Recenzja wzmacniacza Gryphon Audio Apex Stereo

Autor i źródło recenzji: Michael Fremer, Stereophile, 17 sierpnia 2022 r.
Oryginał można przeczytać tutaj.

 

Wiele lat temu testowany wzmacniacz zapalił się w moim pokoju odsłuchowym. Nie myślę tu o dymie i iskrach, ale o prawdziwym ogniu wydostającym się przez otwory w jego górnej ściance. Na szczęście zdążyłem pobiec do kuchni po gaśnicę i ugasić wszystko pianą. [Było to lata temu, nie pamiętam marki, wiem tylko, że niedługo potem firma splajtowała].

Innym razem przedstawiciel firmy, podczas instalacji wzmacniacza do testów, uruchomił go dopiero po wymianie bezpiecznika na niezgodny ze specyfikacją. Nic nie wybuchło, ale nie było to postępowanie budzące zaufanie.

Całkiem nowa rzecz

Przypomniałem sobie te przeżycia z późnych lat osiemdziesiątych, kiedy patrzyłem na dwóch zawodowych tragarzy którzy próbowali przenieść przez drzwi do mojego pokoju odsłuchowego wzmacniacz wielkości morsa. Kiedy już się to udało, postawili olbrzymie opakowanie na środku mojego pokoju. Delikatnie. Nie wiem ile kosztowały ich usługi, ale było warto.

Kwestia zapakowania ważącego ponad 200 kg wzmacniacza jest osobną dziedziną nauki [czy może sztuki?]. Tak, by dało się go bezpiecznie transportować i łatwo odpakować. Opakowanie Apexa jest faktycznie dziełem sztuki. Za pomocą śliskich tkanin przypominających działaniem szpitalne rolki, da się go łatwo wysunąć z obudowy po jej otwarciu. A specjalna nadmuchiwana poduszka powietrzna ułatwia podniesienie poszczególnych boków wzmacniacza celem usunięcia absorbujących uderzenia stopek mocowanych na czas transportu i - opcjonalnie - montażu dostarczanych w zestawie kolców.

Każdy, kto widział wzmacniacz Gryphon Apex na targach audio wie jak jest duży i jak dominuje wizualnie. W moim pokoju odsłuchowym przyciągał uwagę jak czarna dziura.

Stereofoniczna końcówka Gryphon Apex zastąpiła w moim systemie monobloki darTZeel. Poza tym wszystko zostało bez zmian. W tym i przedwzmacniacz liniowy darTZeel NHB-18NS. Uważnie połączyłem wzmacniacz z kolumnami i wyjściami zbalansowanymi przedwzmacniacza. Potem włożyłem dwa przewody zasilające do dedykowanych gniazd ściennych 20A [test ten nie byłby możliwy, gdyby nie niedawny remont sieci elektrycznej w moim domu]. Po sprawdzeniu wszystkich połączeń zmieniłem położenie dwóch przełączników na tylnej ściance i nacisnąłem ikonę standby na ekranie dotykowym, co powinno tchnąć życie w olbrzymią konstrukcję.

WARNING! WARNING! WARNING!

Cała przednia ścianka rozbłysła na czerwono informacjami o wystąpieniu wszystkich możliwych błędów! Wyglądało to jakby doszło do ciężkiej awarii związanej z nagłym wzrostem temperatury wewnątrz obudowy wzmacniacza. Czyżbym doprowadził do zwarcia przewodów głośnikowych?

Po trzydziestu sekundach paniki wszystko się skończyło jednym kliknięciem przekaźnika, które wprowadziło Apex w tryb PLAY. Okazuje się, że to normalna procedura. Coś takiego!

Oczywiście, powinienem najpierw przeczytać instrukcję obsługi. Jest tam jasno napisane, że "przez pierwsze 25 sekund wszystkie ikony migają zanim wzmacniacz osiągnie gotowość do działania." Gryphon Apex będzie z pewnością instalowany przez dealera, więc nikomu nic się nie stanie. Ale ostrzeżenie o takiej procedurze włączania mogłoby znaleźć się w instrukcji wcześniej niż na 21 stronie, co nie?

To ostatnia negatywna uwaga, jaką przeczytacie w tym teście na temat wzmacniacza Gryphon Apex Stereo.

