhostMeter w oknie przedniego panelu.  Podświetlane wskazówki dwóch mierników wysterowania zdają się pływać wewnątrz szyby. Na zdjęciach może to czasem wyglądać, jakby wskazówki były zbyt jasne, albo zasłaniały widok na wnętrze wzmacniacza. Nic bardziej błędnego. W rzeczywistości, GhostMeter wygląda świetnie i wprowadza odrobinę nostalgii do projektu 160S. A duża szyba na przedniej ściance pozwala docenić jakość montażu układu i ocenić stan lamp. 

Wracając do obudowy. Podstawowa różnica między obudową końcówki stereofonicznej a monoblokami dotyczy kwestii generowania ciepła. Wewnątrz obudowy stereofonicznej dzieje się dużo więcej i powstaje tam dużo więcej ciepła. Zgodnie z prawem zgodności temperatur Sircoma,  im więcej ciepła generuje recenzowany aktualnie komponent, tym wyższa temperatura powietrza poza domem. Również i tym razem znalazło ono swoje potwierdzenie, testowałem bowiem 160S podczas szczytu gorącego lata. Choć, oczywiście, lato w Anglii nie oznacza tropikalnych upałów. Przez to jednak w większości domów nie ma klimatyzacji. Uważam, że końcówka stereo jest nieznacznie cieplejsza od wersji mono przy tym samym poziomie głośności. Da się to wyraźnie odczuć. W chłodniejsze dni, kiedy można było wyłączyć wentylatory 160M, wentylatory 160S i tak pracują bez przerwy. Na szczęście, działają bardzo cicho. W gorące dni przy dużym obciążeniu wzmacniacza słychać jedynie łagodny, cichutki szum. Każdy, kto zainstalował program Roon na starym MacBooku spotyka się ze znacznie głośniejszym szumem dobywającym się z wnętrza komputera. 

Podczas testu, wzmacniacz pracował w dobrym towarzystwie: pary kolumn Wilson Duette Series 2 oraz pary Audiovectorów R1 Arrete, serwerem Melco linii 100 i doskonałym przetwornikiem cyfrowo-analogowym APL DSD-SR mk2 oraz przedwzmacniaczem liniowym Audio Research LS28 okablowaniem Cardas Clear.  Słuchałem zarówno połączenia zbalansowanego i niezbalansowanego.  To pierwsze brzmiało lepiej.  

Audio Research 160S to wspaniałe urządzenie. Naprawdę wspaniałe. Wspaniałe nie w kontekście czy w porównaniu, ale po prostu. Jest niesłychanie dynamiczne. Wiele konstrukcji, które do tej pory uważałem za dynamiczne, zabrzmi przy nim płasko i nudnawo. Kontrasty dynamiczne sięgają od najcichszego szumu po orkiestrowe tutti. 

 

To, co naprawdę lubię w brzmieniu 160S, przypomina główną zaletę 160M - umiejętność połączenia analizy z radością słuchania muzyki. Wzmacniacz jest bardzo detaliczny, ale nie słychać w tym żadnego wysiłku. Brzmienie muzyki wciąga i nigdy nie czujesz, że słuchasz elektroniki. Im lepsze nagranie, tym głębsze wrażenie obcowania z prawdziwymi intencjami muzyków. Oczywiście wynika to z doskonałych detali, holograficznej sceny, nasyconych barw - tych wszystkich audiofilskich cech, które roztrząsamy godzinami - ale najważniejsze, że muzykę czuje się wręcz całym ciałem. 


Podczas testów słucham często płyt, które nie należą do moich ulubionych. W ten sposób unikam  wyłączenia krytycznej części mojego umysłu, kiedy porywają mnie emocje podczas słuchania ulubionej muzyki. Tym razem jednak, brzmienie było tak wciągające, że granica między ’miłośnikiem muzyki’ a ’krytykiem’ wyparowała.  Słuchałem więc Joyce DiDonato [Stella di Napoli, Errato] niby ze względu na pracę, ale po chwili zacząłem słuchać raczej dla przyjemności niż dla oceny koherencji brzmienia. Potem odtworzyłem ’Scope’ Mortena Granau [TIDAL] - świetny, rytmiczny trans - a następnie War Pigs zespołu Black Sabbath… Potem uświadomiłem sobie, że kolejne popołudnie spędziłem słuchając muzyki a nie pisząc recenzję. To prawie nie zdarza się, kiedy mam wyraźnie określony deadline. 

Interesującą kwestią jest możliwość przełączania trybu pracy lamp [triodowy/ultraliniowy] podczas pracy wzmacniacza. Tryb triodowy ma nieco więcej szumu i powietrza po podłączeniu Wilsonów a tryb ultraliniowy jest nieco bardziej ziarnisty i przekombinowany po podłączeniu Audiovectorów. Nie są to duże zmiany, mniejsze podczas odsłuchów niż w słowach. Ale najczęściej słuchałem kolumn Wilson w trybie ultraliniowym a kolumn Audiovector w trybie triodowym. Czasem zmiany trybu wymuszała sama muzyka: folk brzmiał lepiej w trybie triodowym a ZZ TOP wymagało trybu ultraliniowego - na obu kolumnach. Ważne, że nie jesteś na stałe zmuszony do korzystania z jednego trybu. Eksperymenty są kluczem sukcesu. 


W pewnym sensie, przed 160S stoi bardo trudne zadanie. Wzmacniacze, które w hierarchii Audio Research sąsiadują z nim od góry i z dołu - Reference 160M i Reference 75SE - są uważane za jedne z najlepszych końcówek lampowych w całej historii. Nie tylko w historii Audio Research, nie tylko wśród konstrukcji współcześnie produkowanych… To dwie spośród najlepszych konstrukcji lampowych zbudowanych kiedykolwiek. Z wyzwaniem rzuconym przez braci, Reference 160S radzi sobie doskonale. Po pierwsze: pokazuje sporo z tego, co potrafią monobloki 160M [nie czyniąc ich jednak niepotrzebnymi], po drugie: gładko pokazuje plecy końcówce Ref 75SE. W swojej kategorii cenowej, każdy z tych wzmacniaczy stanowi klasę dla siebie. Funkcjonalność 160S wyznacza nowy poziom odniesienia. To coś, co odróżnia urządzenie doskonałe, od po prostu dobrego.

Wzmacniacz mocy Audio Research 160S jest doskonały!