Budowa i wyposażenie

Gryphon Apex Stereo i jego rodzeństwo - monobloki Apex Mono - to mocne końcówki mocy zaprojektowane bez liczenia się z kosztami, które pracują w klasie A z możliwym do wybrania przez użytkownika natężeniami prądu podkładu. To niezbyt wydajna metoda pracy - wiele energii jest zamieniane w ciepło, ale daje bardzo niskie zniekształcenia i przyjemną dla ucha sygnaturę soniczną.

Firma Gryphon nie ufa systemom automatycznego dostosowywania prądu podkładu do zmieniających się warunków pracy wzmacniacza. Zdaniem Gryphona, ma to bowiem więcej wspólnego z marketingiem niż technologią. Gryphon jest przekonany, że klasa A musi oznaczać wielkie transformatory, olbrzymie radiatory i duże ilości drogich, metalowych części.

Niska wydajność klasy A oznacza, że wzmacniacz Apex Stereo - zbudowany w topologii dual mono - korzystający z 32 bipolarnych tranzystorów wysokoprądowych na kanał osiąga moc wyjściową na poziomie tylko 210 W przy obciążeniu 8Ω. Dostępna moc rośnie jednak znacząco wraz ze spadkiem obciążenia: 420 W dla 4Ω, 800 W dla 2Ω i 1490 dla 1Ω. Dzięki temu Apex jest doskonałym wzmacniaczem do napędzania trudnych kolumn. Na przykład Wilson Audio Chronosonic XVX. W większej części pasma akustycznego ich impedancja mieści się w zakresie 2 - 4Ω. Ale przy częstości 326Hz spada do 1,6Ω. Zgodnie z danymi technicznymi wzmacniacza Gryphon Apex Stereo: im gorsze obciążenie, tym lepiej dla niego.

Wzmacniacz jest pozbawiony pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego. W układzie zasilania zastosowano transformator toroidalny 2kVA oraz zespół kondensatorów pojemności 1040000uF. Bufor wejściowy oparto o tranzystory J-FET pracujące w klasie A. Sygnał ze zbalansowanego, podwójnie różnicowego stopnia wejściowego trafia do symetrycznego stopnia wzmocnienia napięciowego również pracującego w klasie A. Wzmacniacz wyposażono w układ sprzęgania stałoprądowego a ścieżki na czterowarstwowej płytce mają grubość co najmniej 105 mikrometrów. Tak samo jak w przypadku niedawno testowanego w Stereophile przedwzmacniacza Gryphon Commander, szczególny nacisk w budowie końcówki mocy położono na kwestie izolacji mechanicznej.

Za pomocą dotykowego panelu na przedniej ściance, użytkownik może wybrać jeden z trzech dostępnych poziomów prądu podkładu. Wydajny energetycznie tryb ’LOW’ [niski] służy do  mniej krytycznych odsłuchów. Tryb MEDIUM [średni] zapewnia 100W w klasie A, potem wzmacniacz pracuje w klasie AB. Tryb HIGH [wysoki] to 100% klasa A zapewniająca najwyższą możliwą jakość brzmienia. Według instrukcji po zmianie poziomu prądu podkładu wzmacniacz osiąga całkowitą stabilność pracy po 45 minutach.

Podczas testu korzystałem wyłącznie z trybu HIGH. Na szczęście rachunek za prąd przyjdzie dopiero za dwa miesiące...

Dla osób, którym leży na sercu dobro naszej planety Gryphon opracował system nazywany ’green bias’ pozwalający na zaoszczędzenie energii. Kiedy końcówka Apex jest używana razem z preampem Commander oba urządzenia można połączyć specjalnym przewodem umożliwiającym automatyczną zmianę poziomu prądu podkładu wraz ze zmianami poziomu głośności. Funkcja ta nie była oceniana podczas tego testu.

Za wygląd wzmacniacza Gryphon Apex Stereo odpowiada założyciel firmy, Flemming E. Rasmussen. To mistrzostwo wzornictwa przemysłowego. Mamy tu olbrzymie radiatory, szczotkowane aluminium, masywne kolce i dominujący trójkątny panel z ekranem dotykowym [identyczny jak w  Commanderze].

Wzmacniacz mocy Gryphon Apex Stereo nie jest tani. Ba, jest bardzo drogi. Ale jego cenę trzeba rozpatrywać w rynkowym kontekście. Po pierwsze - para monobloków Apex Mono jest dokładnie dwa razy droższa. Po drugie - jego cena jest konkurencyjna w porównaniu z innymi topowymi wzmacniaczami obecnymi na współczesnej scenie audio.

Porównanie specyfikacji wzmacniaczy Apex Stereo i Mono jest zaskakujące. Monobloki wykorzystują bowiem podwojoną liczbę tranzystorów wyjściowych [64 na jeden kanał] a ich nominalna moc wyjściowa jest tylko nieznacznie wyższa: 225W w porównaniu do 210W dla 8Ω. Wynika to z faktu, że Gryphon nie mostkuje swoich wzmacniaczy w celu zwiększenia mocy wyjściowej. Zamiast tego w konfiguracji monofonicznej wykorzystuje 32 tranzystory dla każdej fazy. W rezultacie impedancja wyjściowa wersji stereo jest o połowę niższa niż wersji mono.

Odsłuchy

Kiedy już udało mi się przeżyć pokaz alarmowych świateł podczas włączania, rozgrzałem wzmacniacz przez godzinę, odtwarzając strumień muzyki z Roona. Czytałem sobie przy tym stare recenzje w internecie.

Gryphon wygrzewa swoje wzmacniacze przed ich zapakowaniem i wysyłką, ale godzinna rozgrzewka to zawsze dobry pomysł. Zwłaszcza w przypadku konstrukcji tranzystorowych.

Kiedy czekałem, myślałem o innych końcówkach mocy, które kiedyś posiadałem i testowałem. Niezbyt drogi Rotel Michi M8 dał mi olbrzymią przyjemność podczas odsłuchów. Tak samo olbrzymi i mocny Musical Fidelity kW750, który wydawał mi się jednak nieco rozjaśniony i miał szorstkie transjenty, mimo potężnej mocy wyjściowej. Opisałem kW750 jako ’potężnego i wielkiego brutala, który waży 35 kg bez zewnętrznego zasilacza ważącego 20 kg.’

822gry.Nat-King-Cole

Do swojej pierwszej krytycznej sesji odsłuchowej wybrałem wydaną w 2009 przez Analogue Productions [na dwóch płytach 45obr/min] reedycję albumu Nat ’King’ Cole’a Love is the Thing [APP 824-45]. Tekst dotyczący masteringu wydał mi się znajomy. Dopiero w połowie czytania odkryłem, że to ja sam go napisałem! To pochodzące z grudnia 1956 roku stereofoniczne nagranie jest nasączone brzmieniem smyczków i ma bardzo szeroką scenę. Ale w brzmieniu skrzypiec zawsze słychać ostre krawędzie. Nat śpiewający blisko mikrofonu ma bogaty i łagodny głos, ale i jego góra jest nieco zbyt ostra. Niezależnie od tych wad jest to świetna płyta do testowania sprzętu.

Natychmiast słychać swobodę prezentacji wzmacniacza Gryphon Apex Stereo. Nagranie Nata i orkiestry zostało zaprezentowane niemal na luzie bez żadnego wysiłku. Jakby wzmacniacz chciał, żebym w ogóle nie zwracał na nie uwagi. Ale stało się odwrotnie - całkowicie mnie to wciągnęło. Nowe pokłady głębi odkryte w głosie wokalisty jeszcze bardziej przyciągnęły mnie do słuchania tej płyty. Testowany wzmacniacz jest absolutnie pewien swoich możliwości. Poczułem się jak w towarzystwie bardzo charyzmatycznej osoby.

Jedną z największych zalet końcówki Apex Stereo, choć trudną do dokładnego zdefiniowania i zmierzenia, jest zdolność uprzyjemniania każdej sesji odsłuchowej. Dzień po dniu, godzina po godzinie, słuchanie muzyki za jego pomocą staje się coraz bardziej komfortowe. Z czasem doszedłem do wniosku, że wynika to z doskonałej kontroli nad kolumnami w pełnym zakresie pasma. I chodzi tu raczej o timing niż barwy czy odwzorowanie przestrzeni. [Choć i na tych polach Apex radzi sobie równie dobrze] W znanej mi muzyce wszystko wydało się lepiej ułożone, lepiej zgrane i przekazane bez żadnych ograniczeń płynności. Testowałem już tranzystorowe wzmacniacze kontrolujące kolumny z podobną siłą. Ale zawsze odbywało się to kosztem płynności prezentacji i subtelności transjentów. Rezultat był nadmiernie wyostrzony. Apex wznosi się na wyższy poziom: trzyma kolumny w garści, zwłaszcza w wyższym basie i niskiej średnicy, ale bez żadnych kompromisów w zakresie płynności czy ostrości dźwięku.

Zawsze uwielbiałem to nagranie Nat King Cole’a. Ale zazwyczaj dało się wyczuć szwy w wokalnych pasażach i smyczkowych trelach. Apex rysuje obraz całkowicie gładki i kompletny. Poduszka dźwięków otaczająca wokalistę ma świetną gęstość i fakturę, ale nie maskuje rozdzielczości transjentów i żadnych detali. Mój sceptycyzm dotyczący możliwości uzyskania tak gładkiego brzmienia za pomocą samych tranzystorów wyparował bez śladu.

822gry.Ravel

Następny w kolejce był Ravel i jego Rapsodia hiszpańska  z boksu Ravel: Complete Orchestral Works [LP, Electric Recording Company ERC - 061 / UK Columbia SAX 2477] z Andre Cluytensem dyrygującym orkiestrą konserwatorium paryskiego, po raz pierwszy wydanego w 1963. Choć zadziwiająco transparentne, to nagranie brzmi czasem zbyt jasno i ze zbyt dużym dystansem. Apex pokazał tu szeroką i stabilną scenę leżącą daleko za kolumnami, nie ochłodził przy tym ani nie ocieplił dźwięku bogatego w transjenty.

Na drugiej stronie tej płyty jest słynny walc Ravela. Zaczyna się on od delikatnych i melodyjnych smyczków a kończy wybuchowym, kakofonicznym spiętrzeniem. Mamy tu złożone transjenty perkusji i instrumentów dętych, spiętrzenia kotłów, ale także delikatne glissanda harfy. Trudne środowisko dla ostrych i ziarnistych wzmacniaczy. Ale także dla tych, które brzmią zbyt miękko i niewyraźnie. Gryphon Apex Stereo odtworzył ten utwór lepiej niż kiedykolwiek w życiu słyszałem, z realistyczną wręcz głębią. Harfa zabrzmiała wyjątkowo precyzyjnie i bogato, nie była też narysowana zbyt ostro. Instrumenty dęte, tak drewniane jak i blaszane, miały odpowiedni ciężar i kontury a ich obraz dokładnie oddawał rozmieszczenie na rzeczywistej scenie. Kotły z tyłu sceny były zaś pokazane z doskonałym timingiem i barwą. Ich głośniejsze uderzenia pozwalały zademonstrować jak wzmacniacz radzi z pełną swobodą i całkowitą kontrolą radzi sobie z gwałtownym zapotrzebowaniem na wzrost głośności. Utwór ten utwierdził mnie w przekonaniu, że Apex radzi sobie doskonale z najbardziej nawet złożonymi fakturami: bez śladu ziarna i nadmiernej ostrości, które często kojarzymy z mocnymi wzmacniaczami tranzystorowymi. Szybki i precyzyjny atak, wypełnione i masywne podtrzymanie oraz czyste i gładkie wybrzmienia - to, moim zdaniem, powinno charakteryzować każdy topowy wzmacniacz. Gryphon jest wielki w każdej z tych trzech kategorii.

822gry.Royce-Hall

Przejdźmy teraz do streamingu. Na pierwszy ogień poszedł Neil Young i jego Royce Hall 1971 z serii bootlegów [FLAC 24/192, Reprise/Qobuz]. Gryphon zaprezentował precyzyjne transjenty, szybkość, transparentność i tą szczególną kontrolę nad niższą średnicą. Śpiewający Young i jego gitara byli wręcz namacalnie obecni między kolumnami, zaś akustyka sali w tle dodawała nieco ciepła i wprowadzała do reprodukcji poczucie trójwymiarowego realizmu.

Potem odtworzyłem utwór ’Get Lucky’ z albumu Random Access Memories zespołu Daft Punk [24/33.1 MQA, Columbia/Tidal]. Natychmiast dało się odczuć szybkość ataku, zwartość basu i czystość transjentów wzmacniacza Apex Stereo. Choć winylowa wersja tego albumu [Columbia 88883716861] oferuje lepsze poczucie trójwymiarowości, nie gorszy bas i doskonałe obrazowanie. Wydaje się, że wręcz widzisz artystów przed sobą. Kiedy podkręciłem głośność przy utworze ’Beyond’, poczułem pełnię luksusu 3D. Wzmacniacz ten możesz pogłaśniać bez granic. Nigdy Cię przy tym nie zawiedzie pogorszeniem barw, rytmu czy przestrzeni. Jest po prostu więcej i głośniej ale nigdy nie staje się twardo a kolumny cały czas trzymane są mocną ręką.

Wybitna kontrola nad pracą głośników prowadzi do nieoczekiwanego efektu. Zazwyczaj siedzę dość blisko kolumn XVX. W zależności od nagrania, scena dźwiękowa zyskiwała na wysokości. Apex zawieszał instrumenty w przestrzeni zamiast trzymać je blisko podłogi. Choć, zapewne w związku z wyjątkowej jakości basem, rysowany obraz dźwiękowy zawsze był mocno osadzony na powierzchni sceny. Kiedy zamknąłem oczy słuchając świetnego nagrania koncertowego Charlesa Lloyda Trios: Chapel z Billem Frisellem i Thomasem Morganem [promocyjny FLAC Blue Note, winyl wyjdzie w czerwcu], scena akustyczne rozpościerała się mniej więcej od poziomu głośników niskotonowych po sklepienie kaplicy Coates w San Antonio, gdzie zrealizowano tę produkcję. Jednak, choć rysowany obraz był głęboki i wysoki, muzycy nadal mocno stali na ziemi.

Synergiczne połączenie

Wydało się logicznym, żeby posłuchać końcówki mocy Gryphon Apex Stereo w połączeniu z testowanym przez nas niedawno przedwzmacniaczem liniowym Gryphon Commander. Dystrybutor Gryphona łaskawie zgodził się dostarczyć do mnie ten przedwzmacniacz, choć nie jest to łatwe zadanie - zajmuje on bowiem dwie duże i ciężkie obudowy.

Po połączeniu przewodami kombo Apex-Commander pokazało prawdziwą synergię i wyniosło dotychczasowe wrażenia odsłuchowe - już jedne z najlepszych w mojej karierze - na jeszcze wyższy poziom. [Podobny poziom synergii oferuje połączenie preampu i końcówki mocy darTZeel]

W roku 1977 japońska wytwórnia King Records zleciła kalifornijskiej firmie Record Technologies Inc. przygotowanie reedycji serii albumów londyńskiego oddziału Decca. Odpowiedzialny za mastering  Rober Pincus [Cisco, Impex] przysłał mi wtedy kilka egzemplarzy testowych tłoczeń z tej partii płyt. Był wśród nich album Liszt Recital  Władymira Aszkenazego [King KIJC-9206]. W moim systemie [wkładka X-quisite ST, ramię AXIOM, transformator X-quisite i przewód DIN/RCA Stealth Helios] połączonym z amplifikacją Gryphona płyta ta pozwoliła mi usłyszeć najbardziej realistyczny fortepian, jaki kiedykolwiek zjawił się w moim pomieszczeniu odsłuchowym. Pod względem wszystkich znanych mi aspektów oraz parametrów reprodukcji dźwięku. I kilka tych, których jeszcze nie znamy. [połączenie wkładki Lyra Atlas Lambda SL z ramieniem Schroeder i gramofonem OMA K3 było nieco ciemniejsze i mniej perkusyjne, ale nadal bardzo satysfakcjonujące]

Podczas tego testu usłyszałem również najbardziej wiarygodną reprodukcję specyficznie nagranego albumu Exile on Main Street Rolling Stonesów [oryginalne wydanie Artisan Sound 722507]. Ta pięćdziesięcioletnia płyta odtwarzana od 50 lat dała mi wielki zastrzyk adrenaliny! Nie dlatego, że wzmacniacz był bliski pożaru…

Nie sądzę, żebym kiedykolwiek w życiu użył starego audiofilskiego skrótu PRAT [pace, rythm and timing]. No więc użyję go teraz, w mojej ostatniej recenzji dla Stereophile: Wzmacniacz Apex Stereo naprawdę ma w sobie PRAT. Ale połączenie Apex/Commander jest pod tym względem rekordzistą świata!  Wzmacniacz Gryphon Apex Stereo, na solo i w połączeniu z przedwzmacniaczem Gryphon Commander, wydaje się przyśpieszać bieg rzeczy - jakby gramofon kręcił się coraz szybciej, ale jednocześnie wchodzi głębiej w strukturę nagrań i sprawia, że każda nuta trwa dłużej, z lepszym atakiem, mocniejszym podtrzymaniem i dłuższym wybrzmieniem. Wzmacniacz ten jednocześnie przyśpiesza i zwalnia muzykę. Niezła sztuczka!

Tyle tytułem podsumowania.